24. Mamy być nieustannie czujnymi
Wczoraj dokonywaliśmy pewnego wyboru. Prosiliśmy Boga o dar – dar miłości, aby ten dar wypełnił serce i objął całe nasze życie, aby ten dar przemieniał nas. By odtąd nieustannie nad nami było Boże błogosławieństwo, by ten dar złożony w naszych sercach procentował, by nasi bliscy, nasze otoczenie doświadczało przemiany właśnie tą Bożą miłością.
Mówiliśmy o tym wczoraj, iż gdy człowiek dokonuje wyboru właściwego, to Boże błogosławieństwo nad nim jest. I człowiek doświadcza konsekwencji swoich wyborów. Gdy wybiera miłość konsekwencją jest właśnie to Boże błogosławieństwo, łaska, jest miłość, która nieustannie powraca do człowieka. Człowiek daje, a jednocześnie otrzymuje. Otrzymuje więcej niż daje. Taki człowiek, który żyje miłością jest tą miłością oczyszczany, jest nią uświęcany. Ta miłość, która w nim jest świadczy o człowieku. Widać po człowieku, czym żyje w swoim wnętrzu? Ujawnia się to poprzez jego postawę, poprzez słowa, gesty, mimikę, sposób życia.
Patrzyliśmy wczoraj na Salomona jako swoisty symbol dokonanego wyboru i konsekwencje, jakie nastąpiły po tym wyborze. Salomon poprosił o mądrość i Bóg obdarował go mądrością. W wyniku tego nie tylko posiadł tę mądrość, ale i powodziło mu się w życiu. Był bogaty, a jego sława rozchodziła się daleko poza ziemię jego narodu. Wydawać by się mogło, że dokonany wybór raz na zawsze ustalił pewne reguły, zasady, które są niezmienne i człowiek od tej pory będzie żył w tym błogosławieństwie, w tej łasce, że od tej pory będzie mu się wiodło. Tak często jest, iż dusza przestaje być czujną, przestaje czuwać. Zaczyna żyć w ten sposób, jakby to co otrzymała, co wybrała, co obrała za swoją drogę życiową, jakby to było samo z siebie pewnikiem, zapewnieniem dla niej świętości. Zapewnieniem, iż od tej pory ona będzie stała w tym wyborze. Dusza często myśli, iż skoro dokonała wyboru, to od tej pory to Boże błogosławieństwo będzie nieustannie nad nią i właściwie ona nie musi aż tak bardzo się starać, aby być wierną temu co wybrała. Brak tej czujności może skutkować upadkiem, bądź też upadkami, odejściem, odwróceniem się od Boga, a nawet zerwaniem tej więzi z Bogiem.
Salomon, który przecież otrzymał wspaniały dar od Boga – mądrość – od pewnego momentu swojego życia przestał być czujnym. Sposób, w jaki traktowali go ludzie, w jaki sposób go czcili wręcz, dotykał serca Salomona i niestety serce jego przestawało czuwać. To w jaki sposób otoczenie odbierało jego osobę, to powodzenie, ta sława, bogactwo, wszystko razem sprawiało, iż słabości jakie posiadał dawały o sobie znać. I Salomon pomimo mądrości złożonej w jego sercu, nie potrafił obronić się przed słabościami, które jako człowiek, zwykły grzesznik miał. Doprowadziły one do strasznej rzeczy, do bałwochwalstwa. Sprzeniewierzył się Bogu. Zaczął czcić inne bożki. Stawiał im posągi. To straszliwy grzech. I trudno jest nawet uwierzyć, przyjąć, iż taki człowiek, tak obdarzony przez Boga, sprzeciwia się Bogu. Zaczyna czynić coś, co przeciętnemu człowiekowi wydaje się być oczywistym sprzeniewierzeniem Bogu, odrzuceniem wręcz Boga. I w naszych sercach tez pojawia się to pytanie: jak to możliwe? Taki wielki człowiek, tak mądry, a czyni taką rzecz pod koniec swojego życia, na starość, kiedy mogłoby się wydawać, iż im człowiek starszy tym mądrzejszy, bardziej doświadczony, a Salomon robi coś zupełnie odwrotnego.
