Ewangelia według św. Łukasza

13. Starzec Symeon (Łk 2,25-32)

A żył w Jerozolimie człowiek imieniem Symeon. Był to człowiek prawy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego. Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił: «Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela».

Komentarz: Symeon był człowiekiem sprawiedliwym, wielkiej wiary i ducha. Chociaż niewiele znajdziemy o nim w Piśmie Świętym, fakt, iż Duch Święty obiecał mu, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego, mówi wiele. Trzeba prawdziwie być blisko Boga, aby Ten wyjawił człowiekowi swoje tajemnice. I to tajemnice związane z Dziełem Zbawienia! Tajemnice tak ważne!

Zauważmy, że w życiu narodu izraelskiego pojawiały się dusze oddane Bogu, które wypełniał Duch Święty, a one pod Jego natchnieniem wypełniały określoną misję, powołanie. Historie ich życia możemy przeczytać na kartach Pisma Świętego. Warto sięgać do tych Ksiąg, by patrząc na zmagania tamtych dusz ze swoimi ludzkimi słabościami, na ich drogę, na losy, które kształtowały ich ducha, w końcu – widząc ich pełne nieraz cierpienia oddanie Panu i całkowite zaufanie, zaczerpnąć nieco i dla siebie z tej wiary. Czytając ich dzieje, możemy i my bardziej otworzyć się na Ducha, nabrać ufności i spojrzeć na Boga jako na Tego, który jest blisko człowieka, wspiera go, prowadzi, kieruje nim i pomaga.

Pamiętajmy, że wiara płynie z kontaktu z żywym Słowem. Przypomnijmy sobie, jak poganie poznawali Boga i przyjmowali wiarę – właśnie poprzez Słowo przekazywane im przez apostołów i ich następców, którzy czynili to pod natchnieniem Ducha Świętego. Czytali im Pisma i tłumaczyli je, własnym przykładem pociągali ich tą wiarą i przekazywali Ducha. Bardzo ciekawe są losy wielu z wybranych przez Boga i mogą być dla nas wzorem. Nauczą nas pokory wobec przeróżnych wydarzeń i właściwej ich oceny; cierpliwości w oczekiwaniu na odpowiedź Boga w naszych prośbach kierowanych do Nieba. A przede wszystkim będą nauką wiary i miłości, oddania i zaufania.

Zwróćmy dzisiaj uwagę na otwartość duszy na Ducha Świętego. Ten wątek stale pojawia się w naszych rozważaniach, bo i całe Pismo Święte jest świadectwem działania Ducha w życiu narodu i jednostki. Patrząc na historię ludzkości przedstawioną na kartach Biblii, spróbujmy uświadomić sobie, iż Bóg nieustannie czuwa nad człowiekiem, kieruje losami narodów, prowadzi je za rękę jak matka swoje dzieci. Czasy Jego opieki nie skończyły się, bo przecież Bóg nadal jest Stwórcą, Ojcem wszystkiego. Interesuje się każdym człowiekiem, każdym narodem. I stale posyła swoich proroków, dusze natchnione, święte, by poprzez nie prowadzić innych do celu, którym jest niebo. To, co czytamy o wielkich patriarchach, prorokach nadal jest aktualne. Bóg się nie zmienił, wciąż pragnie posługiwać się otwartymi duszami dla dobra całych społeczeństw i poszczególnych ludzi. I czyni to.

Ewenementem jednak jest to, że w tych wiekach posługuje się tak wielką ilością dusz, że powołuje do współpracy dusze małe, słabe i w dodatku zazwyczaj żyjące w świecie, w rodzinach, a nie w zakonach czy zgromadzeniach. Nie znaczy to, że wśród dusz konsekrowanych nie ma powołanych, oddanych całkowicie Panu. Bóg otwiera dusze na swój świat, daje poznawać siebie i nakreśla plan zbawienia. Czyni to podobnie jak kiedyś, tyle że ludzi powołanych jest więcej. Nie wszyscy jednak odpowiadają na to powołanie. Nie otwierają się na zadziwiające działanie Boże.

Bóg, wybierając jakąś duszę do współpracy, myśli o zbawieniu jej samej, ale i wielu innych. Im trudniejsze czasy, tym niejako bardziej nasilona ingerencja Boża; im większy grzech, tym większa łaska. Toteż należałoby się zastanowić, dlaczego współcześnie jest tak dużo objawień, tak wielkie nasilenie działania Ducha Świętego w Kościele, a jednocześnie tak duża rezerwa tych, od których zależy uznanie już zataczającej coraz szersze kręgi odnowy Kościoła, dokonującego się jego odrodzenia.

