12. Ofiarowanie w świątyni (Łk 2,22-24)
Gdy potem upłynęły dni ich oczyszczenia według Prawa Mojżeszowego, przynieśli Je do Jerozolimy, aby Je przedstawić Panu. Tak bowiem jest napisane w Prawie Pańskim: Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu. Mieli również złożyć w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie, zgodnie z przepisem Prawa Pańskiego.
Komentarz: „Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu”. Oto prawo, które ustanowił Bóg i Żydzi go przestrzegali. To, co pierworodne należy do Boga. Wbrew pozorom nie dotyczy to tylko ofiarowywania Bogu dzieci. W Prawie Pańskim mowa była też o zwierzętach, ale dzisiaj jeszcze inaczej ukierunkujemy nasz sposób myślenia.
Rozważmy zdanie: „Poświęćcie Mi wszystko pierworodne”. (Wj 13,2) Co to jest „pierworodne”? Tym pojęciem Pan pragnie objąć nas całych, nasze życie, wszystkie jego sfery. U Żydów poświęcenie Bogu pierwszego syna było pamiątką ocalenia wszystkiego co pierworodne podczas pobytu Izraela w Egipcie, gdy Pan poprzez wysłanie anioła śmierci na Egipcjan wytracił w jego narodzie wszystkich pierworodnych synów i zwierzęta. To ostatecznie skłoniło faraona do wypuszczenia Izraelitów z niewoli. My tego już nie świętujemy. Jednak można dopatrzeć się w życiu Kościoła sytuacji, która jest niejako analogiczna.
Jezus Chrystus poprzez swoją śmierć i zmartwychwstanie wykupił nas od śmierci wiecznej. Ocalił nasze życie, uwolnił z rąk szatańskich. Za czasów Mojżesza znakiem rozpoznawczym dla anioła śmierci była krew baranka. Jeśli zobaczył ją na drzwiach domu, wiedział, że tam są synowie Izraela i omijał ich. Nas wykupiła również Krew Baranka – Jezusa. Cali zostaliśmy w niej obmyci. Ona zmazała grzech pierworodny. Izraelitom Bóg nakazał, by barankiem był samiec jednoroczny, bez skazy. Miał stać się ofiarą na Paschę. Dla nas Jezus dał się uczynić Barankiem. Prawdziwie był pierworodny i bez skazy. I stał się Ofiarą Paschalną. Tak jak Izraelici przed wyjściem z Egiptu posilili się barankiem, teraz my karmimy się Ciałem i Krwią samego Boga – Jezusa Chrystusa – Baranka bez skazy. Krew tamtych zwierząt ocaliła Izraelitów, ich pierworodnych. Krew Jezusa uchroniła nas od śmierci wiecznej. Ona stale nas obmywa i oczyszcza. Nadal możemy korzystać z dobrodziejstwa tej Ofiary dokonanej 2000 lat temu. Poprzez swoją misję wypełnioną do końca Jezus przywrócił nas Bogu. Nadał nam na nowo godność dzieci Bożych. W dodatku każdego z nas uczynił niejako pierworodnym. Sam był przecież Pierworodnym. I dał siebie w zamian za nas.
Przywilejem syna pierworodnego było między innymi przysługujące mu błogosławieństwo ojca. Jak bardzo było ważne dla Żydów, niech nam przypomni fakt, że dla jego uzyskania Rebeka posunęła się do podstępu. Nam teraz przysługuje błogosławieństwo ojcowskie samego Boga. Wyproszone zostało na Krzyżu Krwią Jego Syna – Baranka. Zauważmy, że to błogosławieństwo Bóg ma dla każdego, bo każdy został przez Jezusa odkupiony. Czyż nie jest to wspaniałe?! Każdy z nas traktowany jest jako pierworodne dziecko! Jezus obmywa nas swoją Krwią i w nowych – swoich – szatach przedstawia Ojcu! Mocą tegoż odkupienia mamy dane nowe życie – życie synów i córek pierworodnych, ze wszelkimi ich prawami! Jezus wziął na siebie nasze życie, a dał nam swoje – Pierworodnego Syna Bożego! Czy pojmujemy tę zamianę? Do nas jedynie należy przyjęcie tego daru, a więc pokropienie się tą Krwią, spożywanie tej Paschy życia!
Od tej pory cali należymy do Boga i wszystko, co czynimy, powinniśmy Jemu poświęcać. Wszystkie pierwociny – dla Niego. Pierwsze kroki rano mamy skierować do Boga. Każda rozpoczynana czynność ofiarowana ma być Bogu. Każda pierwsza myśl w jakiejś sprawie ma być przyjęta jako ta pochodząca od Pana. Wszystko łączyć powinniśmy z Bogiem, bo do Niego należymy. On daje nam swoje błogosławieństwo. Pamiętając o tym, powinniśmy swoje wykonywane obowiązki, prace i wszelkie działania jeszcze raz oddać Bogu i Jemu wszystko zawierzyć, z ufnością polecając wysiłki i uzyskane efekty. Oddawać powinniśmy Mu również całą chwałę we wszystkim, bo nic swojego nie mamy. Wszystko otrzymaliśmy od Niego i Jego Syna.
To pierworództwo jest nie tylko przywilejem, ale także swego rodzaju obowiązkiem, zobowiązaniem i odpowiedzialnością. W swoje ręce otrzymujemy dziedzictwo Ojca. Nie możemy tego zlekceważyć, roztrwonić majątku. To, co otrzymaliśmy, ma wartość bezcenną, bo po drugiej stronie na szali jest przecież męka i śmierć Jezusa.
Niech Bóg błogosławi nas. Niech zstąpi na nas Duch Święty i otworzy nam serca, dając pełniejsze poznanie ceny naszego odkupienia. Niech pomoże nam zrozumieć nasze synostwo wobec Boga, przekona o byciu pierworodnymi, wybranymi. Niech da siłę, byśmy od tej pory, świadomie należąc całkowicie do Boga, mogli wiernie Mu służyć, nieustannie kierując swe myśli ku niebu i Jemu wszystko ofiarowując.
Wszelkie zdolnosci, umiejetnosci, talenty, wiedza,wszystko jest darem Boga. My sami z siebie nie jestesmy zdolni do niczego, jestesmy bezuzyteczni. Uwazac sie za nicosc aby nie popasc w pyche bo „kto mniema, że stoi, niech baczy, aby nie upadł”. Albo: „niech nikt w swej pysze nie wynosi się nad drugiego.Któż będzie cię wyróżniał? Cóż masz, czego byś nie otrzymał? A jeśli otrzymałeś, to czemu się chełpisz, tak jakbyś nie otrzymał?”. Tak to rozumie.
Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.
Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?