Konferencja 13
Przeżyć ten Adwent z Najświętszą Maryją Panną
Abyśmy mogli lepiej zrozumieć, czym jest oczekiwanie na przyjście Boga, i aby nasze adwentowe oczekiwanie było pełniejsze, bardziej dojrzałe, postarajmy się zawierzyć ten czas i przeżyć go wspólnie z Najświętszą Maryją Panną, w Jej Niepokalanym Sercu. Współczesny człowiek nie zna Boga. Nawet osoby wierzące nie znają Go, nie mają osobistego stosunku do Boga, bliskiej relacji z Nim, nie traktują Go jak kogoś bardzo bliskiego, nawet nie wiedzą, że można mieć tak bliski kontakt z Bogiem. W związku z tym, że Bóg jest dla nich kimś obcym i nie do końca realnym, oczekując na Boże Narodzenie tak naprawdę sami nie wiedzą, na kogo czekają, na co, co ma przynieść im ten czas. Dlatego z Maryją, przyjmując Jej zaproszenie do Jej Niepokalanego Serca, postarajmy się bardziej zrozumieć, otworzyć swoje oczy, serca i spotkać się z Bogiem. Jeśli prawdziwie otworzymy swoje serca, jeśli przyjmiemy zaproszenie Bożej Rodzicielki, naszym udziałem stanie się Jej życie i to, co w nim się działo. Na samym początku nie zaprzeczajmy, że jest to niemożliwe, nie zakładajmy, że to nie są rzeczy dla zwykłych ludzi. Gdyby tak było Bóg nie objawiałby swojej miłości tak wielu sercom i nie zapraszałby do cudownej miłości. W Sercu Maryi każdy z nas niech próbuje otworzyć się na spotkanie z Aniołem, który zwiastował Jej Boże zaproszenie. Niech otworzy się na tę niezwykłą Nowinę – Oto Bóg w Niepokalanym Sercu Maryi składa swoje życie. Łączy się Jego miłość z miłością Maryi i poczyna się Jezus. Maryja przyjmuje Syna Bożego. Ona już w tym momencie przyjmuje Boga. I my możemy uczestniczyć w tym przyjęciu Boga do Serca. Jeszcze nie narodził się dla świata, a jednak już możemy radować się, że zstąpił na świat, że Bóg zniżył się do człowieka i że już zamieszkał. Zatem spróbujmy otworzyć się na Jej radość: radość kobiety oczekującej dziecka, radość Matki Boga oczekującej na Boga.
W różny sposób przeżywaliśmy razem okres Adwentu w Kościele. Teraz starajmy się być bardziej świadomi, na kogo czekamy, kim jest to maleńkie Dzieciątko, które zostanie złożone w żłobie, położone na sianie, którego Rodzice byli tacy ubodzy, który nie miał domu, dlatego urodził się w takim dziwnym miejscu. To prawda, że wszystkie wyobrażenia Bożego Narodzenia ukazują maleńkiego Jezusa, bo taki przyszedł na świat. Jakże często ludzie nawet nie podejmują próby, aby zobaczyć w tym maleńkim Dzieciątku prawdziwego Boga, swego Pana, Stwórcę, Króla całego wszechświata. Jeśli dusza miłuje Boga, jeśli otwiera się na Jego miłość, to przychodzi taki czas, kiedy Bóg objawia siebie duszy. Czyni to zazwyczaj stopniowo i dusza od jednej, od drugiej strony poznaje Tego, który się jej objawia. Bóg czyni tak, bo dusza jest słaba. I przychodzi czas, kiedy Bóg objawia duszy siebie jako Króla Wszechświata, jako Stwórcę, jako Boga pełnego mocy, potęgi, władzy. Czy wiemy, że właśnie ten Wszechmocny Władca pragnie przyjść do każdego z nas? On pragnie spotkać się z każdym z nas. Ten Bóg, Stwórca spragniony miłości swojego stworzenia pragnie się z nim spotkać, dlatego zniża się do poziomu człowieka, aby człowiek mógł spotkać się z Bogiem. Nie traci przy tym ani odrobiny swojej Potęgi, nie traci nic ze swego Majestatu, ze swojej Boskości i jeśli dusza jest pokorna Bóg objawia jej swoje prawdziwe Oblicze Wszechpotężnego Władcy. Przed tym Bogiem dusza upada na kolana. Czuje się zmieszana. Chciałaby coś powiedzieć, oddać hołd Bogu, ale doświadczając tak wielkiej potęgi Boga, tak wielkiej Jego mocy, nie jest w stanie uczynić niczego, bo wszystko, co chciałaby zrobić i tak nie odda chwały, czci w sposób należny. Czuje się przed Królem Wszechświata nic nieznaczącym maleńkim pyłkiem. A jednak pomimo tego, że