137. Namaszczenie w Betanii (Mt 26,6-13)
Gdy Jezus przebywał w Betanii, w domu Szymona Trędowatego, podeszła do Niego kobieta z alabastrowym flakonikiem drogiego olejku i wylała Mu olejek na głowę, gdy spoczywał przy stole. Widząc to, uczniowie oburzali się, mówiąc: «Na co takie marnotrawstwo? Przecież można było drogo to sprzedać i rozdać ubogim». Lecz Jezus zauważył to i rzekł do nich: «Czemu sprawiacie przykrość tej kobiecie? Dobry uczynek spełniła względem Mnie. Albowiem zawsze ubogich macie u siebie, lecz Mnie nie zawsze macie. Wylewając ten olejek na moje ciało, na mój pogrzeb to uczyniła. Zaprawdę, powiadam wam: Gdziekolwiek po całym świecie głosić będą tę Ewangelię, będą również opowiadać na jej pamiątkę to, co uczyniła».
Komentarz: Cóż za piękny fragment. Jakże często nierozumiany i niedoceniany. Rozważymy głównie słowa o kobiecie namaszczającej olejkiem Jezusa.
„Podeszła do Niego kobieta z alabastrowym flakonikiem drogocennego olejku i wylała Mu olejek na głowę”. W Ewangelii Jana czytamy: „Maria zaś wzięła funt szlachetnego i drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi nogi, a włosami swymi je otarła. A dom napełnił się wonią olejku”. Gest tej kobiety został upamiętniony w Ewangelii na wieki. Musiał mieć ogromne znaczenie, skoro sam Jezus mówi o tym: „Gdziekolwiek po całym świecie głosić będą tę Ewangelię, będą również opowiadać na jej pamiątkę to, co uczyniła”.
Błogosławieństwo Boga spoczywa na tych, którzy kochają i dla tej miłości zdolni są do wszelkiego poświęcenia, ofiary; nic nie jest dla nich zbyt cenne, by nie można tego było poświecić tejże miłości. Zwyczajem w kulturze żydowskiej było stosowanie drogocennych olejków przez bogatych. Namaszczenie takim olejkiem było okazaniem czci, szacunku. Mogli sobie na to pozwolić tylko nieliczni, bowiem cena jego była niezmiernie wysoka.
Maria Magdalena nie tylko raz uczyniła to wobec Jezusa. Ona czuła tak wielką wdzięczność za przebaczenie jej grzechów oraz za miłość, jaką darzył ją – dawniejszą kobietę złego prowadzenia, że jeśli tylko mogła, nie odstępowała Jezusa na krok. Pokochała Go wielką miłością. Życie tej niewiasty zmieniło się diametralnie, odkąd Jezus dotknął jej serca. Ta zmiana nie uszła uwadze otoczenia. Znana przecież była wielu osobom w mieście. Spotykała się z mężczyznami, mówiły o niej kobiety. Niektóre z nich cierpiały kiedyś przez nią. Teraz wygląd jej nie przypominał już dawniejszej Marii Magdaleny. Ubierała się skromniej. Czesała się inaczej. Jej wzrok również był inny. Pomagała ubogim. Opiekowała się chorymi. To była zupełnie inna kobieta, przemieniona. Ta zmiana wyglądu i zachowania wypływała z serca, którego dotknęła prawdziwa miłość. Maria Magdalena zaznała cudownego, kojącego ból przebaczenia, doświadczyła czystej miłości i poszła za nią. Taka miłość, której do tej pory nie znała, zachwyciła ją. Nie potrafiła już żyć tak jak dotychczas. Pragnęła odpowiedzieć na tę miłość. Nie uczyniła tego od razu. Musiała doznać jeszcze upadku, odczuć cierpienie z nim związane. Dawniejsze życie walczyło z nowym. Jednak miłość Jezusa zwyciężyła. Żałowała bardzo swego grzesznego postępowania. Nie raz dawała temu wyraz zarówno w pokutnym stroju, postawie, jak i w posłudze potrzebującym, którą traktowała jako wynagrodzenie Bogu za wszystkie swoje grzechy.
Od momentu całkowitego nawrócenia żyła w czystości. Tak jak wcześniej całą siebie oddawała grzechowi, tak teraz swoją duszę i ciało poświęciła Bogu. Jej miłość do Jezusa była szczególna, piękna. Po Maryi – Jego Matce – była drugą osobą gotową oddać dla Niego wszystko. Patrząc na Jezusa, odczuwała wewnętrznie Jego nastroje, smutki i radości. Zawsze chciała wynagradzać ból, jakiego doznawał od ludzi, szczególnie podczas rozmów z faryzeuszami. Ona na każdym kroku pragnęła okazać Mu cześć, oddać chwałę. Nie zważała na opinie otoczenia. Nie widziała tych niekiedy dwuznacznych uśmieszków. Nie ważne było dla niej, jak jest odbierana. Liczył się tylko Jezus. Niezmiernie żałowała swego poprzedniego życia. Odczuwała cierpienie na myśl, jak bardzo źle postępowała. Chciała niejako nadrobić stracony czas i kochać Jezusa za wszystkich, chronić przed złem, które – chociażby ze strony faryzeuszy – starało się Go dosięgnąć. Jej miłość była pełna czci i uwielbienia.
