Ewangelia według św. Łukasza

166. Zapowiedź zdrady (Łk 22,21-23)

„Lecz oto ręka mojego zdrajcy jest ze Mną na stole. Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi według tego, jak jest postanowione, lecz biada temu człowiekowi, przez którego będzie wydany”. A oni zaczęli wypytywać jeden drugiego, kto by mógł spośród nich to uczynić.

Komentarz: Jezus przyszedł na świat z myślą zbawienia całej ludzkości. To Jego misja na ziemi. Wiedział, że będzie cierpiał i przygotowywał się do męki całe ziemskie życie. On przygotowywał do męki swoich bliskich, uczniów, apostołów, a przede wszystkim Matkę. To, że przyszedł z zamiarem oddania swojego życia za każdego z nas, nie oznacza, że mniej cierpiał czy odczuwał mniejszy ból. Jego cierpienie było niewyobrażalnie wielkie i nie można go do niczego przyrównać. Cierpienie Jezusa pochodziło ze zła czynionego przez człowieka. Tego cierpienia Jezus doświadcza nadal, bo nadal człowiek grzeszy. Zło ma swój wymiar duchowy, ale i przejawia się w materialnej formie. Człowiek bardzo wyraźnie odczuwa często skutki zła. Jezus, oprócz tej cielesnej strony doświadczania bólu, doznawał też ogromnych cierpień w sferze ducha. To cierpienie jest równie silne jak fizyczne. Cierpienie ducha może mieć wpływ na stronę psychiczną człowieka i fizyczną. O wielkości cierpienia Jezusa w Ogrójcu świadczy chociażby fakt, iż poci się krwawym potem oraz choroba serca spowodowana niewypowiedzianym bólem zadanym przez grzechy ludzkości. Serce Jezusa od Ogrójca było bardzo osłabione i chore.

Jednakże człowiek ma tendencję, by myśląc o całej męce Jezusa, niejako odpowiedzialność za nią zrzucać na Judasza oraz Żydów, bowiem ci ukrzyżowali Go. Należy wziąć pod uwagę jeden niezaprzeczalny fakt – to ty, duszo, jesteś tym człowiekiem krzyczącym „Ukrzyżuj”. Ty jesteś tym, który bał się stanąć w obronie Jezusa i szedł z tłumem tłoczącym się wokół skazańca. To ty podnosisz pięść, rzucasz kamienie i błoto. Ty również krzyczysz, gdy upadnie, by wstał, a potem z obawy, by nie umarł za wcześnie, popychasz Cyrenejczyka, by pomógł. Ty zdzierasz z Niego szaty. Ty bierzesz gwoździe, kolanem przyciskasz Jego pierś, a potem wbijasz gwoździe w dłonie. Ty naciągasz biedne ciało dopasowując do otworów w krzyżu. Ty szydzisz, grozisz i wyśmiewasz się z Jego Matki. A czynisz to wszystko poprzez swój grzech. Nigdy więcej nie myśl o męce, jako czymś wykonanym obcymi rękami. To ty zadajesz mękę Jezusowi. To twoje ręce, twoje usta, twoje serce, ty cały jesteś przyczyną cierpienia. Zło, które czynisz, uderza w Jezusa. Dzieje się to w formie duchowej, ale jak już powiedzieliśmy, jest bolesne niekiedy nawet bardziej niż fizycznie. To zło jest tym bardziej groźne, bowiem atakuje nie tylko tego, do kogo jest skierowane, ale i tego, kto je czyni oraz otoczenie. Jezus zaś będąc Bogiem, Stwórcą, w którego wnętrzu wszyscy przebywamy, będąc Głową Mistycznego Ciała, odczuwa wszystko, co dzieje się z każdym z Jego członków. Każdy ból doświadczany jest przez Jezusa. Każde cierpienie, każde zło tak naprawdę wymierzone jest przeciwko Jezusowi. Jest walką wypowiedzianą przeciwko Bogu.