ona sama czuje się nic nie warta, doświadcza, że to właśnie do niej przyszedł Bóg Stwórca, że to właśnie nad nią się pochylił, a więc wyróżnił ją w sposób niebywały. I dusza czuje, iż jest umiłowaną, wyróżnioną, wybraną. Chciałaby doświadczając tej niezwykłej mocy Bożej ukryć się, schować się przed tą Potęgą. Czuje drżenie przed Bogiem, ale nie jest to zwykły strach. To Majestat Boży, tak potężny, piękny i wspaniały sprawia, że dusza nie wie już jak się zachować, co zrobić. Jej serce nie jest w stanie dłużej tego znieść. Miłość potężna, Miłość wszechogarniająca, Miłość pełna mocy i siły, Miłość, która króluje i panuje przychodzi do duszy i obejmuje ją. Bierze duszę w posiadanie. Miłość panuje nad tą duszą i dusza doświadcza tego panowania Boga nad sobą. W duszy pojawia się ogromne pragnienie, aby Bóg panował nad nią we wszystkich sferach. Czuje Jego władzę nad sobą i chce Mu się poddać. Chce, aby każda sfera życia należała do Boga. W momencie, kiedy doświadcza tej niezwykłej obecności Bożej przy sobie, zdolna jest poświęcić Bogu wszystko. W tym momencie dusza w sobie czuje moc, że zdolna jest do wszystkiego, czego tylko Bóg zażąda. O cokolwiek Bóg by poprosił – oddałaby Mu. W takiej chwili dusza podejmuje decyzję. Ona chce poświęcić resztę życia Bogu. Jeszcze nie wie, na czym to będzie polegało, jeszcze wielu rzeczy nie rozumie, ale wie jedno – jej życie nie należy już do niej, ale do Boga. To spotkanie z Bogiem przemienia duszę i od tej pory ona nie może przestać myśleć o Bogu. Cokolwiek czyni pamięta o Nim i czyni ze względu na Niego. Przy każdej czynności ma refleksję: Bóg jest obecny, dla Niego, z miłości i dla Jego miłości czynię każdą rzecz.
Oczekując na Boże Narodzenie, starajmy się sobie uświadamiać, kim jest to Dzieciątko. Choć najpierw objawiło się światu jako potrzebujące opieki, bezradne Maleństwo, jednak nie przekreśla to faktu, iż narodził się Bóg Stwórca, Król i Władca panujący. Każdy z nas przygotowując się do Bożego Narodzenia może przygotować swoje serce na spotkanie z Królem i Władcą i może dojść do niezwykłego spotkania Boga i duszy. Każde spotkanie duszy z Bogiem jest łaską, jest z inicjatywy Boga. Bóg wobec każdego z nas tę inicjatywę już podjął i na każdego z nas wylał swoje łaski, by serca nasze mogły się przygotować. Bóg pragnie, abyśmy Go poznali bliżej, abyśmy poznawali głębię tajemnicy Bożej, kim jest Bóg. Nie dziwmy się, iż znowu mamy poznawać Boga. Wydaje nam się, że już trochę o Nim wiemy – jest Miłością, oddał życie dla nas, zbawił nas – ale żyjemy bardziej wiedzą niż sercem. Przez całą wieczność dusza zanurzona w Bogu będzie Go poznawać i czerpać z tego poznawania radość i szczęście, wielką rozkosz. Cóż zatem znaczą lata życia na ziemi? Nic. Przez ten czas nie da się poznać w pełni Boga, bo dusza musi przejść próg śmierci, aby mogła tę pełnię objąć. Może jednak poznawać z różnych stron pewne aspekty, otwierać się na to poznanie, które Bóg daje ludziom na ziemi. To poznanie daje duszy szczęście na miarę życia ziemskiego. Jednocześnie daje duszy moc, by bardziej zbliżać się do Boga, by przekraczać swoje człowieczeństwo, swoją małość, nicość, swoją nędzę i podążać za Tym, który jest Doskonały i który stworzył człowieka do doskonałości. Dusza uświęca się za każdym razem, kiedy Bóg daje jej się poznać. Jednocześnie za każdym razem zbliża się do prawdy o samej sobie. To jest niezmiernie ważne. Bez poznawania prawdy o sobie, dusza nie może prawdziwie poznawać Boga. Nie może twierdzić, że Go zna i kocha. Poznanie Boga i poznanie siebie idzie niemalże równolegle. Jedno z drugim jest powiązane, a im dusza pokorniej przyjmuje prawdę o sobie, tym lepiej poznaje Boga, tym bardziej do Niego się zbliża i tym bardziej otwiera się na Jego miłość.
