Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami (J 15,1-8)
Przyjrzyjmy się dzisiaj słowom Jezusa. Powiążmy te słowa ze Starym Testamentem. Zobaczmy pewną spójność.
Jezus przyrównuje człowieka do latorośli, która ma trwać w winnym krzewie, a więc w Jezusie. Ma być złączona z Nim, aby móc rosnąć, aby przynosić owoce. Bez łączności z Jezusem dusza nie przyniesie owoców, latorośl nie rozkwitnie, nie zaowocuje. Dusza ma słuchać Jezusa, Jego słów, ma w tych słowach trwać, to znaczy MA ŻYĆ TYMI SŁOWAMI, MA JE REALIZOWAĆ. Wtedy dopiero jej życie stanie się owocne, będzie życiem prawdziwym.
Bóg powołał każdą duszę, by owocowała, by przynosiła owoce. Każda dusza jest powołana, by trwać w Bogu, by czerpać Jego życie, by Jego życie krążyło w duszy, tak jak soki w winnej latorośli. Jak wielka musi być łączność, spójność duszy z Bogiem skoro przyrównuje się ją do łączności jakiejś marnej gałązki z całym krzewem! W gałązce krążą soki, dokładnie te, które krążą w całym krzewie. W duszy ma być życie Boga, a dokonuje się to wtedy, gdy dusza jest w łączności z Bogiem. W łączności jest wtedy, kiedy słucha, kiedy przyjmuje do siebie Słowa Boże i stara się je realizować; REALIZOWAĆ, czyli BYĆ POSŁUSZNYM.
Zajrzyjmy teraz do Starego Testamentu. Życie narodu wybranego prowadzone jest przez Boga. Bóg objawia się narodowi wybranemu i prowadzi ten naród, dając wszystko to, co jest jemu potrzebne, wyznaczając prawa, mówiąc o pewnych zasadach, o moralności, kierując jego życiem gospodarczym, politycznym. Gdy naród słucha, wszystko dzieje się tak jak należy. Kiedy nie słucha, wtedy doznaje różnego rodzaju cierpienia, wtedy umiera, tak jak latorośl oderwana od krzewu. Bóg poprzez Proroków kieruje swoje Słowo do narodu wybranego. A naród, różnie – czasem przyjmuje, czasem tego Słowa nie przyjmuje. Mimo to Bóg swoje Słowo kieruje nieustannie. Bóg wie, jaka będzie reakcja narodu, co naród uczyni, a jednak kieruje Słowo, ponieważ jest ono życiem dla narodu. Wzbudza kolejnych Proroków, by ci przekazywali to Słowo, a więc by ukazywali szansę na życie. To niezmiernie ważne. Bóg nie rezygnuje z obdarzania człowieka życiodajnym Słowem – mimo, że człowiek różnie zachowuje się w stosunku do Boga – i stale posyła Proroków, posyła dusze wybrane, których zadaniem jest przekazanie Słowa – życia. Nawet, jeśli naród tego Słowa nie przyjmuje od razu, a dopiero za jakiś czas, jednak będzie ono przedmiotem rozważań – chociażby kolejnego pokolenia – i będzie dawało życie kolejnym duszom, będzie służyło człowiekowi.
Bóg wie, że Jego Słowo jest życiodajne. Wie, jak wielką moc posiada, jak wielkie znaczenie dla życia poszczególnych dusz, dla życia całych narodów, dla życia Kościoła. Bóg umiejscawia swoje Słowo w pewnym momencie historii ze względu na człowieka, ale jednocześnie to Słowo jest wieczne, jest ponadczasowe. I będzie służyło, będzie spełniało swoje zadanie, nie tylko w tym momencie, w którym Bóg to Słowo wypowiada, ale również przez całe wieki. Dzięki temu Kościół teraz czerpie życie ze Słowa Bożego, które wypowiadane było na przestrzeni wieków. Czas wypowiedzenia słowa jednego, drugiego, trzeciego, które czytamy w Piśmie Świętym, jest różne, a jednak każde z tych słów jest życiem, każde jest mocą, każde ma w sobie moc Boga.
Często naród wybrany niejako sam podcinał latorośl tak, że zaczynała więdnąć. A więc naród odwracał się od Boga, odwracał się od Słowa i przez to upadał, cierpiał, był brany w niewolę, był podbijany przez inne narody, doznawał jakiś klęsk. Potem wzbudzany był Prorok, który przekazywał kolejne Słowo Boga; Słowo, które często było potwierdzeniem wcześniejszych słów Bożych, opisujących konkretne wydarzenia w narodzie wybranym. Kolejne Słowo niejako ukazywało w świetle Bożej mądrości te wydarzenia, wyjaśniając człowiekowi, na czym polegał jego błąd, pokazując właściwą drogę, drogę realizacji Słowa Bożego, a wiec drogę, która zapewnia człowiekowi szczęście.
