2. Rozważanie drugie: „Józefie, skąd jesteś?”
W tej nauce spróbujmy zatrzymać się nad kolejną sprawą związaną ze św. Józefem i z kolejną trudnością. Skąd św. Józef jest – czy z Betlejem? Czy z Nazaretu? Bo gdy czytamy Ewangelię, pojawiają się pewne trudności z ułożeniem tego w naszych głowach. Widzimy Józefa najpierw w Nazarecie, ale wiemy, że pochodzi z domu i z rodu Dawida, z miasta Dawidowego – Betlejem. Później z Betlejem jedzie do Egiptu. Z Egiptu już nie wraca do Betlejem, ale osiada w Nazarecie. Tak jakby wcześniej tam nie mieszkał. Jak to więc jest z tym Nazaretem i z tym Betlejem? Warto spróbować sobie pewne rzeczy poukładać.
Zacznijmy od fragmentu Biblii, który mówi nam, że pochodzi on „z miasta Dawidowego zwanego Betlejem”. To się pojawia w Ewangelii św. Łukasza, w 2 rozdziale, przy okazji Narodzenia Pana Jezusa. Fragment znany nam bardzo dobrze:
„W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie. Pierwszy ten spis odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz. Wybierali się więc wszyscy, aby się dać zapisać, każdy do swego miasta. Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna” (Łk 2, 1-5).
Mamy tutaj już te obie ważne informacje: Józef pochodzi z domu i rodu Dawida, z miasta Dawidowego – Betlejem. Ale też słyszymy: Józef z Galilei, z miasta Nazaret. Jak to więc jest? Często w Piśmie Św. mamy mapkę Palestyny, możemy na nią spojrzeć. Może ktoś był w Ziemi Świętej, i miał okazję zobaczyć Nazaret. Spójrzmy, gdzie leży Galilea – na północy, oddzielona od Judei Samarią, całą rzeką Jordan. A gdzie znajduje się Betlejem? W Judei, lekko poniżej Jerozolimy, bardzo blisko stolicy, zaledwie 8 km. Można tam z Jerozolimy, spod Bramy Damasceńskiej dojechać autobusem. Trzeba jednak przekroczyć granicę – betonowy mur.
Miasto Betlejem i miasto Nazaret dzisiaj są najbardziej chrześcijańskimi z miast izraelskich. W Nazarecie mieszka ok. 30 procent chrześcijan. W Betlejem troszeczkę mniej, ale również i tam jest bardzo silna grupa chrześcijan – zarówno prawosławnych, jak i katolików, czy jeszcze innych wyznań chrześcijańskich. Cały czas, od dwóch tysięcy lat mieszkają tam chrześcijanie.
Odległość z Nazaretu do Betlejem to jakieś 120 – 130 km. Trudno powiedzieć, którędy tę drogę pokonywał Józef z Maryją. Jest to taki dystans, który nawet w trudnych warunkach upału, czy jak w przypadku Józefa, wraz z brzemienną małżonką można przejść w ciągu tygodnia, pięciu dni. To nie jest odległość jakaś bardzo daleka. Chociaż wymagająca, zwłaszcza przez panujące temperatury, górzysty teren, kamieniste drogi. Na pewno było to o wiele trudniejsze niż dzisiaj, kiedy autobusem czy samochodem trasę tę można pokonać w dwie godziny.
Wróćmy jeszcze do tego zwrotu: „z domu, z rodu, z pokolenia”. Co to znaczy? Co jest czym? Najpierw trzeba wspomnieć, że Izrael miał taki podział plemienny. Był państwem wywodzącym się z jednej rodziny – z rodziny Abrahama. Pan Bóg obiecał, że potomstwo Abrahama będzie tak liczne, jak gwiazdy na niebie, jak piasek na brzegu morza. I to jest jedna rodzina. Ale ponieważ rodziny były wielodzietne, bardzo szybko zwiększały swoją liczbę. Bo do tych rodzin dołączali inni – dochodzili dalsi krewni, dochodzili często niewolnicy, którzy skądś przybywali. Nie było tak, że Izrael był zamknięty – tylko my i nikt inny. Był otwarty. Widzimy to choćby na przykładzie Rut, czy też innych historii ze Starego Testamentu. Ród Abrahama jest otwarty na innych. I z rodu tworzy się naród, wewnętrznie podzielony na pokolenia. Od kogo się one wywodzą?
