137. Niebezpieczeństwo bogactw (Łk 18,24-27)
Jezus zobaczywszy go [takim] rzekł: „Jak trudno bogatym wejść do królestwa Bożego. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego”. Zapytali ci, którzy to słyszeli: „Któż więc może być zbawiony?” Jezus odpowiedział: „Co niemożliwe jest u ludzi, możliwe jest u Boga”.
Komentarz: Przyjrzyjmy się scenie z Ewangelii. Młodzieniec, który jawił się wszystkim jako człowiek prawy, przestrzegający Bożych przykazań, usłyszawszy, iż do pełni brakuje mu tylko rezygnacji z bogactw i pójścia za Jezusem, zasmucił się. Widzieli to wszyscy zgromadzeni wokół Jezusa. A Jezus powiedział bardzo znamienne słowa: „Jak trudno bogatym wejść do królestwa Bożego. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego”.
Było to niezrozumiałe dla Żydów. Jakże to możliwe! Do tej pory przestrzeganie przepisów Prawa było ich głównym celem. Ten, kto ich przestrzegał, kto je wypełniał, ten był prawy w oczach Boga i zasługiwał na to, by w wieczności przebywać razem z patriarchami, prorokami, z wybranymi w królestwie niebieskim. Przepisy były bardzo konkretne, wręcz szczegółowe i Żydzi starali się je spełniać. A tutaj naraz Jezus mówi, aby wszystko, co się posiada, oddać, rozdać, sprzedać i pójść za Nim. Przecież to kapłani często gromadzili bogactwa u siebie, faryzeusze podstępnie wyłudzali od ludzi pieniądze, innym nakładali ciężary, sami ich nie nieśli. Teraz zaś to wszystko, co wiązało się z nakazami Prawa, okazuje się nie tak ważne, jak pozostawienie całego bogactwa i pójście za Jezusem – za nauczycielem, który nie wiadomo skąd się wziął, czyni znaki, naucza i według faryzeuszy, buntuje biednych przeciwko nim.
Zapytali zatem Jezusa: „Któż więc może być zbawionym?” Odpowiedź Jezusa zaskoczyła wszystkich. Oczekiwali kolejnych, nowych zasad postępowania, nakazów, zakazów, przepisów. Ich myślenie stale krążyło wokół samodzielnego osiągnięcia zbawienia przez człowieka. A tu Jezus wskazuje na Boga. Nie człowiek, a Bóg dokonuje zbawienia: „Co niemożliwe jest u ludzi, możliwe jest u Boga.” Faryzeusze byli zszokowani, uczniowie zadziwieni i przerażeni. Każdy myślał o własnym zbawieniu i każdy zdawał sobie sprawę, jak daleko mu do królestwa niebieskiego. W sercach faryzeuszy rodził się bunt. Za dużo posiadali, aby z tego rezygnować. Natomiast dusze uczniów trwały w osłupieniu, bo sposób myślenia Jezusa był tak różny od dotychczasowego ich myślenia. Zmieniał wszystko – całe podejście do wiary, do Boga i wieczności.
Zauważmy, że te słowa wypowiada Jezus również dzisiaj do dusz najmniejszych. Jakże one pasują do naszej drogi: „Co niemożliwe jest u ludzi, możliwe jest u Boga.” To przecież my jesteśmy takimi młodzieńcami, którzy starają się żyć w zgodzie z przykazaniami. Od pewnego czasu trwając we wspólnocie zwracamy na to szczególną uwagę. Właśnie wtedy wkrada się niepostrzeżenie w serce osoby wierzącej to przekonanie, że „spełniam Boże wymagania, przestrzegam dziesięciorga przykazań, jestem w porządku, będę zbawiony.” Dlatego Jezus łamie te przyzwyczajenia, utarte poglądy, przyjęte schematy. I mówi, że nie wystarczy przestrzegać przepisów Prawa. Trzeba siebie całego oddać Bogu; zrezygnować z tego, do czego jesteś przywiązany, a co, niestety, ciebie w ten sposób zniewala. I pójść za Jezusem. Uwierzyć, że mimo iż zbawienie nie jest w zasięgu ludzkich możliwości, to Bóg może wszystko, a więc również zbawić ciebie. Tak naprawdę, gdybyś przeanalizował dokładnie przykazania Boże, znalazłbyś mowę również i o tym. Wtedy wystarczyłoby dziesięcioro przykazań. Jednak człowiek traktuje je bardzo powierzchownie, dlatego Jezus musiał zaznaczyć szczególnie tę kwestię, która jakże często umyka ludziom, również tym powołanym do wyłącznej służby Bogu. Jednocześnie podkreśla, że to Bóg dokonuje wszystkiego. Oczywiście nie oznacza to, iż człowiek może nic nie robić, bo i tak nie jest w stanie się zbawić. Zadaniem człowieka jest dążenie do świętości. Dążenie! Ma na to całe życie. Bóg zaś nagrodzi wysiłki mimo marnych efektów i podaruje tobie zbawienie. Na ile ty zrezygnujesz ze swego „ja” i z zaspokajania jego zachcianek, na tyle głęboko będziesz w stanie wchodzić w relację z Bogiem już tu na ziemi.
Jezus przypomina o tym, jak ważne jest ubóstwo duchowe w różnych miejscach Ewangelii, a w tym rozdziale już kolejne wersety mówią o tym. Zatem dusze najmniejsze, które mienią się być najsłabszymi, najmniejszymi dziećmi Boga, powinny zwrócić szczególną uwagę na te wskazania. Małość duszy nie tkwi w jej twierdzeniu o swojej małości, ale w wewnętrznym usposobieniu duszy, w jej postawie przyjętej wobec Boga, a to pociąga odpowiednią postawę wobec świata. Każdy człowiek ze względu na swoje słabości mógłby zostać nazwany duszą najmniejszą. Ważnym jest jednak na ile on tę małość w sobie zauważa, przyjmuje i czyni punktem wyjścia do relacji z Bogiem oraz innymi ludźmi. Na ile żyje w prawdzie o swojej małości. Wbrew pozorom duszy nie jest łatwo zaakceptować swoją małość i na niej układać swoje życie. Dążenie do wielkości w różnym sensie, w różnych sferach i dziedzinach życia jest charakterystyczne dla człowieka, a w dzisiejszych czasach staje się wręcz wymogiem. Jednak my, dusze najmniejsze, pozostańmy sobą, uznawajmy swoją małość we wszystkim, nie dążmy do wielkości w niczym, nawet w posiadaniu, gromadzeniu czegokolwiek, byśmy stając się wielkimi, bogatymi, nie usłyszeli od Jezusa: „Jak trudno bogatym wejść do królestwa Bożego. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego”.
Módlmy się o łaskę poznania własnej małości i przyjmowania jej. Módlmy się o Boże prowadzenie na drodze najmniejszych, by wielkość tego świata nie znęciła nas, nie zwabiła i nie sprowadziła z tej drogi. Módlmy się o wielką wiarę i ufność w Bożą wszechmoc i całkowite poddanie się prowadzeniu Bożemu na naszej drodze ku niebu. Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.
Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.
Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?