11 stycznia – Bóg mówi do ciebie po imieniu, tak jak do Samuela
Słuchamy codziennie Słowa Bożego. Sami czytamy Pismo święte. Często odbieramy je jako coś, co wydarzyło się kiedyś, komuś. Jako coś, co może przydarzyć się tylko nielicznym. Dzisiaj pragniemy sobie uzmysłowić, iż Bóg kieruje swoje Słowo, wezwania do każdego z nas. Kieruje w taki sposób, iż oczekuje, że potraktujemy to Słowo poważnie. Tak jak potraktował Samuel. Oczywiście, wydarzenie opisane dzisiaj w czytaniu jest niezwykłe. Samuel słyszy głos Boga. Ponieważ przedtem nie miał tego doświadczenia, myśli, iż to Heli go woła. Dlatego za każdym razem, kiedy słyszy to wezwanie, biegnie do swojego opiekuna. Dopiero za kolejnym razem, pouczony przez Helego, odpowiada Bogu. I od tej pory Bóg posługiwał się nim, czyniąc go prorokiem.
To wydarzenie, choć tak niezwykłe, pokazuje, iż każdy człowiek wezwany jest do tego, by słuchać głosu Bożego. Słuchać i poważnie traktować. Bo można słuchać, ale traktować nieco z przymrużeniem oka, nie do końca je traktując poważnie. I przyznamy, że często sami tak traktujemy Słowo Boże. To prawda, nam może się wydawać trudniejszym to słuchanie i wypełnianie Słowa Bożego. Samuel słyszał w sposób niezwykły. A my, tak się nam przynajmniej wydaje, musimy się nieco natrudzić, aby zrozumieć głos Boga przemawiającego w różnych sytuacjach, w różnych zdarzeniach do nas. A jednak będę upierał się przy tym, iż każdy z nas, skoro jest powołany, by słuchać głosu Bożego, ma do tego odpowiednie narzędzie. Bóg go wyposażył w uszy duszy, w oczy duszy, wyposażył serce w pewną wrażliwość na Świat Duchowy. Gdyby nie oczekiwał od człowieka słuchania, to by nie wyposażał go odpowiednio. Skoro oczekuje, to dał mu ku temu możliwości. I to nie wybranym – jednej, dwu, trzem osobom, dał te możliwości każdemu. Skoro przemawia do człowieka, to po to, by człowiek usłyszał. Skoro daje znaki, to po to, by je człowiek zobaczył. Nie czynił by tego po próżnicy. Aniołowie nie potrzebują tych znaków i tych słów, oni widzą Boga twarzą w twarz. To wszystko potrzebne jest człowiekowi.
Dlatego chciałbym, byśmy dzisiaj od nowa popatrzyli na to, co Bóg mówi do nas, a właściwie na sam fakt, iż do nas przemawia Bóg. Oczywiście, łatwiej jest przyjąć to, iż Bóg przemawia, kiedy słyszymy je za pośrednictwem charyzmatu, ale Bóg przemawia do nas o wiele częściej. Bóg z nami rozmawia. Każdego dnia mówi do nas od momentu kiedy się przebudzimy. Mówi do nas poprzez przyrodę, poprzez wschodzące słońce, które rozjaśnia niebo i poprzez chmury, które to słońce zakrywają i czynią niebo zachmurzonym. Mówi do nas poprzez deszcz, śnieg, poprzez niską i wysoką temperaturę. Mówi do nas poprzez współmałżonka, członka rodziny. Poprzez jego uśmiech, ale i czasem gorzkie słowo. Mówi do nas poprzez sąsiadów, których spotykamy rano i mówi poprzez tych, z którymi przebywamy w ciągu dnia, chociażby w pracy. Mówi do nas poprzez zdarzenia, i te oczekiwane, i te nieoczekiwane, te które burzą harmonogram dnia i te, które zostały zaplanowane. Mówi do nas, kiedy na moment staniemy, wyciszymy serce, kiedy wypowiadamy akt miłości, kiedy odmawiamy Koronkę lub inną modlitwę. Mówi do nas w Eucharystii, szczególnie poprzez znak swojego Ciała i swojej Krwi. Mówi do nas nieustannie.
