23. Cel przypowieści (Mk 4,10-13)
A gdy był sam, pytali Go ci, którzy przy Nim byli, razem z Dwunastoma, o przypowieść. On im odrzekł: «Wam dana jest tajemnica królestwa Bożego, dla tych zaś, którzy są poza wami, wszystko dzieje się w przypowieściach, aby patrzyli oczami, a nie widzieli, słuchali uszami, a nie rozumieli, żeby się nie nawrócili i nie była im wydana [tajemnica]». I mówił im: «Nie rozumiecie tej przypowieści? Jakże zrozumiecie inne przypowieści?»
Komentarz: Dzisiejszy fragment możemy odczytywać niemalże dosłownie. Kierowany jest do naszej wspólnoty, ale i do wszystkich, którzy chcą słuchać.
Czasy, w których żyjemy są bardzo trudne. Szatan niejako otrzymał pewnego rodzaju przyzwolenie na swoje działanie. Bóg obdarzając człowieka wolną wolą, dał mu w ten sposób prawo wyboru dobra lub zła. Uczynił to, choć znał przyszłość, wiedział w jaki sposób ludzie korzystać będą z tej wolności. Jakże niepojęta jest miłość Boża! Każdy z nas kiedy nad czymś pracuje, coś tworzy, oczekuje uszanowania tego przez innych. Jeżeli ktoś to lekceważy, człowiek najczęściej protestuje, w sercu czuje ukłucie na widok nieodpowiedniego odnoszenia się do jego wysiłków. Dzieje się tak nawet wtedy, gdy rezultaty swej pracy – na przykład daną rzecz – ofiarowuje komuś, bo w sercu pozostaje poczucie jakiegoś prawa do niej. To może dotyczyć drobiazgów. A co dopiero, gdy sprawa jest poważna. Jak często spotykamy się ze zderzeniem woli rodzica i dorosłego dziecka. Tak trudno jest ojcu czy matce pogodzić się z tym, że ich dziecko ma własne życie i prawo kierowania nim według swojego upodobania. I chociaż mądrość życiowa podpowiada rodzicom, że ono popełnia błąd, jedyne co powinni zrobić, to wskazać właściwy kierunek, doradzić, nigdy natomiast do niczego nie przymuszać – nawet do dobra. Muszą uszanować wolę dziecka, pogodzić się z tym, że ma do niej prawo. Zniewolenie nie byłoby przejawem miłości.
Boża miłość przejawia się między innymi w ofiarowanej nam wolnej woli. Bóg, który jest Stwórcą, dał swemu stworzeniu prawo wybrania drogi życiowej. Choć jest On Władcą absolutnym, w świecie ducha istnieją dwie siły. Pierwsza – to moc Boska: wszechpotężna, największa, nieskończona, stwórcza, rodząca, budująca. Druga – to siła szatana – znacznie mniejsza, jednak od ludzkiej potężniejsza. Jego moc jest przeciwieństwem Boskiej – niszczy, zabija, rani, rujnuje. Bóg zlewa na świat światło. Szatan – pogrąża w ciemnościach. Bóg jest uosobieniem miłości, szatan – nienawiści. Bóg przebacza, obdarza miłosierdziem. Szatan jest pełen zawiści, gniewu, agresji i złości. Bóg daje pokój, szatan wprowadza niepokój, lęk, obawę, strach, rozpacz. Bóg obdarza życiem, szatan przyprawia o śmierć – i to śmierć wieczną. To przeciwieństwa, które ścierają się.
Bóg jednak jest siłą większą i panuje nad światem. Jedynie wolnej woli danej człowiekowi szatan może przypisywać fakt, iż ma nad nim pewnego rodzaju władzę. Mówimy: pewnego rodzaju, bowiem tak naprawdę władza całkowita i nieodwołalna należy do Boga. Szatan korzysta ze swej władzy bardzo sprytnie i inteligentnie. Jego działanie cechuje przebiegłość niemalże doskonała. Człowiek nie zna jego sztuczek, nie zdaje sobie z nich sprawy i daje się bardzo szybko omotać. Jednak nie jest zupełnie bezbronny, ponieważ ma duszę, w której zamieszkuje Bóg. W niej złożony został cudowny pierwiastek Boski, można by rzecz – pierwotna pamięć bycia w doskonałej relacji ze Stwórcą, w harmonii, zażyłości z czasów pierwszych rodziców. To zakodowane w jestestwie ludzkim doznanie życia w zjednoczeniu z Bogiem oraz samo Jego zamieszkanie w duszy, w jej najgłębszych zakamarkach (choć, niestety, często nie odkrywane) sprawiają, że człowiek pragnie miłości, dobra, ciepła. Nie dość na tym. W głębi duszy zapisane ma pragnienie wyjścia poza obręb tego, czego doświadczyć może tylko zmysłami ciała, a więc dotknąć, zobaczyć, usłyszeć, posmakować. W swym człowieczeństwie pragnie przekroczyć tę barierę własnej materialności, cielesności i wejść w świat ducha. Niestety, nie zawsze właściwie odczytuje te pragnienia i w dobrą stronę je kieruje.
