23. Światłość wobec ciemności. cz. 3 (J 8,42-59)
„Rzekł do nich Jezus: „Gdyby Bóg był waszym Ojcem, to i Mnie byście miłowali. Ja bowiem od Boga wyszedłem i przychodzę. Nie wyszedłem od siebie, lecz On Mnie posłał. Dlaczego nie rozumiecie mowy mojej? Bo nie możecie słuchać mojej nauki. Wy macie diabła za ojca i chcecie spełniać pożądania waszego ojca. Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa. A ponieważ Ja mówię prawdę, dlatego Mi nie wierzycie. Kto z was udowodni Mi grzech? Jeżeli prawdę mówię, dlaczego Mi nie wierzycie? Kto jest z Boga, słów Bożych słucha. Wy dlatego nie słuchacie, że z Boga nie jesteście”. Odpowiedzieli Mu Żydzi: „Czyż nie słusznie mówimy, że jesteś Samarytaninem i jesteś opętany przez złego ducha?” Jezus odpowiedział: „Ja nie jestem opętany, ale czczę Ojca mego, a wy Mnie znieważacie. Ja nie szukam własnej chwały. Jest Ktoś, kto jej szuka i sądzi. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli kto zachowa moją naukę, nie zazna śmierci na wieki”. Rzekli do Niego Żydzi: „Teraz wiemy, że jesteś opętany. Abraham umarł i prorocy – a Ty mówisz: Jeśli kto zachowa moją naukę, ten śmierci nie zazna na wieki. Czy Ty jesteś większy od ojca naszego Abrahama, który przecież umarł? I prorocy pomarli. Kim Ty siebie czynisz?” Odpowiedział Jezus: „Jeżeli Ja sam siebie otaczam chwałą, chwała moja jest niczym. Ale jest Ojciec mój, który Mnie chwałą otacza, o którym wy mówicie: „Jest naszym Bogiem”, ale wy Go nie znacie. Ja Go jednak znam. Gdybym powiedział, że Go nie znam, byłbym podobnie jak wy – kłamcą. Ale Ja Go znam i słowa Jego zachowuję. Abraham, ojciec wasz, rozradował się z tego, że ujrzał mój dzień – ujrzał [go] i ucieszył się”. Na to rzekli do Niego Żydzi: „Pięćdziesięciu lat jeszcze nie masz, a Abrahama widziałeś?” Rzekł do nich Jezus: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Zanim Abraham stał się, JA JESTEM”. Porwali więc kamienie, aby je rzucić na Niego. Jezus jednak ukrył się i wyszedł ze świątyni.”
Komentarz: „Gdyby Bóg był waszym Ojcem, to i Mnie byście miłowali. Ja bowiem od Boga wyszedłem i przychodzę.(…) Kto jest z Boga, słów Bożych słucha.(…) Jeśli kto zachowa moją naukę, nie zazna śmierci na wieki.” Słowa jakże ważne, jakże istotne dla całego nauczania Jezusa. „Gdyby Bóg był waszym Ojcem!” Jak mocnych słów używa Jezus wobec Żydów. Zauważmy, że Żydzi ciągle powątpiewali w Jezusa. Stale zadawali Mu podchwytliwe pytania. Nieustannie chcieli pochwycić Go na błędnym tłumaczeniu Pism, na nieznajomości Prawa, na naruszaniu przykazań. Słuchali Jego nauki nie po to, by z niej czerpać mądrość, wiedzę, poznanie, ale by mieć punkt zaczepienia do dyskusji, do kontrargumentów. Wobec Jezusa – Boga – Człowieka mieli czelność powoływać się na Boga jako ich jedynego Ojca. Jezus wyraźnie i ostro przerywa ten sposób myślenia: „Gdyby Bóg był waszym Ojcem, to i Mnie byście miłowali.”