Nie ma chwili, żeby Bóg nie przemawiał do człowieka. A o czym mówi? O miłości. Mówi o tym, iż specjalnie zbudził słońce tego dnia z miłości do ciebie. I dał deszcz, aby oblać ciebie swoimi łaskami. I przysłał sąsiada, aby życzył ci dobrego dnia, lub też, abyś ty otrzymał łaskę wsparcia go dobrym słowem. Mówi do nas poprzez każde zdarzenie, iż kocha ciebie. A to, co się dzieje, jest wyrazem Jego miłości i służył tobie, abyś ty się doskonalił. Abyś ty otwierał serce, abyś ty podążał ku miłości, abyś ty się zbawił. Och, gdybyś tak jednego dnia potrafił odczytać wszystkie znaki miłości, które Bóg tobie daje, odczytać każde Jego Słowo, pod koniec dnia twoje serce przepełnione miłością, radością, zachwytem uniosłoby się do Nieba. Żywcem byś tam poszedł, z radości.
Bóg mówi wprost do twojego serca, tylko to serce jest zajęte tak różnymi sprawami, że nie słyszy, a Bóg naprawdę mówi. Mówi co masz czynić, jak postąpić, jak się odezwać, jakim słowem, co wybrać, co jest dobrem. Mówi do ciebie po imieniu, tak jak do Samuela. Bóg mówi, tylko człowiek nie chce słuchać. A mowa Boga jest przepiękna. I kiedy człowiek jej słucha i idzie za nią, doświadcza pokoju w sercu. I wie, ma pewność, że to właściwa droga. Czasami odczuwa tę obecność Bożą przy sobie w sposób szczególny. Wtedy człowiek dostrzega sens wydarzeń, sens kolejności pewnych wydarzeń. Potrafi zobaczyć mądrość Bożą, przejawiającą się z minuty na minutę. I w tym wielbi Boga, zachwyca się Nim i jego serce wypełnia się miłością. Taki człowiek, taka dusza, z jednej strony cała wypełnia się miłością, będąc radością Boga, z drugiej zaś jest przyczyną rozlewu łaski na swoje otoczenie, bo staje się duszą, która słuchając Boga, wypełniając Jego wolę, odpowiadając na Jego wołanie, zaczyna żyć Bogiem odzwierciedlając Go w sobie. Jeśli postępuje zgodnie z Jego wolą, czyni to, czego oczekuje Bóg, czyni dobro, rozdaje miłość. Jest tym, kim chce go widzieć Bóg, kim stworzył, do czego powołał. Trzeba jedynie zacząć słuchać. A usłyszawszy, tak jak Samuel, odpowiadać.
Zauważmy, że Samuel nie leżał na swoim posłaniu, kiedy usłyszał głos. Nie zawołał do Helego – tak, słucham ciebie. On poszedł, zerwał się ze swojego posłania. Kiedy mówił do niego Bóg, kiedy już wiedział, że przemawia do niego Bóg, nie leżał wygodnie na posłaniu, stał, przyjął godną pozycję i mówił z Bogiem. A więc potraktował poważnie Słowo Boga. Natomiast często dusze maleńkie przypominają dziecko, które, gdy słyszy wołanie mamy, to w swoim pokoju nadal się bawi i woła – tak, zaraz. Takie dziecko nie odpowiada. Słyszy, ale nie odpowiada właściwie na wołanie mamy, nie idzie do mamy. Ono wie, że to mama. I my wiemy, że to głos Boga, ale nie idziemy. Ze swojego pokoju wołamy, że zaraz, że tak, oczywiście, ale nie ma w nas tego powstania i pójścia. Tego brakuje. Bo to powstanie i pójście świadczy o poważnym traktowaniu Słowa, wezwania.
Słowo, które słyszymy, owszem, potrafimy się nim zachwycić, rozważać, ale często jest tak, iż pozostaje ono w sferze rozważań. Nie ma poważnego potraktowania Słowa, jako żywej obecności Boga przy nas. Kiedy w swoim sercu słyszymy wezwanie, to, aby potraktować poważnie Boga, należałoby Mu odpowiedzieć, spojrzeć na Niego, zwrócić swoją uwagę ku Niemu i odpowiedzieć. W relacjach ludzkich oznacza to szacunek. Że przerywa się swoje czynności, patrzy się na osobę, która mówi i odpowiada się jej. Bowiem odpowiadanie plecami odwróconymi, odpowiadanie, kiedy jest się czymś zajętym, nawet nie spojrzenie na tę osobę, jest jej lekceważeniem. Nie traktujmy tak Boga i Jego Słowa. Bóg jest w naszym życiu obecny o wiele bardziej realnie, żywo, niż cokolwiek innego, niż ktokolwiek inny.