Jednak nie tym zajmować się mają dusze najmniejsze. Powołane zostały do bliższej relacji z samym Bogiem, do zjednoczenia na miarę wielkich świętych. Pan objawia nam, naszej wspólnocie, swoje prawdy i oczekuje otwarcia się na nie. Ukazuje postacie różnych świętych, byśmy zdali sobie sprawę, iż świętość jest również dla nas. Pokazuje analogie, abyśmy uwierzyli w swoje powołanie, zobaczyli to cudowne działanie Boga w naszym życiu i we wspólnocie. Abyśmy dostrzegli Ducha Świętego, który z szumem z nieba już zstępuje na nas i byśmy dali się Mu poprowadzić.

Zauważmy, że ile razy człowiek odpowie na natchnienie Boże, dokonują się ważne rzeczy, mają miejsce wielkie wydarzenia. Symeon pod natchnieniem wyszedł i spotkał Mesjasza, którego tyle lat wyglądał. Samuel, słysząc swoje imię, odpowiedział na wezwanie i stał się wielkim prorokiem. Natchniony w nocy Józef zbudził Maryję i wraz z Dzieciątkiem uszli przed zagładą. Abraham uwierzył Bogu i stał się Ojcem narodów. Mojżesz wyprowadził naród izraelski z niewoli, a Dawid pokonał Goliata! To tylko namiastka tego, co Bóg rozgłasza na kartach Pisma Świętego. O prowadzeniu duszy ludzkiej przez Ducha Świętego świadczy to, że gdy człowiek podda się Jemu, jego życie zmienia się diametralnie, nabiera nowego wymiaru, staje się pełne wartości.

Bóg pragnie przekonać nas, iż On również teraz kieruje Słowo do naszych dusz. Dzisiaj głosi potrzebę nawrócenia. Dziś wylewa na nas swojego Ducha. Naszym zadaniem jest stanąć przed Nim, jak uczynił to Samuel i odpowiedzieć: „Mów, bo sługa twój słucha.” Bóg woła każdego z nas po imieniu. Jeśli tego nie słyszymy, jak bardzo nasze uszy muszą być zatkane! Dzisiaj Bóg przemawia do swego ludu! Jeśli tego nie rozumiemy, jak bardzo serca nasze są zatwardziałe! Teraz my stajemy się prorokami we własnym kraju. My jesteśmy Janami powołanymi, by głosić potrzebę nawrócenia. Przez nas jak przez Mojżesza Bóg pragnie wyprowadzić swój naród z niewoli grzechu, z pęt szatańskich. Dzisiaj budzi nas jak Józefa, by oznajmić, że to co poczyna się w łonie Kościoła, jest święte. I my mamy zatroszczyć się o to. Dzisiaj jesteśmy niczym Daniel i jego towarzysze wśród wrogów, rzuceni do pieca. Mocą ufności pokonamy ogień piekielny, który ogarnia całą ziemię! Dzisiaj Bóg wzywa nas niczym Abrahama do poświęcenia Mu Izaaka, czyli tego co dla nas najcenniejsze! To próba naszej wiary i ufności. Pan oznajmia nam niczym Zachariaszowi, że chociaż do tej pory bezpłodność była naszą hańbą, On teraz czyni naszą duszę zdolną zrodzić dla nieba tysiące dusz. Musimy tylko uwierzyć!

Czytajmy Słowo Boga! Słuchajmy Słowa życia! Niech dusze nasze obudzą się ostatecznie z letargu, w jaki wpadają nieustannie, uśpione złudnymi kłamstwami tego świata! Słuchajmy Nieba, które przemawia do nas poprzez różne objawienia Maryjne. Stańmy się tymi, którzy przyjmą orędzia i nie będą oglądać się za siebie, aby nie stało się z nami tak jak z żoną Lota. Czytajmy Pismo Święte i odbierajmy wszystkie słowa jako skierowane do siebie; nie jako zapowiedzi czasów odległych, przyszłych, ale wydarzenia, które wypełniają się na naszych oczach. Bóg czyni nas Dawidami, abyśmy mogli pokonać Goliata! Musimy tylko usłyszeć to powołanie! Zatem otwórzmy serca i dusze! Módlmy się! Wzywajmy Ducha Świętego! Niech nas napełnia! Niech daje nam światło! Niech Jego mądrość żyje w nas!

Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.

2 myśli nt. „Ewangelia według św. Łukasza

  1. Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.

  2. Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>