17. Napływ ludu (Mk 3,7-12)
Jezus zaś oddalił się ze swymi uczniami w stronę jeziora. A szło za Nim wielkie mnóstwo ludu z Galilei. Także z Judei, z Jerozolimy, z Idumei i Zajordania oraz z okolic Tyru i Sydonu szło do Niego mnóstwo wielkie na wieść o Jego wielkich czynach. Toteż polecił swym uczniom, żeby łódka była dla Niego stale w pogotowiu ze względu na tłum, aby się na Niego nie tłoczyli. Wielu bowiem uzdrowił i wskutek tego wszyscy, którzy mieli jakieś choroby, cisnęli się do Niego, aby się Go dotknąć. Nawet duchy nieczyste, na Jego widok, padały przed Nim i wołały: «Ty jesteś Syn Boży». Lecz On surowo im zabraniał, żeby Go nie ujawniały.
Komentarz: Kiedy Jezus chodził po ziemi, podążały za Nim wielkie tłumy. Później, gdy apostołowie zaczęli głosić Dobrą Nowinę o zmartwychwstaniu Pana, Kościół bardzo szybko rozszerzał swoje kręgi i obejmował zasięgiem kolejne tereny.
Przez wieki całe budowano kościoły. Teraz się je zamyka, burzy, przeznacza na inne cele. Miejsca święte, naznaczone przez wiele lat Bożą obecnością, są teraz wykorzystywane do spraw zupełnie odległych od wiary, od Kościoła. Bóg doznaje obrazy, odrzucenia. Bezcześci się Jego świątynie, nie szanuje się naczyń używanych do sprawowania sakramentów świętych. Jezus – pod postacią chleba i wina – traktowany jest bez należytej czci. Wierni i kapłani zatracili poczucie sacrum. Imię Bóg stało się tylko słowem, nie stoi za nim Wszechmocny Stwórca, ale jedna spośród postaci różnych religii świata. Dla wielu wiara katolicka przestała być tą jedyną, najważniejszą, wypływającą z korzeni rodzinnych, w której wzrastali od pokoleń. Dawniej była trzonem życia, kształtowała osobowość, stanowiła o sensie życia, dominowała we wszelkich jego przejawach. Poprzez wiarę człowiek wyrażał siebie. Dziś stała się jedynie jedną z wielu sfer życia, niekoniecznie niezbędną, wynikającą z tradycji i dlatego zachowywaną jeszcze, jednak bez głębszej świadomości jej sensu i znaczenia.
Bóg pragnie powrotu do wiary z czasów pierwszego chrześcijaństwa. Chce, abyśmy my stali się takimi apostołami, jakimi byli pierwsi uczniowie Jezusa; by za nami szły tłumy spragnione słów o Bogu, miłującym swój lud i czyniącym dla niego liczne znaki. Jakże współczesna sytuacja przypomina tą, gdy Jezus rozpoczynał swoją działalność. On chciałby, abyśmy zasłuchali się w ton Jego głosu i poszli za Nim; byśmy stanowili wokół Niego taką grupę przyjaciół jak ówcześni uczniowie, którym dawał poznać więcej, wyjaśniał częściej znaczenie przypowieści, nauczał, kształtował ich, przygotowując do apostolstwa.
Nasza formacja też ma odbywać się w bliskości Jezusa. Spróbujmy dostrzec to Jego pragnienie. On chce tego zarówno ze względu na nas samych, jak i na Dzieło, które pragnie przeprowadzać w dzisiejszym Kościele. Przedtem rodziło się chrześcijaństwo na podwalinach starej wiary, starego prawa. Teraz ma ono odrodzić się, bazując na tym co święte w Kościele, poprzez pogłębienie prawd Bożych, czerpanie z nauki Kościoła opierającej się na przykazaniach, na Słowie Życia. Jezus udziela również nam Ducha Świętego, by to On nas prowadził, pouczał i umacniał, a potem nadawał moc naszym słowom i czynom.
