122. Faryzejska świętość (Łk 16,14-15)
Słuchali tego wszystkiego chciwi na grosz faryzeusze i podrwiwali sobie z Niego. Powiedział więc do nich: „To wy właśnie wobec ludzi udajecie sprawiedliwych, ale Bóg zna wasze serca. To bowiem, co za wielkie uchodzi między ludźmi, obrzydliwością jest w oczach Bożych.
Komentarz: „To bowiem, co za wielkie uchodzi między ludźmi, obrzydliwością jest w oczach Bożych.” Słowa te są bardzo mocne. Wypowiedziane w stosunku do faryzeuszy, którzy drwili z przypowieści Jezusa, powinny niejednego zatrwożyć. Niestety, zatwardziałość serc faryzeuszy była tak wielka, że nie drgnęli słuchając słów Jezusa, a jeszcze bardziej zamykali się na przesłanie o królestwie niebieskim.
Jednak słowa te Jezus wypowiada dzisiaj również do nas – dusz najmniejszych. Postarajmy się w pokorze ich posłuchać, a potem rozważyć w swoim sercu. Jeśli otworzymy się na nie, może dotrze do nas bardzo ważna prawda. Może przyjmiemy ją do swojego życia, a przemieni nas i naszych bliskich.
Świat został opanowany przez grzech. To grzech jest obrzydliwością w oczach Boga. Współcześnie, to, co jest uznawane przez Kościół, a podane w przykazaniach przez Boga jako grzech, jest przez człowieka podnoszone nawet do najwyższej rangi. W zadziwiający sposób obecne czasy oddają hołd temu, co całkiem niedawno było powszechnie uznane za zło. Zapomina się o prawdziwych wartościach na rzecz pozornych, które pod płaszczykiem dobra niosą ze sobą zniszczenie duszy, psychiki, ciała, relacji międzyludzkich, rodziny, miłości, szeroko pojętego życia. Człowiek wykazuje niespotykaną ignorancję, jeśli chodzi o przyjmowanie do wiadomości tego, jakie są konsekwencje takiego postępowania. Jest pyszny, zarozumiały, ufny we własne siły, zdolności i możliwości intelektualne. Dla własnych zachcianek, dla własnej próżności przekracza przykazania twierdząc, że są przestarzałe, niedzisiejsze, że nie idą z duchem czasów. Jakiż to duch, za którym miałyby pójść Boże wskazania? Duch pychy! Duch egoizmu! Duch próżności! Duch zarozumiałości! Duch pożądliwości! Duch posiadania! Duch nienawiści!
Kościół prowadzony jest światłem Ducha Świętego! I to Duch Święty nim kieruje! Duch, na którego tak wiele osób się powołuje, wyszedł od Boga i przeciw Niemu się zbuntował! Kto zatem kogo ma słuchać – Stwórca stworzenie czy stworzenie Stwórcy? To Mądrość wszystko stworzyła! Mądrość wszechwiedząca! Mądrość powołała do życia niezliczone gatunki, rodzaje i odmiany w przyrodzie! Mądrość stworzyła zjawiska przyrody, zależności fizyczne, prawa matematyczne. Nie ma niczego na świecie, czego nie stworzyłby Bóg! Nie ma niczego, o czym by nie wiedział i czego by nie przewidział! Kto zatem ma kierować światem? Ten, który go stworzył z niczego, który mu wszystko dał, który według swego zamysłu stworzył go właśnie takim, a nie innym, czy może marne stworzenie, które we wszechświecie jest niczym i które wie tylko tyle, na ile da mu poznanie Stwórca?
O, prawdziwie szaleńcami można by nazwać tych, którzy chcą być jak Bóg, sami dla siebie i innych! Człowiek skażony grzechem pierworodnym nie jest w stanie czynić nic dobrego od siebie. Jeśli Bóg nie udzieli mu odpowiedniej łaski ku temu, będzie czynił samo zło. Przeciwstawiając się przykazaniom i samemu Bogu, człowiek, choćby stworzył rzeczy wielkie, które będą podziwiane przez innych, tak naprawdę stworzy nicość i w oczach Bożych będą one obrzydliwością. Zamienią się w niedługim czasie w proch i obrócą się przeciwko człowiekowi. Zło bardzo często przybiera kuszącą postać piękna lub dobra. Człowiek daje się zwieść tej postaci zła. Nawet jeśli przeczuwa, że jest w tym coś niewłaściwego, to szybko zagłusza w sobie te wątpliwości, ponieważ ulega własnym słabościom: pysze, egoizmowi, wygodnictwu, żądzy posiadania, władzy czy innym. Czyni wiele rzeczy pod płaszczykiem dobra lub konieczności, ale w ten sposób jedynie ukrywa nawet sam przed sobą, że jest to złe. Często przy tym głośno komentuje, wykłóca się lub prowokuje dyskusje, by zagłuszyć głos sumienia i głosy innych, wskazujących na prawdziwe oblicze poczynań. Nawet jeśli cały świat przytaknie człowiekowi, to nie zmienia faktu, iż czynione jest to zło, które wcześniej czy później obróci się przeciw człowiekowi. A w oczach Boga jest ono obrzydliwością.
Dusze najmniejsze wcale nie są wolne od tej obrzydliwości wynoszonej przez człowieka na piedestał. Ulegają temu, co proponuje świat, w którym żyją. Zaczynając od drobiazgów w codziennym życiu, a kończąc na poważnych sprawach obejmujących większą populację osób. Przyjrzyjmy się swemu życiu. Postarajmy się zobaczyć to, co wielkie w naszych oczach, ale w Bożych jest niczym, śmieciem, obrzydliwością; czym stale zajmujemy serca, a przez to nie dostrzegamy tego, co rzeczywiście ważne, wielkie, piękne – miłości Bożej. A ona otacza nas, opiekuje się nami, prowadzi i wspiera. A czyni to przez osoby, sytuacje, wydarzenia, otoczenie. Stworzyła dla nas cały wszechświat. My zaś, zamiast zachwycać się pięknem, mądrością i wielkością Miłości, w swej wielkiej pysze zastanawiamy się, jak zdobyć coś dla siebie, wykreować siebie, zawładnąć dla siebie, zarobić jak najwięcej, posiadać wszystko. Zastanawiamy się nad życiem, ale nie nad prawdą o nim. Dążymy do czegoś, ale staje się to fikcją. Otaczamy się górą śmieci, uznając je za złoto, a prawdziwego złota nie dostrzegamy!
Wielki dramat obejmuje współczesną ludzkość. Umiera zaduszona własnymi śmieciami, dławiąc się, nie mogąc znieść ich odoru, a nadal nie uznaje ich za to, czym faktycznie są – śmieciami i obrzydliwością w oczach Boga. Módlmy się, abyśmy w końcu przyznali się we własnych sercach do sterty śmieci królującej w naszych duszach, do których jesteśmy przyzwyczajeni i z których trudno nam zrezygnować. Módlmy się, abyśmy w końcu zobaczyli ich obrzydliwość, abyśmy poczuli odrazę i na zawsze odrzucili je od siebie. Módlmy się, abyśmy od tej pory mieli tak czułe sumienia, by zawsze zobaczyć właściwy obraz rzeczywistości i dokonywać odpowiednich wyborów. Módlmy się do Ducha Świętego, by to On dawał swoje światło, zrozumienie i poznanie prawdy. Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.
Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.
Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?