161. Przekupiona straż (Mt 28,11-15)
Gdy one były w drodze, niektórzy ze straży przyszli do miasta i powiadomili arcykapłanów o wszystkim, co zaszło. Ci zebrali się ze starszymi, a po naradzie dali żołnierzom sporo pieniędzy i rzekli: «Rozpowiadajcie tak: Jego uczniowie przyszli w nocy i wykradli Go, gdyśmy spali. A gdyby to doszło do uszu namiestnika, my z nim pomówimy i wybawimy was z kłopotu». Ci więc wzięli pieniądze i uczynili, jak ich pouczono. I tak rozniosła się ta pogłoska między Żydami i trwa aż do dnia dzisiejszego.
Komentarz: Rozważamy dzisiaj fragment, wydawać by się mgło, niepozorny, mało znaczący. A jednak opisane tu wydarzenia zaważyły na tym, jak Żydzi przyjęli fakt pustego grobu Jezusa. Ta noc i poranek były trudne dla wielu osób.
Matka Boża oczekiwała w napięciu. Nie spała przez ostatnie noce. Tyle bólu, cierpienia, zaznawało Jej serce! Musiała pokonywać własne wątpliwości, a w dodatku pocieszać i podtrzymywać na duchu innych. Jednak Jezus umocnił Ją. Zapewnił w widzeniu duchowym, że o poranku zmartwychwstanie i przyjdzie do Niej. Prosił, by Go oczekiwała.
Również niewiasty przez minione dwie noce nie mogły spać. Zbolałe, zatrwożone o los najbliższych, opiekowały się Matką Najświętszą, bojąc się, jakie skutki może mieć dla Niej to niepojęte przeżycie. Uczniowie ukrywali się w okolicy. Grupkami lub samotnie błąkali się, zmieniali często miejsca swego pobytu, obawiając się, że ktoś ich odkryje i wyda w ręce faryzeuszy. W swojej posiadłości czekał Łazarz, tak jak polecił mu Jezus przed śmiercią, aby teraz na nowo zgromadzić rozproszonych uczniów, a potem wspólnie modlić się. Powoli zwolennicy Jezusa schodzili się do jego domu. Tam mieli schronienie, doznawali pocieszenia i czekali wspólnie na zmartwychwstanie Pana. Przybyli też nawróceni podczas męki Jezusa żołnierze, między innymi Kassius i Abenadar. Teraz przychodzili do Maryi, aby zapewnić Ją o swojej miłości do Niej i Jej Syna. Oferowali swoją pomoc w różnych sytuacjach. Był też Jan – umiłowany uczeń, który do końca wytrwał przy swoim Zbawicielu. Nagrodą za tę wytrwałość, odwagę, miłość do Jezusa i Jego Matki, było długie życie i naturalna śmierć, w przeciwieństwie do innych, którzy ginęli w sposób męczeński.
Żołnierze uczestniczący w krzyżowaniu Jezusa, również przeżyli niespokojnie te noce. W związku ze służbą musieli utrzymać porządek w mieście bardzo niespokojnym, wręcz niebezpiecznym. Poza tym przeżycia związane z Jezusem pozostawiły ślad w ich sercach. Ci, którzy w Ogrodzie Oliwnym brali udział w pojmaniu, dotknięci mocą Boga, stawali się powoli zwolennikami Jezusa, aby z czasem nawrócić się. Niektórzy nawet porzucili służbę. Inni, którzy w jakikolwiek sposób uczestniczyli w męce, widząc niebywałą cierpliwość i łagodność Jezusa, Jego miłość do wszystkich, nawet do żołnierzy, zastanawiali się, kim jest ten człowiek. Męka na krzyżu, wydarzenia z chwili śmierci – wszystko to sprawiało, że ich serca doznawały przemiany. A ogromna godność Jezusa, Jego Matki oraz otaczających Ją osób, jeszcze bardziej przyczyniały się do nawrócenia żołnierzy.
W końcu strażnicy przy grobie. Ci zastanawiali się nad sensownością swej służby. Widząc, co się dzieje, nie podejrzewali, że ktoś ośmieliłby się zakraść do grobu, odsunąć kamień i wykraść ciało. Tym bardziej, że miasto było niespokojne, krążyły pogłoski, które budziły strach. W związku z tym wśród zwolenników Jezusa brakowało tak odważnych, którzy byliby skłonni uczynić coś takiego. Jednak żołnierze pełnili swoją służbę, jak im nakazano. Dyskutowali tylko między sobą, opowiadając przeróżne historie, w tym również i to, co słyszeli o samym Jezusie, Jego działalności nauczycielskiej, zdolnościach uzdrawiania, czynienia różnych znaków i cudów.
