124. Początek boleści (Mt 24,4-8)
Na to Jezus im odpowiedział: «Strzeżcie się, żeby was kto nie zwiódł. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: Ja jestem Mesjaszem. I wielu w błąd wprowadzą. Będziecie słyszeć o wojnach i o pogłoskach wojennych; uważajcie, nie trwóżcie się tym. To musi się stać, ale to jeszcze nie koniec! Powstanie bowiem naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będzie głód i zaraza, a miejscami trzęsienia ziemi. Lecz to wszystko jest dopiero początkiem boleści(…)».
Komentarz: Fragment ten oraz kolejne odnoszą się do czasów zapowiadających przyjście Jezusa. Zwykle traktujemy te zapowiedzi nieco z pobłażaniem, jako mówiące o czasie odległym, który właściwie nas nie dotyczy, więc nie warto zawracać sobie tym głowy. Takie myślenie jest błędne, bowiem cenna jest każda sekunda życia. W każdej dokonuje się zbawienie, ale i w każdej możemy siebie potępić. Dar życia, który otrzymaliśmy od Boga jest najwartościowszym ze wszystkiego, cokolwiek istnieje na ziemi. Bowiem Bóg powołał nas do życia. Nie do śmierci, ale do prawdziwego życia, czyli szczęścia wiecznego z Nim. Namiastki tego możemy doświadczyć już na ziemi. Bóg pragnie naszego szczęścia i życia w miłości tu i teraz. Jednocześnie zapowiada, że dziać się będą rzeczy, które nas zaniepokoją, ale my nie mamy się tym trwożyć.
Bóg chce dzisiaj uzmysłowić nam bardzo ważną sprawę. Otóż On stworzył nas nie po to, byśmy cierpieli i przeżywali straszliwe niepokoje. Powołał nas do miłości! Ta prawda powinna dominować w naszych sercach. Powinna kierować naszym życiem, nastawieniem do wszystkiego, a szczególnie do spraw bardzo ważnych. Bóg stworzył nas, byśmy kochali i miłości zaznawali. W tym ukazuje nam szczęście. Świat w czym innym każe nam go szukać, wprowadzając w serca niepokój i ciągłą niemożność zaspokojenia swoich pragnień. Nasze dążenie do szczęścia obwarowane jest pewnymi warunkami, których moralność często mija się z wartościami chrześcijańskimi. Natomiast Bóg powołuje nas do pełni prawdziwego szczęścia. W dodatku możemy żyć nim już na ziemi, niemalże od zaraz. Nasze życie w Bogu jest tym szczęściem. Całkowite zwrócenie się do Niego, oddanie Mu siebie na własność, powierzenie się Temu, który jest Miłością. To przemienia duszę i serce, nastraja niejako na inny odbiór rzeczywistości. Sprawia, że człowiek przestaje nadmiernie interesować się tym, co zewnętrzne, a zaczyna żyć życiem wewnętrznym, Bogiem zamieszkującym duszę. Wówczas inaczej przeżywa wszystko, co dzieje się w otoczeniu. Nie traktuje wydarzeń w kategoriach lęku o swoje życie, bo ono zależy od Boga. Człowiek przestaje się bać. Nawet jeśli słyszy o różnych niebezpieczeństwach, które mogą mu pośrednio czy bezpośrednio zagrażać, mieć jakiś wpływ na jego losy. Dlaczego? Ponieważ Bóg stał się jego Ojcem, który się nim opiekuje i chroni, o wszystkim decyduje. Jest celem i sensem życia, a więc wszystko inne przestaje mieć dotychczasową wartość, nie jest aż tak ważne. Nie dość na tym, cierpienie i wyrzeczenie zaczyna być traktowane jako cenna łaska otrzymana od Boga, dzięki której można szybciej i pełniej doświadczać miłości doskonałej i do niej pociągać inne dusze.
