Ewangelia według św. Łukasza

160. Potrzeba czujności (Łk 21,34-36)

Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie przypadł na was znienacka, jak potrzask. Przyjdzie on bowiem na wszystkich, którzy mieszkają na całej ziemi. Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym”.

Komentarz: „Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie przyszedł na was znienacka, jak potrzask.” Bóg jest miłością. Jest dobrym Ojcem, który troszczy się o swoje dzieci, który martwi się, gdy dzieciom dzieje się coś złego. Z wielką troską poucza je i pragnie uchronić swoje dzieci od wszelkiego zła. Rozpina parasol ochronny nad nami i czuwa nad każdym naszym krokiem. A Jego słowa do nas skierowane, podyktowane są miłością Serca Bożego do Jego dzieci. Cokolwiek mówi, o czymkolwiek przestrzega – wypływa z miłości. Żadna inna przyczyna, żaden inny powód – tylko miłość.

Teraz również powinniśmy wziąć sobie głęboko do serca powyższe słowa z Ewangelii. „Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych.” Bóg nas przestrzega. Bóg chce nas przygotować. I czyni to nie dlatego, że jest okrutnym sędzią, który rozliczy nas potem z dokładnością księgowego, co do ostatniej kropki, kreski, litery, ale dlatego, że nas kocha. Chce, abyśmy byli przygotowani do tak ważnego wydarzenia. Nie chce naszego cierpienia. Chce nas od tego ustrzec. Dlatego mówi konkretnie: „Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe.” Cóż to oznacza?

Serce ociężałe to serce leniwe, serce obarczone ciężarami; serce, które tkwi tak bardzo przy sprawach ziemskich, wpatrzone tylko w to, co ziemskie, że nie podnosi głowy do góry, by spojrzeć w niebo. „Serce ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych.” Niekoniecznie musi to oznaczać w sensie dosłownym obżarstwa czy pijaństwa, bowiem ma to również wymowę symboliczną. Obżarstwo serca to niepohamowane pochłanianie tego, co proponuje świat. To wręcz pożeranie bez ograniczeń, bez krytycyzmu, wszystkiego, co nas otacza, co do nas dociera w różny sposób, w różnej formie. Człowiek współczesny swoją postawą przypomina nieco wielki śmietnik bez dna z otworami na wszystkie strony świata. I to, co kto chce, wrzuca do niego, a on przyjmuje. To przerażające, że nie ma w nim rozwagi, refleksji czy choćby logicznego myślenia. Mimo, że chlubi się być człowiekiem dwudziestego pierwszego wieku – wieku ogromnego postępu technicznego, zawrotnego tempa rozwoju nauki w każdej dziedzinie – to jednak często zachowuje się jak nierozsądne, bezmyślne dziecko. Wyciąga ręce po wszystko, co tylko chcą mu dać. Wobec tego zaśmieca swoje serce rzeczami i sprawami niepotrzebnymi, niebezpiecznymi, będącymi wręcz zagrożeniem dla zdrowia i życia duszy. Serca ciągle napełniane takimi ciężarami, same stają się tym, czym się karmią. Są otumanione, zdezorientowane i bez możliwości logicznego rozsądzania spraw, bo opijają się ideologiami, trendami, modami, które czynią je ociężałymi, niezdolnymi do sortowania tego wszystkiego. Do tego dochodzą troski dnia codziennego, stresy, konflikty, i serce nie jest już w stanie myśleć i zajmować się czymkolwiek innym, tylko sobą i tym, czym zostało wypchane niczym dziecięca zabawka.

W czyich rękach znajduje się ta zabawka? Na to bardzo szybko odpowiemy sobie sami. Szkody, jakie niesie, robaczywe owoce, które przynosi, same mówią za siebie. Będąc taką zabawką w rękach szatana, śmietnikiem przyjmującym wszystko, serce nie spogląda w niebo, nie żyje sprawami nieba. Ono jest tym, co przyjmuje codziennie, co w siebie wchłania. Nie ma tam miejsca dla Boga. A Jezus ostrzega: „Uważajcie (…), żeby ten dzień nie przypadł na was znienacka, jak potrzask.” Potrzask, pułapka, sidła – celem ich zakładania jest na przykład upolowanie zwierzęcia. Jezus nie bez przyczyny daje takie porównanie, bowiem rzeczywiście zaskoczeni, nieprzygotowani, czuć się będziemy jak w potrzasku. Bez możliwości wyjścia, ucieczki, uratowania się, bronienia się. Szatan tylko na to czeka.

Jednak Jezus daje wskazówkę, co robić. „Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić i stanąć przed Synem Człowieczym.” Serce człowieka ma być czujne. Czujność oznacza, że człowiek nie zajmuje się zbytnio czymś innym, ale prawdziwie uważa, myśli, czuwa, niejako czeka. Jego serce zaprzątnięte jest niebem, Bogiem, pragnieniem zjednoczenia z Nim. Modli się. Modli się w każdym czasie. Tutaj dusze maleńkie starają się wypełnić pouczenie Jezusa poprzez nieustający akt miłości. Jest on odpowiedzią na polecenie samego Boga. Cała maleńka droga miłości, duchowość dusz najmniejszych, jest przecież rzeczywistym wypełnianiem wskazówek Jezusa. Czystość serca, języka i umysłu odciąża duszę, pozwalając jej unieść się ku Bogu w swojej szarej codzienności. Miłość wypełniająca serca, będąca odpowiedzią na wszystko, co duszę spotyka, jest jej skrzydłami do nieba. Zaś pokora, uznanie własnej małości, jest jej tarczą przed szatańskimi zakusami. Dusza pozwala prowadzić się Jezusowi tak, jak On tego chce. Czegóż więcej potrzeba duszy dążącej do doskonałości?

Toteż powyższy fragment Ewangelii jest przypomnieniem duszom maleńkim ich drogi. Jest przestrogą, co może się stać, jeśli dusza zejdzie z niej. Jest nowym impulsem dla dusz, by odświeżyły swoją wiarę, ufność, a przede wszystkim miłość. By na nowo rozpoczęły czuwanie. By od nowa nabrały sił i wytrwale kroczyły drogą miłości. By strzegły swych serc przed ociężałością. Niech poprowadzi nas Duch Święty. Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.

2 myśli nt. „Ewangelia według św. Łukasza

  1. Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.

  2. Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>