159. Przykład z drzewa figowego (Łk 21,29-33)
I powiedział im przypowieść: „Patrzcie na drzewo figowe i na inne drzewa. Gdy widzicie, że wypuszczają pączki, sami poznajecie, że już blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, iż blisko jest królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się wszystko stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą.
Komentarz: „Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą.” Bóg jest. Słowo Boga trwa. Bóg wypowiada Słowo niejako nieustannie. Słowo dotyczące stworzenia świata wybrzmiewa cały czas. Inaczej świat przestałby istnieć. Oczywiście to dla potrzeb ludzkiego umysłu używa się czasu przeszłego, teraźniejszego i przyszłego. A Bóg po prostu jest. Wiecznie jest. Jego prowadzenie narodu wybranego z jednej strony było rzeczywistą opieką nad tym narodem, a jednocześnie jest nieustannym pouczeniem i prowadzeniem całej ludzkości. Pismo Święte, zawarte w nim Słowo, ma wymiar szerszy, ogólnoludzki. Jest Słowem Boga dla całej ludzkości i każdej duszy z osobna. Bóg wypowiadał dane słowa w konkretnych sytuacjach. Jednak są one aktualne w każdym wieku, każdej kulturze.
Również dzisiaj Bóg wypowiada te słowa do ciebie, do każdego żyjącego człowieka. Są tak samo żywe, jak wtedy. Mają tę samą moc, co wtedy. I są niezwykle aktualne. Są odpowiedzią na twoje pytania, są wskazówkami do twojego życia. Człowiek zwykł przyjmować wiele rzeczy nie do siebie, ale do innych. „Inni owszem, ale nie ja.” To innym przytrafiają się szczęśliwe przypadki, zbiegi okoliczności, cudowności. To inni wierzą tak głęboko, że budują pozostałych swoją wiarą. I to oni otrzymują od Boga wskazówki, na przykład poprzez Pismo Święte. W ten sposób człowiek wyraża swój brak wiary, brak zaufania do Boga. W ten sposób okazuje swój brak miłości, brak poznania prawdziwego oblicza Bożego. W ten sposób mówi Bogu: „Nie wierzę, że jesteś wszechmocny. Nie wierzę, że mówisz również do mnie. Mówiłeś kiedyś do Izraelitów, ale teraz milczysz. A Twoje słowo przestało mieć sens, znaczenie i moc. Stało się zwykłym.” Czy jesteś w stanie, czy masz w sobie tę zuchwałość, odwagę, by powiedzieć coś takiego Bogu wprost? Oczywiście, że nie. A jednak ty mówisz te słowa Bogu, i to bardzo często, nieraz codziennie. Nie czynisz tego wprost. Twój brak wiary mówi to za ciebie. Twój sposób czytania i przyjmowania Słowa Bożego mówi o twoim stosunku do Boga i Jego Słowa. Twój sposób przeżywania Słowa, swojej wiary, swego życia pokazuje aż nadto wyraźnie, jak traktujesz Słowo, które przecież jest wiecznym!
Pismo Święte nie jest zwykłą książką historyczną opisującą zdarzenia, które miały miejsce na przestrzeni wieków. Wprawdzie jest książką przedstawiającą historię miłości Boga do człowieka, lecz miłość ta jest nadal żywa, ta sama, niezmienna. Bóg stale słowami z Pisma Świętego mówi ci, że cię kocha, że się tobą opiekuje, że Mu na tobie zależy. Obietnica Boża dotycząca Mesjasza wypełniła się i nadal się wypełnia w życiu każdego z nas. A Jezus Chrystus chodzi po ziemi, przychodzi do twojego serca z pouczeniem, z miłością, z uzdrowieniem. On teraz do ciebie przemawia słowami Ewangelii! Teraz Jego Słowo dotyka twojego serca! Teraz! Widać u wielu z nas w sercach ten sam sceptycyzm. Traktujemy te zdania jako swego rodzaju przenośnie, jako symboliczne przedstawienie, inne nazwanie czegoś, co jest zwykłym przeczytaniem paru zdań i zastanowieniem się nad ich wymową – bardzo ludzką, dotyczącą po prostu wyznawanych wartości. Nie przyjmujemy do wiadomości, że Jezus rzeczywiście chodzi po ziemi. Że poucza słowami Pisma Świętego, uzdrawia i przemienia serca. Że specjalnie przyszedł do ciebie i dzisiaj do ciebie kieruje swoje Słowo. Ono jest dla ciebie! Na ten dzień, na tę chwilę, na dzisiejsze sytuacje w domu i w pracy. Ono jest. Ono trwa. Wybrzmiewa. Można by rzec, że Bóg stał się kimś w rodzaju niewolnika swojego Słowa. Wypowiedziane z miłości, świadczy o niej i stale ją przyzywa. Bóg niejako nie może go cofnąć – wtedy nie byłoby wiecznym, nie byłoby miłością, która jest wieczną i bezwarunkową. To Słowo nieustannie wypełnia się. To jest niepojęte! Ono staje się ciałem. Każdego dnia. Dla ciebie. Człowiek nie pojmuje tej nieograniczoności Słowa w każdym wymiarze. To Słowo realizuje się w tobie, twoim życiu, w życiu twoich bliskich. Prawda tego Słowa objawia się nieustannie, chociażby poprzez konsekwencje, jakie ponosi człowiek, nie przyjmując go. To Słowo otacza ciebie sobą. Ono jest. A życie, jakie ze sobą niesie, może stać się i twoim udziałem. Wystarczy, że je przyjmiesz.
Staramy się dzisiaj uświadomić sobie, iż Boże Słowo to Bóg. On wypowiada się, wyraża się w Słowie i poprzez nie. Jego Miłość ciągle staje się pośród nas. Słowo, którym jest Bóg sam, jest wiecznym. Nie przemija. Ono stale brzmi, wybrzmiewa nad nami. A to, co czytamy w Piśmie Świętym, to aktualne pouczenia skierowane właśnie do nas. Nie są to zwykłe słowa, ale Słowa Boga – Słowa, w których Bóg wypowiada samego siebie w sposób dosłowny, nie w przenośni. Są one żywe, są życiem. Przyjęte, odradzają nas, przemieniają nas, rodzą w nas Boże życie. Niejako składają w nas cząstka po cząstce życie ku wieczności, do niej przygotowują tak, by z czasem stać się w nas pełnym Słowem Boga w wieczności. Żadne Jego Słowo nie umiera, żadne nie jest bez wartości. Każde natomiast ma ogromne znaczenie dla nas, dla naszego życia wiecznego. Każde jest mocą i każde jest miłością. I chociaż z czasem wszystko się zmieni, przeminie, umrze, to pozostanie Słowo, które ukaże się nam w pełni w wieczności. My będziemy wtedy mogli je poznawać o wiele głębiej niż teraz, bo nasze poznanie będzie bezpośrednio twarzą w twarz. Jak cudowną będzie chwała, która otoczy wszystkich zbawionych, bo wtedy zapowiedziane Słowo wybrzmi w całej swej pełni. Wypełni wszystko – całe niebo, świętych i aniołów. W każdej duszy będzie pełnia Słowa. W każdej Bóg wypowiadać je będzie, a dusza przyjmować w sposób doskonały. Posiadając zaś tę pełnię, stawać się będzie sama cudowną pełnią Boga.
Niech Bóg błogosławi nas. Prośmy Ducha Świętego, by prowadził nas przez to rozważanie.
Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.
Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?