Były też inne osoby, które przyczyniły się do ukrzyżowania Jezusa. Piłat i Herod w wieczór piątkowy stali się przyjaciółmi. Zbliżyła ich wspólna sprawa osądzenia Jezusa. Potem z trwogą patrzyli na przerażające zjawiska. Niestety, nie przyczyniły się one do ich nawrócenia. Faryzeusze, uczeni w Piśmie, okazali się najtwardszymi głazami, których nie skruszyła nawet śmierć Jezusa. Ci ludzie dokonali największej zbrodni świata. Podnieśli rękę na Boga. W sposób obłudny, kłamliwy, doprowadzili do procesu i skazania. Potem uczestniczyli w męce, sami ją jeszcze zwiększając swymi bluźnierczymi okrzykami oraz przekupując innych, by czynili podobnie.
Czas od śmierci Jezusa i złożenia Go do grobu był pełen napięcia, lęku, niespokojnego oczekiwania na dalsze wydarzenia. Ci, którzy przyczynili się do Jego skazania, nie odczuwali aż takiej satysfakcji, jakiej się spodziewali. Mimo że osiągnęli to, do czego dążyli, serca ich były dziwnie niespokojne. Niejeden z nich był zły na Jezusa, że jeszcze po śmierci nie daje im spokoju. Nie zdawali sobie sprawy, jak prorocze są ich myśli.
Kiedy w poranek niedzielny wschodziło słońce, wydarzyło się coś, co zmieniło ostatecznie losy świata. Wpłynęło również na życie wielu mieszkańców Jerozolimy. Naraz zatrzęsła się ziemia. Strażnicy u grobu zostali jakby porażeni piorunem. Znieruchomieli i nie byli w stanie się ruszyć. Nagle zjawił się anioł i odsunął kamień. W tym momencie przybyły niewiasty do grobu. Były tym wszystkim bardzo strwożone. Spotkanie z aniołem, a potem z samym Jezusem Zmartwychwstałym bardzo je umocniło, dało nadzieję i radość sercom. Nie wszystko było widoczne dla oczu strażników. Dość długo trwali jak sparaliżowani, potem zaś pobiegli i powiadomili arcykapłanów, o tym, czego doświadczyli. Byli bardzo przejęci wszystkim, co widzieli i czuli. Arcykapłani ze starszymi zebrali się i po naradzie dali żołnierzom sporo pieniędzy. Zauważmy, ludzie ci nie zastanawiali się nad prawdą, jaką niosły te wydarzenia. Oni od razu chcieli ją ukryć. Bali się, że ludzie dowiedzą się o wszystkim, uznają Jezusa co najmniej za proroka i będą mieli pretensje do nich, że Go zabili. Co za obłuda władała ich sercami, jak bardzo fałsz omotał ich dusze, skoro nawet wobec takiego wydarzenia nie stanęli w prawdzie, a jeszcze bardziej brnęli w kłamstwa. Ceną były ich dusze oddane szatanowi. Żołnierze przyjęli pieniądze w zamian za milczenie o prawdzie. Jednak ich serca były niespokojne. Te przeżycia, zetknięcie z dziwną mocą i potęgą, która uczyniła ich na pewien czas bezwolnymi, stale do nich wracały. Trudno im było zachować milczenie wobec tak niepojętych wydarzeń.
Żydzi uwierzyli w szerzone kłamstwa i pozostali w uporze dalszego oczekiwania na Mesjasza. Od tamtej pory naród ich doświadcza bolesnych konsekwencji nieprzyjęcia Jezusa jako Syna Bożego.
Poranek Wielkanocny powinien być dla wierzących bardzo radosnym. Bowiem jest on dowodem pokonania przez Jezusa śmierci, króla ciemności – szatana, zmycia z ludzkości skazy grzechu. Tysiące lat człowiek czekał na to wydarzenie. A gdy się dokonało, wielu było takich, którzy nie uwierzyli. Módlmy się, abyśmy całym sercem przyjęli wieść o zmartwychwstaniu Jezusa i otworzyli swe dusze na Jego zwycięski powrót. Niechaj Jego Serce zjednoczone z Sercem Maryi zatriumfuje w nas, byśmy doświadczyli naszego zmartwychwstania, odrodzenia życia, uzdrowienia serca. By Bóg sam przyszedł do nas i oznajmił tę cudowną nowinę o pokonaniu szatana, wyzwoleniu z jarzma niewoli grzechu. Niech odmieni się przez to nasze życie, abyśmy od tej pory żyli radością zmartwychwstania Jezusa, wolnością od grzechu, od śmierci. Módlmy się, aby Bóg mógł wypowiadać w nas tak ważne słowa, które skierował do apostołów: „Pokój wam”. Niech ten pokój zagości na zawsze w nas i prowadzi ku prawdziwemu zmartwychwstaniu ciał i dusz. Módlmy się. Bóg zaś będzie nam nieustannie błogosławił.