Nieodłącznym towarzyszem życia ludzkiego jest cierpienie. A człowiek nieustannie chce się od niego uwolnić. Dlatego, często jego wybory podyktowane są chęcią uniknięcia cierpienia lub wyzbycia się go. Człowiek nie chce wysiłku. Chciałby, aby wszystko przychodziło mu łatwo. Nie lubi też tego co przykre. Nie zastanawia się nad tym, co kryje się za przyjemnością, łatwością dostępu; co tak naprawdę zawiera ponętne, rzucające się w oczy opakowanie. Dokonując wyboru, czyni to bezmyślnie, idąc na łatwiznę, kierując się wygodą, pożądliwością. Chociaż gdzieś głęboko w sercu często zapala się „lampka alarmowa”, choć niepokój wkrada się do duszy, jest to tylko chwilowe, szybko spychane gdzieś do podświadomości. Człowiek dokonuje wyboru. Ale czy jest to na pewno jego wolny wybór? A może szatan poprzez otoczenie tak wpłynął na psychikę, pragnienia, dążenia i postawy, że człowiek nie zdając sobie sprawy, pozwala mu sobą manipulować?
Współczesny świat czyni ludzi głuchymi i ślepymi. Zamyka oczy na jedno, pokazując drugie. Zatyka uszy na to co ważne, a robi dużo hałasu wokół tego, co nieistotne. Rzeczywistość, w której żyje Bóg i dusza zasłaniana jest przez świat wymyślony przez szatana. Choć ta walka dokonuje się w świecie ducha, urzeczywistnia się w tym materialnym, w którym żyjemy. Szatan pokazuje nam go jako prawdziwy i jedyny, wyśmiewając rzeczywistość Bożą. Chociaż otrzymaliśmy wolność, to jednak zniewoleni jesteśmy przez skażenie grzechem pierworodnym i poprzez ataki szatana na nasze dusze. Pozwalamy mu sobą manipulować i popadamy w jeszcze większą niewolę.
Bóg, który umiłował swoje stworzenie, pragnie nawrócenia człowieka. Chce, aby zdał sobie sprawę z zagrożenia, jakie niosą współczesne czasy. Dlatego, mówi do nas poprzez karty Pisma Świętego i wyjaśnia znaczenie, sens, przesłanie swojego słowa. Czyni to wszystko po to, byśmy będąc bardziej świadomymi, mogli dokonywać właściwych, prawdziwie wolnych wyborów. Zauważmy, że Jezus jedynie wybranym wyjaśniał znaczenie przypowieści. Pozostali mieli je zrozumieć dopiero po Jego śmierci i zmartwychwstaniu. Dopiero wtedy prawda o Nim jako Mesjaszu i Zbawicielu, prawda o królestwie Bożym zaczęła nabierać kształtu w sercach innych.
Dzisiaj Jezus przychodzi do nas jako do wybranych. Objawia nam samego siebie – Boga Miłości. Pokazuje, że zlewa teraz na ziemię potoki miłosierdzia. Pragnie ratować swe owieczki, które się zagubiły. Chce je odszukać i przyprowadzić na powrót do domu Ojca. To nowe objawienie Boga, jest niczym innym, jak wylewem miłości na świat – tak bardzo jej spragniony, choć nieświadomy tego. Dlatego naszym zadaniem – jako tych, których Bóg wybrał, by objawić im tę prawdę – jest głosić światu orędzie miłości i miłosierdzia.
Najpierw jednak musimy sami dokonać wyboru – wolnego wyboru pomiędzy dwiema siłami, dwoma światami, pomiędzy duchem jasności a duchem ciemności. Ma to być świadome opowiedzenie się kogo wybierasz, komu oddajesz swe życie, komu je zawierzasz; jaki jest twój cel ostateczny. Dopiero wtedy rozpocznie się twoja misja. Staniesz się orędownikiem miłości lub nienawiści. To niezmiernie ważne, byś przed Bogiem dokonał tego wyboru. Wprawdzie uczynili to za ciebie twoi rodzice na chrzcie św., jednak ty sam – jako osoba dorosła i świadoma – powinieneś odnawiać złożone przez nich przyrzeczenia, bowiem wtedy dokonuje się niejako odnowienie twego życia, odrodzenie duszy. To zaś pomaga wzrastać, rozwijać się, kształtować, formować; kroczyć drogą ku świętości.
Dzisiejszy fragment Ewangelii Bóg kieruje do nas – dusz maleńkich. Objawia nam tajemnice swej miłości. Pragnie nas przygotować – tak jak apostołów – do głoszenia Dobrej Nowiny o Bogu, który pałając do człowieka nieskończoną miłością, ustanawia dla niego czas miłosierdzia, łaski – czas nawrócenia. Pan chce posłużyć się nami, by przygotować świat na swoje przyjście – na przyjście Boga – Miłości.
Rozważajmy sercem ten fragment, a Bóg niech nam błogosławi.