Dlaczego dzisiaj znowu Jezus mówi o winnym krzewie, o latorośli? Dlaczego mówi te słowa właśnie do nas? Każde Słowo, każdego dnia, jest Słowem, które właśnie tego dnia Bóg kieruje do konkretnej osoby – kieruje do nas, do każdego z nas. To nie jest tak, że Słowo skierowane jest tylko do jednej, dwóch, trzech osób. Gdy mówimy, że Bóg kieruje Słowo do wspólnoty oznacza, że to Słowo skierowane jest ogólnie do wspólnoty, a jednocześnie skierowane jest do każdej duszy we wspólnocie i każda powinna to Słowo odebrać do siebie. Słowo skierowane indywidualnie dotyczy bezpośrednio tego, co dzieje się w duszy i ma ono moc:
- - dotknąć duszy w konkretnych sprawach,
- - uleczyć,
- - uzdrowić,
- - obmyć,
- - oczyścić.
- - ma moc przemienić.
Jednocześnie Słowo jest skierowane do całej wspólnoty i ono całą wspólnotę przemienia, całą wspólnotę uzdrawia, uzdrawia coś w tej wspólnocie. To mogą być relacje międzyludzkie, to może być sposób myślenia, to może być uzdrowienie fizyczne, bądź też duchowe. Ale Słowo – danego dnia – ma tę moc, bo TO JEST SŁOWO BOGA.
Zbyt lekko człowiek traktuje Słowo Boga, którego słucha w czasie Mszy świętej. Zazwyczaj człowiek ma tendencje do uogólniania – skoro do wszystkich, to nie do mnie; skoro cały Kościół na całym świecie czyta to Słowo dzisiaj, to niekoniecznie to Słowo musi być skierowane do mnie. A właśnie JEST SKIEROWANE DO CIEBIE, a właśnie JEST SKIEROWANE DO TEJ WSPÓLNOTY. Wspólnota tego konkretnego Słowa potrzebuje.
Święty to ten, który tak otwiera serce, mając w sobie dużo pokory i prostoty, że przyjmuje wprost to, co słyszy od Boga. Nie zasłania się swoimi myślami, swoim doświadczeniem, nie zasłania się jakąś sytuacją. Święty przyjmuje wprost. Przyjmowanie Słowa wprost można zobaczyć u małych dzieci, które jeszcze często nie mają doświadczenia życiowego i nie rozumieją wieloznaczności jakiegoś słowa. A więc rozumieją jedno znaczenie jakiegoś słowa i to znaczenie przyjmują. Czasem powstają przez to śmieszne sytuacje. Bóg kierując Słowo, oczekuje, że BĘDZIEMY OTWIERAĆ SERCE I PRZYJMOWAĆ WPROST JEGO SŁOWO.
Człowiek doszukuje się pewnych sensacji, doszukuje się jakichś niezwykłości. Chciałby ciągłego dotyku serca, ciągłego uniesienia i kiedy nie zaznaje czegoś takiego, czego się spodziewa, czego pragnie, wtedy odrzuca Słowo. MY MAMY SIĘ TAK OTWORZYĆ, ŻE KAŻDE SŁOWO BĘDZIEMY PRZYJMOWAĆ WPROST, z otwartością dziecka, z dziecięcą wręcz naiwnością, ale i niewinnością, z brakiem doświadczenia życiowego.
Dzisiaj słyszymy, że ten, kto trwa w Jezusie, trwa w Jego Słowie, będzie doświadczał wielkich rzeczy, bo Bóg to wszystko mu da. Jezus trwa w Ojcu, a skoro dusza trwa w Jezusie, otrzymuje wszystko. Te słowa powinny nas ucieszyć, rozradować. Powinniśmy od razu dziękować za to, z radością pomyśleć o Jezusie, z którym jesteśmy złączeni, poczuć w swoim sercu taką pewność:
- - Oto Bóg jest ze mną.
- - Oto On wszystkiego będzie dokonywał w moim życiu.
Gdy słyszymy, że Słowo, które przyjęliśmy już nas oczyściło, powinniśmy się rozradować, a wręcz poczuć w sobie czystość duszy, która cała należy do Jezusa, cała się z Nim łączy. Powinniśmy rozumieć Słowo wprost, przyjąć do siebie, nie do kogoś, nie ogólnie do Kościoła, nie ogólnie do wspólnoty! Do siebie!
Gdy czytamy Pismo Święte sami w domu, gdy otwieramy na jakiejś stronie, również przyjmujmy to Słowo, obcujmy z Bogiem. Nawet, jeśli Słowo to jest niezrozumiale dla nas, cieszmy się obecnością Boga. Przyjmujmy to Słowo sercem. Nie myślmy o tym: nie rozumiem; nie myślmy o tym z niechęcią, bo jest to wtedy odłożenie Słowa; jeśli nie odrzucenie, to odłożenie na bok.