Zostawmy teraz samych Żydów, bowiem słowa te Jezus kieruje również do nas, dzisiaj. „Gdyby Bóg był waszym Ojcem, to i Mnie byście miłowali.” Zastanówmy się nad nimi. Czy nie wywołują drżenia serca? Wydaje się, że Jezus poddaje w wątpliwość fakt, iż uznajemy Boga jako swojego Ojca. I na pewno nie czyni tego bezpodstawnie. Dodaje, że gdyby tak było, to i Jezusa byśmy miłowali. Pomyślmy przez chwilę nad swoim stosunkiem do Jezusa. Nad swoimi uczuciami do Niego. Czy rzeczywiście kochamy Jezusa? Pytanie niejednego oburza. Budzi sprzeciw. Przecież kochamy Go! Czy na pewno? „Kto jest z Boga, słów Bożych słucha.” Przeanalizujmy te słowa, jako swego rodzaju wymiernik tego, czy prawdziwie przyjmujemy i uznajemy Boga za swojego Ojca ponosząc tego konsekwencje.
„Kto jest z Boga, słów Bożych słucha.” Co to znaczy, że ktoś jest z Boga. Być z Boga, to od Niego pochodzić. Być z Boga, to powstać z Niego. To być stworzonym z Niego samego. Czyli posiadać w sobie Jego cząstkę, która dała zaczyn pod całego człowieka. Jednak to jeszcze nie wszystko, ponieważ być z Boga, to stale powracać do swego źródła istnienia. Niejako stale dotykać istoty tej Boskiej cząstki w człowieku, by jak najpełniej poznać, zrozumieć swoje pochodzenie. „Kto jest z Boga, słów Bożych słucha.” Ta próba docierania do swego prawdziwego „ja” w Bogu wiąże się z pragnieniem zbliżenia do Boga, bycia blisko, otwarcia się na Niego, słuchania Go. I tutaj nie chodzi o słuchanie dla samego słuchania. To słuchanie jest czymś głębszym. Bowiem dusza słuchając otwiera się na opisywaną rzeczywistość Ducha. Przyjmuje tę rzeczywistość, jako swoją. Zaczyna się z nią identyfikować. Wchodzi w nią coraz bardziej. Żyje w niej. Słuchać tutaj oznacza żyć w zgodzie z tym, co się słyszy. To wypełniać słowa Boga. To karmić się tym słowem. Czynić je swoim. Nosić je w sobie. To życie w zjednoczeniu ze Słowem, a więc z Bogiem. Kiedy tak pojmuje się słuchanie Boga, kiedy w ten sposób prawdziwie się Go słucha, to rzeczywiście uznaje się całym sercem, iż Bóg jest Ojcem. Przyjmuje się wszelkie konsekwencje tego faktu. A w tym, m.in. iż Jezus jest Synem Bożym. Miłując zatem Boga, miłuje się Syna. Słucha się Boga Ojca i słucha się Boga Syna. Słuchając zaś, zachowuje się Jego naukę, czyli przyjmuje się ją i stara realizować w życiu. Ta realizacja pociąga za sobą następstwa – życie wieczne dla duszy!
Pozwólmy, że jeszcze raz zadamy pytanie: Czy rzeczywiście kochamy Jezusa? Czy prawdziwie Bóg jest naszym Ojcem? Czy nasze serca przyjmują ten fakt? Czy godzą się na wszystko, co wiąże się z tym stwierdzeniem, iż Bóg jest naszym Ojcem? Czy jesteśmy z Boga? Czy słuchamy Jego słów? W omawianym dzisiaj znaczeniu! Można przecież słuchać, ale nie słyszeć. Można wiedzieć, ale nie dążyć do poznania i go nie doświadczać. Bo poznać, znaczy spotkać, przyjąć, utożsamić się, żyć. Poznanie, to nie wiedza umysłu. Poznanie to stan otwartego serca, które zostało przeniknięte Stwórcą! Może się to dokonywać powoli, latami, a może też dokonać się w mgnieniu oka. I serce należy już do Boga. Rozważmy dzisiaj stan naszych serc. Na ile są otwarte, na ile słuchają, na ile poznają. I módlmy się. Módlmy się o wejście w głębszą relację z Bogiem. Módlmy się o otwarcie się na Słowo. Módlmy się o przyjęcie Słowa do samej głębi naszego jestestwa i połączenie się z nim. Módlmy się, abyśmy potrafili karmić się tym Słowem. Módlmy się, aby stało się ono prawdziwie naszym: naszym rdzeniem, naszym życiem, naszym tchnieniem. Módlmy się, Bóg będzie nam błogosławił.