Ewangelia według św. Łukasza

128. Moc wiary (Łk 17,5-6)

Apostołowie prosili Pana: „Przymnóż nam wiary!” Pan rzekł: „Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: „Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze!”, a byłaby wam posłuszna.

Komentarz: „Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: „Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze!”, a byłaby wam posłuszna.” Ten bardzo krótki fragment obejmuje ważną cząstkę naszego życia. A dotyczy naszej wiary – nie ogólnie wiary w Boga i całej otoczki z tym związanej, ale wiary w moc naszej modlitwy. Wiąże się to jednak z relacją, jaka jest między nami a Bogiem – na ile jest ona osobistą, bliską, a na ile bardzo oficjalną, ogólną, przeciętną.

Moc modlitwy płynie z bliskiego stosunku, jaki dusza ma z Bogiem. Jeśli człowiek traktuje Boga jako bliską mu osobę, osobę, którą kocha, za którą tęskni, której pragnie, to powierzając Bogu różne sprawy, czyni to z ufnością. W sercu ma nadzieję. Wie, że Bóg ma ją w opiece, więc wszystko potoczy się po Jego myśli. A to, co jest Jego wolą, jest dobrem dla człowieka. Od Boga możemy spodziewać się tylko dobra. Gdy dusza żyje w bliskiej relacji ze Stwórcą, powierza Mu wiele różnych spraw, osób, intencji, a czyni to nie w wyszukany sposób, ale prosto, szczerze i z ufnością. Dlatego słowa, jakie wypowiada, są zwykłymi, zdania prostymi, a jednak moc ich jest wielka. Słysząc modlitwę różnych świętych zapewne bylibyśmy zdziwieni. W pojęciu przeciętnego człowieka obraz świętego jest nieco wypaczony. Często wydaje się nam, iż on jakoś szczególnie musi się modlić. Zapewne potrafi użyć specjalnych argumentów, by Boga przekonać. Zapewne to jego wyrzeczenia, posty i cierpienia sprawiają, że Bóg nie może mu odmówić. Nic bardziej błędnego. Święty rozmawia z Bogiem jak dziecko ze swoją mamą. Mówi prosto o swoich potrzebach, krótko wyraża prośby, ale przy tym jego serce jest bardzo gorące, bo kocha! Ono kocha Boga wielką miłością. Dlatego zwraca się do Boga z miłości i kiedy prosi, to z ufnością, że Bóg spełnia jego prośby. Zwraca się przecież do osoby kochanej i kochającej go niezwykłą miłością.

Gdyby zakochany chciał za każdym razem rozmawiając ze swoją ukochaną wyśpiewywać peany na jej cześć i przemawiać do niej bardzo górnolotnie, to szybko zabrakłoby mu pomysłów, słów, a wybranka straciłaby cierpliwość i uznałaby go za dziwaka. Krótkie: „Czekam i tęsknię” więcej znaczy niż wymyślne zdania złożone z wielu porównań i przenośni, nie mówiąc już o tym, że brzmiałyby one dziwnie. Wróćmy do świętych. Otóż dzięki miłości jaką darzą Boga, zwracają się oni do Niego bardzo ufnie. Nie używają górnolotnych słów, nie stosują bogatej argumentacji, bowiem zdają sobie sprawę, że nie w argumentach tkwi spełnienie ich prośby, ale w miłości. Można by powiedzieć, że tym argumentem jest miłość. Intelektualnie człowiek wobec Stwórcy jest niczym, dlatego nawet nie powinien próbować stosować uzasadnień swoich próśb, jak to ma miejsce w przypadku spraw spornych, na przykład urzędowych, sądowych, a nawet prywatnych, między znajomymi. Jedyną rzeczą jaka Boga przekonuje jest miłość.

Przepaść między człowiekiem a Bogiem jest tak duża, że nie do przebycia. Człowiek intelektem nie jest w stanie uczynić pomostu nad przepaścią. Natomiast poruszony do głębi, gdy otwiera się na miłość, pozwala niejako na to, by Bóg położył kładkę pomiędzy swoim Sercem a sercem człowieka. Ta otwartość daje miejsce oparcia pomostu. Kiedy się kocha, pragnie się ten pomost przejść jak najszybciej. Biegnie się tym pomostem prosto do celu – do Serca Bożego. Co najmniej dziwnym byłoby zachowanie, gdyby ktoś na takim moście zaczął uprawiać na przykład balet i zanim skieruje się we właściwą stronę, najpierw odtańczyłby całe „Jezioro łabędzie”. Serce człowieka, który kocha prawdziwie Boga, wyrywa się do Niego i pragnie czym prędzej znaleźć się w Jego objęciach. Ten, kto tańczy, cały wysiłek wkłada w taniec, a dusza kochająca pragnie tylko jednego – Boga! Cały wysiłek wkłada w to, by jak najszybciej być z obiektem swoich uczuć. Poza tym zdaje sobie sprawę, że i tak jej umiejętności, możliwości są śmieszne wobec wielkości Boga. A pychą byłoby przekonanie, że może swoją argumentacją nakłonić Boga do czegokolwiek.

Dlatego dusza święta, kochając bardzo swego Stwórcę, pokornie wyraża swoje prośby, przedstawia intencje, ufając nieskończonej Bożej miłości i Bożemu miłosierdziu. Będąc pewna, iż Bóg nikogo nie skrzywdzi, pokładając nadzieję w Jego niezmierzonej dobroci, zdaje się zupełnie na wolę Boga. Natomiast Bóg, poruszony jej ufnością, miłością i wiarą, wzruszony jej prostotą, obficie wylewa łaski na nią i na tych, za którymi się wstawia.

Zauważmy, iż moc naszej modlitwy tkwi w miłości. Dlatego trzeba serca otwierać na miłość. Dlatego tylko miłość ma kierować nami w relacjach: Bóg – człowiek. Dlatego ufność powinna gościć w nas. Dlatego prostota serca i pokora powinna nami kierować. Ufni w Boże miłosierdzie nad nami, wierząc w Bożą miłość dającą nowe życie nam i naszym bliskim, módlmy się, byśmy potrafili odrzucić wszelkie naleciałości w rozumieniu, czym jest modlitwa. Módlmy się, by nasze serce lgnęło do Bożego Serca. Módlmy się, by była w nas wiara płynąca z miłości, jaką nas obdarza Bóg. Módlmy się, by nasza modlitwa stawała się prawdziwie rozmową z Bogiem, rozmową dwójki zakochanych, gdzie wystarczy kilka słów, a nieraz samo patrzenie sobie głęboko w oczy. Wtedy serca same mówią za siebie. Módlmy się, by nasza modlitwa nabierała mocy płynącej z tejże miłości. Módlmy się, by Bóg obdarzył nas wiarą, chociażby taką jak ziarnko gorczycy, byśmy góry mogli przenosić. Módlmy się. Czyńmy to prosto, szczerze i w pokorze. A Bóg zadziwi nas swoją odpowiedzią.

Niech Bóg błogosławi nas.

2 myśli nt. „Ewangelia według św. Łukasza

  1. Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.

  2. Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>