Przyjmijmy więc zaproszenie Maryi do Jej Niepokalanego Serca, bo w Nim żyje Bóg. W Jej Sercu możemy się z Nim spotkać. W Jej Sercu możemy spotkać Króla Wszechświata z całą potęgą Jego, mocą i majestatem. W Jej objęciach możemy pełni pokoju przyjąć to objawienie. Ona pokieruje nami, aby nic, co jest łaską wielkiego Boga nie zostało zmarnowane, abyśmy nic nie puścili gdzieś, nie pozostawili niezauważone. Podczas Mszy św. połóżmy swoje serca na ołtarzu i prośmy Ducha Świętego, aby pomógł nam otworzyć serce, zrozumieć, przyjąć, aby pomógł nam objąć Boga.
Modlitwa dziękczynienia
O, Panie, przyszedłeś do duszy mojej. Jakże mogę Cię uwielbić, skoro Ty jesteś Stwórcą, Bogiem, a ja najmniejszym stworzeniem. Czuję się tak, jakby cała nieskończoność kosmosu zstąpiła do moich stóp, jakby cała nieograniczoność kosmosu i wszystkie moce, które poruszają różnymi obiektami znalazły się przede mną. O, Panie, a przecież w Tobie zawiera się kosmos, Ty jesteś większy. Ja zupełnie znikam wobec Twojej nieskończoności. Czuję, Boże, że jesteś Królem moim, iż jesteś Władcą całego świata, ale i Władcą mojego serca. Moje serce czuje to władanie Twoje nad sobą. W przeciwieństwie do ludzkich relacji władców i poddanych, ja doświadczam radości i miłości. Choć Twoje władanie nade mną jest tak potężne, że mam wrażenie, iż moje serce nie wytrzyma tej mocy, to jednak chcę poddać się Twemu władaniu. Chociaż czuję tak wielką moc Twoją nad sobą i doświadczam własnej kruchości wobec Twojej potęgi, to czuję, że Twoja wszechmoc zatrzymuje się przed moją kruchością. Zanim posiądziesz całkowicie duszę moją, czekasz na moje przyzwolenie. To nie może mi pomieścić się w głowie, że Ty, tak potężny Władca, mój Stwórca pytasz mnie – stworzenie o pozwolenie. W tym jest Twoja miłość do stworzenia.
O tak, Panie, władaj nade mną! Panuj, króluj w moim sercu! Cały pragnę należeć do Ciebie! Wszystko, co moje niech będzie Twoim! Nie chcę posiadać niczego, bo cokolwiek posiadałbym swojego znaczyłoby oddalenie się od Ciebie. Najdrobniejsza rzecz, najdrobniejsza sprawa, najdrobniejsze dążenia, pragnienia ludzkie potrafią oddzielić duszę od Boga, a ja tego nie chcę. Jak słodkie jest Twoje panowanie nad moją duszą! O, Panie, władaj, panuj! Weź moją duszę, niech będzie Twoją własnością. Pozwól mi być sługą Twoim, niewolnikiem – z miłości. Pozwól być własnością Twoją. Jakiekolwiek wyznaczysz mi zadanie, uczynisz mnie najszczęśliwszym. Czegokolwiek będziesz oczekiwał ode mnie, z całych sił będę chciał to czynić. Twoje oczekiwania, Twoje plany wobec mnie będą moją radością, rozkoszą mej duszy. Tylko uczyń mnie swoją własnością, panuj nade mną, bądź Królem moim, a uczynisz mnie, Boże, najszczęśliwszą duszą. Przez całą wieczność będę sławić Twoją miłość do duszy, Twoją dobroć, łaskawość, Twoją potęgę i moc.
