20. Jałmużna (Mt 6,2-4)
Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.
Komentarz: W poleceniu bycia miłosiernym przejawia się wielka mądrość Boża. Bowiem kto czyni miłosierdzie, upodabnia się do Tego, który jest jego głównym dawcą – do samego Boga. Człowiek miłosierny zbiera sobie zasługi w niebie i do niego toruje drogę. Znaczenie tego przymiotu jest bardzo głębokie. Każdy uczynek miłosierny niesie dobro – nie tylko osobie obdarowanej, ale również duszy tego, kto go spełnia. O tym aspekcie mówi się niewiele.
Ten, kto daje, dzieli się, wychodzi poza obręb własnego „ja”. Jest to, w pewnym sensie, rezygnacja z siebie dla dobra drugiej osoby. Czy to nie przypomina Jezusa? Przecież On poświęcił całkowicie siebie dla nas. Jezus jest wzorem, z którego mamy brać przykład. Dokonany uczynek miłosierny, dla naszej duszy jest jak ofiara Jezusa, dającego nam siebie na krzyżu. I chociaż pozornie są to dwie różne sprawy, głębia tych czynów zazębia się. Wypływają niejako z jednego nurtu – z otwartości serca, nastawionego na ofiarowanie siebie drugiemu. I chociaż nasz gest może być drobiazgiem, jeśli uczyniony jest szczerze – ma ogromne znaczenie. Liczy się wewnętrzny motyw skłaniający do niego. A Bóg zlewa swoją łaskę na serce miłosierne.
Nie zapominajmy też, iż czynem miłosiernym jest nie tylko jakaś czynność, datek pieniężny, ale i udzielenie pomocy niematerialnej. To nawet uśmiech, gest przyjaźni, współczucia. Wszystko, czym niesiemy pomoc potrzebującym, jest gestem miłosierdzia. I jako że upodabnia do Jezusa oddającego siebie ludziom, ma również podobne skutki. Ofiara Syna Bożego przyniosła nam zbawienie, zgładziła grzech. Postawa miłosierdzia również czyni dusze czystszymi, przybliża do świętości.
Nie bez znaczenia jest również wdzięczność obdarowanych, która w formie błogosławieństwa spływa na nas. A jeśli obdarowany modli się w naszej intencji, wyjednuje nam łaski, których sami byśmy sobie nie wyprosili. Bowiem wdzięczność sprawia, że człowiek gorliwiej, szczerzej modli się, a to z kolei szerzej otwiera Serce Boga.
O zbawiennym wpływie czynów miłosierdzia można by jeszcze mówić wiele, ale zwróćmy teraz uwagę na fakt niezmiernie ważny. Otóż, aby czyn można było nazwać miłosiernym, by niósł on prawdziwie pocieszenie i wdzięczność, stanowił błogosławieństwo i przybliżał zbawienie, musi spełniać jeden warunek. Spełniany ma być w pokorze. Pycha niweczy te zbawienne skutki. Gdy czynimy dobro, starajmy się o tym nie mówić. Bowiem słowa przynoszą nam chwałę już teraz na ziemi. W ten sposób sami odbieramy sobie błogosławieństwo i bliskość świętości. Ale to jeszcze nie wszystko. Nie wystarczy tylko nie mówić. Aby czystość czynu miłosiernego była zachowana, należy również nakazać milczenie myślom. A to jest już trudniejsze. Bowiem człowiek już taką ma naturę, iż lubi myśleć o sobie. Tym bardziej, jeśli uczyni coś godnego pochwały. Czuje wtedy satysfakcję, samozadowolenie, ma poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Toteż często pojawiają się myśli pyszne, próżne i pełne miłości własnej. I nawet jeśli człowiek spełnił miłosierny czyn w ukryciu, jego serce niejako krzyczy na całe gardło i wielbi siebie. Czasem to wewnętrzne głoszenie swojej chwały przynosi więcej szkody niż gadulstwo języka. Niweczy dobro, które mogło być twoim udziałem, a stan serca staje się gorszy niż przed spełnieniem dobrego uczynku.
Pamiętajmy więc, że oprócz czynienia dobra, jałmużny dawanej na różne sposoby, musimy jeszcze zadbać o to, by nasze serce nie doznało szkody, lecz podążyło drogą świętości. Wtedy czyn miłosierny przyniesie nam błogosławieństwo samego Boga.