Ewangelia według św. Łukasza

135. Jezus przyjmuje dzieci (Łk 18,15-17)

Przynosili Mu również niemowlęta, żeby na nie ręce włożył, lecz uczniowie, widząc to, szorstko zabraniali im. Jezus zaś przywołał je do siebie i rzekł: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie i nie przeszkadzajcie im: do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego”.

Komentarz: „Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego”. Oto słowa, które potwierdzają słuszność duchowości najmniejszych. Na ten fragment możemy się powoływać, bowiem nasza droga to droga dziecięctwa duchowego. Wiąże się ona ściśle z ubóstwem duchowym. „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.” Ubóstwo duchowe bowiem jest stanięciem wobec Boga w prawdzie o sobie, iż nic się nie posiada. Nie posiada się żadnych umiejętności, zdolności, sił, mocy do czynienia czegokolwiek dobrego. Nie jest się w stanie uczynić nic w swoim życiu dla osiągnięcia wieczności. Człowiek uznaje własną bezradność i niemoc.

To stanięcie przed Bogiem w poczuciu własnej małości i nicości ma być głębią. To nie jest jedynie powierzchowne przyjęcie tego, iż jestem mały, jestem jak dziecko. Chodzi tutaj o wewnętrzne przeżycie siebie samego jako człowieka, który, stworzony przez Boga, uznaje całkowicie Jego władzę nad sobą, wyższość, moc, potęgę, zależność zupełną od Bożej woli, mimo że zewnętrzne warunki zdają się mówić co innego. To ma być głębokie przekonanie, iż Bóg wszystkim kieruje w naszym życiu. Z tego głębokiego przekonania wynikać ma nasza codzienna postawa przyjmowana w życiu. Mamy żyć z tą świadomością należenia do Boga we wszystkim, uzależnienia od Niego. Oczywiście nie chodzi tutaj o niewolnictwo. Chodzi o przyjęcie prawdy o sobie. Kim jestem? Kim jestem jako człowiek? Kim jestem wobec Boga? Kim jestem, patrząc z perspektywy nie człowieczej, a więc tych jedynie kilkudziesięciu lat, jakie być może przeżyjemy na ziemi, ale z perspektywy Bożej wieczności, z perspektywy Boga – Stwórcy wszechświata, który uczynił wszystko z niczego, wszystko sam stworzył? Jego mądrość stworzyła wszechświat, zależności, prawa przyrody, zjawiska fizyczne. Nie jest poznane jeszcze do końca bogactwo fauny i flory, nieprzeniknioność kosmosu. Kim jesteś, duszo najmniejsza, wobec takiego Ogromu, takiej Mocy, która wszystko w jednej chwili może zmienić, odrodzić, stworzyć na nowo? Czy rzeczywiście jesteś w stanie sam pokierować swoim życiem, skoro ono związane jest z całym wszechświatem, a świat ma taki duży wpływ na nie? Czy nie lepiej przyjąć od razu prawdę o swojej małości, o braku umiejętności oraz wiedzy na temat, jak ułożyć swoje życie wobec wszystkiego, co otacza, dotyka, czasem poraża, zniewala, przytłacza? Pomyśl, bowiem Bóg daje rozwiązanie tego problemu, tylko ty musisz się na nie zgodzić.

Tym rozwiązaniem jest stanięcie wobec Boga jako dziecko. Więcej, w dzisiejszym fragmencie mowa jest o tym, iż „przynosili Mu również niemowlęta, żeby na nie ręce włożył.” Matki przynosiły swoje maleństwa, które całkowicie są od nich zależne. Takimi niemowlętami mamy stawać się i my, oddać się w ręce Matki naszej – Maryi Dziewicy. Wobec Niej stać się niemowlęciem całkowicie zależnym od Niej i pozwolić, by Ona opiekowała się nami. By Ona przynosiła nas do Jezusa. To niemowlęctwo jest dobrym przykładem, bowiem niemowlę samo nie zrobi nic. To mama bierze je na ręce, to mama daje mu pokarm, to mama je przewija, ubiera, zabawia. Ono zaś jedynie potrafi płaczem sygnalizować, że czegoś potrzebuje. Nie potrafi nawet mówić o swoich potrzebach. Uśmiechem wyraża swoje zadowolenie, a śmiechem radość. Gdy jest pełne pokoju, zasypia w ramionach mamy. Poza nim są wszelkie troski o sprawy bytowe. Najbezpieczniej czuje się przy sercu swojej mamy. Wtedy jest szczęśliwe.

