132. Przypowieść o pannach roztropnych i nierozsądnych (Mt 25,1-13)
«(…) Wtedy podobne będzie królestwo niebieskie do dziesięciu panien, które wzięły swoje lampy i wyszły na spotkanie pana młodego. Pięć z nich było nierozsądnych, a pięć roztropnych. Nierozsądne wzięły lampy, ale nie wzięły z sobą oliwy. Roztropne zaś razem z lampami zabrały również oliwę w naczyniach. Gdy się pan młody opóźniał, zmorzone snem wszystkie zasnęły. Lecz o północy rozległo się wołanie: „Pan młody idzie, wyjdźcie mu na spotkanie!” Wtedy powstały wszystkie owe panny i opatrzyły swe lampy. A nierozsądne rzekły do roztropnych: „Użyczcie nam swej oliwy, bo nasze lampy gasną”. Odpowiedziały roztropne: „Mogłoby i nam, i wam nie wystarczyć. Idźcie raczej do sprzedających i kupcie sobie!” Gdy one szły kupić, nadszedł pan młody. Te, które były gotowe, weszły z nim na ucztę weselną, i drzwi zamknięto. W końcu nadchodzą i pozostałe panny, prosząc: „Panie, panie, otwórz nam!” Lecz on odpowiedział: „Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was”. Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny (…)».
Komentarz: Oto kolejny fragment, który pomoże nam rozważyć sprawę dobrego przygotowania się na przyjście Jezusa.
Bóg chciałby, abyśmy dzisiaj spojrzeli na panny roztropne i nierozsądne jak na samych siebie. Lampy – to nasze dusze. Oliwa natomiast – to Boże życie w nas. Od każdego zależy, czy jego własna dusza będzie dobrze przygotowana na przyjęcie Oblubieńca. Każda lampa, by płonąć, czyli spełniać swoje zadanie, musi być napełniona oliwą. Brak oliwy oznacza brak światła. A w duszy – brak życia.
W jaki sposób człowiek może stać się taką panną roztropną, a więc jak ma zapewnić swojej duszy życie Boga w niej? Już jakiś czas wspólnie rozważamy fragmenty Ewangelii i wiemy, że szczególnie Bóg podkreśla znaczenie miłości w życiu człowieka. Jak jednak sprawić, by ta miłość, dająca przecież życie, była w duszy? Człowiek bowiem sam jest zbyt wielką słabością, aby prawdziwie kochać i mieć w sobie życie. Trzeba od razu na początku stwierdzić, że to jest darem Boga – cennym, najcenniejszym. Nic nie może się z nim równać. Nic nie jest wartościowsze nad życie Boga w duszy człowieka.
Ale skoro jest darem, to dlaczego mówimy o tym w kategoriach panny roztropnej – jeśli je posiada, albo panny nieroztropnej – gdy go nie ma? Otóż Bóg podarował każdemu z nas ten cudowny dar życia duszy już przy poczęciu. Wyposażył ją bogato. Dał nam różne dary, charyzmaty, pewne zdolności duchowe, predyspozycje, możliwości, które w czasie swej ziemskiej wędrówki możemy wykorzystywać, rozwijać i posługiwać się nimi. Są one niejako w zalążku. Pod wpływem łaski Bożej w różnych momentach życia mamy okazję je odkrywać, ich doświadczać i wykorzystywać.
Jeśli współpracujemy z łaską, dary te rozwijają się i doskonalimy się w posługiwaniu nimi. Niestety, nie każdy człowiek tę współpracę podejmuje. Stąd nie każdy złożone w sobie dary odkrywa. A nawet jeśli odkrywa, nie zawsze je przyjmuje i wykorzystuje. Bywa, że niewłaściwie do nich podchodzi i przez to nie są wykorzystane albo też nie służą zgodnie z zamysłem Boga. Nieraz zanikają. Trzeba więc modlić się o łaskę odkrycia i właściwego wykorzystania darów złożonych przez Boga w duszy. W sposób szczególny należy prosić o miłość.
Nieocenionym darem danym każdemu człowiekowi jest Eucharystia, podczas której możemy doświadczać rzeczywistej obecności Boga pośród nas. O ile podczas modlitwy osobistej doznania mistyczne mają nieliczni, o tyle podczas Mszy św. każdorazowo wszyscy jesteśmy świadkami dokonywania się na naszych oczach cudu przeistoczenia. Widzimy żywego Boga i przyjmujemy Go. To źródło życia naszej duszy. To oliwa dla naszej lampy. Jeśli będziemy często przyjmować Jezusa w Komunii Świętej, On będzie w nas tym źródłem.
