22. Przypowieść o siewcy. Wyjaśnienie przypowieści o siewcy (Mk 4,1-9,14-20)
Znowu zaczął nauczać nad jeziorem i bardzo wielki tłum ludzi zebrał się przy Nim. Dlatego wszedł do łodzi i usiadł w niej [pozostając] na jeziorze, a cały lud stał na brzegu jeziora. Uczył ich wiele w przypowieściach i mówił im w swojej nauce: «Słuchajcie: Oto siewca wyszedł siać. A gdy siał, jedno padło na drogę; i przyleciały ptaki, i wydziobały je. Inne padło na miejsce skaliste, gdzie nie miało wiele ziemi, i wnet wzeszło, bo nie było głęboko w glebie. Lecz po wschodzie słońca przypaliło się i nie mając korzenia, uschło. Inne znów padło między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je, tak że nie wydało owocu. Inne w końcu padły na ziemię żyzną, wzeszły, wyrosły i wydały plon: trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotny». I dodał: «Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!»
(…) Siewca sieje słowo. A oto są ci [posiani] na drodze: u nich się sieje słowo, a skoro je usłyszą, zaraz przychodzi szatan i porywa słowo zasiane w nich. Podobnie na miejscach skalistych posiani są ci, którzy, gdy usłyszą słowo, natychmiast przyjmują je z radością, lecz nie mają w sobie korzenia i są niestali. Gdy potem przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamują. Są inni, którzy są zasiani między ciernie: to są ci, którzy słuchają wprawdzie słowa, lecz troski tego świata, ułuda bogactwa i inne żądze wciskają się i zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne. W końcu na ziemię żyzną zostali posiani ci, którzy słuchają słowa, przyjmują je i wydają owoc: trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotny.
Komentarz: Zwróćmy dzisiaj uwagę na słowo Boże, które jest prawdą. Prawda zaś nie zawsze jest przyjmowana. My również, choć dużo już rozumiemy, nie odbieramy właściwie tego, co mówi do nas Bóg. Dlaczego, pomimo tak bogatej historii Kościoła owocującej tyloma świętymi, niezliczonym zbiorem pism dotyczących wiary, nie żyjemy prawdą zawartą w Piśmie Świętym? Bóg chce nam dzisiaj pokazać, jak wiele tracimy każdego dnia, nie przyjmując i nie odpowiadając na Jego słowo.
Słowo Boże jest żywe. Nie jest to zespół głosek, zbiór znaków nazywanych literami, które połączone w odpowiedniej kolejności nabierają sensu dla nas zrozumiałego. To coś znacznie większego. Bowiem tym Słowem jest sam Bóg. On całym sobą je wypowiada. I nie dzieje się to tak jak w przypadku człowieka, iż po zajściu pewnych procesów w mózgu, zostaje wysłany sygnał w odpowiednie jego miejsca, te z kolei wysyłają je do kolejnych, by w końcu ustawić aparat głosowy, nadać kształt ustom i wydychając powietrze, wydobyć dźwięk. Słowo Boga – to On sam. Cały Jego byt wyraża się w tym słowie. Ponieważ Bóg jest Miłością, zatem i Jego słowo to Miłość. On cały jest Pokojem, Miłosierdziem, zatem i słowo, które wypowiada jest tym samym. Każdy z przymiotów Boskich objawia się w Jego słowie.
Dla potrzeb ludzkiego umysłu mówi się, iż Bóg wypowiedział do swego ludu słowo. Jednak nie są to zdania rzucane z nieba. To sam Bóg schodzi na ziemię, by wyrazić swoją miłość. Słowo Boże – to nic innego jak żywa obecność Boga wśród nas. Ona nabiera kształtu słowa, by człowiek mógł w swej marności usłyszeć, odczuć, a przede wszystkim zrozumieć wolę Boga. On sam jest bowiem niepojęty.
Niemożliwym jest objąć umysłem ludzkim pojęcie Stwórcy. Dlatego Bóg, kierując się swą mądrością, pozwala ujmować się w pewne schematy, by dusza ludzka mogła się nieco do Niego zbliżyć. Zatem stwierdzenie, iż Bóg wypowiada słowo, oznacza, że wyraża On swoją pełną miłości obecność w sposób taki, by człowiek mógł jej doświadczyć. W takiej właśnie formie zniża się do niego, aby okazać mu troskę i opiekę. Tak wyraża swoją wolę, która jest samym dobrem, bowiem Bóg będąc Miłością, nią emanuje, ją rozlewa na wszystkie stworzenia i do niej je pociąga. Miłość jest największym szczęściem. Powinna stać się dążeniem duszy, pragnieniem całej jej istoty i celem życia.
Podsumujmy to, co powiedzieliśmy. Bóg wyraża samego siebie, swoją miłość i swą wolę poprzez słowo. Czyni to w ten sposób, ponieważ człowiek nie jest w stanie zrozumieć inaczej. Pan, posługuje się więc znanymi dla ludzi schematami, ramami; zniża się do ich maleńkości, by mogli choć trochę Go pojąć. Wykształceni rodzice, też nie mówią do dziecka o miłości językiem naukowym. Słowa, których używają są proste i zrozumiałe dla ich maleństwa. A ono już z samej barwy głosu wyczytuje miłość. Podobnie Bóg, którego jestestwo wyraża się w miłości doskonałej, okazuje ją człowiekowi w formie dla niego bliskiej.
Jednak należy uświadomić sobie tę podstawową prawdę – Bóg jest wypowiadanym przez siebie Słowem. Bóg jest! Zatem to Słowo zawiera w sobie Jego istotę, byt, przymioty, doskonałość; niesie moc, potęgę, siłę stwórczą. Ono jest żywe! Otwierając się więc na Słowo, przyjmujemy samego Boga. A On w nas dokonuje zmian, Jego miłość przemienia nasze wnętrze. Dusza doświadcza wszelkich konsekwencji obecności Boga w sobie. Zaznaje pokoju, uleczenia ran; staje się łagodna i potulna – jak baranek wobec swego pasterza. W sercu gości dobro, wypełnia je miłość i miłosierdzie. Dusza przeobrażana jest w miłość i upodabniana niejako coraz bardziej do Jezusa. Im częściej przyjmujemy Boże słowo, im bardziej się na nie otwieramy, tym głębsza i szybsza jest ta przemiana – bowiem obcujemy z samym Bogiem.
Mając to na uwadze, przeczytajmy jeszcze raz dzisiejsze fragmenty Ewangelii. Prośmy Boga, abyśmy stawali się tą żyzną ziemią przyjmującą Jego ziarno i wydającą stokrotny plon. Prośmy Ducha Świętego, by obdarzał nas swą mądrością. Niech ona rozjaśnia nasze umysły, pomaga zrozumieć i przyjąć prawdę o słowie Boga.
Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.