- PRZYJMIJMY SŁOWO, NAWET JEŚLI NIE ROZUMIEMY!
- PRZYJMIJMY JE, BO JEST TO SŁOWO BOGA!
- PRZYJMIJMY Z MIŁOŚCIĄ!
– Oto Bóg skierował do nas Słowo. I ono ma moc uzdrowienia, przemiany. Zawsze, w każdym momencie możemy obcować z Bogiem, a więc łączyć się z Nim, by Jego życie w nas krążyło. A więc zawsze możemy być maleńką gałązką, która związana jest, złączona z krzewem. Bez względu na to, jaka jest to forma przebywania z Bogiem, ta łączność:
- - jest dla nas niezbędną, konieczną do życia,
- - napełnia nas życiem, przemienia,
- - prowadzi nas ku Bogu,
- - wchodzi w nasze życie, w sytuacje życiowe, w nasze relacje z ludźmi,
- - życie Boga wnika we wszystkie sfery.
A kiedy słyszymy Słowo Boga przekazywane przez kogoś innego, skierowane do naszej wspólnoty – PRZYJMUJMY JE! Widocznie Bóg na tę chwilę powołał tę osobę i ona przekazuje nam Słowo Boga. Słowo to nie traci na mocy. Słowo to nadal uzdrawia, nadal przemienia.
Oczywiście, Słowo Boga niczego nie czyni na siłę. Nie zmusza człowieka do niczego. Ono przychodzi do duszy ludzkiej z propozycją przemiany, uzdrowienia, a człowiek chociażby w maleńkim stopniu, ale musi otworzyć się i przyjąć je, by doświadczyć jego mocy. Człowiek zamyka się na Słowo Boga nie tylko wtedy, kiedy w oczywisty sposób nie przyjmuje tego Słowa, sprzeciwia się mu. We wspólnocie nie przyjmujemy Słowa wtedy, gdy wypowiadamy swoje własne słowo komentarza wobec Słowa Boga, a ten komentarz jest w jakimś stopniu formą sprzeciwienia się temu Słowu. Kiedy sprzeciwiamy się kapłanowi, kiedy dajemy posłuch wątpliwościom, gdy wypowiadamy komentarze nieprzychylne, nieżyczliwe, wtedy nie trwamy w Słowie, nie przyjmujemy go. Zamykamy się na wspaniałe, cudowne działanie Słowa Bożego w nas. Gdy realizujemy swoje „widzimisię”, swoje pragnienia, realizujemy swoje jakieś zamiary, zamykamy się na Słowo, bo BÓG MÓWI O POSŁUSZEŃSTWIE, O SŁUCHANIU.
Słuchanie Słowa Bożego nie oznacza tylko sprawności naszego ucha, które słyszy dźwięk, przetwarza w umyśle i to wszystko. Słuchanie oznacza nie tylko usłyszenie, nie tylko przetworzenie danych w umyśle przez mózg, ale oznacza:
- - otworzenie serca na to Słowo,
- - przejęcie się tym Słowem i próbę włączenia w życie tego Słowa,
- - powracanie do niego i w konkretnych sytuacjach odnoszenie się do tego Słowa,
- - ciągłe słuchanie i postępowanie w zgodzie z tym Słowem.
A więc słuchanie Słowa Bożego obejmuje całość działań, czynności, a nie tylko fizyczny słuch, fizyczne słyszenie. Można być głuchym a słuchać Słowa i żyć Słowem.
Bóg przemawia do duszy nie tylko poprzez Słowo słyszane uszami zewnętrznymi, uszami ciała. Gdy człowiek usłyszy Słowo, przyjmie do serca, wtedy to Słowo niejako dźwięczy w nim w środku. Wtedy Bóg przemawia już bezpośrednio do duszy. W człowieku, w duszy pojawia się Słowo Boga. Słowo Boga nawiązuje do konkretnych zdarzeń. Do duszy już otwartej Bóg przemawia swoim Słowem, wcześniej usłyszanym, nieustannie. I dusza czuje, ma różne myśli, wie, co ma czynić, jak postąpić, ma swego rodzaju natchnienia, żeby coś zrobić, gdzieś pójść. Słowo Boga usłyszane godzinę temu, pół dnia temu, przemawia cały czas do duszy. Bóg przemawia cały czas do duszy. Jeśli dusza jest winną latoroślą sczepioną z krzewem winnym, jeśli jest tak z nim zrośnięta, że stanowi jedną całą roślinę i soki płyną przez cały krzew, wszystkie najmniejsze pędy otrzymują te soki. Wtedy twoja dusza otrzymuje życie poprzez Słowo.
