Konferencja 12
Z pomącą Maryi na nowo zobaczyć, poznać i przyjąć miłość Bożą
Żebyśmy wiedzieli, jak bardzo Bóg nas kocha, wtedy niczego innego nie pragnęlibyśmy, tylko Jego samego, życia w zjednoczeniu z Nim. O, gdybyśmy wiedzieli, jak bardzo Matka Boża kocha nas i pragnie otworzyć przed nami całe Niebo, poszlibyśmy wraz z Nią do Jezusa, do Ojca, do Nieba. Gdybyśmy, choć trochę tę miłość poznali, nie byłoby w nas wahań, wątpliwości, zastanawiania się. Wszystko mówi o miłości Boga. Wszystko, co nas otacza, co nam się przydarza mówi o miłości. Od strony teologicznej mamy również uzasadnienie, że Bóg nas kocha, a jednak tak trudno ludzkim sercom uwierzyć w tę miłość. Jak bardzo biedne są ludzkie serca! Jak bardzo są skażone! Jak bardzo są zgnębione! Jak bardzo szatan zawładnął światem i uwięził ludzkie serca, iż nie mogą one spoglądać w Niebo!
Każdy z nas doświadcza tego uwięzienia w różny sposób. My w jakimś stopniu poznaliśmy miłość Bożą i rozumiemy, jaka wielka jest potrzeba całego Kościoła, by tę miłość na nowo zobaczyć, poznać ją i przyjąć. Często człowiek patrzy na innych i widzi, że inni nie przyjmują, nie kochają, nie idą. Czasem się dziwi, czasem nie. Ale kiedy spojrzy na siebie, zobaczy swoje zimne serce, że nie potrafi drżeć z miłości, nie jest poruszone miłością, choć tyle zaznało, doświadczyło, wtedy przestaje się dziwić innym. Pomimo, że jesteśmy tak mali, tak bardzo słabi, jednak w jakimś stopniu mamy zrozumienie, że Bóg pragnie przyjść do ludzkich serc również poprzez nasze dusze. Posługuje się Maryją, aby przyniosła nam Jezusa i ukazała nam Jego miłość. Bóg wie, że najbliższy kontakt jest z matką. Wie, że serce dziecka najbliżej jest serca matki, że te dwa serca najlepiej się rozumieją i siebie nawzajem przyjmują. Dlatego cały Adwent w szczególny sposób Maryja każdego z nas prowadziła i prowadzi tuląc do swojego Serca, pragnąc, byśmy będąc w Niej już doświadczyli obecności Jezusa.
Maryja daje nam Jezusa. Wkłada Go w nasze serca, w nasze ramiona, byśmy mogli Go objąć. Dotyka naszych serc, byśmy doświadczyli miłości i sami potrafili pokochać. Jakże ważny jest ten czas, to wszystko, co czyni Bóg wobec każdego z nas. Nie poddawajmy się żadnym wątpliwościom. Nie rozglądajmy się, bo szatan wejdzie do naszych serc poprzez najdrobniejsze, najmniejsze szczeliny. Trzeba zamknąć się na świat zewnętrzny, stworzyć twierdzę z własnego serca i zamknąć się w tej twierdzy. Bowiem dopiero wtedy, gdy człowiek z ufnością zanurzy się w głąb swojej duszy i znajdując Boga będzie widział, że On jest Panem duszy, wtedy jest sens zamykać się w swoim wnętrzu, bo ufając Bogu, zawierzając Mu siebie, kochając Go żyje się po prostu z Nim. Niczego innego nie potrzeba, tylko żyć z Nim. On umacnia tę twierdzę i sprawia, że jej mury są mocne. Zamyka wszystkie drzwi, uszczelnia wszystkie szpary, aby wróg się nie dostał, ale tylko wtedy, gdy człowiek przylgnie do Boga, kiedy uchwyci się Go, kiedy cały się Mu odda.
Po co Bóg czyni tak wiele wobec nas? Pragnie poruszyć nasze serca. Chce, aby nasze serca napełnione Bego życiem stały się światłem w tym świecie, bo ludzie błądzą – żyją w ciemnościach, więc nie widzą, są ślepi, potrzebują światła. Wśród małych Bóg szuka dusz, które zechcą być tym światłem, bo tylko mała dusza i słaba jest na tyle pokorna, że może przyjąć Boga stając się światłem. Tam, gdzie wielkość weszła do serca panuje pycha, tam jest poczucie własnej siły. Taka dusza nie odda się Bogu, bo nie czuje takiej potrzeby.
