Ewangelia według św. Łukasza

183. Śmierć Jezusa (Łk 23,44-46)

Było już około godziny szóstej i mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Słońce się zaćmiło i zasłona przybytku rozdarła się przez środek. Wtedy Jezus zawołał donośnym głosem: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego. Po tych słowach wyzionął ducha.

Komentarz: Pismo mówi, iż Jezus wyzionął ducha. Jezus rzeczywiście i prawdziwie umarł. Prawdą było jego życie, prawdą była straszliwa męka, prawdą była też śmierć. Zgodził się być człowiekiem do końca. Wszystkiego zakosztował, co ludzkie, a nawet więcej. On poznał całość ludzkiego życia, smutku, cierpienia, wszystkie strony i odmiany. My poznajemy fragment dotyczący tylko nas. Jezus poznał całość, wszystko, co trapi ludzkość, toteż poznał o wiele więcej, niż każdy z nas doznaje w ciągu swojego życia. On to poznał we własnym ciele, na sobie, we własnej duszy, na własnej psychice. Niepojętym jest to, iż uniósł sam jeden wszystko.

Aby jednak dokonało się zbawienie, musiało się tak stać. Musiał jako człowiek przyjąć całość życia ludzkości, a nie tylko pojedynczego człowieka. On przejął niejako wszystko, co jest życiem człowieka, każdą sekundę życia każdego człowieka. Uczynił to po to, aby każdą uświęcić, a uświęcając, zbawić. Jest to nie do ogarnięcia ludzkim umysłem, by każdą sekundę życia wszystkich ludzi na ziemi zanurzyć we Krwi, by oczyścić ze zmazy grzechu, wybielić, uczynić świętą. A jednak właśnie tego dokonał Jezus. Uczynił to, poświęcając do końca siebie.

Dzieło zbawienia jest tak wielkim dziełem, największym dziełem w Kościele, że ofiarę za niego musiał ponieść sam Bóg. Nikt inny nie był w stanie zbawić ludzkości. W to Dzieło włączane są dusze. Poprzez swoje poświęcenie, oddanie, swoją ofiarę, przyczyniają się do ratowania dusz. Pomagają innym zawrócić ze złej drogi, pomagają nawrócić się i przyjąć darowane zbawienie. Do Dzieła tego dołączają inne, mniejsze dzieła w Kościele – mniejsze od Zbawczego, ale nie oznacza to, że małe i nieznaczne. Bowiem Bóg, widząc ogrom zła, które falami napływa i pustoszy serca, osłabia Kościół od wewnątrz i z zewnątrz, przychodzi z pomocą poprzez wybrane dusze. Posługując się nimi, ponownie naprowadza Kościół na właściwe tory, ukazując odpowiedni kierunek, zwracając uwagę na pewne strony wiary, przymioty Boga, na drogę odnowienia życia religijnego. Przynosi nową duchowość, bądź odradza to, co już znane, lecz zapomniane.

Wymaga jednak od dusz realizujących Jego wolę w dziele zupełnego poświęcenia siebie dla tego dzieła. Wymaga ofiary. Dając za wzór Jezusa, oczekuje właśnie takiego totalnego spalenia, zapomnienia o sobie i uczynienie ze swego życia ofiary całopalnej, nic sobie nie zostawiając, nie roszcząc do niczego żadnych praw ani pretensji, pozwolenia przybicia do krzyża swego „ja”, by żył tylko Bóg i Jego święta wola. Bardzo trudno zwykłemu człowiekowi poddać się takim Bożym wymaganiom, dlatego nie jest to droga dla każdej duszy i nie każdą Bóg powołuje. Często jest tak, że specjalnie stwarza duszę do tego zadania, udzielając jej różnych łask, przygotowując ją, a nawet jej przodków, rodzinę, otoczenie, by uformować jak najlepiej do określonej misji. Za tą duszą pójdą następne. Już nie tak obficie obdarzone łaskami, darami i charyzmatami, jednak powołane do tego, by tę drogę kontynuować. Bóg wspiera je także, im również pomaga i wyróżnia swoim szczególnym błogosławieństwem. Często na początku otoczenie nie zdaje sobie sprawy z wagi realizowanego powołania przez wybraną duszę. Nieraz nawet do jej śmierci nic na ten temat nie wie. Dowiaduje się dopiero po jakimś czasie.

Jest też druga strona medalu. Szatan stara się przeszkodzić w wypełnianiu misji. Podejmuje różne działania, by nie dopuścić do realizacji Bożych planów. Pojawiają się wielorakie trudności, a nieraz wydaje się, że dzieło definitywnie upadnie. Szatan posługuje się słabościami ludzkimi, na nich się opiera, i to zarówno, jeśli chodzi o osoby, które w jakiejś formie stają na drodze do realizacji dzieła, jak i osoby, które je realizują. Znając ich słabe punkty, stwarza takie sytuacje, by dusze ulegały swoim słabościom, przez co nie pełnią woli Bożej, a jedynie swoją. Jednak tutaj z pomocą przychodzi Bóg. Wykorzystuje trudności do formowania duszy, do jej doskonalenia, przez co wychodzi ona zwycięsko po kolejnych bojach, w dodatku umocniona i ukształtowana. To, co miało przyczynić się do upadku dzieła, posłuży teraz jego szybszemu wzrostowi.

Dzieło Dusz Najmniejszych jest wpisane w zbawczy plan Boga, jest wspierane przez Niego, a wcześniej było przygotowywane. Przygotowywane były i są dusze do tego dzieła. Jednak Bóg oczekuje od nas większego zaangażowania w Jego życie i poświęcenia swojego życia Jemu. Oczekuje przyjęcia życia Jezusa w swoim sercu. Oczekuje zjednoczenia prowadzącego do przemiany duszy, ducha w Ducha Jezusa. Oczekuje poświęcenia do końca, aż po śmierć swego „ja”.

To całkowite, totalne oddanie wszystkiego przez Jezusa Bogu Ojcu, aż po ostatnie tchnienie, ma być dla nas wzorem, inspiracją do złożenia swojego życia u Jego stóp. Nasze absolutne poświęcenie ma być nieustannym umieraniem naszego „ja”, by rodził się i wzrastał w nas Chrystus. By zbawienie, które przyniósł, w nas się wypełniało, a poprzez nas obejmowało otoczenie, inne dusze. Módlmy się o doskonałe wypełnienie się woli Bożej w nas. Prośmy o to Ducha Świętego, prośmy Matkę Najświętszą, wypraszajmy wstawiennictwa świętych i aniołów. Niech poprowadzą nas na maleńkiej drodze miłości, która należy do największego Dzieła, jakie Bóg realizuje poprzez dusze ludzkie na ziemi, w Kościele.

Niech Bóg błogosławi nas

2 myśli nt. „Ewangelia według św. Łukasza

  1. Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.

  2. Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>