Adoracja Najświętszego Sakramentu
Dziękuję Ci, Jezu za to niezwykłe i cudowne zaproszenie do przeżywania czasu Adwentu. Dziękuję Ci za uświadomienie, na kogo czekam. Dziękuję Ci, Maryjo za to, że wzięłaś mnie do swojego Serca i że w Twoim Sercu mogę uczestniczyć w Twoim życiu, a jednocześnie w życiu Boga. Dziękuję, Boże mój, że w Tobie wszystko staje się jasne. Dziękuję Ci, że zapraszasz moją duszę do tak niezwykłej bliskości swojej i za to, że chociaż moja dusza jest maleńka, to objawiasz jej tak wielkie tajemnice. Wiem to i doświadczam tego, że miłujesz mnie ogromnie, jednak nieustannie jestem zadziwiony i nie mogę pojąć, dlaczego takiemu pyłkowi objawia się sam Bóg? Nie mogę nadziwić się Boże, Twojej miłości, która skłania Ciebie do tego, by Król zniżał się do swego poddanego, wyznawał mu miłość i obdarowywał swego poddanego całym bogactwem swego Królestwa. To dla mnie, Panie, stale jest niepojęte, zapiera dech w piersiach. Kiedy przychodzisz do mojej duszy ze swoim objawieniem jako Król, jako Władca, o Panie, Ty wiesz, nie śmiem podnieść wzroku na Ciebie i drżę cały, tak wielka moc, tak wielka potęga obejmuje moją duszę. Mam wrażenie, Boże, że Ty z czułością uśmiechasz się, widząc to przerażenie duszy, tym bardziej pochylasz się nade mną i bierzesz w swoje objęcia. Olbrzym bierze małe pisklę w dłonie, nie ma się co dziwić, że serce pisklęcia bije tak mocno. Ale to pisklę zalewane jest taką miłością, że nie boi się. Doświadcza szczęścia. Ty wiesz, Panie, że wtedy pragnę tak pozostać – pozostać pod władczym Twoim spojrzeniem, by moja dusza czuła Twoje panowanie nad sobą; pozostać tak, by doświadczać Twojej miłości.
Panie mój, chociaż nadal nie rozumiem, co takiego czynisz z moją duszą i dlaczego to wszystko czynisz, pragnę całkowicie Tobie się poddać, należeć do Ciebie we wszystkim. W takim momencie chcę zrezygnować ze wszystkiego. Przestaje mnie cieszyć cokolwiek na tym świecie. To, co do tej pory uważałem za piękne, ładne, godne podziwu, to, czego pragnąłem, Panie mój, teraz postrzegam jako śmieci nic nie warte, a wręcz obrzydliwe. Co czynisz z moim sercem i czego oczekujesz ode mnie, Jezu? Nie mówisz mi wszystkiego, ale duszę pociągasz. Nie dajesz wytchnienia w obowiązkach, a wołasz mnie do Siebie. I czuję jak moje serce jest rozrywane. Z jednej strony codzienność, której muszę sprostać i wywiązać się ze wszystkiego solidnie, a z drugiej – Ty, Panie i Twoje wezwanie, Twoje nieustanne wołanie i dusza wyrywa się. Panie mój, moja dusza kocha Ciebie, uwielbia, pragnie Ciebie, tęskni za Tobą. Bądź uwielbiony, Boże!
***
Dziękuję Ci, Maryjo za to, że jesteś moją Matką; za to, że opiekujesz się mną z taką czułością; za to, że zabrałaś mnie do swojego Serca i w Twoim Sercu uczestniczę we wszystkim, co dotyczy Twego życia i życia Jezusa. Nawet więcej, w Twoim Sercu Bóg objawia mi swoje tajemnice. Te wszystkie tajemnice Tobie są znane. Dziękuję Ci, Maryjo – Twoja miłość jest tak cudowną. Tak dobrze mi jest, gdy jestem z Tobą, gdy mogę wszystko Tobie powierzyć, gdy mogę Tobie wszystko powiedzieć. Zawsze wiem, że kiedy jest jakaś intencja, to wystarczy, że Tobie ją powierzę i Ty się już wszystkim zajmujesz.
Dziękuję Ci, Mamusiu za to, że mogę być Twoim dzieckiem; za to, że czasem uczestnicząc w Twoim życiu i życiu Jezusa mogę bawić się z Jezusem jako dzieckiem. Dziękuję Ci, że w Tobie uczestniczę w Jego życiu dorosłym i za to, że pomagasz mi zrozumieć Jego Krzyż. Dziękuję Ci, że teraz w Twoim Sercu Bóg objawia mi siebie samego, ukazując się jako Stwórca, jako Ten, który stworzył cały świat i nad nim panuje.
