Ewangelia według św. Łukasza

155. Początek boleści (Łk 21,8-11)

Jezus odpowiedział: „Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: „Ja jestem” oraz: „Nadszedł czas”. Nie chodźcie za nimi! I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać, ale nie zaraz nastąpi koniec”. Wtedy mówił do nich: „Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będą silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie”.

Komentarz: Jezus przestrzega swoich uczniów, przestrzega teraz nas, ale nie po to, by wywoływać w sercach lęk, lecz by skłonić nas do refleksji. Człowiek bardzo chętnie chłonie każdą sensację. To, co niepotrzebne, szybko wpada w ucho, zatrzymuje się w pamięci. Natomiast to, co istotne, często z niej ulatuje. Bóg chce, abyśmy zdali sobie sprawę z istoty przesłania Jezusa i zrozumieli sens Jego przyjścia, nauki, męki i śmierci. Chce, abyśmy przestali być jak przeciętny człowiek, który żyje od jednego poruszenia serca do drugiego, od sensacji do sensacji, od porywu do porywu, który nie ma stałości, pokoju i stabilności, prawdziwego otwarcia się na wieczność.

Nie chodzi o to, aby ostrzegać nas przed nadchodzącym czasem. Zbyt wiele dzieje się wokół nas, byśmy tego nie widzieli. Natomiast nasz stosunek do wydarzeń, do zapowiedzi nie zawsze jest właściwy. Otóż chcemy mówić teraz o formie przygotowania się do czasów zapowiadanych w Ewangelii i już wcześniej zapowiadanych czasów ostatecznych oraz czasów poprzedzających je. Najważniejszym dla człowieka jest nie to, co będzie się działo, ale to, jak przygotuje swoje serce, jakie będzie jego nastawienie. Ważne jest życie w zjednoczeniu z Bogiem, a nie zewnętrzna oprawa rzeczywistości. Inaczej człowiek odbiera tę rzeczywistość, gdy serce przepełnione jest Bożym pokojem i ufnością, a inaczej, gdy żyje w lęku, bez poczucia bezpieczeństwa opartego na Bogu – jedynym pewniku. Człowiek potrafi żyć w różnych warunkach i w zależności od wewnętrznego nastawienia, przyjmuje je też różnie. Te same warunki jednych załamują, a u innych są motywacją do działania. Sprawia to wnętrze człowieka. Zadaniem naszym jest żyć w takim usposobieniu serca, by nieustannie otwierało się ono na Bożą rzeczywistość, aby starało się żyć Bogiem. Serce przepełnione Bogiem, niczym innym nieskażone, nie zazna lęku. Mieć będzie właściwą perspektywę patrzenia i oceniać będzie w miarę poprawnie różne sytuacje.

Jezus mówi: „Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono.(…) Nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach.” – „Strzeżcie się.” „Nie trwóżcie się.” – W jaki sposób sprawić, by serce człowieka nie trwożyło się? Jak się strzec przed oszustami, przed kłamstwem? Jest sposób. Życie zakorzenione w pokoju sprawia, iż człowiek nie ulega tak szybko lękom. Życie osadzone na prawdzie powoduje, że człowiek od razu wyczuwa fałsz. Mówi mu o tym jego serce. Tutaj zwracamy naszą uwagę po raz kolejny na nasze serce. To usposobienie serca czyni człowieka świętym albo przeklętym. Sprawia, że człowiek podąża za Bogiem albo Go odrzuca. To sercem człowiek zbliża się do wielkiej tajemnicy Boga, sercem dotyka tejże tajemnicy i sercem ją w pewnym stopniu poznaje, na ile Bóg da się sercu poznać. Z serca płyną różne myśli, postanowienia, poczynania. Serce może przyjąć na siebie brud świata lub czystość Boga. Serce w końcu może otworzyć Bogu drzwi, nie tylko od zewnątrz, tak jak to sobie większość wyobraża. Te drzwi do serca otwierane są od wewnątrz. To ty możesz otworzyć się na Boga, który już jest w tobie, albo jeszcze bardziej zamknąć się na Niego, nie przyjmując do świadomości Jego zamieszkania w twojej duszy.

Bóg dusze maleńkie powołuje do życia w zjednoczeniu z Miłością. Dusze maleńkie mają realizować ten ewangeliczny obraz wszczepienia latorośli w krzew winny. Mają być zrośnięte z Nim, by czerpać soki i nie karmić się niczym innym, tylko tym, co krzew w swoich pędach posiada. Zauważmy, że latorośl czerpie tylko z krzewu winnego. Nie bierze jednocześnie z żadnej innej rośliny. Soki innego krzewu mogłyby jedynie latorośli zaszkodzić. Poza tym takie wszczepianie różnych roślin w inne gatunki jest często niemożliwe. Rośliny giną. A co z człowiekiem? Przecież wyrósł z Bożego Serca, a więc jego pokarmem może być tylko Boża miłość! Próba przyjmowania innego pokarmu, choćby na początku nie dawała wyraźnych objawów zatrucia, jednak w ostatecznym rozrachunku przyniesie człowiekowi śmierć! Aby żyć, człowiek musi karmić się życiem! Aby posiadać nieustannie wewnętrzny pokój, musi tym pokojem się karmić. Aby rozróżniać prawdę od fałszu, musi sam żyć w prawdzie, cały nią być przepojony.

Człowiekowi często wydaje się, iż do ostatecznych czasów musi przygotować się psychicznie oraz od strony jakiegoś materialnego zabezpieczenia. W dodatku są one tak odległe, że ma on na to jeszcze dużo czasu, zdąży to uczynić. Na razie ma tyle spraw na głowie, że nie jest w stanie zająć się tym, o czym ostrzega Jezus. Jest to błędne myślenie, bowiem to od strony duchowej mamy się przede wszystkim przygotować. To, co nastąpi, będzie głównie na wskroś duchowe. Mimo że widzieć będziemy zmiany w świecie materialnym, to wymiar tego będzie głęboko duchowy. To świat ducha otworzy szerzej przed nami swoje drzwi. To nasz duch połączy się z Duchem Boga. To my staniemy się duchowi. Starajmy się zrozumieć, że tu nie chodzi o te zjawiska, które będą miały miejsce na ziemi i niebie. One jedynie będą wyrazem dokonujących się zmian. One będą miały pomóc nam pozwolić na przemianę, jakiej Bóg w nas chce dokonać. By tym łatwiej mogło się to dokonać, by tym łagodniej przejść tę przemianę, by było to rzeczą wręcz naturalną dla nas, dla naszych dusz, już teraz powinniśmy starać się żyć Bogiem. Tylko nieustanne otwieranie się, ciągła próba zbliżania się do Boga, ciągłe dążenie do zjednoczenia, nieustanna prośba o to, wysiłek w tym kierunku podejmowany sprawi, że nasze serca żyć będą w coraz większej bliskości z Bogiem, zanurzone w Jego miłości. Nie odczują aż tak bardzo tej zmiany, bowiem w nich już stopniowo ta przemiana się dokona. Rozumieć będą sercem to, co dla innych będzie szokiem.

Módlmy się o to. Prośmy Ducha Świętego, by wpierał nas, prowadził, oświecał. By to On był rzeczywiście kierownikiem naszych dusz. Módlmy się, a Bóg będzie nam błogosławił.

2 myśli nt. „Ewangelia według św. Łukasza

  1. Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.

  2. Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>