Maryja przekazuje nam Jezusa, daje nam Go. Rodzi Jezusa w naszych sercach z miłości. Jej miłością jest sam Bóg, a wszystko, co jest w Jego Sercu jest również i w Sercu Matki. Dlatego Matka Boża wie, że On tego pragnie – być zrodzonym w nas. On pragnie być, żyć w nas. Spragniony jest naszych serc, naszej miłości, tak bardzo jest raniony, tak bardzo ludzie zadają ból Jezusowi poprzez odrzucanie Jego miłości. Coraz mniej serc patrzy na Krzyż, coraz mniej zastanawia się nad miłością Boga, a coraz więcej oddaje swe życie szatanowi. Jakże Jezus cierpi w tych czasach! Wiedząc, rozumiejąc to wszystko otwierajmy swoje serca na niezwykłą łaskę, jaką Bóg nas obdarza.
- Nie bądźmy zimni!
- Nie okazujmy niewdzięczności!
- Nie zdawajmy bólu Bożemu Sercu!
- Niech ten czas Bożych narodzin będzie dla Niego radością, że oto znalazł nowe Betlejem w naszych sercach!
Porównanie do Betlejem jest jak najbardziej aktualne, bo zobaczmy, że i Betlejem tak naprawdę nie do końca chciało Go przyjąć. W końcu gdzieś na obrzeżach znalazła się grota. I w nas tak do końca Bóg nie znajduje przyjęcia całym sercem. I w nas są wahania, zastanawianie się, zwracanie się ku czemuś innemu. Maryja zagląda do jednej gospody, do drugiej i wszędzie mówią, że nie ma miejsca. Ale w końcu ktoś patrząc na Nią ulitował się i wskazał grotę. To miejsce, wtedy tak liche, tak pogardzane, teraz wraz z Golgotą jest najczęściej nawiedzanym miejscem na świecie. Więc, jeśli zdecydujemy się, aby Bóg narodził się w nas, jeśli przyjmiemy i nasze serca będą otoczone tak wielką chwałą. Będą wyróżnione jak tamta Grota.
Gdyby grota miała duszę, gdyby myślała, nigdy jej nie przyszłoby do głowy, że właśnie w niej narodzi się Król Wszechświata; że spośród wszystkich pięknych, wspaniałych, cudownych miejsc Bóg wybierze właśnie ją – najbardziej liche miejsce na świecie. Dlaczegóż my nie możemy uwierzyć, że właśnie nas Bóg wybrał?
Uwielbijmy Boga dzisiaj w Jego miłości, w wyborze naszych serc.
Adoracja Najświętszego Sakramentu
Witaj, mój Jezu! Moja Miłości! Mój Jedyny, Umiłowany! Moje Jedyne pragnienie serca, moje Jedyne szczęście, Życie moje! Witaj, piękności niepojęta! Witaj! Pragnę Ciebie uwielbiać, Boże! Pragnę Ci dziękować za Twoją miłość; za to, że i moje serce tej miłości doświadcza; że i moje serce jest obdarowywane tak hojnie.
Panie mój! Pragnę Ci dziękować za cudowny czas, w którym przygotowywałeś moje serce, aby w nim zamieszkać. Pragnę Ci dziękować za to, że wybrałeś moje serce, by się w nim narodzić na nowo. Och, Panie mój! To niezwykłe i cudowne! Wybrałeś małe serce, najmniejsze, aby stało się Twoim Pałacem. Twoja Osoba sprawia, że to małe serce staje się najcudowniejszą świątynią. Samo w sobie jest tylko grotą. Wybacz mi, że często zachowuję się tak, jak mieszkańcy Betlejem, którzy odmawiają miejsca, abyś mógł się narodzić. Wybacz mi, że nie przyjmuję Ciebie tak od razu z otwartymi ramionami. Jestem takim niewdzięcznym Betlejem, które wyprowadza Ciebie gdzieś na obrzeża swego miasta wskazując marną grotę. Ale ta grota, Jezu, pokazuje mnie samego, jaki jestem. Godzisz się jednak, aby przyjść na świat właśnie w tej grocie, miejscu tak lichym, marnym, tak pogardzanym. O, Panie mój! Moje serce przecież jest niczym. Nie jest święte, a jednak podążałeś tak długo, aby właśnie we mnie narodzić się. Podjąłeś wszelki trud, aby moje serce było szczęśliwym sercem, które posiada Boga.
