25. Dobra trwałe (Mt 6,19-24)
Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się, i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się, i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje. Światłem ciała jest oko. Jeśli więc twoje oko jest zdrowe, całe twoje ciało będzie w świetle. Lecz jeśli twoje oko jest chore, całe twoje ciało będzie w ciemności. Jeśli więc światło, które jest w tobie, jest ciemnością, jakże wielka to ciemność! Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i mamonie.
Komentarz: Naszym prawdziwym życiem jest Bóg – Miłość. Na ile łączymy się z Nim, na tyle żyjemy. Na ile wiążemy się z cywilizacją śmierci, na tyle zabijamy w swojej duszy życie Boga. Pomyślmy zatem, co stanowi dla nas rzeczywistą wartość. Zastanówmy się nad tym, czego naprawdę pragniemy i do czego dążymy. Jaki jest cel naszego życia i co w związku z tym czynimy, by go osiągnąć. Niech każdy z nas rozważy to osobiście.
Nie opieraj się jednak na usłyszanych wcześniej konferencjach i kazaniach, nie odpowiadaj książkowo. Pomyśl i odpowiedz sobie szczerze, co rzeczywiście kieruje tobą każdego dnia, w każdej godzinie i sekundzie. Czym kierujesz się podczas podejmowania decyzji? Co czujesz, kiedy spotyka cię przykrość? Jak reagujesz, gdy pojawiają się trudności życiowe? Zwróć uwagę, co wtedy dzieje się w twoim w sercu.
Jeśli staniesz sam przed sobą w prawdzie, to w oczach powinny pojawić się łzy. Bo chociaż chcesz, aby celem i sensem twojego życia był Bóg, w sercu i myślach co innego, kto inny króluje. Nadal rządzi egoizm, pycha i materializm. Jeśli zrzucisz z siebie skorupę własnych wyobrażeń o sobie, dojrzysz, że twoje życie jest zupełnie inne od tego, które chciałbyś wieść. Pragniesz żyć w miłości, a żyjesz w nienawiści. Chcesz ufać, a się lękasz. Chciałbyś pokładać nadzieję w Bogu, a sercem zawładnęły obawy. Postanawiasz być miłosierny, a jesteś niesprawiedliwy i egoistyczny.
Zobacz ten obraz jako prawdziwy stan swojej duszy. Wiedz jednocześnie, że to tylko część rzeczywistości. Gdybyś zobaczył naraz całą brzydotę swoich słabości, przeraziłbyś się i załamał. Niestety, twoja natura bardziej skłonna jest – przez grzech pierworodny – do złego, niż dobrego. Jednak Bóg daje ci stale szansę. Możesz dokonywać wyboru dobra. To, co wybierzesz, od razu określa przynależność do Boga lub demona. Bowiem podążając za tym co dobre, wybierasz jako swój cel i sens życia Boga. Mimo swoich słabości i ułomności stale podejmujesz próby kroczenia za Nim. Mimo że jesteś grzeszny i ciągle upadasz, nieustanne powstawanie zaprasza Go do twojego serca.
Jeśli wybierasz coś innego, w sercu nie ma miejsca dla Boga – czynisz tron dla kogoś innego, kto bardzo chętnie tam zasiada. To, co uznajesz za najważniejsze w życiu, staje się twoim bogiem. Jeśli to Stwórca Wszechświata, twój Zbawiciel – On jest twoim Bogiem. Ale gdy zbadałeś dzisiaj swoje serce i zauważyłeś może, że najistotniejsza dla ciebie jest praca czy pieniądze – to staje się twoim bogiem. Może jest to rodzina, dzieci, współmałżonek – wtedy ich traktujesz jak boga. Jeśli twoje dążenia, pragnienia i żądza kierują się ku pozycji społecznej, karierze, stanowisku – wtedy masz takiego boga.
Pomyśl o tym, co czynisz, o czym myślisz, o co się starasz, troszczysz i zabiegasz najczęściej. I zastanów się, czy to może nie stało się już twoim bogiem. Pamiętaj – to, co jest dla ciebie najważniejsze, najcenniejsze, czym żyjesz – to jest twoim bogiem. Podobnie jak wszystko, w czym pokładasz nadzieję, co daje ci poczucie bezpieczeństwa.
Teraz powróćmy jeszcze raz do słów Ewangelii: „Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje”. I uczyńmy je swoim mottem, wstawiając w miejsce „skarbu” to, co teraz przychodzi nam na myśl jako najcenniejsze i najważniejsze. To staje się naszym bogiem, tam więc jest nasze serce.
„Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną”. Zastanówmy się nad wiecznością tego, co wybieramy codziennie jako swój skarb. Czy to będzie trwać wiecznie, czy może skończy się z chwilą twojej śmierci? A może przeminie jeszcze szybciej? Nieskończony jest tylko Bóg. On jest Miłością. Zatem wieczna jest miłość. Tylko ją możemy zabrać ze sobą na drugi brzeg. Zabiegając o to, gdzie wtedy znajdzie się nasze serce, uczyńmy więc miłość naszym skarbem. Spotkamy się wówczas po drugiej stronie z Bogiem i z Nim żyć będziemy na wieki w tej miłości. Jeśli zaś przez całe życie nazbieramy tego, co wiecznością nie jest, nicość będzie czekała na nas na drugim brzegu. Gdy będziemy przyczyną ludzkiej nienawiści, ona nas palić będzie ogniem wiecznym. Jeżeli materia będzie bożkiem – w wieczności czynić nam będzie bolesny wyrzut sumienia. Gdy chęć posiadania zawładnie nami – ona bólem niewysłowionym będzie rozrywać nasze wnętrzności. Do tego nieustannie palić nas będzie brak miłości, bo tam gdzie skarb twój, tam i serce twoje znajdować się będzie.
Rozważajmy głęboko i szczerze ten fragment. Nie spłycajmy jego głębi. Stańmy w prawdzie, by dojrzeć, w sobie te skrywane, nie ujawniane pokłady pragnień i dążeń. Być może nigdy w życiu do nich byś nie dotarł lub nie przyznał się. Jednak zrób to teraz. Oddaj Bogu te sfery, z którymi sobie szczególnie nie radzisz, by On stał się ich Panem. Poproś też Maryję, aby traktując ciebie jak dziecko, poprowadziła pod tron Ojca, by wyprosiła dla ciebie łaskę całkowitego oddania się Bogu, porzucenia mamony i wszystkich innych bożków. Codziennie odnawiaj to zawierzenie. Proś o opiekę przez wstawiennictwo Maryi. Z czasem zobaczysz, że Bóg sam będzie ci pokazywał, co jeszcze powinieneś Mu oddać.
Niech Boże błogosławieństwo dopomoże nam na tej drodze wyzbywania się swoich bożków. Przyjmijmy Jezusa za swego Pana, Króla i Zbawiciela. Niech On będzie naszym Skarbem.