Dziękuję Ci, Maryjo! To niepojęte, cudowne, wspaniałe, że w Tobie mogę to wszystko oglądać, poznawać, że w Tobie mogę otwierać serce i właśnie w Tobie Bóg w moim sercu dokonuje tak różnych przemian; że w Tobie mogę z Bogiem się spotkać. Maryjo, wiesz, jak słabą jestem duszą, znasz mnie, bo jesteś moją Matką, Ty wiesz najlepiej, jaka mizerota ze mnie – nic nie potrafię, nic mi nie wychodzi. Pomóż mi, proszę. Bóg przygotował tak wielkie łaski, nie chcę ani jednej zmarnować, chcę przyjąć wszystkie. Proszę Cię, abyś wszystkie te łaski, które Bóg przygotował dla mnie, przechowywała w swoim Sercu. Wtedy żadna się nie zmarnuje. Proszę też, żebyś moje serce przygotowywała do przyjęcia tych łask i kiedy uznasz, że moje serce jest już gotowe, udziel mi tej łaski. Tobie ufam, bo jesteś najcudowniejszą Matką ze wszystkich matek. Tobie ufam, bo Tobie zaufał Bóg i dał swego Syna. Komuż więc miałbym z ufnością powierzyć Boże dary, jak nie Tobie? Ty będziesz mi ich udzielać i jako mądra Matka będziesz wiedziała, kiedy i jaki dar mi udzielić. A jeśli uznasz, że moje serce jest nie gotowe, to mi ich nie dasz. A ja będę wiedział, że Twoja miłość czyni to, co najlepsze dla mnie. Nie będę się niczym smucić, tylko z radością, z ufnością będę żył z Tobą. Kocham Ciebie, Maryjo!
***
Dziękuję Ci, Boże, że choć marne są zmysły mego ciała, to dajesz mojej duszy wzrok i słuch. Dziękuję Ci, że oglądać mogę to, co niewidoczne dla oczu. Dziękuję Ci!
Dziękuję Ci, Boże za to, co tak piękne, a nie do pojęcia. Dziękuję Ci za Zwiastowanie i za to, że pozwalasz mojej duszy uczestniczyć w tajemnicy Zwiastowania w Sercu Twej Matki. Dziękuję Ci za tę cudowną chwilę, w której zapraszasz Maryję do uczestnictwa w niezwykłym Dziele swoim. Dziękuję Ci za to, że i moje serce może zbliżyć się, by brać udział w tym, czego język nazwać nie umie. O, Panie, i we mnie zapragnąłeś zamieszkać, i moją duszę wybrałeś sobie na mieszkanie, i ze mną pragniesz spotkać się objawiając swoją miłość. A wszystko to w Sercu Twej Matki. Dziękuję Ci, Boże!
- Za to, co niepojęte, choć tak wielkie i cudowne; za to, co w sercu, co w duszy, ale czego umysł pojąć nie może – dziękuję Ci, Boże!
- Za miłość Twoją, która zaprasza mnie do życia z Tobą – dziękuję Ci, Boże!
- Za to, że moją biedną duszę stawiasz przed sobą, bierzesz w objęcia – o Panie, dziękuję Ci!
Bądź uwielbiony, Boże, w niezwykłej Twej miłości! Bądź uwielbiony w niezwykłych Twych łaskach! Bądź uwielbiony w tym wszystkim, co wylewasz na serce każdego człowieka! Wybacz nam, że jesteśmy ślepi, głusi, zamknięci, że się odwracamy i nie przyjmujemy tego wszystkiego, co dajesz. Bądź uwielbiony, Boże!
