Ewangelia według św. Łukasza

27. Pierwsze wystąpienie (Łk 4,14-15)

Potem powrócił Jezus w mocy Ducha do Galilei, a wieść o Nim rozeszła się po całej okolicy. On zaś nauczał w ich synagogach, wysławiany przez wszystkich.           

Komentarz: Jezus w mocy Ducha nauczał w synagogach wysławiany przez wszystkich. Ta czterdziestodniowa pustynia dała Jezusowi siłę, była przygotowaniem do działalności. Zauważmy, że przecież Jezus, będąc Bogiem, tę moc posiadał cały czas. A jednak udał się na pustynię. Był i Bogiem, i człowiekiem. To ze względu na swe człowieczeństwo pościł czterdzieści dni, mimo że nie było w Nim skazy, jak w każdym innym człowieku. To odejście od świata, a przebywanie tylko z Bogiem, ta modlitwa zbliżająca do Ojca, to jednoczenie się serca z Sercem Boga w całkowitym odsunięciu od siebie wszystkiego, co zewnętrzne, jest bardzo istotne i potrzebne każdej duszy. Nad tym się dzisiaj skupimy.

Otóż każdy z nas, dążących do Boga, idących maleńką drogą miłości, przeżywa różne momenty w swojej wierze. Nie jesteśmy odosobnieni w swoich rozterkach, wątpliwościach, upadkach, odejściach i powrotach. Każdy, nawet kapłan, doświadcza na drodze wiary chwil, kiedy czuje się mocny obecnością Boga w nim i słaby, doświadczając subiektywnej samotności od Boga. Są chwile doświadczeń, kiedy Bóg, zezwalając na trudności, hartuje duszę, jednocześnie ucząc ją pokory, chociaż przez duszę odczuwane są jako ciężkie. Jednak to one są szczególnie błogosławione i to one wyraźnie prowadzą nas do Boga.

Każda dusza potrzebuje czasu pustyni, kiedy zamknie się zupełnie na otaczający świat, a otworzy na świat ducha. Oczywiście, na ile pozwoli łaska i na ile dusza tę łaskę przyjmie. Każdy z nas potrzebuje czasu, kiedy zajmie swe serce tylko sprawami Bożymi. To odsunięcie od świata, to wejście w bliższą relację z Bogiem, jest dla duszy oddechem. Jest dla niej napełnieniem się życiem, jest nabraniem zdrowia, jest odrodzeniem się w niej tego Boskiego rdzenia, który w wirze spraw codziennych został gdzieś zatracony. Dlatego jest ważne, by w miarę regularnie wychodzić na pustynię.

Pustynią dla nas są dni skupienia, nie same Wieczerniki. Te są końcowym efektem napełniania się darami pustyni. Są jej dopełnieniem, a jednocześnie już wyjściem poza siebie, by udzielać tego nowego życia, jakim zostało się napełnionym, innym, przybyłym tylko na Wieczernik. Toteż bardzo ważne dla duszy maleńkiej jest comiesięczne uczestnictwo w dniach skupienia. Tak jak Jezus powrócił z pustyni pełen mocy Ducha, tak i my również wracamy z niej pełni mocy Ducha.

Dni skupienia są swego rodzaju drogą, po której nas Bóg prowadzi. Konsekwencja, z jaką się odbywają, tematyka, mają swoje znaczenie. Bowiem to Duch wyznacza wszystko i to On tak naprawdę jest naszym przewodnikiem po tej pustyni. Starajmy się systematycznie uczestniczyć w tych comiesięcznych spotkaniach, ponieważ są drogą duchową wyznaczaną przez samego Boga. Są drogą dla najmniejszych. Kształtują nasze dusze, odpowiadają na nasze potrzeby, wątpliwości, pytania. Mimo, że tego możemy nie dostrzegać, to od pewnego czasu idziemy drogą przemyślaną, logiczną; drogą, podczas której Bóg kształtuje nasze dusze krok po kroku, konsekwentnie, formując od początku jak rzeźbiarz, najpierw kształt ogólny, a potem szczegóły i detale. Wszystko ma swoje uzasadnienie, sens, logiczną kolejność. Nie ma niczego zbędnego. Wszystko wtapia się w całość cudownego kształtu doskonałej duszy, do jakiej dąży Duch. Wszystko po to, byśmy stali się podobni do Chrystusa. Byśmy jak On powrócili w mocy Ducha i swoim życiem świadczyli o Nim. By Jego moc była w nas.

