22. Ojcze nasz… (Mt 6,9)
Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech się święci imię Twoje!
Komentarz: Jakże wspaniały fragment możemy dzisiaj wspólnie rozważać. Już pierwsze słowa powinny wprowadzać nas w zachwyt i uwielbienie.
„Ojcze nasz, który jesteś w niebie”. Zatrzymajmy się na moment. To zdanie powinniśmy rozważyć oddzielnie. Ale czy nasze serca są na to gotowe? Do tego potrzeba ogromnej otwartości i miłości. Jezus uczy nas modlitwy. Mówi, że do Boga mamy zwracać się słowami czułymi, podobnie jak do swoich ziemskich rodziców.
Przyjrzyjmy się samemu znaczeniu słowa „ojciec”. W narodzie żydowskim ojciec był głową rodziny, rodu. Miał zawsze decydujące zdanie. Wszyscy go słuchali i poddawali się jego decyzjom. Należał się mu szczególny szacunek i posłuszeństwo. To, co powiedział, spełniano bezwzględnie. Nie liczyła się wola innych. Ojciec zapewniał rodzinie byt. Na jego barkach spoczywał obowiązek utrzymania bliskich, zapewnienia im poczucia bezpieczeństwa od strony materialnej. Gdy mężczyzna w rodzinie umierał, los kobiety był bardzo ciężki. Jeśli mąż nie pozostawił jej jakichś dóbr materialnych, nie zapewnił przyszłości – często, poniewierana, żyła w ubóstwie. Szacunek, jakim była obdarzana wcześniej, gdzieś znikał.
Ojciec dawał więc poczucie bezpieczeństwa, zapewniał byt, decydował o wszystkich ważnych sprawach rodziny, a jego zdanie nie znosiło sprzeciwu. To właśnie obraz Boga Ojca. Ale nie jedyny.
Rozważmy tutaj jeszcze inny wizerunek, jaki pojawia się na kartach Pisma św. – Ojca szczególnie czułego. Bóg przemawia, nazywając swój wybrany naród robaczkiem, zapewnia o opiece. W Starym Testamencie widać tę ojcowską troskę o swe dzieci. Ciągłe wskazania, pouczenia, strofowanie. Gdy naród – dziecko Boga – upada, On daje karę, która jest nauką. I naród poprawia się na pewien czas, by potem znowu próbować przekraczać przykazania Boże. I tak na przestrzeni wieków, na przykładzie narodu wybranego, ukazane jest życie duszy, która przyjmuje za swego Ojca Boga Wszechpotężnego.
Cieszmy się, bowiem Ojcem naszym jest Ten, w którego wierzył Abraham, Izaak, Jakub – Bóg, który prowadził naród izraelski, przemawiając do Mojżesza, karmił swój naród, otaczał ramieniem opieki. Był jako prawdziwy Ojciec. Nazywano zaś Go Panem, Bogiem, Pasterzem, Jahwe. Teraz Jezus, dyktując słowa modlitwy, podaje niesamowite, głębokie, nowe, niepojęte dla narodu izraelskiego imię Boga. Słowo „Bóg” brzmi nieco z dystansem. Pojęcie „Ojciec” – blisko i budzi w sercu miłość.
Jezus zwraca się do Boga jako Ojca. Jego relacja z Nim jest o wiele głębsza i bardziej złożona. On – Słowo Wcielone zapowiedziane przez proroków, które wyszło od Ojca i jest Jego pierworodnym Synem – staje teraz przed Nim jako Bóg – Człowiek, reprezentant wszystkich ludzi. I modli się, podnosząc ręce do góry. A Jego modlitwa wznosi się do Boga z ziemi, nie z nieba.
Jezus uczy nas modlitwy, będąc w tym momencie jednym z ludzi. Utożsamia się z każdym człowiekiem, jednocześnie dając nam prawo do tego, byśmy również zwracali się do Boga jako Ojca, byśmy mogli tak Go nazywać. To, co dokonuje się właśnie w tej chwili, jest prawdą, której niekiedy nie zauważamy lub ją pomijamy. Jezus poprzez tę modlitwę wyraża: Jesteście moimi braćmi. A Bóg – mój Ojciec – jest też waszym Ojcem. Nie bójcie się zwracać do Niego jako do swojego Ojca. Innym razem Jezus posuwa się jeszcze dalej. Mówi do Boga: „Abba”. To słowo jeszcze bardziej czułe, bowiem jest odpowiednikiem naszego „tatusiu”. Jaka wspaniała relacja między Bogiem Ojcem a Bogiem Synem. Co za cudowna i niepojęta łaska! Każdy człowiek jest włączany w tę zażyłość! Jezus upoważnia każdego, by z taką miłością zwracał się do Boga Ojca.
Wcześniej sam Bóg, objawiał się Izraelowi jako Stwórca Wszechświata, potężny władca, bowiem naród potrzebował ochrony przed nieprzyjacielem. Przedstawił im się jako Król i Pasterz, ponieważ potrzebowali przewodnika. Przemawiał różnymi słowami, by pouczyć. Teraz objawia się nam jako czuły, troskliwy Ojciec, gdyż spragniony jest bezpośredniej bliskości, pełnej miłości relacji ze swoim stworzeniem. To Jego Syn otworzył ten szlak idący w dwóch kierunkach: z ziemi do nieba i z nieba na ziemię. To droga synostwa i ojcostwa. Wyznaczył ją Jezus, a zaproszony na nią został każdy człowiek.
Dzięki Jezusowi zmienia się obraz Boga. Bo choć od wieków obdarzał On czułością swoich wybranych, cały czas przeważał w sercach ludzkich wizerunek wszechpotężnego Władcy. Teraz Bóg oczekuje od nas otwarcia się na tę prawdziwie Ojcowską miłość, płynącą wprost z Jego Serca. Pragnie dotykać nas czułością, troskliwością. To Syn, Jezus Chrystus, dokonał tego zbliżenia Boga do człowieka. On sprawił, iż Bóg staje się w ludzkiej mentalności osobą bliską sercu. Pozwólmy Jezusowi ukazać nam Boga jako Ojca. Postarajmy się, wykażmy się aktem woli, nakłońmy serca, aby tak na Niego spojrzeć.
Jezus wyraźnie zwraca uwagę na to, iż modlitwa powinna być rozmową dziecka z Ojcem. Dlatego teraz wejrzyjmy w głąb naszych serc, stańmy się mali jako dzieci i zwróćmy się do Boga – Ojca Niebieskiego – słowami, które niosą prawdę, tworzą rzeczywistość, przynoszą miłość i nadzieję. „Ojcze nasz, który jesteś w niebie”. Pozwólmy tym słowom wybrzmiewać w naszych sercach. Pozwólmy duszy zakosztować słodyczy słów: „Ojcze nasz”. Pójdźmy krok dalej. Wypowiedzmy „Abba”, potem: „Tatusiu”. Pozwólmy Mu wziąć nasze dusze w Ojcowskie ramiona. Dajmy tej modlitwie, pochodzącej z ust Boga – Człowieka, przybliżyć nas do Ojca. Pozwólmy uczynić się na powrót dziećmi. Niech ona nas prowadzi po Świecie Ducha. Niech te słowa będą przewodnikiem w głąb duszy. Niech ożywią wiarę, pobudzą miłość w sercach, wleją nadzieję i ufność, obdarzą pokojem i otworzą przed nami niebo.