Ewangelia według św. Łukasza

148. Przypowieść o przewrotnych rolnikach (Łk 20,9-19)

I zaczął mówić do ludu tę przypowieść: „Pewien człowiek założył winnicę, oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał na dłuższy czas. W odpowiedniej porze wysłał sługę do rolników, aby mu oddali jego część z plonu winnicy. Lecz rolnicy obili go i odesłali z niczym. Ponownie posłał drugiego sługę. Lecz i tego obili, znieważyli i odesłali z niczym. Posłał jeszcze trzeciego; tego również pobili do krwi i wyrzucili. Wówczas rzekł pan winnicy: „Co mam począć? Poślę mojego syna ukochanego, chyba go uszanują”. Lecz rolnicy, zobaczywszy go, naradzali się między sobą mówiąc: „To jest dziedzic, zabijmy go, a dziedzictwo stanie się nasze”. I wyrzuciwszy go z winnicy, zabili. Co więc uczyni z nimi właściciel winnicy? Przyjdzie i wytraci tych rolników, a winnicę da innym”. Gdy to usłyszeli, zawołali: „Nie, nigdy!” On zaś spojrzał na nich i rzekł: „Cóż więc znaczy to słowo Pisma: Właśnie ten kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła? Każdy, kto upadnie na ten kamień, rozbije się, a na kogo on spadnie, zmiażdży go”. W tej samej godzinie uczeni w Piśmie i arcykapłani chcieli koniecznie dostać Go w swoje ręce, lecz bali się ludu. Zrozumieli bowiem, że przeciwko nim skierował tę przypowieść.

Komentarz: Bóg jest miłością. Dowodzi o tym cała historia Izraela. Dowodzi o tym męka i śmierć Jezusa na krzyżu oraz Jego zmartwychwstanie. Dowodzą o tym liczne życiorysy świętych oraz dzieje Kościoła. Ileż wywodów na ten temat. Ile dzieł! A jednak nadal nasza wiara w Miłość jest maleńka, żeby nie powiedzieć żadna.

Przypowieść o przewrotnych rolnikach znamy bardzo dobrze. Rozumiemy też jej wytłumaczenie. Wiemy, iż sługą wysłanym przez Pana tej winnicy był między innymi Jan Chrzciciel. Nie przyjęli go. Wcześniej Bóg też wysyłał proroków. Nie mieli oni łatwego życia. W końcu posłał swego Syna. Jego tym bardziej źle potraktowali, sądząc, iż jeśli zabiją Dziedzica, winnica będzie należała do nich. Nie utożsamiamy się z tymi rolnikami, a w sercu uważamy, iż niczego takiego nigdy byśmy nie uczynili. Zastanówmy się dzisiaj, czy tak jest w istocie.

Żydzi nie przyjęli nauki Jezusa. Oni wręcz ją odrzucili. Odrzucili też samego Jezusa, sądząc dokładnie tak samo jak ci rolnicy z przypowieścizabiją Jezusa, będą mieli święty spokój. Nikt nie będzie wytykał im błędów, a niepokoje serca, jakie im towarzyszyły, umilkną wraz ze śmiercią Jezusa. Bóg posłał swego Syna, by upomniał się o to, co Boże, a oni postanowili nie oddać Bogu należnej chwały, więc zabili Jezusa. Jezus prostował obraz Boga w sercach ludzkich. Faryzeuszom to się nie podobało, bo ten obraz zbyt jaskrawo pokazywał prawdę o nich samych. Człowiek, poznając Boga, jednocześnie zbliża się do prawdy o sobie. A ta nie jest zbyt różowa. Jeśli nie przyjmie się prawdy o Bogu, człowiek nie jest w stanie przyjąć prawdy o sobie. Zawsze będzie wybierał fałsz, bo prawda jest zbyt bolesna. Jezus przyszedł, aby dać świadectwo prawdzie.

