26. Chrystus – jedno z Ojcem (J 10,22-39)
„Obchodzono wtedy w Jerozolimie uroczystość Poświęcenia świątyni. Było to w zimie. Jezus przechadzał się w świątyni, w portyku Salomona. Otoczyli Go Żydzi i mówili do Niego: „Dokąd będziesz nas trzymał w niepewności? Jeśli Ty jesteś Mesjaszem, powiedz nam otwarcie!” Rzekł do nich Jezus: „Powiedziałem wam, a nie wierzycie. Czyny, których dokonuję w imię mojego Ojca, świadczą o Mnie. Ale wy nie wierzycie, bo nie jesteście z moich owiec. Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy”. I znowu Żydzi porwali kamienie, aby Go ukamienować. Odpowiedział im Jezus: „Ukazałem wam wiele dobrych czynów pochodzących od Ojca. Za który z tych czynów chcecie Mnie ukamienować?” Odpowiedzieli Mu Żydzi: „Nie chcemy Cię kamienować za dobry czyn, ale za bluźnierstwo, za to, że Ty będąc człowiekiem uważasz siebie za Boga”. Odpowiedział im Jezus: „Czyż nie napisano w waszym Prawie: Ja rzekłem: Bogami jesteście? Jeżeli [Pismo] nazywa bogami tych, do których skierowano słowo Boże – a Pisma nie można odrzucić – to jakżeż wy o Tym, którego Ojciec poświęcił i posłał na świat, mówicie: „Bluźnisz”, dlatego że powiedziałem: „Jestem Synem Bożym?” Jeżeli nie dokonuję dzieł mojego Ojca, to Mi nie wierzcie! Jeżeli jednak dokonuję, to choćbyście Mnie nie wierzyli, wierzcie moim dziełom, abyście poznali i wiedzieli, że Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu”. I znowu starali się Go pojmać, ale On uszedł z ich rąk.”
Komentarz: „Dokąd będziesz nas trzymał w niepewności? Jeśli Ty jesteś Mesjaszem, powiedz nam otwarcie! Rzekł do nich Jezus: Powiedziałem wam, a nie wierzycie. Czyny, których dokonuję w imię Mojego Ojca, świadczą o Mnie. Ale wy nie wierzycie, bo nie jesteście z moich owiec.” Dobrze wsłuchajmy się w te słowa, bowiem są nie tylko swego rodzaju świadectwem o Żydach, ale również dotyczą nas. Rozważmy całą tę sytuację. Żydzi zwracają się do Jezusa z niecierpliwością: „Dokąd będziesz nas trzymał w niepewności? Jeśli Ty jesteś Mesjaszem, powiedz nam otwarcie!” Dziwnym wydaje się to pytanie wobec wcześniejszych zachowań Żydów, a przede wszystkim wobec wszystkich znaków i cudów już uczynionych przez Jezusa. Po pierwsze Żydzi stale pytają, ale zachowują się tak, jakby nie słuchali odpowiedzi. Chcą pewności, ale tylko po to, by mieć pretekst do zabicia. Oni nie chcą mieć pewności w sercu o mesjańskiej misji Jezusa, o Jego Boskim pochodzeniu. To by zbytnio skomplikowało sprawę. Oni chcą mieć dowód na to, że bluźni. Dlatego pytają, by sam Jezus wypowiedział słowa, za które można by Go pojmać i ukarać.