Niestety, każdy człowiek może doświadczyć takiej sytuacji, kiedy odwraca się od dotychczas wyznawanych wartości, od drogi, którą szedł przez długi czas, od tego wszystkiego, co uznawał za prawdę. Jeśli dusza nie będzie czujna, jeśli nieustannie nie będzie ponawiać swojego wyboru, to może wpaść w sidła przygotowane przez szatana. A tym bardziej dusza, która została przez Boga wybrana. Taka dusza jest bardziej narażona na różne szatańskie pomysły, bardzo sprytne, aby tę duszę odwrócić od Boga, aby ja pognębić. Dary Boże składane w sercu człowieka, charyzmaty, różne talenty, wszystko, czym Bóg obdarza duszę nie stanowią pewności 100 % świętości tej duszy. To są dary Boże. Nie coś co dusza wypracowała, ale coś co otrzymała i aby mogła tymi darami żyć, posługiwać, aby tymi darami dusza mogła służyć innym, aby te dary służyły również jej samej, dusza musi nieustannie odnawiać wierność Bogu. To bardzo ważne, bowiem każda dusza pozostaje przez całe swoje życie duszą słabą, skażoną grzechem, duszą, która jest naznaczona grzechem pierworodnym. Owszem, chrzest zmywa, ale skaza pozostaje, ułomność, słabość pozostaje. Skłonność człowieka do wyboru zła pozostaje. I w związku z tym dusza, która otrzymała wiele od Boga, która w pewnym etapie swojego życia dokonała wyboru – wybrała życie z Bogiem – powinna ten wybór stale odnawiać. Powinna swoje zawierzenie Bogu stale odnawiać, powinna żyć w wielkiej czujności, czy aby poprzez sprytne różne argumenty, różne sytuacje, szatan nie chce jej z tej drogi zawrócić.
Śledząc historie wielu dusz możemy zaobserwować, iż nawet dusze, które wydawałoby się, że osiągnęły pewien stopień świętości, dusze, które obdarzone były różnymi darami i które już tymi darami służyły w swoim otoczeniu, w Kościele, nawet takie dusze, gdy nie okazały odpowiedniej czujności zostały zwiedzione i jakże wiele z nich nie powróciło już na swoją drogę. Często takie dusze mają przez szatana tak zamydlone oczy, tak sprytnie i przewrotnie ukazaną rzeczywistość, tak złudnie i tak w pięknej otoczce zakamuflowane zło i fałsz, że nie potrafią zobaczyć prawdy. I przyjmują to co widzą jako prawdę i za nią idą. Przykre to, smutne i bolesne. Jezus jakże często cierpi z powodu takich dusz. Salomon był przecież też duszą przez Boga prowadzoną, umiłowaną, obdarzoną bardzo hojnie. Dusza ta przysporzyła cierpienia Bogu. Wiele innych dusz obdarowanych sowicie wykorzystało z czasem dary w zupełnie innych celach, w niedobrych celach.
Bóg pragnie nas dzisiaj uczulić na to, iż mamy nieustannie zdawać sobie sprawę z własnych słabości. Mamy niedowierzać sobie! Mamy być czujnymi! Mamy sobie nie ufać! Mamy zdawać sobie sprawę, iż zdolni jesteśmy popełnić każdy grzech i tylko Bóg nas chroni od większości z tych grzechów, dlatego ich nie popełniamy. To On nam pomaga, ale wystarczy tylko odwrócenie wzroku od Boga i już upadamy, i już dokonujemy niewłaściwego wyboru. Nasza odpowiedzialność przed Bogiem za otrzymane dary jest ogromna, bowiem Bóg rzeczywiście obdarował naszą Wspólnotę niezwykle hojnie. Ale te dary, które otrzymujemy, to jest swego rodzaju zadanie dla nas, to Boże oczekiwanie, iż te dary przyjmiemy i wykorzystamy w swoim życiu, będziemy tymi darami żyć, będą one procentować w nas i służyć Kościołowi. My odpowiadamy za to, co otrzymujemy od Boga, odpowiadamy, co czynimy z tym darem otrzymanym od Boga. To nie jest tak, że człowiek otrzymuje, może robić co chce i nie ponosi żadnych konsekwencji. Wszystko, cokolwiek dusza otrzymuje, otrzymuje z wielkiej Bożej miłości. Ale otrzymując, otrzymuje przecież Bożą łaskę. Bóg umożliwia człowiekowi poprzez te dary kroczenie ku świętości, rozwijanie się, doskonalenie się. Bóg w ten sposób pomaga człowiekowi. Co człowiek zrobi z tymi darami, łaskami i błogosławieństwem Bożym będzie przed Bogiem za to odpowiadał. Jeśli użyje ku złym celom, Boże Serce zadrży, a potem zadrży serce duszy. Bóg udziela tych darów z wielkiej swojej miłości, ale powinna lękać się ta dusza, która świadomie wykorzystuje te dary w złym celu, która odwraca się świadomie od Boga, która świadomie wybiera zło. Bo Bóg jest Miłością, ale miłość to również sprawiedliwość. Miłość to również wyciąganie konsekwencji. Odrzucenie Boga, Jego miłości, wykorzystanie darów ku złym celom – to czyn straszny i dusza naraża się na Boży gniew.
