153. Ukrzyżowanie (Mt 27,35-38)
Gdy Go ukrzyżowali, rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając o nie losy. I siedząc, tam Go pilnowali. A nad głową Jego umieścili napis z podaniem Jego winy: «To jest Jezus, Król Żydowski». Wtedy też ukrzyżowano z Nim dwóch złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej stronie.
Komentarz: Ukrzyżowano Boga. Człowiek chciał poniżyć Jezusa najbardziej, jak tylko potrafił. Pragnął pozbyć się kłopotu, wyrzutów sumienia, które przy Nim stale się pojawiały. Zaplanował zemścić się za prawdę, którą słyszał o sobie i jemu podobnych. Z zazdrości zabił, bo widział swoją niedoskonałość przy Doskonałym. Drażniła go miłość, jaką Jezus był otaczany przez ludzi. Prosty lud widział w Nim autorytet – Przywódcę, Proroka, Kapłana. Nie podobało się człowiekowi, że Jezus nie ulegał presji otoczenia, nie szedł na kompromis, ośmielał się wejść w kompetencje kapłanów, uczonych w Piśmie, śmiał pouczać faryzeuszy. Obnażał słabości ludzkie, które niekiedy tak skrzętnie były ukrywane.
Chciano poniżyć Jezusa, uciszyć na zawsze, zemścić się na Nim, sprawić, by cierpiał. Dlatego krzyż – dla Żydów znak hańby. Umrzeć na krzyżu oznaczało pohańbienie na wieki. Była to kara nie tylko cielesna (skazany zazwyczaj wcześniej był biczowany i bardzo cierpiał, umierając na krzyżu), ale i psychiczna. W pewnym sensie oznaczała pozbawienie praw obywatelskich, była niejako wykluczeniem z danej społeczności. W ten sposób karano prawdziwych przestępców, złoczyńców, ludzi zdegenerowanych, którzy nie przejawiali chęci poprawy.
Jakże to symboliczne. Jezus – Czystość, Prawda, Doskonałość – zawisł na drzewie hańby przeznaczonym dla wyrzuconych ze społeczeństwa wielkich grzeszników. Przecież On rzeczywiście uczynił siebie takim. Świadomie przyjął wszystkie grzechy świata, wszelkie zbrodnie, ich bród i ciężar. On – Czystość – wziął cały ogrom obrzydliwości tego świata, podłość, zło ludzkich uczynków – wszystko.
Uczynił się sam grzechem w oczach Ojca, by na sobie zatrzymać oko sprawiedliwości i karzącą Jego rękę. Zasłonił niejako ludzkość. Nie pojmujemy znaczenia ukrzyżowania. Nie rozumiemy, dlaczego Jezus był aż tak pohańbiony. Przecież okrył się wszelkim brudem sumień ludzkich, by móc oczyścić je i przywrócić Ojcu. On jeden mógł przebłagać Boga. Zbyt wielka była wina, by zwykły człowiek mógł tego dokonać. Zbyt ogromna obraza, bowiem dotyczyła Boga, a więc Czystego, Świętego, by człowiek – skażony, mały – był w stanie zadośćuczynić temu. Mógł to uczynić tylko ktoś równy Bogu.
Jezus zgodził się na to. Wyszedł od swego Ojca, aby będąc Mu równym w swej istocie, jednocześnie zrównać się z Jego stworzeniem – ludźmi. Chciał to uczynić, bowiem byli oni również Jego dziećmi. Sam będąc Synem Najwyższego, chciał przywrócić synostwo tym, którzy poprzez grzech odłączyli się od Niego i stali się sierotami. Upodobnił się więc do ludzi, którzy jak marnotrawni synowie żyli w nędzy i biedzie, cierpiąc głód i niedostatek, tęskniąc za domem Ojca. Wszedł między synów ludzkich, żył z nimi, aby być jak oni. Mówił o domu Ojca, nauczał, jak do niego powrócić. Na koniec przyjął całą nędzę ludzką, aby od niej uwolnić człowieka; by mógł on, by miał odwagę, pomyśleć o powrocie. On pierwszy stanął przed Ojcem, wcześniej okrywszy się wszelkim grzechem, by w ten sposób uchronić od gniewu marnotrawne Jego dzieci.
Żydzi chcieli całkowicie poniżyć Jezusa, uczynić Go wyrzuconym poza społeczeństwo grzesznikiem. Nie zdawali sobie sprawy, jak bardzo symboliczne miało to znaczenie. On dla nich i całej ludzkości zgodził się na to, by jako marnotrawny syn stanąć przed Ojcem; jako wyrzutek społeczeństwa, grzesznik, przeprosić Go za wszystko i przebłagać. Aby przyjął On na powrót całą ludzkość do swego domu. By Jego marnotrawni synowie mogli powrócić.
Jezusa traktowano haniebnie do końca. Nawet umierał otoczony złoczyńcami. Wyzuto Go ze wszystkiego. Zdjęto szaty i rzucono o nie losy. Wyszydzono Jego i to, co głosił o królestwie niebieskim. Na krzyżu zaś umieszczono napis: „To jest Jezus, Król Żydowski”. Nawet nie zdawali sobie sprawy, jak prawdziwe były to słowa.
Jezus przechodził straszliwe tortury. Ale ukrzyżowanie było niejako dopełnieniem całości cierpień – ostatecznym uznaniem Go za wyjętego spod prawa, zdegenerowanego przestępcę. A kim był człowiek po wypędzeniu z raju? Właśnie wyjętym spod prawa grzesznikiem – wypędzonym ze swej ojczyzny, pozbawionym możliwości przebywania w szczęśliwości Boga Ojca. Nie mógł do Niego powrócić i korzystać ze swych synowskich praw. Jezus przywrócił ludziom to prawo. Niejako na powrót uczynił ich dziećmi Boga. Jednak samo cierpienie, bez ukrzyżowania, nie byłoby pełnym zadośćuczynieniem za grzechy.
Wydarzenia z życia Jezusa mają swoją analogię do pierwszych rodziców i historii z nimi związanej. Są jakby odwrotnością tamtych wydarzeń, a właściwie znoszą ich skutki. Toteż to, co zaważyło na życiu całej ludzkości – grzech pierwszych rodziców – musiało być zniesione przez czyn równie ważący na losach wszystkich stworzeń. Tam zatriumfował szatan. Tutaj zaś zwyciężyła miłość. Pierwsza Ewa niejako zrodziła grzech. Druga Ewa – Maryja dała życie zbawieniu. Grzech przyniósł ludzkości cierpienie i śmierć. Zbawienie – życie i szczęście wieczne.
Na temat Dzieła Zbawczego Jezusa, można snuć długie rozważania. Módlmy się, abyśmy zawsze otwartym sercem je podejmowali; by myśl o Krzyżu była w nas wiecznie świeża. Byśmy wciąż zgłębiali tę niepojętą tajemnicę jaką jest zbawienie człowieka. Módlmy się, a Bóg niech nam błogosławi.