Od Abrahama jeszcze nie. Abraham miał dwóch synów – Izaaka i Izmaela. Z Izmaela wyszli Beduini, późniejsi Arabowie. Izaak miał dwóch synów – Ezawa i Jakuba. Ezaw był starszym o kilka minut, ale wyrzekł się swego pierworództwa. Od Ezawa wywodzą się Edomici, mieszkańcy Edomu (nazwa Edom funkcjonowała wśród Żydów, w kręgach hellenistycznych przyjęła się nazwa Idumea, Idumejczycy) – lud, z którego później pochodzi Herod. Oni odłączyli się, poszli na drugą stronę Jordanu. Ezaw, po tym jak uświadomił sobie, co stracił, postanowił oddalić się. Edomici nie byli przez Żydów traktowani do końca jako Żydzi, chociaż wywodzili się z Abrahama. Uważani byli za Żydów „gorszej kategorii”.
Pozostaje Jakub. I tak naprawdę dopiero od Jakuba wywodzą się pokolenia. Jakub był bardzo płodny, miał cztery żony i dwunastu synów. Jedenastym synem był Józef, dwunastym – najmłodszym – Beniamin.
Od synów Jakuba wywodzą się pokolenia. Od Judy jest Judea, od Efraima jest Efraim. Każde pokolenie dostanie swoją ziemię, choć nie od razu to się stanie, nie w czasie, gdy bracia żyją. Otrzymają te ziemie ich pokolenia, już po tym, jak Mojżesz przyprowadzi z powrotem Izraelitów z Egiptu.
Spójrzmy teraz na zwrot „z rodu”. Co to znaczy, że Józef pochodził z rodu Dawida? To znaczy, że jego przodkiem był Dawid i ojciec Dawida – Jesse. Jesse miał ośmiu synów. Dawid był najmłodszy. To jest cały ten ród, który wywodził się z Beniamina – ród Dawida.
A co znaczy zwrot „z domu”, „z domu Dawida”? Rody są duże (tu mamy dwunastu, tu mamy ośmiu synów…) Widzimy, że bardzo szybko się rozrastają. Zwrot „dom” – oznacza dom panujący; „pochodzić z domu” – to znaczy z domu panującego, z prostej linii.
Warto przy tym zwrócić uwagę, że po niewoli babilońskiej ród Dawida już nie panuje. Nie są już królami Izraela, królestwo się kończy, berło zostaje odebrane. Pozostaje już tylko pewne dziedzictwo. Chociaż już nie panują, zachowana zostaje ta prosta linia, którą widzimy w rodowodzie – od Dawida do Józefa przez jego ojca Jakuba.
Jeżeli chodzi o Betlejem, czy tam urodził się Józef? Bardzo możliwe. Na to wskazują mistycy, którzy wspominają ten dom. Ale wspominają też, że ten dom później jest pusty. Na to by też wskazywała Biblia. Jeśli czytamy chociażby ten opis, gdy Józef przychodzi do Betlejem i szuka miejsca. Nie idzie do swego ojca, nie idzie do brata, który może zarządzałby domem po śmierci ojca… Nie ma tam do kogo się zwrócić. Są może jacyś dalsi krewni, ale tych najbliższych nie ma. W wizjach jest mowa, iż w domu, w którym się urodził Józef, znajduje się kwatera wojsk rzymskich. Józef szuka noclegu po gospodach, pyta wśród znajomych, którzy może go pamiętają, wśród dalszych krewnych. Józef wybył z domu, ale trudno powiedzieć dokąd i dlaczego. Może być to związane z królem Herodem. Wiemy, jak Herod bardzo się bał, że ktoś mu odbierze władzę. Bał się do tego stopnia, że nawet we własnym rodzie dopatrywał się spisków. Prześladował swoje żony i swoich synów. Bał się, że ktoś na niego czyha. Gdyby wiedział, że gdzieś niedaleko mieszka i jest bardzo szanowany przez wszystkich ród Dawida – prawowitego króla – którego potomkowie mieliby prawo w przyszłości do korony, znając przepowiednie, mógłby wystąpić również przeciwko nim. Może dlatego członkowie rodu Dawida rozeszli się po całym Izraelu, udali się w różne strony. Bardzo możliwe, że przebywali w Jerozolimie. Pamiętamy chociażby scenę, kiedy Maryja z Józefem szukali Pana Jezusa, który zaginął tam, gdy miał 12 lat. Szukali wśród krewnych i znajomych. Widzimy, że ci krewni gdzieś w okolicy są, pojawiają się. Józef ma kontakt ze swoimi krewnymi. Natomiast jego miastem obecnie już nie jest Betlejem, a Nazaret. Jak do tego doszło?