Mówimy tutaj o świadomym odwróceniu się, świadomym wykorzystaniu Bożych darów. My mamy być nieustannie czujnymi! My mamy świadomie dokonywać Bożych wyborów! My będąc świadomymi ogromnej ilości darów, hojności Bożego Serca, mamy nieustannie dziękować i prosić, abyśmy niczego nie zmarnowali, abyśmy niczego nie użyli w złych celach. Aby to co otrzymujemy przyczyniło się do naszego wzrostu, doskonałości, aby to nas uformowało. Aby nie było to przyczyną budowania pychy, egoizmu, czyli nie karmiło próżności. Byśmy poprzez takie zachowanie, poprzez brak czujności nie popadli w większy grzech, Byśmy przypadkiem nie popadli w grzech bałwochwalstwa. Wbrew pozorom bardzo częsty grzech we współczesnych czasach.
Dzisiejsze pouczenie, dzisiejsze czytanie jest skierowane do nas, do dusz najmniejszych po to, aby przestrzec dusze najmniejsze przed brakiem czujności w kroczeniu Maleńką Drogą Miłości, przed folgowaniem sobie i nie czuwaniem nad ciągłym pilnowaniem drogi, po której się idzie. To ostrzeżenie, aby dusza stale, stale nie ufała sobie, ale wpatrywała się w Boga i stale wybierała miłość Bożą, prawdę, Boże życie. Aby otrzymując od Boga tak dużo nie uległa złudzeniu, iż to dowód jej świętości, doskonałości, bowiem ona świętą nie jest, doskonałą nie jest. Ona jest umiłowaną przez Boga, dlatego tak hojnie obdarowaną. Nie wysłużyła sobie tych darów, ale otrzymała je darmo. To Boża miłość jest przyczyną takiej hojności Bożej. W związku z tym dusza ma odpowiedzieć na tę Bożą hojność wielkim umiłowaniem i ciągłym staraniem się, by dochować Bogu wierności. Stale ma pamiętać, mieć w pamięci Salomona, który posiadł tak wielką mądrość, dzięki Bożemu darowi. A jednak na starość Bogu się sprzeciwił, bowiem ten dar nie świadczył o jego świętości, ale o Bożej hojności.
Poprośmy dzisiaj o to, by Bóg udzielał nam tej łaski wierności bycia wiernymi Bogu, by Bóg udzielał nam tej łaski czujności, byśmy stale byli czujni, nie dali się zwieść różnym pomysłom szatańskim. Byśmy stale byli świadomi swojej małości, świadomi swoich słabości, dzięki temu byśmy stale kierowali swoje myśli i serca ku Bogu, poszukując w Nim jedynie mocy i siły, wiary, miłości. Prośmy, by dokonany wybór wczoraj – wybór miłości – by ten wybór pozostał w naszych sercach na całe życie, a my byśmy ten wybór stale ponawiali, byśmy o nim pamiętali. Byśmy stale, na nowo żyli tym wyborem, by nasze serca były nieustannie od nowa zagrzewane do miłości, by ta miłość stale była świeża w nas. Byśmy byli jak młodzieńcy, którzy odkrywając piękno życia zachłystują się nim. Byśmy i my zachłystywali się miłością stale od nowa, by nie spowszedniała nam ona. Byśmy stale chcieli ją od nowa przyjmować.
Niech Matka Najświętsza razem z nami modli się i prosi o to Boga.
Dziękczynienie po Komunii św.
Bądź uwielbiony, mój Jezu! Bądź uwielbiona, moja Radości! Moje Życie! Serce moje! Duszo moja! Bądź uwielbiona Miłości nieskończona!
Uwielbiam Ciebie Jezu, który obdarzasz dusze maleńkie wszelkimi potrzebnymi darami, który obdarzasz wielkim bogactwem darów, przepychem darów. Uwielbiam wielką hojność Twojego Serca. Uwielbiam miłość, która Tobą kieruje i mądrość, i dobroć, i wyrozumiałość. Uwielbiam Twoje wielkie Miłosierdzie wobec nich. Uwielbiam Jezu Ciebie całego, który udzielasz się im na każdym kroku, w każdym momencie, w każdej sekundzie. Uwielbiam Ciebie, bowiem Twój dar jest nieskończony, potężny. Twój dar wypełnia wszystko, wypełnia ich serca i otacza ich. Ty jesteś Darem, Twoja Obecność, Rzeczywistość, Twój Duch! Bądź uwielbiony za to, iż dusze maleńkie mogą w Tobie żyć, że mogą Tobą się ubogacać, mogą Tobą się karmić. Bądź uwielbiony za to, co niepojęte, czego ludzkim umysłem nie da się ogarnąć, za to co wszystko przewyższa ludzkie pojmowanie, czego ludzkie serce nie potrafi nawet w maleńkiej cząstce pojąć, przyjąć. Bądź uwielbiony za Twoją Rzeczywistość, w której żyją dusze maleńkie. Bądź uwielbiony Boże!