Po drugie są świadkami wielu cudów, a jednak nadal ślepota przysłania ich oczy. Oni nie chcą widzieć Prawdy, która jest jawna, a jej wytłumaczenie samo ciśnie się do serca. Widać to wśród prostych ludzi, którzy w przypływie wdzięczności, zadziwienia, zachwytu mówią o Jezusie jako proroku, Mesjaszu, jako przysłanym im przez Boga. Wśród uczonych panuje zaskorupienie, zamknięcie się na łaskę. Trzeba naprawdę złej woli, by nie zobaczyć działania Bożego w znakach i nauczaniu Jezusa. Jak to się ma do współczesnego człowieka? Dokładnie tak, jak zostało to opisane w Ewangelii. Mądrzy tego świata, wykształceni nie tyle nie widzą, co nie chcą widzieć Boga i Jego łaski w ich życiu. To oni stale żądają znaku, cudu. To, co dzieje się w świecie, dla nich nie jest odczytywalne jako Boże znaki. Oni chcą swojego znaku, takiego, jaki wg nich będzie Bożym znakiem obecności. Co za pycha! Co za zarozumiałość! Bóg ma zniżyć się do ich poziomu, by raczyli Go zauważyć! Tak może rozumować tylko człowiek. A Bóg nie musi zniżać się do poziomu człowieka, by udowodnić swoją boskość. Wtedy zresztą udowodniłby wręcz coś przeciwnego. Król jest królem bez względu na to, czy jakiś mały człowieczek, jego poddany będzie gdzieś tam w swojej wiosce krzyczał, że wierzy, iż tak jest, czy też nie wierzy. Na fakt bycia królem nie ma to żadnego wpływu. Byłoby dziwnym, gdyby król zdjął szaty, zszedł z tronu i poszedł do tej wioski, by powiedzieć człowiekowi, iż się myli. Tym bardziej mógłby być narażony na wyśmianie i zlekceważenie. Jego majestat mu na to nie pozwala. Jednak tego oczekuje od Boga wielu ludzi. Chcą znaku! Nie wystarczą te, których dokonywał Jezus na ziemi. Nie wystarczy cud Zmartwychwstania! Nie wystarczą znaki czynione przez apostołów, uczniów, ich naśladowców, życie świętych i objawienie Boga w nich! To wszystko okazuje się za mało dla tzw. mądrych tego świata, wykształconych, światłych. Swoją postawą jednak wydają tylko o sobie samych świadectwo. I to całkiem niepochlebne.
Inaczej się ma sprawa z „prostaczkami”. Widzą Boże znaki, a w swej pokorze nawet by nie śmieli żądać od Boga jeszcze innego znaku świadczącego o Nim samym. W swoim życiu przyjmują Jego obecność w drugim człowieku, w zdarzeniach, całym sercem starają się oddawać cześć Bogu obecnemu w Najświętszym Sakramencie. A Bóg wynagradza ich pokorę i ufność utwierdzając ich wiarę znakami swojej obecności. Czyni to po swojemu, tak jak On chce, a nie jak oczekuje od Niego mały człowiek. Kto chce, kto otwiera serce – dostrzega je i buduje w oparciu o nie swoją wiarę. Kto jest zamknięty i uparcie stoi przy swoim, nie doświadcza łaski, którą odrzuca swoją postawą.
Sprawa jednak nie kończy się tylko na tym. Zauważmy, jakie są dalsze słowa Jezusa: „Czyny, których dokonuję w imię Mojego Ojca, świadczą o Mnie. Ale wy nie wierzycie, bo nie jesteście z moich owiec.” To mocne słowa, przed którymi powinny zadrżeć serca. Jezus mówi, iż nie należą do Niego ci, którzy nie wierzą. Nie są z Jego stada. Jezus się ich wyprze, tak jak teraz oni wypierają się Go. Cóż znaczy: nie należeć do Jego owiec? Oznacza to, iż Jezus nie jest ich Pasterzem! Jako Pasterz zapowiedział, że zgromadzi owce swoje w jedną owczarnię i da życie w obfitości. Jako Zbawiciel zgromadzi swoich świętych w Niebie. Kto nie będzie chciał, nie musi. Jeśli jakaś owca zapierać się będzie nogami, na siłę jej Pasterz nie wprowadzi do owczarni. Bowiem: „Moje owce słuchają Mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne.”
Dusze maleńkie są „prostaczkami”, którzy odczytują znaki Jezusa nie tylko wtedy, gdy chodził po ziemi, ale również teraz, gdy objawia się w tak różny sposób w ich życiu. Z prostotą serca słuchają głosu swojego Pasterza i pragną całą duszą należeć do jego stada. Toteż Jezus zapewnia je: „Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z Mojej ręki.” Módlmy się, abyśmy prawdziwie zaliczali się do dusz najmniejszych i należeli do owczarni Jedynego Pasterza. Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.