O, Panie mój! Pragnę kochać Ciebie z całej mocy, ze wszystkich swoich sił. Chcę Ci nagradzać Twój trud poszukiwania serca, odrzucenie Twojej miłości przez inne dusze. Pragnę kochać Ciebie za wszystkich, pocieszać. Panie mój! Są we mnie tak wielkie pragnienia, a jednocześnie wielka świadomość, kim jestem, jak bardzo słabą duszą – miejscem tak niegodnym; grotą przeznaczoną dla bydląt, nie dla Boga. A jednak spośród wszystkich cudów świata, najpiękniejszych miejsc, obfitujących w piękną roślinność i zwierzęta, w cudowną architekturę, Ty wybrałeś gdzieś w Betlejem grotę. Wybrałeś moje serce, choć wokół jest tak dużo innych. Dziękuję Ci, Jezu!
Będę Cię uwielbiać! Będę Ci dziękować! Będę Ciebie kochać! Proszę was, wszyscy Święci, abyście pomagali mi realizować wielkie pragnienie miłowania Boga. Byście wypraszali łaskę otwierania się na miłość Bożą i odpowiedzi na nią. Jesteście moimi braćmi, moimi siostrami, pomóżcie mi. Proszę was, Aniołowie. Skoro Bóg zdecydował się zamieszkać w moim sercu tak, jak w grocie, otoczcie Go chwałą i uwielbiajcie Go. Niech nie odczuje, iż jest w tak marnym sercu, ale niech doznaje chwały całego Nieba, również we mnie.
Wam dusze czyśćcowe pragnę zanieść Jezusa, wypraszając Jego miłosierdzie dla was, a jednocześnie potrzebuję waszych modlitw. Wy bardzo dobrze znacie, czym jest słabość i nędza, więc wspierajcie mnie swoimi modlitwami, abym pomimo swojej nicości mógł wiernie służyć mojemu Królowi i kochać Go najwięcej na świecie.
- Uwielbiam Ciebie w Twojej wielkiej dobroci i miłości!
- Uwielbiam Ciebie w Twojej delikatności i wyrozumiałości wobec mojej duszy!
- Uwielbiam Ciebie w niezwykłym darze, który złożyłeś we mnie!
Kiedy myślę, Panie mój, jak bardzo zostałem obdarowany, nie znajduję słów, aby Ci dziękować. Och, Panie mój! Kocham Ciebie i cały należę do Ciebie. Cały chcę Ci służyć. Cały!
Dziękuję Ci, Maryjo, że prowadzisz mnie cały czas i że mogę być tak blisko Twego Serca, czując jego bicie i doświadczając obecności Jezusa. Dziękuję Ci! Twoja matczyna miłość tak cudowna, tak piękna, czysta, tak pełna czułości. Dziękuję Ci za nią! Dziękuję Ci też za to, że dajesz mi Jezusa. Któraż matka zdecydowałaby się powierzyć swoje maleńkie dziecko tak nędznej duszy, komuś tak słabemu? A Ty powierzasz Jezusa mnie, swój największy skarb. Doświadczam Twojej miłości, Maryjo. To ta miłość sprawia, że dajesz mi swój skarb. Jak wielka jest Twoja miłość do mnie! Aż trudno mi to pojąć, tak wielka. Jak gdyby była pierwszą przed miłością do Jezusa, bo to Jego dajesz mi. Och, Panie mój, zadziwiam się tą miłością – miłością Matki do swoich dzieci, miłością Twoją, Boże, do nas.
Bądź uwielbiony w naszych sercach! Chcemy Ciebie kochać, wielbić. Chcemy radować się Tobą i nieść Twoją miłość wszystkim. Och, zajaśniej w nas, byśmy Twoje światło zanieśli wszędzie, gdzie jest smutek, mrok, ciemność, gdzie brakuje życia. Och, bądź w nas! Twoje życie niech będzie w nas! Twoja miłość! Twój pokój! Twoja dobroć! Wszędzie będziemy szli, a Ty będziesz w nas. To wystarczy, że będziesz w nas. To wystarczy! Twoja obecność będzie dokonywać wielkich rzeczy. Wierzymy w to, ja to wiem. Dajesz mi pewność. Och, Boże! Uwielbiam Ciebie! Wywyższam Ciebie! Kocham Ciebie!
