134. Sąd Ostateczny (Mt 25,31-46)
«(…) Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. Owce postawi po prawej, a kozły po swojej lewej stronie. Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata! Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie”. Wówczas zapytają sprawiedliwi: „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? Albo spragnionym i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię lub nagim i przyodzialiśmy Cię? Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?” A Król im odpowie: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”. Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić; byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie; byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie; byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie”. Wówczas zapytają i ci: „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie?” Wtedy odpowie im: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili”. I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego».
Komentarz: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”. Te słowa niech będą tematem dzisiejszych rozważań.
Przytoczony fragment Ewangelii w sposób obrazowy opisuje Sąd Ostateczny. Przedstawia Syna Człowieczego, który wraz z aniołami przyjdzie w chwale, zasiądzie na tronie i będzie sądzić wszystkich ludzi na ziemi. Rozdzieli ich na dwie części – zbawionych i potępionych, uzasadniając swoją decyzję. Nie jest jednak tak ważne, jak będzie to wyglądało. Obraz ma tylko pomóc człowiekowi wyobrazić sobie ten czas. Ważne natomiast jest uzasadnienie. Na nim się skupmy.
Pan Jezus najpierw wylicza, co dobrego uczynili ci, którzy zasłużyli na niebo. Na koniec podsumowuje: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”. Jakże ważne słowa dzisiaj kieruje do nas Jezus. Mówi o ludziach jako swoich braciach. I utożsamia się z nimi. To jest niepojęte, nad tym trzeba się zatrzymać! Bóg uzależnia przyjęcie do królestwa niebieskiego od sposobu traktowania drugiego człowieka. Ale to nie wszystko. Jezus nazywa nas swymi braćmi i siostrami! Podnosi do niebywałej godności rodzeństwa samego Syna Bożego! Warunkuje naszą wieczność odpowiednim współżyciem z Jego braćmi i siostrami. Utożsamia się z każdym człowiekiem, mówiąc „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”.
Jezus podkreśla dzięcięctwo Boże duszy. Zaznacza swoje życie w każdej z nich; to, iż jest niejako jedno z każdą duszą i odczuwa to, co i ona. Z tego faktu wypływa wskazanie, by odpowiednio traktować każdego człowieka. Jednak jak traktować, by zasłużyć na „królestwo przygotowane nam od założenia świata”? Jezus podaje przykłady: „Byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie”. Zazwyczaj ludzie kojarzą te dobre uczynki ze świadczeniem miłosierdzia wobec potrzebujących. I to jest dobre pojmowanie.
Jednak spróbujmy jeszcze inaczej ukierunkować nasz sposób myślenia. Jezus mówi: „co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych…”. Kogo ma na myśli? Każdego, a więc również naszych bliskich, z którymi żyjemy na co dzień. Właśnie w różnych sytuacjach codziennego życia mamy sposobność okazać serce, miłosierdzie, tym, których Bóg postawił na naszej drodze. Nie trzeba szukać daleko okazji do uczynków miłosiernych. Nie chodzi tu tylko o pomoc biednym i potrzebującym. Codziennie nadarza się możliwość, by okazać miłość bliźniego. Zwykły uśmiech, mimo że bliska osoba nas zraniła, obraziła, nie okazała pomocy. Podanie herbaty, czuły gest, spokojny ton głosu, choć jesteśmy zdenerwowani; próba zrozumienia drugiej osoby, mimo że ona wcześniej tak nie czyniła względem nas. To przebaczenie – choć rana jeszcze świeża, to cierpliwość – chociaż już jej brakuje. To okazana życzliwość w najdrobniejszych sprawach; pamięć o drugiej osobie w modlitwie, pragnienie tylko dobra dla niej, a w chwilach trudnych, gdy dochodzi do konfliktów – nie złorzeczenie, a słowa miłości. I ciągła pamięć o tym, kim jest ta osoba. Jest bratem, siostrą Jezusa. Więcej: w niej żyje Jezus! W niej czuje wszystko Jezus. Cokolwiek uczynimy, powiemy czy chociażby pomyślimy o drugiej osobie – wszystko to Jezus odbiera jak skierowane do siebie, wszystkiego doświadcza.
Jeśliby zagłębić się jeszcze bardziej w to rozważanie, należałoby powiedzieć, że jesteśmy w ciągłej obecności Jezusa mieszkającego w drugim człowieku. Żyjemy z Jezusem pod jednym dachem. Czasem jest to trudne do zrozumienia i przyjęcia, szczególnie wtedy, gdy druga osoba nas dotkliwie rani, gdy wobec nas zachowuje się bardziej jak wróg niż przyjaciel. Kiedy wzajemne zranienia nawarstwiły się już bardzo, trudno jest doszukać się w drugiej osobie Jezusa, który kocha. Dostrzegamy raczej przeciwieństwo dobra, czyli zło. Jednak jest to zadaniem każdej duszy – starać się zobaczyć w bliźnim Jezusa i tak jak Jezusa traktować.
Spróbujmy spojrzeć na swego bliskiego jako na duszę najmniejszą i bądźmy względem niego wyrozumiali. Skoro to dusza maleńka, ma prawo upadać, tak jak my. Pomyślmy z pokorą o sobie i swoich ciągłych upadkach. Bóg postawił nas sobie na drodze, byśmy wzajemnie się wspierali, a nie zwalczali; byśmy pomagali sobie w dążeniu do świętości, modlili się za siebie. Nasze zetknięcie się ze sobą jest planem Boga. Widocznie uznał On, że właśnie z tym człowiekiem możesz najszybciej dojść do świętości i być jednocześnie pomocą dla niego w osiągnięciu nieba. Popatrz na swego bliskiego z miłością – jak na dar tobie dany, abyś się uświęcił. Skoro Bóg daje ci tylko to, co służy twemu doskonaleniu się w miłości i przez to – dążeniu do świętości, to przyjmij swoją bliską osobę jako pomoc samego nieba. Pokochaj szczerze jak samego Jezusa. I traktuj jak Jezusa. Niech to ujrzenie Jego w tym, z którym przebywasz na co dzień, pomoże ci. Proś o łaskę ciągłego dostrzegania Jezusowego brata i siostry w drugim człowieku. Wzywaj Ducha Świętego, aby On dawał ci ciągłe natchnienia, tak potrzebne w kontaktach z innymi. Niech Duch Święty sam będzie miłością w relacjach międzyludzkich, tak jak jest nią w stosunku Ojca do Syna i Syna do Ojca. Zapraszaj Go nieustannie do swego domu, by przemieniał waszą rodzinę. Zapraszaj do stosunków w pracy, do spotkań towarzyskich. Niech również tam gości i uczy ciebie kochać bliźniego. Byś kiedyś mógł usłyszeć: „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata!”
Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.