138. Nagroda za dobrowolne ubóstwo (Łk 18,28-30)
Wówczas Piotr rzekł: „Oto my opuściliśmy swoją własność i poszliśmy za Tobą”. On im odpowiedział: „Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu albo żony, braci, rodziców albo dzieci dla królestwa Bożego, żeby nie otrzymał daleko więcej w tym czasie, a w wieku przyszłym – życia wiecznego”.
Komentarz: To częste pytanie człowieka, jakie zadaje Bogu: Co będę miał za to, że zostawiam wszystko, aby pójść za Tobą? Jakże smutne to pytanie i jak raniące Boże Serce. Świadczy bardziej o wyrachowaniu niż o miłości. Świadczy o braku zaufania, o obawach, jakie stale nawiedzają człowieka oraz o tym, że z tymi obawami sobie nie radzi.
Czy wyobrażasz sobie zapytać własną mamę, co będziesz miał z tego, gdy zrobisz coś dla niej? Byłoby to bardzo nieładne i świadczące o tobie bardzo źle, a twoja mama poczułaby się zraniona taką postawą. Jednak Bogu zadajesz to pytanie częściej niż myślisz. Ono nie zawsze brzmi w takiej formie, jak tutaj podano. To często nawet nie są pytania wyrażone w formie zdań. Twoje lęki, wahania, rozważanie i zastanawianie się, co zrobić w danym momencie, gdy jasno klaruje się odpowiedź, są takimi pytaniami. Gdy trudno ci się zdecydować na kolejny krok, gdy w sercu rozpatrujesz za i przeciw jakiejś twojej decyzji, chociaż sytuacja jasno daje ci do zrozumienia, jak należy postąpić, gdzie jest Boża wola. W tobie są nieustannie te niepokoje o siebie: strach przed odrzuceniem przez otoczenie, lęk o przyszłość. A w tym brak ufności, iż Bóg opiekuje się tobą. Ty niby to wiesz. Jednak wiedza nie jest tym samym, co wiara i ufność.
W kościele jest mnóstwo osób po studiach teologicznych. Jednak ich wykształcenie nie ma nic wspólnego z życiem wiary. Wiedza jedno, a głębia wiary to drugie. Jezus wskazuje nam i zapewnia nas, iż Bóg nagradza człowieka za dokonany wybór życia z Bogiem, dla Boga. Nadal tematyka obraca się wokół ubóstwa. Piotr powiedział wprost: „Oto my opuściliśmy swoją własność i poszliśmy za Tobą.” Było to w nawiązaniu do owego młodzieńca, który ze smutkiem odszedł, bo trudno mu było rozstać się ze swoim bogactwem. Jezus wtedy powiedział bardzo ważne zdanie: „Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego.” To zdanie zaniepokoiło uczniów. Dlatego Piotr, który zawsze we wszystkim był szybki, a nawet porywczy, od razu powiedział coś, co zawierało w domyśle pytanie: „A co z nami, którzyśmy wszystko zostawili i poszli za Tobą?” Wprawdzie Jezus wiele razy mówił im o Bożej miłości, o królestwie niebieskim, do którego zdążają już na ziemi, o warunkach, jakie należy spełnić, by je osiągnąć, jednak uczniowie nadal niewiele rozumieją, a ich serca są jeszcze zamknięte. Dlatego tym razem Jezus mówi wprost:„ Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu albo żony, braci, rodziców albo dzieci dla królestwa Bożego, żeby nie otrzymał daleko więcej w tym czasie, a w wieku przyszłym – życia wiecznego”.
Znowu Jezus podkreśla wagę rezygnacji ze wszystkiego, co jest ludzką miłością i przywiązaniem. Bowiem tu nie chodzi o to, abyśmy teraz wszyscy porzucili swoje rodziny, mężów, dzieci, pracę i poszli na przykład do zakonów. Nie o takiej rezygnacji Jezus mówi. Ta rezygnacja dokonywać się ma w naszych sercach. Jest rezygnacją z miłości własnej, z własnego „ego”, ze swoich przywiązań, które niekiedy wręcz niewolniczo trzymają nas w ryzach. To ma być wewnętrzne nastawienie serca na życie całkowicie oddane Bogu, w wielkiej ufności, choćby nie wiadomo co działo się na zewnątrz. Teraz zwróćmy uwagę na nasze relacje z bliskimi. Na ile w kontaktach z nimi jesteśmy wyznawcami Jezusa, a na ile ludźmi zalęknionymi o własny wizerunek. Na ile zdanie innych wpływa na nasze poczucie wartości oraz na ile potrafimy odciąć się od narzucającego się świata innych wartości niż Boże i wyznawać tylko Chrystusowe.
Oczywiście nasza postawa nie może być pozbawiona miłości. Tam, gdzie jej nie ma, pojawia się fanatyzm, despotyzm, nacjonalizm. Nie ma tam miejsca na Jezusowe „tak” uczynione Ojcu, bowiem człowiek służy wtedy jakiejś idei, a nie Bogu. Zauważmy, iż jest wyraźna różnica pomiędzy różnymi sektami, prądami, ruchami a wyznawcami Jezusa – to miłość w sercach osób idących za Jezusem. Miłość posunięta do ofiary, na wzór ofiary Jezusa. Miłość, która stawiana jest na pierwszym miejscu, ponad wszelkie prawo. Miłość rozumiana bardzo głęboko, gdzie człowiek rezygnuje z siebie, by żyć Bożą miłością. Nie realizuje swoich ambicji, planów, ale stara się iść za głosem Boga i wypełniać Jego wolę. Niektórzy nie zauważają tej różnicy. Jednak wszędzie, gdzie nie ma wolnego wyboru, ale przymus, wszędzie tam nie ma prawdy, jest natomiast zniewolenie. U Boga nie ma zniewolenia, jest dobrowolność przyjmowania postaw. Bóg wskazuje na dobro i zło, i pozwala człowiekowi wybierać, szanując wolność, jaką sam dał człowiekowi. Ale ten wolny wybór jest niezmiernie ważny. W oczach Bożych ma najwyższą wartość. Wybór dobra, a co za tym idzie, decyzja na wszelkie konsekwencje tego wyboru, już otwiera Boże ramiona i wprowadza duszę w przedsionki królestwa. Sama decyzja na prawdę, dobro, z jednoczesną rezygnacją z siebie, swego „ja”, już skutkuje wylewem Bożego miłosierdzia na duszę, już zaskarbia jej wieczność. Hojność Boga jest nieograniczona niczym. On sam jest nieskończony. Jego miłość i miłosierdzie są nieskończone. Jego dobroć i łaska są nieskończone. Jego błogosławieństwo – wieczne. Hojność, z jaką obdarza swoich wybranych – nie do pojęcia, nieograniczona. A więc nagroda, jaka czeka wszystkich decydujących się na duchowe ubóstwo, jest niewyobrażalnie większa od wszelkich wyrzeczeń, jakie mógłby podjąć człowiek, jakie podejmuje ludzkość na przestrzeni wieków. Wszystko razem i tak utonie w morzu wielkiej Bożej miłości, która odwdzięczy się nam stokrotnie, tysiąckrotnie.
Módlmy się o łaskę zrozumienia ubóstwa duchowego, przyjęcia go i życia nim. Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.
Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.
Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?