Jezu mój! Mój Syneczku! Ty pragniesz, aby dusze uczestniczyły w Twoim życiu. Ty pragniesz, aby żyły w ciągłym zjednoczeniu z Tobą, aby wszystko odnosiły do Ciebie. Ty pragniesz, aby były wpatrzone w Ciebie, aby o Tobie stale myślały, aby ich serca nieustannie jednoczyły się z Tobą. Panie mój! Pragniesz dla nich czegoś, co nie jest możliwym, jeśli chodzi o ich siły, o ich możliwości. Są mali i słabi, a Ty pragniesz, aby byli doskonałymi, świętymi.
O Jezu! To cudowne i wspaniałe, czego pragniesz dla nich, ale jednocześnie to niewykonalne dla nich. Ty możesz dokonać tego w nich. Twoja moc może to czynić. Ty masz te możliwości Boże, oni ich nie mają. Dlatego nieustannie proszę, abyś udzielał im łaski trwania przy Tobie, wpatrywania się w Ciebie. Abyś udzielał im łaski jednoczenia się z Twoim życiem, z wydarzeniami Twojego życia. Abyś udzielał im łaski umiłowania Krzyża. Abyś udzielał im łaski otwartości na Twoje Słowo. Abyś sprawiał, by ich serca doświadczały obecności Twojej, gdy czytają Boże Słowo. Byś Ty sprawiał, iż podczas Eucharystii świadomie będą przyjmować Ciebie i świadomie będą jednoczyć się z Tobą. Udzielaj im Jezu wszelkiej potrzebnej łaski na drodze, na której ich postawiłeś. Udzielaj im łaski do zadań, które przed nimi stawiasz. Udzielaj im łaski, by mogli pełnić swoje powołanie. Tak bardzo proszę, udzielaj im wszelkiej potrzebnej łaski, bo to co wobec nich zaplanowałeś jest cudowne, wielkie, wspaniałe, a jednocześnie nie na ich siły, nie na ich barki. Ty bądź ich siłą, dopełnieniem powołania, realizacją zadań, wiernością, miłością, życiem!
Pobłogosław ich proszę, by Twoje błogosławieństwo utwierdzało ich w wierze i miłości, by pomagało im być wytrwałymi, czujnymi, by stale otwierało ich oczy na Twoją Obecność przy nich, by stale pomagało im kochać i przyjmować Twoją miłość. Pobłogosław ich Jezu!
Pamiętajmy!
Mamy być nieustannie czujnymi, by nie zejść nawet na krok z Maleńkiej Drogi Miłości. Mamy starać się ze wszystkich sił jednoczyć ze sobą nawzajem. Mamy łączyć się ze sobą w modlitwie, mamy pamiętać o łączności zawsze, od rana do wieczora. Mamy zdawać sobie sprawę, iż jesteśmy wspólnotą wybraną przez Boga, poprowadzoną przez Niego do wielkiego dzieła. I życie każdej duszy maleńkiej jest bardzo ważne w tym dziele. Mamy jednoczyć się zawsze, wszędzie, bez względu na to, czy jest to możliwość bycia, spotkania się razem, czy też nie. Mamy o sobie nawzajem pamiętać i kiedy nie jest to możliwe, aby spotkać się wspólnie i modlić wspólnie, łączyć się należy duchowo. Nawet wtedy, gdy jesteśmy sami, każdy z nas, sam w swoim domu, również wtedy łączyć się w modlitwie duchowo, by stanowić jedno, by wspólnie nieustannie trwać w Bogu i się nawzajem wspierać w tym trwaniu.
Gdy jedna dusza jest mocna, ta moc udziela się innym duszom poprzez to wspólne trwanie na modlitwie. Zatem zawsze, a szczególnie wtedy, kiedy czujemy się słabi, jednoczmy się duchowo, módlmy się z myślą o jedności duchowej. Wtedy ta moc innej duszy przechodzić będzie na nas, wtedy łaski będą na nas spływać. Tak, jak w naczyniach połączonych, jest jedna ciecz, jeden płyn, tak i nas będzie ta jedna miłość Boża, jedna Jego moc, jeden Jego Duch, mimo, że może będziemy w różnych stanach duchowych – jedni umocnieni, inni w poczuciu wielkiej słabości, upadku. Jednak ta jedność będzie czynić nas wszystkich mocnymi w miłości, wiernymi, będzie nas wszystkich cały czas kształtować, przygotowywać. Łączmy się zawsze ze sobą duchowo, byśmy stanowili jedno w Bogu, w Jego miłości, w Jego Duchu.