Tutaj warto byłoby zwrócić uwagę na jeszcze jedną ważną rzecz – przenosząc uwagę od Józefa do Matki Bożej. Otóż, mówiliśmy już o tym, że były trzy siostry, trzy Marie: Maria Salome, Maria Kleofasowa, i Maria – żona Józefa. Joachim i Anna mają trzy córki, może nawet mają więcej dzieci, ale najprawdopodobniej nie mają syna. Jak te dziewczynki dorastają, jak dorasta Maryja? Nie ma o tym mowy w Piśmie Świętym, ale wiemy to z tradycji Kościoła. Tradycja jest bardzo jasna, przekazywana i na Wschodzie, i na Zachodzie. Maryja dorasta w Jerozolimie, w Świątyni. Często ukazywana jest na obrazach scena jak Maryja, jako mała dziewczynka, wprowadzana zostaje do Świątyni po schodach; jak kapłan Zachariasz – Jej krewny – czeka na Nią, by w imieniu Pana Boga przyjąć Ją na służbę w Świątyni. Świątynia, można powiedzieć, była elitarną szkołą dla dziewcząt. Chłopcy mieli szkoły w każdej miejscowości. Tą szkołą była synagoga. Synagoga nie była świątynią, w niej nie składało się ofiar. Żydzi mieli tylko jedną Świątynię – w Jerozolimie. Tylko tam składano ofiary. To było miejsce święte. Synagogi – to były miejsca modlitwy i jednocześnie były to szkoły, miejsca spotkań, gdzie zbierali się panowie, zabierali swoich synów, uczyli ich czytać Torę, uczyli teologii, historii, polityki, dysputy; uczyli ich życia. Ta nauka odbywała się z pokolenia na pokolenie – ojciec, dziadek, wujkowie, stryjowie, kuzyni.
Dziewczęta uczone były głównie w domach różnych prac kobiecych. Ale była też elitarna szkoła w Świątyni. Te wybrane, zwłaszcza ze szlachetnych rodzin, były zaproszone, aby być przy Świątyni, pełniąc posługę. To był zaszczyt, zaszczyt dla rodu. Była to też okazja, by dziewczyna nauczyła się czytać, nauczyła się modlitw, aby nauczyła się wyszywania złotymi nićmi i wielu innych rzeczy. One pełniły służbę przy Panu Bogu, można by powiedzieć, że były to dwórki Pana Boga. Tak jak to było kiedyś w szlachetnych rodach – brano dziewczęta na dwór, do króla. Tam uczyły się życia, tańców, innych rzeczy. Zresztą w Izraelu na dworach – chociażby króla Heroda – też były takie dwórki. Świątynia była dworem Pana Boga. I właśnie tam Joachim i Anna posłali swoją córkę. Maryja w tej Świątyni dorasta. Wracając do mistyków – mówią, że Maryja będąc tam, chciała oddać się całkowicie Panu Bogu, żyć całkowicie dla Pana. Ale, jak mówiliśmy wcześniej, potrzebny był dziedzic rodu; ktoś, kto przejmie dziedzictwo Joachima, Helego. I zaczęto szukać, znajdując młodzieńca, którym był Józef. Czy on był starszy od Maryi? Na pewno tak. Ile starszy? – tego nie wiemy, ale z pewnością nie był to dziadek z brodą, jak najczęściej się go maluje. A przedstawia się go jako starca, jak wyjaśniał to ks. Pawlukiewicz, „żeby sobie nikt nie pomyślał”. Józef na pewno był starszy od Maryi, był już dorosłym mężczyzną. Ale ciekawą rzeczą, według wizji mistyków, jest to, że on także chciał żyć samotnie, że miał również pragnienie oddania się Panu Bogu – poprzez pracę, poprzez znalezienie sobie samotnego miejsca, miejsca wyjątkowego. Jak to się stało, że jego wybrano na męża dla Maryi? Kapłan miał sen, który miał pomóc Helemu w odnalezieniu kogoś odpowiedniego. Skoro miał to być ktoś z rodu Dawida, to musiał być to ktoś godny. Zaprosił więc młodzieńców z rodu Dawida, aby stanęli przed ołtarzem i wręczył im różdżkę – która zakwitnie, wskaże tego godnego na męża Maryi. Spośród tych, których zaproszono, żaden nie okazał się godnym. Zastanawiano się czy to już wszyscy. Wtedy ktoś przypomniał sobie, że jest jeszcze Józef, który mieszka samotnie. Zaproszono wiec Józefa. Kiedy przybył, wręczono mu różdżkę, która w jego ręku zakwitła pięknymi liliami. W ten sposób Pan Bóg miał wskazać, że to św. Józef jest tą różdżką z pnia Jessego. Dlatego też często maluje się go z długą laską, która kwitnie liliami. Jest to nawiązanie do tego właśnie wydarzenia. Ta opowieść – przypomnijmy jeszcze – nie pochodzi z Biblii, należy do rzeczy, w które nie koniecznie trzeba wierzyć. To są wizje mistyczne, ale one też pokazują, jak pewne wydarzenia mogły wyglądać, pozwalają pewne rzeczy uporządkować.