Tak jak apostołowie żyć mamy w wielkiej zażyłości z Maryją. Ona stała się Matką rodzącego się Kościoła prawdziwie i realnie. Ona Go wspierała, była jego pierwszą Mistrzynią. I chociaż Jezus ustanowił Piotra głową Kościoła, to Maryja, poprzez zjednoczenie z Synem, dające Jej głębię zrozumienia i poznawania prawd Bożych, poprzez swoją modlitwę – była rzeczywiście jego Matką. Mądrość, jaką przejawiała w rozumieniu nauki Jezusa oraz Pism i powiązywaniu ich z wypełniającą się misją zbawczą zapowiadaną przez proroków sprawiała, że traktowano Ją jako autorytet. Do Niej przychodzono ze sprawami trudnymi, Ją powiadamiano o wszystkich najważniejszych wydarzeniach. Jej cicha modlitwa, miłość płynąca z Serca zjednoczonego z Bogiem czyniła Ją Matką wszystkich apostołów, jednoczyła ich i tworzyła z nich Kościół – Wspólnotę. Maryja była w centrum. Chociaż żyła na uboczu, choć sama przecież nie prowadziła działalności apostolskiej, była umiłowaną Matką wszystkich uczniów, chrześcijan. Mówiono o Niej z wielkim szacunkiem i miłością.
Pragnieniem Jezusa jest, abyśmy również my dzisiaj uczynili Maryję swoją Matką, Matką naszej wspólnoty. Wzorując się na tym pierwszym Kościele, całym sercem umiłujmy Maryję. Zwracajmy się w pierwszej kolejności do Niej, ze wszystkimi trapiącymi nas sprawami, szukajmy u Niej wsparcia, pouczenia, modlitwy, miłości. Ona zaś wypraszać nam będzie łaskę Ducha Świętego, który prowadził apostołów do coraz bardziej odległych zakątków ówczesnego świata. On będzie kierował również nami.
Jezus pragnie poprowadzić i nas tak, jak prowadził apostołów. Pójdźmy za Nim. Wraz z nami będą podążać inni. Coraz większe tłumy spragnione Bożej miłości iść będą za Jego słowem, za Jego miłością. My jesteśmy apostołami Jezusa – apostołami Bożej miłości i miłosierdzia. Za nami pójdą następni. Razem będziemy tworzyć odnowiony Kościół Chrystusowy, w którym Bóg będzie objawiał światu swoją miłość i miłosierdzie. Poprzez nasze oddane Mu serca odnawiać będzie Kościół od wewnątrz, odradzać dusze w swoim Kościele. One zaczną żyć prawdziwie wiarą, nadzieją i miłością Ewangelii. I chociaż będzie to ten sam Kościół, w którym od dwóch tysięcy lat wzrastają w wierze kolejni jego członkowie, to jednak będzie odnowiony – czczący w sposób szczególny Bożą miłość, głoszący nieskończoną wielkość Bożego miłosierdzia; Kościół, w którym będzie żywa wiara w Bożą obecność pośród ludu.
Niech nasze serca napełniają się ufnością w Bożą opiekę nad nami. Tak jak apostołowie spróbujmy doświadczyć obecności Jezusa i poczujmy się przy Nim bezpiecznie. Oni widząc Jego czyny, liczne uzdrowienia, słysząc Jego naukę, doświadczając mocy i mądrości Jego słów – chociażby w rozmowach z faryzeuszami – byli pełni pokoju. Wierzyli, że przy Nim nic im nie grozi, są bezpieczni i mają zapewnioną przyszłość, choć wtedy jeszcze mieli nieco inne jej wyobrażenie, niż to się potem okazało. Jezus chce, byśmy całkowicie oddali się Dziełu, tak jak apostołowie do końca poświęcili się głoszeniu. Potrzeba, abyśmy naśladowali tych Dwunastu i pozostałych uczniów, starając się wejść w bliższą zażyłość z Jezusem, który nieustannie jest pośród nas.
Także dla naszych serc On pragnie tej bliskości, której doświadczali Jego pierwsi apostołowie. To jest możliwe! To jest realne! Bowiem On żyje! On jest! Będzie nadal pouczał nas o miłości Boga do człowieka. Jego Matka wciąż wskazywać nam będzie najkrótszą drogę do Syna. A Duch Święty, będący samą Miłością, zstąpi na nas i wypełniać będzie nasze serca tak, byśmy miłością żyli, w niej wzrastali i w nią się przemieniali.
Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.