139. Przygotowanie Paschy (Mt 26,17-19)
W pierwszy dzień Przaśników przystąpili do Jezusa uczniowie i zapytali Go: «Gdzie chcesz, żebyśmy Ci przygotowali Paschę do spożycia?» On odrzekł: «Idźcie do miasta, do znanego nam człowieka, i powiedzcie mu: „Nauczyciel mówi: Czas mój jest bliski; u ciebie chcę urządzić Paschę z moimi uczniami”». Uczniowie uczynili tak, jak im polecił Jezus, i przygotowali Paschę.
Komentarz: Rozpoczyna się już bezpośrednie przygotowanie do męki. Czas bardzo trudny dla Jezusa. Miało dokonać się coś niezmiernie istotnego. Jezus miał oddać siebie, dokonać bezkrwawej ofiary, zapoczątkować sprawowanie Eucharystii. Pragnął pouczyć apostołów, choć wiedział, że oni na razie nie będą tego pojmowali. Zrozumieją dopiero po Jego zmartwychwstaniu. Miał uczynić dużo znaków, wypowiedzieć wiele słów, które dopiero w świetle zmartwychwstania staną się jasne. Wszystkie zaś będą rozważane przez następne pokolenia. Był to czas, w którym Jezus chciał przygotować siebie, ale i apostołów do nadchodzących wydarzeń.
Coraz bardziej ogarniał Go smutek. Patrzył na uczniów, którzy niewiele z tego wszystkiego rozumieli. Nie wiedzieli, że to już tej nocy zacznie się wszystko. Nadchodząca noc i następny dzień zaważą nie tylko na ich życiu, ale także na historii wszystkich ludzi na całym świecie. Ta noc i dzień będą najtrudniejszymi, najboleśniejszymi dla Jezusa. Jak miał im to powiedzieć? Jak miał powiedzieć, że zwątpią, rozpierzchną się, że nawet Go zdradzą? Jak miał ich przygotować na to, co będą oglądać pełni przerażenia; na tę trwogę, jaka ogarnie ich serca? W jaki sposób miał im powiedzieć o zdrajcy? Jak miał to uczynić? Jak powiedzieć o tym swej Matce, która i tak już ostatnio ze łzami w smutnych oczach patrzyła na Niego, przeczuwając nadchodzące wypełnienie się Pism. Jak się samemu przygotować, by nie ugiąć się pod tym ciężarem, by wytrwać do końca?
Jezus modlił się. Nieustannie trwał w łączności z Ojcem. Jeszcze nauczał, jeszcze pomagał ludziom, odpowiadał na pytania, ale już wewnętrznie trwał w Ojcu, przygotowując się do najważniejszych wydarzeń. Polecił dwóm ze swoich uczniów, by przygotowali Paschę. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że będzie ona nie tylko wspomnieniem, upamiętnieniem wyjścia z niewoli. Ta Pascha stanie się prawdziwym wyzwoleniem z niewoli grzechu. Tak jak wówczas czyniono przygotowania w pośpiechu, tak i teraz bardzo szybko zabiją Baranka – Jezusa. Będzie to najpełniejsza i jedyna taka ofiara złożona raz na zawsze, obejmująca cały świat od początku jego istnienia aż po koniec. Dokona się to z udziałem kapłanów, tak jak do tej pory. A obmyty zostanie Jezus we własnej krwi. I tak jak na ofiarne zwierzęta składano wszystkie swoje grzechy, tak teraz On weźmie na siebie prawdziwie całą ludzką nędzę, słabości, przewinienia i zbrodnie. Jak wypędzano kozły ofiarne na pustynię, tak Jego wyrzucą poza mury miasta. Podobnie jak na pustyni dzikie zwierzęta, rozrywały to ofiarne zwierzę, tak na Jezusa umęczonego, ukrzyżowanego, ujadać będą, niczym wilki na jagnię, tłumy całe – faryzeusze, uczeni w Piśmie, kapłani i prosty lud, mimo że doznał przecież od Niego tyle dobra. Będzie to ofiara całkowita, bowiem bez reszty Jezus da siebie ludziom.
Wszystko to stanie się przebłaganiem za grzechy. On odtąd stawać będzie między człowiekiem a Bogiem Ojcem, aby nieustannie nakłaniać Jego Serce do przebaczenia. Ciało, krew, pot, łzy Jezusa – wyjednywać będą u Boga w niebie miłosierdzie. A Ojciec, widząc tę totalną ofiarę, nieustannie przebaczać będzie ludzkości, pomagać, umacniać, uzdrawiać, odradzać. Odtąd na wieki ustanowiona zostanie Ofiara bezkrwawa, która jako wielkie Boże miłosierdzie rozjaśniać będzie mroki ludzkiego życia. Ponawiana będzie ona nieustannie – nie tylko jako pamiątka tej jedynej, prawdziwej. Moc jej będzie ta sama, bowiem za każdym razem Jezus odda swe życie za nas.
Znakiem zaś tego Nowego Przymierza będzie Krzyż – dotąd znak hańby i odrzucenia, teraz znak przyjęcia do Bożego królestwa, usynowienia ludzkości i złożenia na nowo w ramiona Ojca. To znak łączący niebo z ziemią. Krzyż, który dla Jezusa jest bólem i cierpieniem, dla ludzi stanie się ukojeniem i uzdrowieniem. To wielka nauka miłości i jej symbol. Znak ten ocali ludzkość.
Jezus modlił się. Powierzał siebie Ojcu, by On wypełnił całkowicie swoją wolę w Nim. Zawierzał uczniów, by nie upadli w trwodze, ale przetrwali wszystko i pełni ufności oczekiwali zmartwychwstania. Prosił za swoją Matkę, aby Bóg Ojciec dał Jej siły do współuczestniczenia w tej strasznej męce, by napełnił wiarą i ufnością oraz nadzieją zmartwychwstania. Jezus modlił się. Chociaż był Bogiem, na czas męki niejako odsunął na bok swoją Boską naturę, by jako człowiek przyjąć na siebie całe ludzkie brzemię; jako człowiek wycierpieć wszystko. Nie korzystał ze swej Boskości, aby ułatwić sobie ziemskie życie. Również teraz, gdy zbliżała się męka, niejako ukrył naturę Boga, by mogło dokonać się to, co zapowiedziane, co miało zbawić wszystkich.
Módlmy się, byśmy jak Jezus powierzali siebie Bogu Ojcu, byśmy ofiarę swoją składali przez ręce Współodkupicielki. Pamiętajmy, że codzienna bezkrwawa Ofiara – Msza święta – to ta sama co sprzed dwóch tysięcy lat. Korzystajmy zatem z mocy nieba, jaka spływa na nas podczas każdej Eucharystii. Zanurzajmy się w ranach i zdrojach miłosiernych Jezusa, wszak cały On należy do nas. Módlmy się, byśmy nie ulegli pokusie, bowiem człowiek jest słaby z natury i nie może być pewien o sobie niczego. Starajmy się dostrzec w Jezusie owego Baranka Paschalnego zabijanego na ofiarę oraz analogię między rzeczywistością Wielkiego Czwartku i Piątku, a świętem rokrocznie przeżywanej Paschy. Prośmy o łaskę, abyśmy zobaczyli w Krzyżu znak i zapewnienie miłości prawdziwej – jedynej, największej, najdoskonalszej, ofiarnej. Módlmy się, byśmy nie ulegli pokusie, ale wytrwali, mimo nawałnic zła.
Niech Bóg błogosławi nas na czas rozważań. Prośmy, by to Duch Święty poprowadził nas.