***
Objawiasz, Panie, swoją potęgę, swój majestat; to, iż jesteś Królem. Objawiasz swoją miłość i obdarowujesz mnie nią, objawiasz swoje tajemnice. Choć moja dusza jest niczym, tak mała, że jest niczym, obejmujesz moją duszę swoją miłością i objawiasz tajemnice swego Serca. Moja dusza jest szczęśliwa i nie wie, jak to szczęście wyrazić, jak wyrazić wdzięczność. Moja dusza staje się powiernicą tajemnic Twego Serca, ale nie musi to koniecznie oznaczać samej radości, bowiem Ty objawiasz jej również cierpienie swego Serca. W Twoim Sercu, Boże, widzę całe rzesze ludzi, którzy nie znają Ciebie. Myślą, że są wierzący, ale nie spotkali nigdy Ciebie, nie otworzyli serca na to spotkanie, nie traktują Ciebie do końca poważnie. Jesteś jakąś ideą dla nich, czymś tak odległym, że wręcz nierealnym, Duchem, którego nie widzą, nie słyszą i w związku z tym, z którym – ich zdaniem – spotkać się nie można, który żyje gdzieś daleko. Zupełnie nie wiążą swego życia z Tobą. I cierpisz, Boże, a mnie dajesz poznać swoje cierpienie. Chcesz bliskości z duszą ludzką. Pragniesz bliskości, tak jak człowiek z człowiekiem pragnie bliskości. Tak jak każdy z nas potrzebuje mieć kogoś bliskiego – kogoś, kto kocha i kogo się kocha – tak i Ty pragniesz bliskiej relacji z każdą duszą. Wychodzisz naprzeciw każdej duszy z miłością cudowną, potężną, niepojętą, ale ludzie nie wierzą, że pragniesz ich spotkać. Wierzący nie wierzą!
O, Panie, chciałbym wszystkim powiedzieć o Twojej miłości, o tym, jak bardzo pragniesz bliskości z ludzkim sercem, jak spragniony jesteś miłości, jak żebrzesz o miłość. Ty – Stwórca prosisz o miłość!
Przepraszam Cię, że i ja tak często nie wierzę, że i ja rozglądając się po świecie wybieram śmieci; że i ja często Twoją miłość odrzucam. Przepraszam, że nie zauważam Ciebie żebrzącego o moją miłość. Nigdy więcej nie chcę odrzucić Twojej miłości w żadnej sytuacji, w żadnym wydarzeniu. Nigdy! Ale znam swoją małość, słabość swoją, nędzę i wiem, Boże, że zdolny jestem do każdego grzechu i że mogę ulec każdemu złu, bo nie posiadam w sobie żadnych sił. Proszę więc Maryję, aby ukryła mnie w sobie, aby broniła mnie. Proszę, abym nigdy więcej nie zasmucił Jezusa, nie zranił Jego Serca, abym nigdy więcej nie był powodem Jego smutku. Boże, wolę umrzeć niż odrzucić Twoją miłość. Oddaję Ci moją wolę, czyń, co tylko zechcesz, ale błagam Ciebie, nie pozwól mi odrzucić Twojej miłości. Nie pozwól mi przejść obojętnie wobec Twojej miłości. Daję Ci prawo do tego, abyś czynił, co zechcesz ze mną. Pragnę Ciebie kochać, a wiem, że nie potrafię. Ty jesteś Źródłem miłości, ufam, że mi jej udzielisz, abym mógł kochać. Boże, tak bardzo pragnę! Tak bardzo pragnę kochać Ciebie!
***
Pragnę Ciebie kochać, Boże, nieskończoną miłością. Pragnę być posłusznym we wszystkim. Chcę doskonale wypełniać Twoją wolę. Pragnę, by moja dusza należała do Ciebie, abyś ją przemienił w Siebie. Nie mam swojej woli, oddałem Ci ją. Żyj we mnie. Pragnę tylko Ciebie. Nic mnie, Boże, tu na ziemi nie cieszy, nie zachwyca i nie pociąga. Wobec piękna Twego Serca, Twojej miłości, którą mi objawiasz, wszystko razi brzydotą. Pragnę, Boże, mam tak wielkie pragnienia, a jednocześnie dajesz mi świadomość, kim jestem sam. Ale będę trzymać się ufności. Skoro dajesz tak wielkie pragnienia duszy małej i tak słabej, to znaczy, że sam będziesz te pragnienia realizował w mojej duszy. Ufam Ci, Jezu! Ufam Ci!
***
Dziękuję Ci Jezu, że moje serce może przebywać w Twoim i że moja dusza może jednoczyć się z Twoim Duchem. Dziękuję Ci za wszystko, co objawiasz mojej duszy i za wszystkie uczucia, które w niej wzbudzasz. Dziękuję Ci za pragnienia, za wszystko. Chcę być Twój na zawsze we wszystkim. Proszę Ciebie, Jezu, abyś pobłogosławił nam na tej drodze adwentowej. Pobłogosław naszym sercom, by otwierały się na Twoje przyjście, pobłogosław naszym duszom, by otwarły się oczy i uszy naszych dusz. Pobłogosław nam, abyśmy mogli spotkać Ciebie, zachwycić się Tobą. Pobłogosław nam, Jezu.