Proszę, dla umocnienia naszych słabych serc pobłogosław nas. Niech Twoje błogosławieństwo nas dotknie z wielką mocą czyniąc z nas twierdze, a jednocześnie czyniąc z nas doskonałe latarnie, dające Twoje światło całemu światu.
Postanowienie adwentowe
Ufając, że Matka Boża w naszych sercach złożyła dar – Jezusa, podejmijmy z miłością Jej prośbę o to, aby razem z Nią zająć się Jezusem. Słowa: „Bóg sam wystarczy” są słowami natchnionymi. Warto słuchać słów natchnionych i nimi się modlić. Najpierw Jezus, Nim trzeba żyć i Nim się zająć. Najpierw Jego słuchać, za Nim iść. Aby zobaczyć trzeba mieć otwarte oczy, aby doświadczyć trzeba mieć otwarte serce. Aby stać się uczestnikiem cudu trzeba być posłusznym, zaufać, uwierzyć. W powyższych rozważaniach doświadczaliśmy piękna duchowego. Co zostało w nas!?
Bóg zna serca nasze. Bóg wszystko wie. To On będzie rozwiązywał pojawiające się problemy na drodze, którą nas prowadzi, bo to Jego dzieło, to Jego plany, Jego wola, Jego zamysły. Nasze serca niech pozwolą Bogu, aby przeprowadzał swoje dzieło tak, jak On chce. Człowiek zawsze patrzy swoimi oczami opierając się na swojej wiedzy i doświadczeniu, tylko, że jego wiedza i doświadczenie wobec mądrości Bożej jest niczym.
Dobrze, że powołujemy się na świętych. Święci stawali przed Bogiem i rozmawiali z Nim w otwartości, mówiąc konkretnie, bezpośrednio: Potrzebuję, proszę, daj. Widzisz, oczekujesz, zrealizuj. A czynili to w wielkiej pokorze i z wiarą, będąc posłusznymi do bólu, wiernymi na każdym kroku, będąc otwartymi na obecność Boga, rozmawiając z Nim niemalże twarzą w twarz. Spróbujmy i my. Przecież On pragnie bliskości z nami cały czas. Chce, abyśmy traktowali Go poważnie. A jakże często traktujemy jako kogoś pochodzącego z bajki – pięknie się słucha, ale nie do końca się wierzy; wzrusza się, a potem idzie się w swoją stronę, ma się swoje życie. Bajka bajką, a życie życiem. Jakże to smutne. Święci odznaczali się wielkim uporem. Jeśli byli przekonani o czymś, to trwali, prosili, wołali do Boga. Ale wszystko czynili w wielkiej pokorze, wszystko z miłości do Boga.
Niech każde serce otworzy się na przychodzącego Jezusa. Niech każdy uwierzy, że jest wybraną grotą, że chociaż tak wiele jest pięknych pałaców, pięknych miejsc na świecie, to Bóg właśnie wybrał to serce, aby się w Nim narodzić. Choć nie zawsze był chciany, choć pozostawiono Mu miejsce gdzieś w oddaleniu od centrum miasta, choć to miejsce nie jest wygodnym hotelem, mieszkaniem, ale grotą, to On właśnie cieszy się nią. Grota jest dla Niego najcenniejszą, a patrząc z Nieba właśnie ją wypatrzył sobie. Choć inne pałace jaśniały blaskiem, zwracały na siebie uwagę swoim wystrojem, bogactwem, Bogu spodobało się przyjść na świat w grocie, bo Bóg upodobał sobie w sercach małych, słabych, pokornych, aby uczynić je świętymi. Aby one stały się pałacami przewyższającymi swoim pięknem wszystko. Mimo, że zdaje sobie sprawę, że wiele z tych grot z uporem będzie trwało przy swojej brzydocie, to jednak przychodzi na świat w grotach z nadzieją, że przynajmniej część pozwoli, aby On je przemienił czyniąc cudami świata, o których żadne ludzkie serce nawet nie śniło. Tak będą pięknymi.
Owoc naszych adwentowych rozważań
Bóg otworzył nad nami Niebo i zszedł do naszych serc. Wraz z Maryją módlmy się, aby każdy z nas zauważył Jezusa, by nasze serca prawdziwie się Nim zajęły, sprawiając Mu tym radość. Niech Jezus poczuje ciepło, miłość. Niech nie będzie w tych dniach samotny.
Niech Bóg Wszechmogący wam błogosławi – + W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.