Przyjęcie jednak nie jest równoznaczne z automatycznym przedłużeniem życia duszy. Tutaj potrzebny jest akt woli. Należy pragnąć tego nowego życia, które przyjmujemy, pielęgnować je i rozwijać w sobie. Potrzeba modlitwy. Nieustannego jednoczenia się z Jezusem przyjętym do serca. Trzeba pamiętać, że ma się w sobie Boga i wykazać chęć Jego ciągłej adoracji w sercu. Dusze kroczące drogą miłości, mają żyć aktem miłości. Jeśli to czynią, to trwają w nieustannym uwielbieniu Boga we własnym wnętrzu, jednoczą się z Nim, z Jego życiem. Z czasem ten wysiłek, ten trud trwania w akcie miłości, zostaje nagrodzony. Dusza zaczyna prawdziwie żyć miłością, czyli Bogiem.
Następnym darem, z którego dusze mogą czerpać życie jest Krzyż i jego adoracja. Tutaj mamy całe bogactwo, skarbiec łask, tak rzadko wykorzystywany. Zadziwiający jest fakt, iż chrześcijaństwo, które zrodziło się z Krzyża, nie korzysta z niego w takim stopniu, jak mogłoby. Wierni nie znają mocy Krzyża. Nie rozumieją jego znaczenia, nie widzą głębokiego sensu, ogromnej miłości Boga, której jest największym dowodem. To swego rodzaju dramat współczesnego chrześcijaństwa. Odwraca się od Krzyża, rezygnuje z niego, wstydzi się go. Dusza zaś właśnie z Krzyża może czerpać tak wiele. Całe jej życie, rozwój duchowy, coraz większe zjednoczenie z Bogiem, realizują się najpełniej przez Krzyż. Dusza, która nie poznaje cierpienia Boga, która nie rozumie, czym jest Krzyż Chrystusa, nie będzie dążyć ku świętości. Tylko poprzez Krzyż może coraz lepiej Boga poznawać, zagłębiać się w Jego istotę, przybliżać do Niego – źródła miłości i miłosierdzia.
Kolejnym pokarmem, potrzebnym do życia każdej duszy, jest modlitwa szeroko pojęta. Mówimy w ten sposób, ponieważ zarówno adoracja Krzyża jest modlitwą, jak i akt miłości, który dusza stara się nieustannie wypowiadać w swym sercu. Chodzi tutaj o kontakt ze Stwórcą, o bliską relację, pewną zażyłość, jaka rodzi się z czasem, gdy dusza wytrwale stara się modlić. Kiedy czerpie z tych źródeł, zmienia się również jej ogólna postawa życiowa. Zaczyna wprowadzać w czyn miłość, która w niej jest. Ona nią po prostu żyje. I to jest kolejne źródło życia, ponieważ czynienie dobra pomnaża je, dając duszy siły do istnienia. Wszystko zaś – modlitwa, Krzyż, Eucharystia, postawa, czyn, rodzą w duszy miłość i rozwijają ją. A miłość jest życiem prawdziwym. Jest tą oliwą, bez której lampa nie będzie świecić.
I jeszcze jedno cenne źródło życia, a mianowicie słowo Boga zawarte w Piśmie św. Z tego źródła korzysta niewiele dusz. Szkoda, bowiem przynosi ono szczególnie cenną mądrość i poznanie. Obcowanie z żywym słowem Boga, dzięki łasce, może przemienić się w doświadczanie Bożej obecności, w prawdziwie mistyczne doznanie Boga żywego. Dusze, które umiłowały Jego słowo, które czytają je codziennie i starają się rozważać, a potem nim żyć, szybko dochodzą do głębokiego poznania Boga. Ich modlitwa staje się prostsza w swej formie, ale bogatsza i głębsza w treści. Bowiem staje się modlitwą płynącą z poznania i prowadzi do miłości.
Dzisiaj mówimy o życiu każdej duszy, o tym, w czym widzieć mamy źródło tego życia. Powracamy do miłości, z której czerpiemy moc i siły. Niech Duch Święty poprowadzi nasze myśli, niech otworzy serca i wleje w nie poznanie Boga. Niechaj przyczyni się do rozlewu miłości w naszych sercach i w ten sposób da nowe życie naszym duszom.
Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.