Przyznaj, że, na co dzień nie traktujesz tego w ten sposób. Bardziej łagodnie, mniej rygorystycznie podchodzisz do sprawy. Swoimi wyborami, swoją postawą bierzesz udział w odwiecznej walce dobra ze złem. A dokonuje się ona szczególnie w świecie ducha, o czym rzadko myślisz i czego na co dzień nie widzisz. Twoje życie przebiega w obliczu Stwórcy. Gdyby na ciebie stale nie patrzył, przestałbyś istnieć. On stale ma ciebie w swoim sercu, bo kocha ciebie największą, nieskończoną miłością. Właśnie pamięć o tej miłości, która podtrzymuje ciebie przy życiu, pamięć o nieustannej obecności Jezusa przy tobie, powinna sugerować ci ciągłą postawę unikania zła, by nie zadawać bólu Jezusowi. Świadomość obecności Jezusa powinna mobilizować ciebie do ciągłego wybierania dobra. Miłość zaś Jego do ciebie powinna pobudzać twoje serce do miłości, by czynić wszystko dla Jezusa z tejże miłości.

Jezus podczas ostatniej Paschy mówi, iż „ręka mojego zdrajcy jest ze Mną na stole”. Czy tylko o Judaszu powinniśmy w tym momencie myśleć? My codziennie lub bardzo często bierzemy udział w Uczcie eucharystycznej. Stajemy wobec Jezusa niczym apostołowie i uczestniczymy w tej ostatniej Wieczerzy. Podchodzimy do Stołu Pańskiego i z tego Stołu spożywamy Ciało i pijemy Krew Boga! W przenośni można powiedzieć, że i nasza ręka spoczywa na stole wraz z dłonią Jezusa! Czy nie powinniśmy, jak uczniowie, wypytywać jeden przez drugiego, kto by to mógł być? Czy nie ty właśnie? Jezus cierpiał strasznie udzielając swego Ciała i Krwi Judaszowi. Dawał je zdrajcy, o czym dobrze wiedział. Dawał je duszy, którą przecież kochał i wybrał jak pozostałe. Pomyśl czy przypadkiem Jezus nie doświadcza ogromnego bólu z powodu udzielania swego Ciała i Krwi tobie?

Powiemy, że porównanie z Judaszem wydaje się nam za mocne. Jednak trzeba tu zwrócić uwagę na cierpienie, jakiego doświadcza Jezus – Czystość doskonała – w zetknięciu z brakiem tejże czystości, jak bardzo cierpi, gdy Jego miłość spotyka się z zaprzeczeniem miłości. Chociaż my nie zdradzamy Jezusa w sposób, jaki to zrobił Judasz, ale my również swoją postawą zadajemy niesamowity ból Jezusowi. Świadomość tego zadawanego bólu powinna sprawiać, iż będziemy się starać z miłości do Jezusa czynić wszystko, by okazywać Mu swoje oddanie, swoją miłość, pragnienie przynależności do Niego, pragnienie uczestniczenia w tym, co Jego, pragnienie współuczestniczenia w ofierze, współcierpienia w męce.

Pomyślmy czasem, gdy kapłan podnosi Hostię, potem kielich i wypowiada znamienne słowa, o tym czy my w tym momencie jesteśmy apostołami, którzy choć niewiele rozumieją, to z drżącymi sercami uczestniczą w wydarzeniu, które jest jedyne w swoim rodzaju. Czy może, jak Judasz, zadajemy w tym momencie ból Jezusowi? Niech nasza postawa podczas Eucharystii będzie bardziej świadoma rzeczywistej obecności Jezusa i naszego uczestnictwa w niebywałym wydarzeniu ostatniej Paschy wraz z innymi apostołami. Prośmy Ducha Świętego o prowadzenie podczas tych rozważań. Bóg niech nam błogosławi.

2 myśli nt. „Ewangelia według św. Łukasza

  1. Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.

  2. Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>