23. Modlitwa Pańska (Mt 6,10-15)
Wy zatem tak się módlcie: Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech się święci imię Twoje! Niech przyjdzie królestwo Twoje; niech Twoja wola spełnia się na ziemi, tak jak i w niebie. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj; i przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili; i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego! Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień.
Komentarz: W poprzednim rozważaniu staraliśmy się zgłębić objawione przez Jezusa nowe imię Boga – „Ojciec”. Teraz spójrzmy na to, czego Bóg oczekuje od nas podczas spotkania z Nim, czyli modlitwy.
Jezus najpierw zwraca się imieniem, które jest Mu bliskie: „Ojcze. Ojcze nasz”. Jeszcze raz podkreślmy wagę tych słów. Jezus nie mówi: „Ojcze mój”. On mówi: „nasz”. W ten sposób utożsamia się z człowiekiem. Czyniąc nas swymi braćmi i siostrami, obdarowuje ojcostwem Boga. Już na samym początku uwielbia imię Ojca, pragnie sławić je i wywyższać za sam fakt Ojcostwa.
Otwierając serce przed Bogiem, duszo maleńka, masz prosić, by rzeczywistość, w której żyje Bóg zagościła również w tobie. Proś zatem, aby to, co pełne miłości Boga, otoczyło ciebie. Aby świat ducha ogarnął cię, a twoje serce żyło w zgodzie z nim. Módl się, by już teraz na ziemi realizowało się królestwo Boże, aby triumfowała jego miłość, zwyciężała prawda i pokój.
O, jakże mało modlimy się o panowanie Bożego królestwa w nas; o to by Bóg był Panem naszych serc. Nie pamiętamy, by prosić o przyjście świata jasności. Tak mało serc zaprasza do siebie Boga, Króla, Stwórcę. To niezmiernie istotne – modlitwa o zapanowanie Boga w sercach ludzkich.
Módlmy się. Poddawajmy swoją wolę Bogu. Prośmy, by ona w nas się spełniała, byśmy mogli stać się prawdziwymi świadkami prawdy. Jezus pokazuje nam, iż powinniśmy usilnie błagać, aby Bóg spełniał wobec nas swoje plany. Mamy wzorować się na aniołach i świętych, którzy doskonale wypełniali wolę Bożą.
Aby wytrwać w postanowieniu pełnienia woli Ojca, musimy prosić codziennie o Chleb powszedni, którym będziemy umacniani. Sam Jezus ukryty pod Eucharystycznymi postaciami jest Pokarmem dającym nam siły. Tylko z Nim, pokrzepieni Jego Ciałem, będziemy mieli moc, by jednoczyć się z Bogiem, szukać Jego woli i pełnić ją w doskonały sposób.
Słabość ludzka jest ogromna. Jezus wie, że nie mamy sił, by trwać w dobrym. Zanosi więc modlitwę błagalną, prosząc o przebaczenie nam wszelkich win za grzechy świadome i nieświadome. Jednocześnie niejako zaznacza, w tym przypadku szczególnie dla nas, że pamiętać mamy o przebaczeniu bliźniemu, bowiem od tego Ojciec w niebie uzależnia darowanie naszych win. Jak wiele zależy od nas. Możemy od razu doznać przebaczenia. Ale jeśli nasze serce będzie zamknięte i nie daruje przewinień bliźniemu, nie będzie potrafiło przyjąć przebaczenia Boga. Tym samym trwać będziemy w grzechu. Brak przebaczenia oznacza serce harde, niepokorne, zawistne, zazdrosne, egoistyczne, pyszne. W takim Bóg nie może gościć. Nie doznaje więc ono ulgi płynącej z Jego przebaczenia.
Jezus pokazuje nam w tej modlitwie, jakie powinno być usposobienie serca – pełne otwartości, pragnienia Boga, goszczenia w sobie Jego miłości. Powinno pragnąć pełnić wolę Ojca Niebieskiego tak bardzo, by udawało się to czynić niemalże tak, jak aniołom i świętym w niebie. Serce ma dążyć do ciągłego zjednoczenia. Powinno upatrywać jego realizację w częstym przyjmowaniu Chleba z nieba – tego cudownego Pokarmu, który jako jedyny daje moc do kroczenia drogą prawdy. Jednocześnie, znając swoją słabość, kruchość natury i ciągłe upadki, ma nieustannie prosić o litość. Na wzór samego Boga – również przebaczać, do Niego się upodabniać. Powinno błagać też, aby Bóg chronił je przed wszelkimi zakusami szatańskimi, umacniał w dobrym i dawał siły do sprzeciwiania się złu.
Jest to pokrótce wyłożona teologia modlitwy, którą powinien zanosić każdy człowiek do Boga. Jako że pochodzi od Jezusa, już sama w sobie jest łaską i daje błogosławieństwo. Modląc się jej słowami, niejako stajemy na miejscu Jezusa. On nas do tego upoważnia i czyni dziećmi Boga. A jako dziecko dusza ma wobec Boga przyjąć postawę oczekiwania, wyciągać puste ręce, okazując swoją małość i słabość. Jednocześnie ma uznawać Boga Ojca za Tego, który wszystko może i od którego wszystko zależy; którego ona – dusza najmniejsza – bardzo pragnie, potrzebuje, kocha, za którym tęskni i płacze. I stara się czynić wszystko, by choć trochę zbliżyć się do Niego. Pragnie, by chociaż na chwilę spoczęło na niej Ojcowskie spojrzenie, by Boże Serce przytuliło duszę małą i bezradną, ukoiło wszystek ból i cierpienie, wlało otuchę i nadzieję, by ją wypełniło swoją Boską, Ojcowską miłością. A ona w zamian pragnąć będzie jeszcze bardziej Jego świętej obecności, otwierać coraz szerzej swe serce i wyznawać miłość.
Módlmy się tymi słowami danymi nam przez Jezusa, Syna Bożego. Przyjmujmy łaski płynące z tej modlitwy. Trwajmy sercem przy Bogu, wypowiadając jej słowa. A ona poprowadzi nas w głąb Bożej miłości. I czynić nas będzie dziećmi Boga.