Józef zdecydował się powiedzieć tak. Miał wówczas przeprowadzić się do Nazaretu, miał zostać adoptowanym przez Helego – Joachima. Nie chciał od razu zawierać małżeństwa, chciał przygotować się. Stąd też najpierw odbyły się zaręczyny i był ten czas przygotowania. Józef pracował, stawiał dom, czynił przygotowania. Będąc w Ziemi Świętej, w Nazarecie, możemy usłyszeć od przewodników, że Józef mógł pracować albo w Cezarei – przy budowie amfiteatrów, albo w Tyrze i Sydonie, albo jeszcze gdzieś w okolicy. Było tam wiele prac. Św. Józef był cieślą. Co znaczyło to słowo? Czy było to to samo, co stolarz? Niektórzy mówią, że robił jarzma dla wołów, że wykonywał narzędzia; niektórzy mówią, że był bardziej kamieniarzem. Słowo „cieśla” odpowiadało zarówno budowie w drewnie, jak i w kamieniu. Być może Józef miał też jakiś warsztat. Tak więc Józef pracował, ale był to już dla niego ten czas zaręczyn, czas przygotowania do wspólnego zamieszkania z Maryją.
W ten sposób Józef pojawia się w Nazarecie. Stąd też później wyruszy na spis do swojego rodzinnego miasta, gdzie być może się urodził, a być może stamtąd tylko pochodził jego ród. To wyjaśnia kwestię, dlaczego Józef nazywany jest „z Nazaretu”, a jednocześnie też „z Betlejem”. Warto jeszcze tutaj zaznaczyć jedną rzecz. Kiedy słyszymy, że Józef przybył z Maryją z Nazaretu do Betlejem, czasem wydaje nam się, że to wszystko się działo w ciągu jednej nocy. Mamy takie wrażenie, śpiewając kolędy, przeżywając Pasterkę… Przybywają, szukają miejsca w gospodach, nie znajdują go, w końcu ktoś wskazuje stajenkę. O północy nagle robi się jasno, zstępują aniołowie, śpiewają „Gloria”, Maryja rodzi Dzieciątko, później przybywają pasterze, a jeszcze przed świtem trzej Królowie z darami. Wydaje nam się, że to wszystko dzieje się jakby w jednym momencie. Ale mogło to trwać dłużej. Biorąc pod uwagę chociażby to, że Herod próbuje zabić chłopców w wieku do dwóch lat, można domyślać się, że Józef z Maryją mogli zatrzymać się tam trochę dłużej – może rok, może nawet dwa lata. Być może z czasem znaleźli jakieś godniejsze miejsce zamieszkania. Być może już tych trzech Króli nie przyjmowali w stajni, a w jakimś innym miejscu. Wiemy też, że przecież ósmego dnia było obrzezanie Pana Jezusa, wiemy, że czterdziestego dnia po Narodzeniu byli w Świątyni Jerozolimskiej. Z tej świątyni wracali do Betlejem. To wszystko świadczy o tym, że okres ten mógł trwać trochę dłużej. Ale widzimy też, że jednocześnie w tym czasie, kiedy docierają Trzej Królowie, Herod zaczyna szukać Pana Jezusa. Gdy Mędrcy nie wracają do niego z wiadomością o miejscu przebywania św. Rodziny, zaczyna mordować. Wtedy właśnie oni uchodzą do Egiptu.
Tak zaczyna się kolejny etap życia Józefa. I możemy powiedzieć już nie tylko: „Józef z Nazaretu”, „Józef z Betlejem”, ale również „Józef z Egiptu”.