13. Powołanie Lewiego (Mk 2,13-17)
Potem wyszedł znowu nad jezioro. Cały lud przychodził do Niego, a On go nauczał. A przechodząc, ujrzał Lewiego, syna Alfeusza, siedzącego w komorze celnej, i rzekł do niego: «Pójdź za Mną!» On wstał i poszedł za Nim. Gdy Jezus siedział w jego domu przy stole, wielu celników i grzeszników siedziało razem z Jezusem i Jego uczniami. Było bowiem wielu, którzy szli za Nim. Niektórzy uczeni w Piśmie, spośród faryzeuszów, widząc, że je z grzesznikami i celnikami, mówili do Jego uczniów: «Czemu On je i pije z celnikami i grzesznikami?» Jezus usłyszał to i rzekł do nich: «Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników».
Komentarz: Powołanie Lewiego jest obrazem powołania maleńkich, grzesznych, słabych. Spójrzmy na tego celnika jak na duszę nam pokrewną, z którą mamy wiele wspólnego.
„A przechodząc, ujrzał Lewiego, syna Alfeusza, siedzącego w komorze celnej i rzekł do niego: Pójdź za Mną!” Słowa te odnieśmy teraz do nas, dusz najmniejszych. Ten człowiek siedzący w komorze celnej i zbierający opłaty – to symbol naszej duszy. Jesteśmy właśnie takim celnikiem, który skrupulatnie realizuje własne cele i plany, żyje swoimi egoistycznymi pobudkami, przyprawiającymi go niekiedy nawet o nieuczciwość. Jesteśmy duszami słabymi, które ulegają temu, co uznane w świecie za największą wartość, czyli pieniądzom. Świat materialny ma dla nas ogromne znaczenie i chociaż staramy się to ukryć przed innymi, trudno nam pohamować pożądliwość oczu i serca.
Żyjemy otoczeni pieniądzem. Jesteśmy nim zniewoleni, choć nie przyznajemy się do tego nawet sami przed sobą. Chociaż wiele serc nie odnosi tych słów do siebie, wiedzmy – świat, w którym żyjemy, opanowany jest przez mamonę. Rządzi w nim pieniądz. Serca pożera ciągle podsycana chęć posiadania. Oczy i umysł nieustannie bombardują reklamy, które są sprytnym dziełem szatańskim. Nie zdając sobie z tego sprawy, ulegamy jego namowom bez cienia niepokoju. Czasem, gdy nasze serca przesycą się materią, przychodzi jakiś niepokój, który jednak odsuwamy, usprawiedliwiając się, tłumacząc sami przed sobą.
Niekiedy pojawia się tęsknota za czymś innym – życiem, gdzie rządzić będzie nie materia, a duch. Ale bardzo szybko powracamy do swej komory celnej. Ta komora to zasklepienie w swoich słabościach, których każda dusza ma bardzo wiele. Obrośliśmy nimi niczym drzewo bluszczem. Jak rybia łuska przylegają do naszego ciała. Żyjemy w swoim świecie, realizujemy własne pragnienia, dążymy do osiągnięcia swych celów. Zauważmy, że nasze życie obraca się wokół nas samych – różnych spraw, radości i smutków. Nawet jeśli na moment wychodzimy z tej komory celnej, a więc uda się nam wyjść poza własne „ja”, to i tak zaraz tam wracamy poprzez myśli pełne satysfakcji i zadowolenia z siebie, przez niepotrzebne słowa i przypisywanie sobie dobra, które stało się naszym udziałem. A przecież nic nie jest naszą zasługą.
Tak mocno tkwimy w tej komorze, tak szczelnie łuski przylegają do ciała, a bluszcz obrasta nas, że nie potrafimy wyobrazić sobie, iż mogłoby być inaczej. Nie mówimy tu o jakimś szczególnie grzesznym życiu w odłączeniu od Kościoła. Tu chodzi o nasze życie – dusz najmniejszych, które uczestniczą w wieczernikach modlitwy, czasem w dniach skupienia, raz na jakiś czas wybierają się na rekolekcje. Rzecz tkwi w naszym sercu – w jego otwartości, nastawieniu na słuchanie i przyjmowanie pouczeń. Istotny jest akt woli wyrażony przed Bogiem: Tak, chcę wyjść z tej skorupy, w której jestem zamknięty. Chcę zrezygnować z samego siebie, przestać realizować swoją wolę, a zacząć wypełniać Boże powołanie. To sprawa głębszego wejrzenia w siebie, zbliżenia się do Boga i pragnienia życia Jego miłością, Jego wolą. Jednak człowiek sam jest zbyt słaby, by to uczynić i radykalnie zmienić całe swoje życie. Z pomocą przychodzi do nas Jezus i mówi: Pójdź za Mną! Przypomnijmy sobie – słowa te wypowiadał także wobec przyszłych apostołów. W ich sercach dokonywało się coś, co być może tobie, duszo najmniejsza, wydaje się wręcz niezrozumiałe. Następowała bowiem niebywała zmiana w ich życiu. Zostawiali wszystko, całe dotychczasowe życie, pracę, często majątek, rodzinę i szli za Jezusem. Jak wielką moc mają Jego słowa, że skierowane do kogoś, dokonują w nim takiej przemiany.
Dzisiaj, Wspólnoto Dusz Najmniejszych, te same słowa Jezus wypowiada wobec każdego z nas. Postarajmy się szeroko otworzyć serce. Pomódlmy się do Ducha Świętego, by On sam przemówił wprost do naszych serc. Poprośmy, aby pomógł przyjąć to wezwanie z wielką ufnością i wiarą, że skierowane jest właśnie do nas. Dziś Jezus powołuje przyszłych apostołów. Zaprasza ciebie, duszo najmniejsza, do kroczenia drogą miłości, drogą szczególnego apostolstwa. Bóg, powołuje nas na apostołów swoich zdrojów, swego miłosierdzia i miłości. Szafarstwem zdrojami miłosiernymi obdarza całą wspólnotę. Wobec każdego wypowiada słowa: Pójdź za Mną! One mają moc przemienić całkowicie twoje życie. Jezus sam pomoże ci zrezygnować z tego, do czego jesteś tak bardzo przywiązany, przyzwyczajony, co jest twoim dążeniem, miłością własną i pychą. On mocą Ducha Świętego, który jest Miłością, dokona przemiany ciebie w nowego człowieka. Jeśli zgodzisz się, umrze w tobie stare, a narodzi się nowe. Zrezygnujesz z siebie, ze swojej woli i zacznie żyć w tobie Jezus i Jego wola. On oczekuje od nas tylko jednego – umiłowania Jego zdrojów do szaleństwa. Pragnie miłości. Ona bowiem i tylko ona jest w stanie pokierować nami na tej drodze, pomóc jak najlepiej wypełniać swoje powołanie i dokonać przemiany w nią samą, by Bóg i Jego zdroje miłosierne były uwielbione najdoskonalej. Na wieki.
Niech Bóg błogosławi nas. Niech słowa Jezusa: Pójdź za Mną! wypowiedziane właśnie dzisiaj, dokonają w tobie cudownej, radykalnej przemiany, uczynią z ciebie apostoła Bożego miłosierdzia. Niech Bóg błogosławi szczególnie tym, którzy otworzą się na Ducha Świętego i przyjmą Go za swego Przewodnika na tej drodze szafarstwa. Niech Bóg błogosławi wszystkie dusze najmniejsze.