Tak więc, weźmy sobie za wzór Samuela, który wstał i odpowiedział: „Mów, bo sługa Twój słucha”. Zacznijmy traktować poważnie to, co słyszymy. Traktujmy samego Boga poważnie. Nie tylko wtedy, kiedy jesteśmy razem, we Wspólnocie, kiedy się modlimy, uczestniczymy chociażby w Eucharystii. Tak, wtedy jest łatwiej. Traktujmy Boga poważnie na co dzień, we wszystkich swoich obowiązkach, bo On wtedy też jest i też woła nas po imieniu. Bóg wtedy jest obecny przy nas.
Samuel, będąc posłuszny swemu opiekunowi, odpowiedział na głos Boga tak, jak mu przykazał Heli i stał się wielkim prorokiem. Zasłynął w swoim kraju. Jeśli my zaczniemy poważnie traktować Słowo Boga i będziemy odpowiadać bez lekceważenia, również staniemy się tymi, kim nas stworzył Bóg. I do czego powołał. Samuel, poprzez wypełnienie woli Bożej, mógł stać się narzędziem Boga. I do tej pory czytamy o nim i rozważamy fragmenty Pisma świętego mówiące o tym proroku. Bóg pragnie czynić także wielkie rzeczy posługując się nami. Odpowiedzmy Bogu bardzo poważnie na Jego wołanie. Odpowiedzmy z odpowiedzialnością za swoje słowo. Potraktujmy Boga poważnie i konsekwentnie potem postępujmy, zgodnie ze swoją odpowiedzią, a Bóg posłuży się nami, tak jak posługiwał się innymi prorokami i ludźmi zjednoczonymi z Nim, ludźmi świętymi.
Postarajmy się dzisiaj na ten głos Boga odpowiedzieć we wnętrzu swojego serca. Poprośmy Ducha Świętego, by pomógł nam, by jeszcze bardziej rozjaśnił nasze serca, byśmy mogli to zrozumieć, przede wszystkim przyjąć. Niech oddanie swojego serca na ołtarzu Bogu będzie odpowiedzią każdego z nas na wołanie po imieniu. Ale kładąc serce na ołtarzu, traktujmy Boga poważnie. Nie jest to zabawa. Ty w ten sposób odpowiadasz Bogu: „Mów, sługa Twój słucha”. I słuchaj, staraj się usłyszeć, zobaczyć i wypełniać wolę Bożą, a Bóg będzie ci błogosławił.
Dziękczynienie po Komunii św.
Boże nasz, nasza miłości! Pragniemy Ciebie słuchać. Pragniemy wpatrywać się w Ciebie. Pragniemy być gotowi, by widząc, słysząc pójść za Tobą. Pragniemy być posłusznymi w realizacji Twoich oczekiwań. Pragniemy żyć dla Ciebie. Pragniemy, ale Dusze Najmniejsze są najmniejsze, czyli najsłabsze. Nie mają tylu sił, nie mają tyle wytrwałości. Właściwie nie posiadają nic. Zatem, skąd mają czerpać moc, siłę, wytrwałość? Ja wiem, Boże, Ty jesteś Mocą, i Siłą, i Wytrwałością. Ale, widzisz, żebyś stawał się ich siłą, i mocą, i wytrwałością muszą Ciebie przyjąć, a do tego też potrzeba łaski. Dlatego chcemy Ciebie prosić o łaskę, łaskę otwartości duszy, łaskę słyszenia Twojego głosu, zobaczenia Twoich znaków. Ale to nie wszystko. Można widzieć, słyszeć, a jednak nie odpowiedzieć. Dlatego prosimy Ciebie o następną łaskę. Kiedy już dusze usłyszą, kiedy zobaczą, niech dobrze zrozumieją, a potem daj im tę łaskę, by odpowiedziały na Twoje wezwanie, by potrafiły powiedzieć: „Mów, Panie, bo sługa Twój słucha”. Aby konsekwentnie potem postępowały, zgodnie ze swoją odpowiedzią. Do tego też potrzebna jest twoja łaska. Dzięki tej łasce, Boże, będą mogły Ciebie przyjąć jak swoją moc, jako wytrwałość w posłuszeństwie i będą się mogły nadal otwierać, słuchać i odpowiadać.