Bóg zapewnia, iż trwając w Bogu przyniesiemy owoce. Przyjmijmy również to Słowo. Powinno ono nas rozradować. Powinno nas zaciekawić, jakie to będą owoce? Powinniśmy już dziękować za te owoce, wielbić Boga, Powinniśmy się rozradować, bo przecież Bóg powiedział: „Wy już poprzez słuchanie Słowa jesteście czyści”. A więc już możemy oczekiwać owoców. To nie znaczy, że mamy tylko czekać na owoce. Roślina cały czas potrzebuje soków, by cały czas rosnąć. Na jakimś etapie odcięta mała gałązka, choćby miała na sobie zawiązki owoców, obumrze. A więc nieustannie potrzebujemy łączności z Bogiem, potrzebujemy Jego Słowa. Ale już możemy się cieszyć na te wspaniałe obietnice. Serce proste, serce niczym serce dziecka już się rozraduje i już uwielbi Boga.
Złóżmy swoje serca na Ołtarzu i prośmy, by Bóg otworzył je na swoje Słowo, by przemówił bezpośrednio do każdego z nas, by złożył to Słowo w nas i by ono cały czas w nas żyło, dając każdemu z nas życie. Módlmy się, byśmy doświadczali tych owoców.
Modlitwa
Dziękuję Ci Jezu, że przyszedłeś do naszych serc, że Twój Duch porusza nasze serca. Dziękuję Ci! Twój Duch porusza nasze serca tak, jak delikatny wietrzyk porusza trawą na łące. Ona kołysze się tak, jak chce wiatr i wszystkie pędy poruszają się w jednym kierunku, jednakowo. Bez względu na to, jaka to trawa, jaka odmiana, bez względu na to, jakie tam są kwiaty, wszystko porusza się zgodnie z wiatrem.
Dziękuję Ci Jezu, że Twój Duch tak porusza naszymi sercami. One pragną w rytm, jaki nadaje im Duch Święty, śpiewać Tobie, wielbić Ciebie i dziękować Ci. Pragną zachłysnąć się tym wiaterkiem Ducha Świętego. Pragną całe kołysać się w Jego rytm. Chcą poddać się Tobie całkowicie. Och, Duchu Święty! Poruszaj naszymi sercami, tak jak Ty chcesz. Rozkołysz nasze serca w tym uwielbieniu Boga. Przynieś nam radość, żebyśmy potrafili wielbić z radością, z zapałem, z wielkim pragnieniem wielbienia.
***
Dziękuję Ci, Jezu! Twój Duch pobudził nasze serca, Twój Duch poruszył nami i wszyscy razem falowaliśmy zgodnie z Jego powiewem, a cudowny był to powiew. Nasze serca, Jezu, uniosły się ku górze. Dały się ponieść. Dziękuję Ci, Jezu!
Obejmij nasze serca! Niech nie opadają na ziemię zbyt szybko, ale niech szybują. Niech wzlatują wysoko, aby czerpać z ogromnej bliskości Twojej, aby czerpać Twoje życie, Twoją miłość, Twój pokój, Twoją radość.
Napełnij nasze serca! Niech żyją Tobą i niech niosą Ciebie wszystkim innym, z którymi będą się stykać. Niech ten powiew Ducha, który poruszył serca, teraz powieje wśród naszych rodzin, naszych bliskich, naszych znajomych. Pomóż nam zanieść Ciebie do innych. Nie pozwól, aby cokolwiek zabrało nam Twego Ducha, aby cokolwiek przygwoździło nasze serca do ziemi, lecz sprawiaj by nasze serca od tej pory szybowały nieustannie, poddając się działaniu Twego Ducha.
Prosimy Ciebie, Jezu, przejdź się pośród nas i na każdego z nas tchnij swego Ducha. Pobłogosław nas, Jezu!
Refleksja
Powierzajmy się dłoniom Maryi, dłoniom Matki, by jak najpełniej przyjmować Słowo. Zapraszajmy Ją do każdego momentu, w którym słuchamy Słowa, czytamy Słowo, rozważamy je.
Bóg udzielił Maryi takiej łaski, że Jego Słowo przyjęte przez Nią stało się Ciałem i z tym Słowem była zjednoczona i zjednoczona jest nadal. To Słowo rozumiała najlepiej, z tym Słowem rozumiała się najlepiej. Ono było w Niej, a Ona cały czas w Nim. Każde Słowo Jezusa żyło w Maryi. Nieustannie było żywym Słowem, które wybrzmiewało w Jej duszy i nieustannie realizowało się w Jej Sercu. Jej życie stało się realizacją Słowa, wypełnieniem Słowa. Dlatego zapraszajmy Matkę Bożą do swojego serca, abym pomagała nam żyć Słowem, adorować je, codziennie przeżywać Słowo w sobie.
Błogosławię was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.