Życie w takiej bliskości Boga zapewni nam pokój serca, szczególnie w chwilach nadchodzącego czasu, o którym mowa jest w dzisiejszej Ewangelii. Nasze zjednoczenie z Nim da poczucie bezpieczeństwa i uchroni od przerażenia i rozpaczy. Jezus zapowiada, iż dziać się będą straszne rzeczy, które Bóg dopuści. Ale my mamy się nie trwożyć, bowiem żyjemy z Nim. Ci, którzy złączeni będą z Bogiem, nie zaznają trwogi. Jezus wymienia, co się będzie działo. Nasz odbiór tego ma być inny niż pozostałej ludzkości. Mamy strzec się, byśmy nie ulegli trwodze. Jednocześnie musimy wiedzieć, że to jest dopiero początek boleści – boleści ludzkości, ale i Boga.
Bóg cierpi ogromnie z powodu naszych grzechów. I nam zapowiada to samo. My swojej boleści zaznawać będziemy indywidualnie, bowiem każdy nieco inaczej odbiera rzeczywistość, inną wrażliwość ma jego dusza, każdy jest na innym etapie rozwoju duchowego. Zatem inaczej doświadczać będzie cierpienia z chwilą, gdy dziać się będą zapowiadane rzeczy. Boleść dusz oddanych Bogu będzie wyrazem zjednoczenia z Jego bólem z powodu odejścia swych dzieci. Cierpienie pozostałej ludzkości będzie strachem, przerażeniem, trwogą, rozpaczą w obliczu dziejących się wydarzeń na świecie.
Dusze żyjące Bogiem nie będą się trwożyć samymi wydarzeniami, bowiem żyjąc ze Stwórcą, w Nim znajdują bezpieczeństwo, w Nim doświadczają pokoju i szczęścia. Jednak miłując Boga, kochają Jego miłością inne dusze. Będą zatem doświadczały tej samej boleści, co Bóg, na widok tak wielu dusz odwróconych od Niego, idących na potępienie. Dusze pozostałe nie znajdą w Bogu tego oparcia, bo go w Nim do tej pory nie szukały. Nawet nie wiedzą, nie zdają sobie sprawy, że wystarczy zwrócić się do Jego Boskiego Serca, by On zanurzył je w nim. One nie wiedzą, że w Sercu Boga jest dla nich schronienie. Dlatego cierpieć będą ogromną boleść. Aby mogły i one doświadczyć Boskiego miłosierdzia, muszą zwrócić się do tego zdroju. Ale muszą najpierw o tym wiedzieć.
Stąd tak ogromne zadanie dla dusz najmniejszych. Dlatego to Boże wezwanie skierowane do Jemu oddanych, by głosiły orędzie o Boskim miłosierdziu. Po to powoływanie przez Boga kolejnych dusz, które żyjąc w ścisłym zjednoczeniu z Nim, doświadczając Jego niezmierzonego miłosierdzia wobec ich nędzy i słabości, głoszą całej ludzkości tę cudowną wieść: Bóg jest pełen miłości i przebaczenia dla każdego człowieka! Zadaniem tych dusz jest pociągnąć ludzkość do Boskich zdrojów, ukazać światu ich moc i potęgę, otworzyć innym oczy na rzeczywistość duchową, obecną w życiu każdej duszy, a tak często zapomnianą i zlekceważoną.
Poprzez dzisiejsze rozważanie Bóg pragnie nam uzmysłowić, iż życie w zjednoczeniu z Nim da nam poczucie pokoju i bezpieczeństwa – tak bardzo potrzebne w nadchodzących czasach. Chce, abyśmy nie myśleli o przyjściu Jezusa z trwogą, ale z radością. A przyglądając się wydarzeniom na świecie, miejmy świadomość krótkiego czasu, jaki nam pozostał. Módlmy się zatem o dotarcie orędzia o Bożej miłości miłosiernej na krańce świata. Módlmy się, abyśmy zawsze trwali w Bogu, a wtedy On trwać będzie w nas. Jego pokój i miłość staną się naszymi. Prośmy, byśmy zaliczeni zostali do grona wybranych, którzy bez lęku i trwogi, a w miłości i pokoju oczekiwać będą Dnia Pańskiego.
Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.