27. W Zajordaniu (J 10,40-42)
„I powtórnie udał się za Jordan, na miejsce, gdzie Jan poprzednio udzielał chrztu, i tam przebywał. Wielu przybyło do Niego, mówiąc, iż Jan wprawdzie nie uczynił żadnego znaku, ale że wszystko, co Jan o Nim powiedział, było prawdą. I wielu tam w Niego uwierzyło.”
Komentarz: „Wielu przybyło do Niego, mówiąc, iż Jan wprawdzie nie uczynił żadnego znaku, ale wszystko, co Jan o Nim powiedział, było prawdą. I wielu tam w Niego uwierzyło.” Jan Chrzciciel był prorokiem. Był tym, który poprzedzał przyjście Jezusa. O samym Jezusie mówił jako o kimś wielkim, któremu on nie jest godzien odwiązać rzemyka u sandała. Zapowiadał Jego wielką godność nadaną Mu przez Boga oraz misję. Dawał świadectwo Prawdzie, którą wyjawił mu sam Bóg. Życie Jana było też świadectwem służenia Prawdzie. Był bezkompromisowy. Odróżniał biel od czerni i nie przyjmował szarości. Wiele osób słuchało jego słów, przyjmowało chrzest i miało pragnienie zmiany swego życia. W momencie zetknięcia z Jezusem osoby te widziały związek między tym, co usłyszały od Jana, a co zobaczyły na własne oczy. Jedno drugie potwierdzało. Jednocześnie było to także utwierdzenie ich w wewnętrznym przekonaniu o Jezusie jako wielkim proroku, jako posłanym przez Boga, jako Synu Bożym, jako Mesjaszu. Każdy na swój sposób i wedle swej świadomości przyjmował Jezusa. Tym, co skłoniło ich serca, co je przygotowało, były słowa i życie Jana.
Zauważmy, iż Jan Chrzciciel odegrał ważną rolę. Zapowiedział, przygotował i sprawił, że ludzkie serca były na tyle gotowe, aby przyjąć Jezusa, aby w Niego uwierzyć. Jan wypełnił swoje powołanie. Czynił dokładnie to, czego oczekiwał od niego Bóg. Dzięki temu wiele, wiele dusz było gotowych na przyjście Jezusa, a potem na uwierzenie w Niego. Jan zrealizował plan nakreślony ręką Boga. Uczynił to perfekcyjnie nic od siebie nie dodając. To jedynie zmniejszyłoby niejako siłę jego działania, ograniczyłoby moc daną od Boga. Bo zamiast Bożego, byłoby działaniem człowieka, a ten przecież jest jedynie słabością. Każdy człowiek powołany jest do jakiegoś zadania. Są one różne, ale mają wspólny mianownik- zbawienie duszy. Dusze najmniejsze również powołane są do tego, by dążyć do zbawienia własnych dusz, ale i do tego, by swoim życiem przyczyniać się do nawrócenia innych. Wspólnota prowadzona jest przez samego Ducha Świętego, my zaś mamy wiernie realizować Boże wskazania. I chociaż nie jesteśmy jak Jan – wielkimi duchem, to na swoją miarę możemy przygotować drogę Panu, zarówno do swojego serca, jak i do serc swoich bliskich, znajomych, do serc innych ludzi. Chodzi tylko o to byśmy poddali się Bożemu prowadzeniu, byśmy dążyli do doskonałego pełnienia Jego woli, bo tylko wtedy na sto procent Bóg może zrealizować swój plan wobec nas i innych dusz. Tylko wtedy droga dla Jezusa będzie przygotowana i On sam przyjdzie do ludzkich serc, które przyjmą Go z radością.
Jan swoim życiem, słowem, postawą świadczył o Prawdzie, której służył. Nasłuchiwał w swoim sercu głosu Boga i Jego wskazania realizował. Realizował dokładnie to, czego oczekiwał Bóg. To nie było własne widzimisię, własne pragnienia, ambicje, plany. To była wola Boga. Do Jana ściągały tłumy. Tysiące dusz było przygotowywanych na przyjście Jezusa. W chwili, gdy pojawił się Jezus, Jan stwierdza: Potrzeba, by On wzrastał, a ja się umniejszał. Jego uczniowie poszli do Jezusa. On ich nie zatrzymywał przy sobie, ale cieszył się. Znał swoje miejsce w Dziele Zbawienia. Gdy pojawia się Bóg, człowiek musi ustąpić miejsca. Bo nie dla siebie, ale dla chwały Boga czyni wszystko, dla Jego dusz, które kocha ponad miarę. Dopiero wtedy pełni doskonale Jego wolę. Jan wypełnił ją do końca, po własną śmierć. Patrząc oczami przeciętnego człowieka – przegrał. Tyle się natrudził dla Jezusa, a Ten nawet nie wstawił się za nim u Heroda, by go obronić. Jest to jednak spojrzenie typowo cielesne. Nasze ma być duchowym. Jan do końca stawał po stronie Prawdy. Do końca był wierny głoszonej Prawdzie. Do końca wypełniał wolę Boga, słuchał Jego głosu w sercu i nie uląkł się nawet umrzeć za to, czemu poświęcił całe swoje życie. On żył wolą Boga, żył Bogiem. Nie potrafiłby się Go wyrzec!
W przypadku Jana była to nieprawdopodobna jedność między duszą, a Duchem. Do tego stopnia, że dzięki temu miał głębsze poznanie istoty stworzenia, głębsze zrozumienie natury, kontakt z nią bliższy niż każdy inny człowiek. A przede wszystkim rozumiał konieczność przygotowania się na przyjście Mesjasza. Przygotowania serca, duszy. Konieczność oczyszczenia. My też mamy tę świadomość konieczności oczyszczenia duszy przed bliskim już spotkaniem z Jezusem. Mamy świadomość, jakiego typu to przygotowanie – napełnianie się miłością, życie nią. Rozumiemy też, że serca nie napełnione miłością, nie zdołają, nie będą w stanie przyjąć Jezusa. Bo ta Miłość jest wielka, doskonała, czysta. Serce brudne w zetknięciu z nią nie zniesie tej przepaści dzielącej je od Miłości. Widząc tę nieskończoną różnicę pomiędzy czystością, a grzechem, umrze z rozpaczy, z bólu. Stąd to zadanie dla dusz. Stąd to powołanie. Dusze najmniejsze mają żyć miłością, by powoli, stopniowo stawały się one udziałem innych i przygotowywały ich na przyjście Jezusa. Ale my mamy starać się czynić to doskonale, słuchać woli Boga i posłusznie ją realizować. Nie według swego wyobrażenia, ale według polecenia Bożego. Jak Jan. Wtedy nasza misja zostanie wypełniona doskonale. Wprawdzie my również nie uczynimy znaku jak Jan, ale inni zobaczą Prawdę i uwierzą w Jezusa. Módlmy się, byśmy potrafili poddać się prowadzeniu Ducha Świętego i wypełniali wolę Boga. Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.