Owego dnia, który został opisany w Ewangelii, podeszła do Jezusa. Nie zwracała uwagi na biesiadników, na rozmowy. Jedynym jej celem była troska o Jezusa, okazanie najwyższej miłości i czci. Wszystko, co miała najcenniejszego, chciała oddać Jemu. Toteż wzięła alabastrowy flakonik z drogim olejkiem i namaściła Jezusa.
Jej postawa wywołała komentarz Judasza. Nie był on jednak podyktowany szczerą troską o biednych, lecz chciwością. Znając wartość zarówno flakonika, jak i jego zawartości, uważał on postępek Magdaleny co najmniej za nierozsądny. Był człowiekiem nieuczciwym, często oszukiwał, mając dostęp do wspólnych pieniędzy uczniów i Jezusa. Poza tym lubił rzeczy piękne i drogie. Był to pewnego rodzaju snobizm. Z powodu tego, co posiadał, czuł się lepszy od pozostałych uczniów. W jego sercu często gościła pogarda dla ich prostoty i braku wykształcenia. Toteż okazywał swoją wyższość, chociażby słowem, komentarzem, co wywoływało wśród uczniów oburzenie i gniew. Nie był zbytnio lubiany, chociaż towarzysze starali się pod wpływem nauk Jezusa wyciszyć swoje emocje, zapanować nad odczuciami i zaakceptować Judasza. Było w nim jednak coś, co budziło ich nieufność. Jezus niekiedy prosił o dobre traktowanie go, o miłosierne podejście do niego. Starali się tak czynić, ale tylko ze względu na Mistrza.
Wróćmy jednak do Marii Magdaleny. Jezus wypowiedział słowa trudne: „Wylewając ten olejek na moje ciało, na mój pogrzeb to uczyniła”. Miał na myśli zbliżającą się mękę i śmierć. Ciało zmarłej osoby namaszczano różnymi wonnościami. Ich ilość, rodzaj, zależały od zamożności rodziny. Magdalena uczyniła to już teraz dla Jezusa. Zwróćmy uwagę na postawę tej kobiety. Z miłości do Jezusa naraża się na nieprzyjemne komentarze. Poświęca najcenniejsze rzeczy dla Niego, nieustannie żałuje za swoje grzechy i kocha Go tak bardzo, że gotowa jest na wszystko.
Rozważając ten fragment, zastanówmy się, czy my bylibyśmy gotowi oddać wszystkie pieniądze, aby uczynić coś dla Jezusa, chociażby namaścić Jego ciało. Czy stać nas na to, by zrezygnować z czegoś cennego dla Jezusa? Czy potrafilibyśmy narazić się na uszczypliwe, pogardliwe komentarze otoczenia ze względu na Niego? Czy w obecności wielu zgromadzonych osób potrafilibyśmy okazać takie uniżenie, by Jezusowi namaścić stopy drogim olejkiem, wycierać je własnymi włosami? Czy mamy w sobie odwagę, aby publicznie wyznawać swoją wiarę, miłość i czułość do Krzyża? A może czynimy to tylko we wspólnocie? Czy miłość nasza jest tak wielka jak Marii, która poszła za Jezusem nawet na Golgotę i tam stawała w obronie Maryi, gdy faryzeusze w sposób wulgarny odzywali się do Niej jako matki skazańca? Czy potrafimy kochać, nie patrząc na siebie – jak Maria, która od momentu nawrócenia miała na uwadze tylko miłość Jezusa i nie słuchała pogardliwych słów? Czy bylibyśmy w stanie zostawić autentycznie wszystko, by stale chodzić za Jezusem, usługiwać Jemu i wielu ludziom, którzy Go otaczali? Maria nie znała liczącej dwa tysiące lat historii Kościoła, jego nauki i mądrości płynącej od Ducha Świętego. A jednak stać ją było na to wszystko.
Miłość Marii Magdaleny była ogromna. Rzadko kto potrafi tak kochać Jezusa. Zdobywali się na to święci. Choć Maria wcześniej żyła w wielkim grzechu, to jej szczery żal, ogromna miłość i pokora, sprawiły, że Jezus utopił w morzu miłosierdzia wszelkie zło. Od tej pory była czysta, dziewicza; jej miłość do Niego – piękna i mocna, a postawa zawsze jasna, klarowna. Cierpiała bardzo wraz z Jezusem pod krzyżem. Można powiedzieć, iż jej cierpienie było wynagrodzeniem Bogu za wcześniejsze życie.
Módlmy się, byśmy potrafili – jak ta niewiasta – poświęcić wszystko dla Jezusa, nie zważać na opinię otoczenia, kochać Go do szaleństwa, aż po krzyż, i nieustannie Mu towarzyszyć, gdziekolwiek będziemy.
Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.