Dzisiaj tę prawdę objawia nam. Dzisiaj Jezus mówi o miłości prawdziwej, miłości do końca, po ofiarę, po krzyż! Dzisiaj Jezus pokazuje nam siebie w Najświętszym Sakramencie. Dzisiaj objawia Ojca. Dzisiaj oczekuje od nas oddania Mu swego życia, zawierzenia wszystkiego, co nas dotyczy. Dzisiaj! Dzisiaj tak jasno mamy podawaną naukę Jezusa. Dostęp do Ewangelii jest tak łatwy! Mamy wszystko, czego potrzebujemy, by przyjąć tę naukę. Ona niejako sama do nas przychodzi. Nie musimy kilometrami podążać za Jezusem. Nie musimy przeciskać się w tłumie, a Jezus w Najświętszym Sakramencie jest codziennie na wyciągnięcie ręki. Pozostałe sakramenty święte dostępne są dla każdego, kto tylko zechce je przyjąć. Możemy obcować z Bogiem tak blisko, w tak wielkiej zażyłości. On sam daje się nam, składa w nasze dłonie i pozwala na wszystko. Mówi o swojej miłości do nas i prosi choć o odrobinę uczucia z naszej strony. Posiadamy wiedzę, jakiej nie mieli tamci ludzie z Ewangelii. A jednak, czy z otwartymi ramionami przyjmujemy Boga? Czy z otwartymi ramionami przyjmujemy Jezusa w Komunii? Czy codziennie Go przyjmujemy? On przecież przychodzi do nas codziennie! To, co uczynił dwa tysiące lat temu, dokonuje się teraz podczas każdej Mszy świętej.

Masz możliwość w tym uczestniczyć! Czy korzystasz z tej okazji? Co wybierasz? Bóg pragnie nam dzisiaj uświadomić, iż nasze wybory są na miarę wyborów przewrotnych robotników. Tylko, że nasze są bardziej zakamuflowane. Oni wprost mówili o zabiciu właściciela winnicy. My zaś odrzucamy zaproszenie do komunii z Bogiem, tłumacząc się brakiem czasu, nawałem obowiązków, problemami w pracy, w domu. Oni jasno deklarują chęć przejęcia winnicy. My natomiast, chociaż również chcemy być panami swej duszy, swego życia, tłumaczymy się współczesnością tak różną od tamtejszych czasów, tym, że wartości chrześcijańskie nie przystają do nowoczesności naszych poglądów, a Kościół nie nadąża za rozwojem cywilizacji. Poza tym każdy z nas jest najzwyczajniej w świecie bardzo wygodny i wybiera to, co łatwiejsze. A łatwiej jest upodobnić się do pozostałych, niż iść pod prąd i być stale narażonym na nieprzyjemne komentarze i epitety.

Zadeklarowanie się za Jezusem i konsekwentne trwanie przy Nim wymaga samozaparcia, wyrzeczenia się samego siebie, ciągłej walki ze swoimi słabościami. A to nie jest proste. Ponadto, jeśli nie chcesz być letnim, a gorącym, to nawet wśród wierzących nie znajdziesz całkowitego zrozumienia. Mówią o tym dzieła świętych, ich biografie. Wszak najtrudniej być prorokiem we własnym kraju. Zbyt radykalna postawa, jak to mówią, nie jest na miejscu, bo kłuje w oczy, bo pokazuje innym, czego brak w ich postawie, w ich wierze. A to nie jest przyjemne uczucie. Trzeba to jakoś stłumić. Stąd tak częsty brak zrozumienia, jakiego doświadczali święci. Stąd trudności, jakich doznawały wszystkie wielkie dzieła w Kościele. Chłostę od wroga łatwiej przyjąć niż cierpienie niezrozumienia od współtowarzyszy w wierze. To bardziej boli.

Módlmy się, abyśmy potrafili przyjąć do swoich serc prawdę. Abyśmy potrafili ją przyjąć, a nie zabić w sobie. Módlmy się, prosząc Ducha Świętego, by Jego światło nieustannie było nad nami i przyświecało naszej duszy. Niech Duch Święty poprowadzi nas przez to rozważanie.

2 myśli nt. „Ewangelia według św. Łukasza

  1. Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.

  2. Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>