Cóż to za moc? O czym mówi Ewangelia? Do czego dąży Duch Święty, jeśli chodzi o wspólnotę? Otóż wszystko służy zbawieniu. To zbawienie jest celem ostatecznym każdej duszy. I chociaż zbawieniem zostaliśmy obdarowani przez Chrystusa na Krzyżu, to nie każdy to zbawienie przyjmuje, nie każdy chce przyjąć, nie każdy potrafi. Bóg szuka różnych dróg dotarcia do ukochanych dzieci. A te, jak to dzieci, psocą, rozrabiają, często nieświadome zagrożeń czyhających na nie. Dlatego posyła wierne sobie dzieci, by przemówiły do tych, co są daleko od Niego. Dlatego ich serca tak kształtuje, by potrafiły kochać prawdziwie i miłością przyciągnęły inne, będące w niebezpieczeństwie.

My jesteśmy tymi dziećmi, które Bóg pragnie posyłać do innych. Nas sobie wybrał, szczególnie umiłował, a teraz przygotowuje. Chce napełniać nas swoją mocą. Ta moc jest miłością. Ta moc jest mądrością. To również wytrwałość i cierpliwość w znoszeniu trudów. Ta moc to wiara i ogromna ufność. To nadzieja mimo wszystko. Ta moc to sam Bóg, który udziela nam siebie w stopniu większym niż innym duszom. To Jego obecność w naszych sercach jest tym zapewnieniem powodzenia tego wielkiego przedsięwzięcia. Jego obecność w naszych duszach czynić będzie wszystko w nas i za nas.

Nie zdajemy sobie sprawy, jak wielkim darem zostaliśmy obdarowani. Doprawdy dziećmi jeszcze jesteśmy, bo dzieci często nie wiedzą, jak wielką miłością darzą ich rodzice. Doświadczają skutków tej miłości, jej wyrazu, kształtu w formie opieki, czułości, troski, ale nie znają jej całej, nie rozumieją do końca. Dopiero gdy same zaczynają kochać, mając swoją rodzinę, są w stanie zrozumieć swoich rodziców i ich miłość. Choć nie zawsze tak się dzieje.

Dzisiaj Bóg podejmuje wielkie dzieło. Nas do tego dzieła powołuje. Wzorem Chrystusa przygotowuje, wyprowadzając na pustynię. Dajmy się poprowadzić, byśmy w mocy Ducha wrócili i stawali się świadkami niebywałej miłości Boga do człowieka. Dzisiaj Bóg pragnie do nas mówić, dotyka swoim Słowem naszych serc, obejmuje je swoją miłością. Dzisiaj jest również czas na odpowiedź, bowiem czasu już pozostało niewiele. Jesteśmy ostatnimi robotnikami w winnicy Pańskiej. Trzeba, aby praca została wykonana. Nie zastanawiajmy się zbyt długo, ponieważ może minąć kolejny dzień skupienia, a my się nie zdecydujemy, nie przyjedziemy, nie doświadczymy zbawiennego działania pustyni w naszych duszach, nie zostaniemy napełnieni mocą i nie będziemy mieli siły, by żyć miłością, nie mówiąc już o służbie w dziele.

Poza tym Bóg nieustannie formuje nas tak, jak rzeźbiarz nadaje kształt. Jaka rzeźba wyjdzie z tych, którzy nie poddadzą się rzeźbiarzowi raz i drugi, i trzeci? Artysta zajmie się szczegółami, a nasze dusze nie będą miały nadanego nawet ogólnego kształtu! Co będzie z takich dusz? Czy będą w stanie poddać się tak delikatnym, a jednocześnie tak istotnym w szczegółach działaniom rzeźbiarza, skoro wcześniej nie zaznały działań bardziej ogólnych? Czy zrozumieją wtedy istotę tych działań? Każdy dzień skupienia jest ważny. Każdy nadaje naszej duszy pewien kształt. Pominięcie jednego, drugiego, czyni lukę w naszej formacji. Pozbawiamy samych siebie tak ważnego kształtowania i mocy, jaka jest nam za każdym razem udzielana.

Poprośmy Ducha Świętego, by przekonał nas do ważności uczestnictwa w tym jakże istotnym formowaniu dusz. Poprośmy, by pomógł nam za każdym razem przygotować się do dnia skupienia. By przypomniał nam o spowiedzi i do niej poprowadził. Pamiętajmy, byśmy zawsze przyjeżdżali oczyszczeni, gotowi przyjąć wszystko, co Bóg dla nas przygotuje. By w naszych sercach było miejsce przygotowane szczególnie dla Boga. Przyjeżdżajmy z wiarą, że uczestniczymy w najważniejszym dziele – Dziele Zbawienia.

Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań. Przyjmijmy je sercem.

2 myśli nt. „Ewangelia według św. Łukasza

  1. Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.

  2. Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>