Ewangelia według św. Łukasza

163. Przygotowanie Paschy (Łk 22,7-13)

Tak nadszedł dzień Przaśników, w którym należało ofiarować Paschę. Jezus posłał Piotra i Jana z poleceniem: „Idźcie i przygotujcie nam Paschę, byśmy mogli ją spożyć”. Oni Go zapytali: „Gdzie chcesz, abyśmy ją przygotowali?” Odpowiedział im: „Oto gdy wejdziecie do miasta, spotka się z wami człowiek niosący dzban wody. Idźcie za nim do domu, do którego wejdzie, i powiecie gospodarzowi: „Nauczyciel pyta cię: Gdzie jest izba, w której mógłbym spożyć Paschę z moimi uczniami?” On wskaże wam salę dużą, usłaną; tam przygotujecie”. Oni poszli, znaleźli tak, jak im powiedział, i przygotowali Paschę.

Komentarz: Jezus poleca swoim apostołom przygotować wszystko do spożycia Paschy. Jezus, wierny tradycji żydowskiej, celebruje to wielkie dla nich święto – wspomnienie uwolnienia Izraelitów przez Boga z niewoli egipskiej. Jednak Jezus przeżywa je głębiej, ponieważ widzi analogię pomiędzy tamtym wydarzeniem, tak już odległym, a tym, które ma za chwilę nastąpić. To niepojęte porównanie, a zarazem dopełnienie, wypełnienie – doskonałe w swej głębi i pełne Bożej tajemnicy. Tamto wydarzenie było wielkim wyjściem Izraela po latach niewoli; wyjściem, podczas którego Bóg okazał swoją moc i szczególną przychylność dla narodu wybranego. Jednocześnie ze względu na ten naród doświadczył innych plagami, klęską, śmiercią. Bardzo wyraźnie oddzielił swoje dzieci od pozostałych. Ofiara złożona Bogu przez Żydów i w posłuszeństwie wykonane wszystkie wskazania Boże były znakiem przynależności do Niego. Anioł śmierci nie tknął tych, którzy ten znak posiadali, a więc którzy należeli do Boga.

Tamte wydarzenia to było uwolnienie z niewoli ludzkiej. Jakże ważne one były dla tego narodu świadczy fakt, że do tej pory je wspominają i świętują. Jednak to, co miało się dokonać teraz, było czymś więcej niż uwolnienie z niewoli ludzkiej. Tutaj chodziło o ducha, o dusze i wieczność! Dlatego waga tego wydarzenia nie miała sobie równych i mieć nie będzie. Jezus chce spożyć tę Paschę z przyjaciółmi. Chce ją sprawować w sposób szczególny i prosi o poczynienie odpowiednich przygotowań. Chce swoich bliskich, apostołów, przyjaciół, przygotować, pouczyć. Przecież już za parę godzin miało się wydarzyć coś, co zmieniło losy całej ludzkości; coś, co było jednorazowe i nie mogło się powtórzyć; coś tak niebywałego, że do tej pory człowiek zgłębia tajemnicę zbawienia i nie potrafi zgłębić do końca. A Pascha, jaką chciał spożyć, miała stać się więcej niż tylko pamiątką. Ponawiana, miała stawać się za każdym razem tą samą ofiarą Jezusa na Krzyżu.

           Jezus chciał sprawować po raz pierwszy w dziejach ludzkości Najświętszą Ofiarę jako zapowiedź tej, która miała nastąpić, a jednocześnie jako już jej wyobrażenie, jako ją samą. On – Najwyższy Kapłan, jednocześnie Ofiara, którą składał. On – Ołtarz. Nie mógł tego uczynić nikt inny. Nawet żaden z apostołów. Mógł dokonać tego tylko On – Bóg Człowiek – Jezus Chrystus. Uczestniczyli w niej wybrani przez Niego. Oni mieli potem kontynuować to zapoczątkowane przez Jezusa Dzieło. Mieli głosić Jego naukę, Dobrą Nowinę o zbawieniu i królestwie Bożym. Mieli dawać świadectwo swoim życiem. Jednak zanim apostołowie wyruszyli w świat, Jezus przygotowywał się do tej jedynej, niepowtarzalnej Paschy Nowego Przymierza.

Stroną zewnętrzną zajęli się wyznaczeni apostołowie. Nie zdawali sobie tak naprawdę sprawy, do czego przygotowują tę salę na górze. Nie byli świadomi, w czym będą uczestniczyć – w pierwszej w historii ludzkości Mszy świętej. Jezus wiedział i odczuwał ogromny ciężar nadchodzącego czasu ofiarowania siebie za ludzkość.

Dzisiaj również my, niczym apostołowie, uczestniczymy w ofierze Jezusa. I tak, jak apostołowie jesteśmy mniej lub bardziej nieświadomi mających się dokonać wydarzeń. Przychodzimy na Eucharystię przede wszystkim przygotowani zewnętrznie. I patrzymy, słuchamy, ale nie rozumiemy. Podobnie jak apostołowie. Tylko, że oni przeczuwali coś niezwykłego. Nie wiedzieli, dlaczego Jezus wypowiada te czy inne słowa. Nie rozumieli ich wymowy. Dopiero męka, śmierć i zmartwychwstanie miały im nieco rozjaśnić serca i umysły. Jednak oni tę Paschę przeżyli ogromnie, jak żadną inną wcześniej.

Czy i my przeżywamy Mszę świętą tak głęboko i ze wzruszeniem? Czy i nasza Pascha jest rzeczywistym przygotowaniem do wyjścia z bierności, ze zniewolenia, z zasiedziałości we własnym brudzie i własnych słabościach? Czy i w nas dokona się ta niesamowita przemiana, śmierć naszego „ja” i narodzenie nowego człowieka? Czy widzimy w Eucharystii Ofiarę Jezusa – prawdziwą, rzeczywistą, dokonująca się na Golgocie? Czy Msza święta i Golgota są dla nas tożsamym? W jakim stopniu uczestniczymy w przygotowaniach Jezusa do niej? Czy swoje serca przygotowujemy do wydarzenia naszego życia? To nic, że codziennie, jednak za każdym razem jest to wydarzenie życia! Czy my się do niego przygotowujemy? Czy uczestniczymy sami, czy zapraszamy kogoś? Skoro to wydarzenie życia, jakże nie podzielić się tą wieścią z innymi osobami, aby i one mogły zakosztować słodyczy Nieba, by i one mogły się przygotować, a potem uczestniczyć i doznawać skutków!

Czy myślimy w tych przygotowaniach o Jezusie? Czy jednoczymy się z Nim? Czy Go wspieramy, adorujemy? Czy udzielamy Mu siebie? Czy ofiarowujemy się razem z Nim? Czy okazujemy nasze pragnienie, by być jak najbliżej Jezusa, a więc, by być wraz z Nim ofiarą? Za każdym razem, gdy chcemy uczestniczyć we Mszy świętej, pomyślmy o Jezusie przygotowującym się do Paschy; o apostołach, których wysłał, aby tę Paschę przygotowali.

Módlmy się o jak najlepsze nasze przygotowanie do Mszy świętej, o przygotowanie naszych serc i dusz. O przygotowanie nas jako dusz pragnących złożyć siebie w zjednoczeniu z ofiarą Jezusa na ołtarzu. Módlmy się, by prowadził nas nieustannie Duch Święty. To On może najlepiej pouczyć nas, jak przygotować się do tej Nowej Paschy. Módlmy się, a Bóg będzie nas błogosławił.

2 myśli nt. „Ewangelia według św. Łukasza

  1. Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.

  2. Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>