Zauważmy, że Jezus mówi nam wyraźnie:, „Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego.” W jaki sposób odmienić się i stać się jak dziecko? Oczywiście nie pod względem fizycznym czy intelektualnym, ale duchowo. Należy zmienić swój sposób myślenia, patrzenia na rzeczywistość. Mając świadomość niezwykłej Mądrości, która stworzyła ten świat i nim kieruje, trzeba uznać, że nie jest się panem samego siebie, ale Panem jest Bóg. Trzeba uznać własną nicość, choćby było się najbardziej wykształconym człowiekiem, geniuszem z najwyższym IQ, choćby się posiadało rozległą wiedzę w różnych dziedzinach. Mimo to, przed Bogiem, który nas stworzył, dał nam taką czy inną inteligencję, zdolności i możliwości, jest się tylko Jego stworzeniem. Człowiek konstruuje różne urządzenia. Są one zdolne wykonać tylko to, do czego zostaną zaprogramowane. Są jedynie urządzeniami, a nie konstruktorami siebie samych. Współcześnie, przy tak szybkim rozwoju technologii cyfrowej, informatycznej i innych, człowiek często ma pokusę poczucia panowania nad światem, bycia panem i władcą. Wydaje mu się, iż skoro komputery potrafią wykonywać tak wiele operacji wręcz niedostępnych dla przeciętnego człowieka i zastępują jego pracę, to dzięki nim staje się on kreatorem otaczającej go rzeczywistości. Chwilami chce być niczym Bóg – Stwórca. Wystarczy jednak jakiś kataklizm i człowiek okazuje się niczym pyłek zmieciony z powierzchni ziemi. I chociaż prawdą jest, że człowiek zmienia otaczającą go rzeczywistość dostosowując do własnych potrzeb, jednak nie potrafi panować nad wszystkim i często swoją działalnością wpływa niekorzystnie na planetę, na której żyje, doznając przez to boleśnie skutków swoich poczynań. Wielu rzeczy, zjawisk nie potrafi przewidzieć. Wielu nie potrafi zapobiec, ponieważ wiedza, którą posiada ludzkość, choć rozległa, to jednak nie jest całkowita, dlatego stale wychodzą błędy w postępowaniu człowieka, które skutkują niekorzystnymi, globalnymi zmianami, zjawiskami i budzą niepokój o przyszłość.

Z jednej strony człowiek ma poczucie siły i panowania nad życiem, światem, niemalże kosmosem, a z drugiej strony staje bezradny wobec sił przyrody, zjawisk meteorologicznych, żywiołów, nad którymi nie może zapanować. Stara się je ujarzmiać, niestety tylko do pewnego stopnia. Jest granica, której człowiek nie potrafi przekroczyć. Ale i w życiu codziennym przeciętnego człowieka stale zachodzą sytuacje, wobec których staje on bezsilny. Człowiek doświadcza nieustannie tej mieszanki uczuć. Raz czuje się panem swego życia, innym razem łupiną orzecha niesioną przez wzburzone wody oceanu. Poczucie siły i bezsilności nieodłącznie towarzyszą człowiekowi. Z tego powodu, mając tę świadomość, powinien on w końcu uznać Boga za Stwórcę, a więc i Pana swojego, a siebie za Jego stworzenie, które Mu w niczym nie dorównuje, jest słabe, zależne i potrzebujące Jego opieki. Jako, że Bóg wielokrotnie objawia siebie jako Ojca, ludzkość przedstawia jako swoje dzieci, a Jezus wyraźnie mówi o konieczności powrotu do dziecięctwa, dlaczego w końcu człowiek nie przyjmie tych pouczeń, wskazań, tej drogi?

Wystarczy zaufać Bogu tak, jak swoim rodzicom ufają dzieci. Wystarczy oddać się Matce Najświętszej, a przez Jej Niepokalane Serce samemu Bogu i od tej pory oczekiwać wszystkiego od Nich. Wierzyć, że zajmą się swoimi dziećmi, bo o tym zapewniają zarówno poprzez Pismo Święte, jak i liczne objawienia uznane przez Kościół. Dają tego dowody w życiu świętych, w życiu nieraz całych narodów, które w trudnych sytuacjach do Nich się zwracają. Skoro warunkiem osiągnięcia królestwa niebieskiego jest wewnętrzna przemiana w postawę dziecka wobec Boga, dlaczego do tej pory tak niewielu jeszcze idzie za tym wskazaniem? Skoro mówił o tym Jezus bardzo wyraźnie, skąd te wahania, wątpliwości i szukanie innych dróg? Czy nie jest brakiem rozsądku (mówiąc delikatnie) błądzenie na oślep, gdy na drodze stoi okazały drogowskaz?

Rozważmy dzisiaj naszą postawę, na ile jest ona rzeczywiście postawą dziecka, a na ile jedynie naszą wiedzą o tym, jak taka postawa powinna wyglądać. My od pewnego czasu próbujemy żyć dziecięctwem duchowym, jednak, jak to często bywa, rozum bierze górę, zdobywamy wiedzę, ale serca nie zawsze przeżywają przemianę. Spróbujmy sercem dzisiaj przyjmować tę prawdę o tym, by stać się niczym dziecko. Poczujmy sercem, iż jesteśmy dziećmi Boga. Niech rozradują się dusze z tego faktu i przeżyją nowe narodziny. Niech Bogu dadzą powód również do radości z tego, że Jemu ufają, Jemu się zawierzają i od Niego wszystkiego oczekują.

Niech Bóg błogosławi nas. Módlmy się, byśmy prawdziwie stali się dziećmi Maryi, a przez Jej Serce, dziećmi Boga.

2 myśli nt. „Ewangelia według św. Łukasza

  1. Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.

  2. Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>