Dlatego teraz prosimy o łaskę Twoją, prosimy byś Ty dał wszystko to Duszom Najmniejszym, by mogły tak jak Samuel odpowiadać na Twoje wołanie. Prosimy, udziel im swojej łaski. Panie mój! W Twojej Mocy jest wszystko. W Tobie jest wszystko możliwe. Ty możesz sprawić, że każda Dusza Najmniejsza, na wzór Samuela, odpowie na Twoje wezwanie i stanie się niczym prorok. Kimże jest prorok? To ten, który słyszy głos Twój i odpowiada na ten głos, traktując poważnie, idzie za Tobą. A więc, uczyć Dusze Najmniejsze na wzór Samuela. Niech słyszą Ciebie i niech idą za Tobą. Niech odpowiadają na Twój głos. Niech są stale gotowi, niech stale czuwają. Niech ich uszy i oczy duszy będą czyste i niech prawdziwie słyszą, widzą Ciebie. Niech wierzą w to, co widzą i słyszą, niech realizują Twoje powołanie. Udziel tak bardzo potrzebnego im Twojego błogosławieństwa do tego. Proszę, pobłogosław im.
Pamiętajmy!
Samuel został powołany przez Boga i stał się rzeczywiście wielkim prorokiem. I to jest zadanie, jakie Bóg stawia przed nami, byśmy i my stawali się tak jak Samuel, którzy słuchają Boga i idą za Nim. To zadanie wydawać się może bardzo wielkim, wręcz niemożliwym do osiągnięcia, do zrealizowania. I z jednej strony, trzeba to rzeczywiście tak traktować. Boże zadania, to nie drobnostki, to Wielkie Dzieło. I Bóg do swego Wielkiego Dzieła powołuje dusze. A więc należy to traktować bardzo poważnie. Z drugiej zaś strony, nadal pozostajemy dziećmi. Chodzi teraz o to, abyśmy mając świadomość tego, że jesteśmy dziećmi, które różnie odpowiadają swojej mamie na jej wołanie z innego pomieszczenia, byśmy uświadamiali sobie stale to wołanie i jak mamy na to odpowiedzieć. Mamy nadal być dziećmi, które biegną i w dziecięcy sposób mówią – tak, słucham. A więc, z jednej strony uświadamiać sobie, iż wszystko to, co się dzieje jest Bożą Obecnością, Bożym Dziełem, Bożym głosem, a więc sprawą najważniejszą, realną, do której trzeba podejść poważnie, nie lekceważyć. Z drugiej – być cały czas dzieckiem, które zajmując się swoimi małymi sprawami, zabawkami, słysząc głos mamy, taty, posłusznie idzie i pyta. Jest posłuszne swoim rodzicom i o co proszą, dziecko czyni. Rodzice nie proszą dziecka o wielkie rzeczy, zlecają mu proste, zwykłe czynności, dają im zwykłe, na miarę dziecięcego wieku, zadania. Sens w tym, żeby dziecko posłusznie wykonało. I ono wzrasta, uczy się w ten sposób, dojrzewa, tak, by potem słyszeć o wiele poważniejsze zadania i by potem móc realizować o wiele ważniejsze polecenia.
I my mamy w swojej codzienności słuchać, być dziećmi. Zdawać sobie sprawę, że to co robimy, wydawać by się mogło takie prozaiczne, takie zwykłe, że jest to dla nas zadanie. I jeżeli posłusznie wykonamy, to realizujemy wolę Bożą. A tylko o to chodzi, by realizować Bożą wolę, nic więcej. Gdyby dziecko nie posłuchało mamy i na przykład nie przyniosłoby jej, chociażby z drugiego pokoju, ścierki do naczyń, którą tam zostawiła, ale powiedziało by, że ono woli pójść zrobić zakupy dla mamy, wcale by się jej nie przysłużyło. I akurat te zakupy wcale nie są jej potrzebne, natomiast ścierka bardzo. Więc my starajmy się słuchać i przyjmować to, czego Bóg od nas oczekuje, realizować. Nie myśleć o wielkich, wspaniałych czynach, które można by zrobić dla Pana Boga, ale zajmować się tym, czego On oczekuje od nas. W czym oczekuje naszej pomocy w Jego Dziele. Z czasem nauczymy się, dojrzejemy i Bóg posługiwać się nami będzie w innych zadaniach. Być może o wielu nawet nie będziemy sobie zdawać sprawy.
Bądźmy wobec Boga dziećmi, ale ze świadomością, iż nie jest to zabawa, ale prawdziwa Boża obecność w naszym życiu. I na tą obecność odpowiadajmy.