182. Dobry łotr (Łk 23,39-43)
Jeden ze złoczyńców, których [tam] powieszono, urągał Mu: „Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas”. Lecz drugi, karcąc go, rzekł: „Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież – sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił”. I dodał: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa”. Jezus mu odpowiedział: „Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju”.
Komentarz: Bardzo często spotykamy się z pretensjami wnoszonymi do Boga. Sami również tak nie rzadko czynimy. To, co Bóg pragnie nam dzisiaj powiedzieć, może okazać się dla wielu z nas zbyt surowym osądem. Jednak otwórzmy serca i spróbujmy przyjąć słowo prawdy.
Jesteś duszą małą, duszą słabą. Co to oznacza? Oznacza to, iż często upadasz, ulegasz swoim słabościom, grzeszysz. Czym jest grzech? Odrzuceniem Boga, wyborem zła. Konsekwencją zaś tego jest cierpienie. Twoje życie naznaczone jest cierpieniem. Gdyby nie ono, zamieniłbyś się bardzo szybko w monstrum pełne pychy, którego serce byłoby siedliskiem zła. Cierpienie jako konsekwencja złych wyborów jest dobrodziejstwem dla ciebie i miłosierdziem Boga wobec ciebie. Bóg nie chce twojego cierpienia. Bóg pragnie twojego zbawienia! Pozwala, abyś odczuwał skutki dokonywanych wyborów, bo jest to droga do uświęcenia się, do zbawienia.
Refleksja, jaka powinna ci towarzyszyć, ma skłonić ciebie do wyboru dobra. Nie do buntu, nie do obrażania Boga. Bo oprócz tego, że jest to złe, to w dodatku nielogiczne. Kiedy dziecko biegnie – mimo że mama ostrzegała, iż droga nierówna i może się potknąć – i się przewróci, zrani kolana, czyja to wina? Nierozsądne byłoby mieć pretensje do mamy. Nieposłuszne dziecko ponosi konsekwencje swego zachowania. To nie mama go popchnęła, nie mama go zraniła. Mama ostrzegała. Mówiła, aby tego nie robił. To prawda, że kolana bolą, krew leci i to nieraz obficie, a podawane środki dezynfekujące dodają cierpienia. Ale to konsekwencja wyboru, a nie zła wola matki. Dziecko w ten sposób uczy się, niekiedy boleśnie, jaki jest świat, jakie panują zasady.
Powróćmy do duszy maleńkiej. W swoim życiu nieustannie stoisz przed koniecznością dokonania wyboru i często nawet jesteś tego nieświadomy. To są drobne sprawy wypełniające codzienność, to są też sprawy poważniejsze. Twoje zachowanie wśród domowników, w pracy, w urzędzie, w sklepie, wszędzie twoja postawa to jest wyraz dokonanego wyboru: albo jest pełna miłości, albo tej miłości w niej brak. Za każdym razem budujesz królestwo miłości albo… królestwo nienawiści. To słowo wydaje ci się mocne, skoro w twoim sercu tej nienawiści nie odczuwasz. Jednak brak miłości nie pozostaje samą pustką, próżnią. Szatan nie pozwoliłby na to. Tam, gdzie nie ma miłości, przychodzi on, aby to wolne miejsce wypełnić swoim jadem. Nie łudźmy się, że gdy nie popełniamy czynnego zła, to znaczy, że jesteśmy dobrzy. Czyń dobro, a wtedy będziesz dobry. Nie potrafisz przeanalizować obiektywnie, dokładnie swoich zachowań, swoich intencji, pragnień, emocji. Gdybyś miał na to spojrzenie z perspektywy Boga, zobaczyłbyś całe zło, obmierzłość swoich poczynań, nieczystość intencji i nieopanowane uleganie emocjom, uczuciom.
Jesteś grzesznikiem. Potrzebujesz nawrócenia. Ty potrzebujesz nawrócenia. Nie twoja żona, mąż, dzieci, ale ty tego potrzebujesz. Najpierw ty. Mówi się o złoczyńcach ukrzyżowanych po obu stronach Jezusa: dobry i zły łotr. Jeden i drugi był łotrem. Jeden został świętym, drugi potępionym. Twój los w pewnym sensie podobny jest do losu tych łotrów: cierpienie będące konsekwencją twoich grzechów to krzyż. Wisisz na nim obok Jezusa. Jaką łaską zostałeś obdarzony, że nie wisisz samotnie, ale z Jezusem! Pozwolił się ukrzyżować, abyśmy nie byli samotni oraz by nadać sens naszemu cierpieniu. Dzięki Niemu ma ono moc zbawczą. Wisi na krzyżu i cierpi, chociaż jest niewinny. Ty cierpisz, bo grzeszysz. A jednak zdarza ci się mieć pretensje do Boga za swój los. Do Tego, który zawisł dla ciebie z własnej woli, niewinnie, który tobie towarzyszy w cierpieniu, chociaż wcale nie musiałby, który przemienia twoje cierpienie w zbawienie. Czyni tak, bo cię kocha. A ty jeszcze Mu urągasz. Czynisz to, gdy się buntujesz, gdy masz pretensje, gdy nie potrafisz spokojnie przyjąć cierpienia, gdy czujesz się niesprawiedliwie potraktowany przez Boga, gdy wytykasz Mu, że oto inni mają lepiej niż ty. Pomyśl, jakim jesteś łotrem. I jak najszybciej nawróć się.
To, że jesteś grzesznikiem, nie ulega wątpliwości. Ważnym jest teraz, jakim jesteś grzesznikiem? Co zrobisz z krzyżem, który otrzymałeś ku swojemu zbawieniu? Jak potraktujesz Jezusa, który ci towarzyszy, mimo że wcale nie musi? Spróbuj utożsamić się z dobrym łotrem i powtórz za nim słowa: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa.” Te słowa pełne pokory, przyjęcia prawdy o sobie i zgody na konsekwencje, są bardzo ważne. Powtarzaj je. Możesz mówić Bogu, iż widzisz swoją grzeszność, możesz mówić Mu, że godzisz się na krzyż będący wynikiem twojej grzeszności. Uniżaj się, bowiem jesteś stworzeniem bardzo słabym i jakkolwiek byś się nie uniżał, to i tak nie zrobisz tego dostatecznie. Bo twoje wyobrażenie o sobie będzie zawsze lepsze niż rzeczywistość. Nie bój się więc, że przesadzisz z pokorą. Niech serce twoje zaleje pokój, bowiem Jezus wiszący obok ciebie na krzyżu powie dokładnie słowa z Ewangelii: „Zaprawdę, powiadam ci. Dziś ze Mną będziesz w raju.”
Dusza ludzka zaznawać może raju nawet na ziemi. Gdy pokora zgina plecy, gdy serce leży u stóp Boga w pełni uniżenia, Bóg wywyższa duszę, unosząc ją ku swojej chwale. Raduje się tą duszą i obdarza niebywałą łaską swojej obecności. Módlmy się o dar takiej pokory, takiego uniżenia, które wywyższy nas do nieba. Bóg będzie nam błogosławił.
Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.
Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?