29. Narada kapłanów (J 11,45-53)
„Wielu więc spośród Żydów przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego. Niektórzy z nich udali się do faryzeuszów i donieśli im, co Jezus uczynił. Wobec tego arcykapłani i faryzeusze zwołali Wysoką Radę i rzekli: „Cóż my robimy wobec tego, że ten człowiek czyni wiele znaków? Jeżeli Go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego, i przyjdą Rzymianie, i zniszczą nasze miejsce święte i nasz naród”. Wówczas jeden z nich, Kajfasz, który w owym roku był najwyższym kapłanem, rzekł do nich: „Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego pod uwagę, że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród”. Tego jednak nie powiedział sam od siebie, ale jako najwyższy kapłan w owym roku wypowiedział proroctwo, że Jezus miał umrzeć za naród, a nie tylko za naród, ale także, by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno. Tego więc dnia postanowili Go zabić.”
Komentarz: „Lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród.” Kajfasz wypowiadając te słowa nie zdawał sobie sprawy, że mówi rzecz niezmiernie istotną i prawdziwą, która już niedługo miała się spełnić. A objęła sobą nie tylko naród żydowski, jak to miał na myśli Kajfasz, ale całą ludzkość na przestrzeni wszystkich wieków.
Arcykapłani i faryzeusze byli bardzo zaniepokojeni znakami i cudami czynionymi przez Jezusa. Coraz bardziej oczywistym stawało się to, iż za Jezusem idą tłumy. Lud prosty Go kocha. Uznają Go za proroka, wielkiego nauczyciela, a nawet za Mesjasza. Jeszcze trochę, a okrzykną Go królem. Tego zupełnie faryzeusze nie chcieliby. Mieli dość upokorzeń, jakich doświadczali w związku z Jego osobą i nauką, z Jego działalnością. Wielu z nich nosiło w sercu osobisty uraz do Jezusa. Czuło się dotkniętym z powodu słów skierowanych bezpośrednio do faryzeuszy i uczonych w Piśmie. Denerwowały ich oznaki miłości, jakie otrzymywał od ludzi. Czuli, że ich pozycja jest zachwiana. Chcieli koniecznie przywrócić dawniejszy porządek. Należało Jezusa uciszyć. Najlepiej, jakby zniknął. Zginął! A śmierć powinna być na tyle hańbiąca, aby żaden Żyd nie miał ochoty wstawiać się za nim, ani ubolewać nad nim, żałować go.
„Tego więc dnia postanowili Go zabić.” Ta decyzja miała zamknąć na zawsze usta Jezusowi, a sprawiła, że Jezus przemawia do ludzi już od wieków. Miała całkowicie spowodować wymazanie z pamięci Jego postaci, a uczyniła Go wiecznie żywym w sercach ludzkich. Ale najważniejsze jest to, iż Jego śmierć dała życie wszystkim ludziom na ziemi, ratując ich od śmierci wiecznej. Jezus prawdziwie umarł za całą ludzkość przywracając jej synostwo Boże. Zamiar Kajfasza oczywiście był inny, ale Bóg realizuje swoje plany bez względu na to, czy człowiek przyjmuje je, czy się im przeciwstawia. To, co Bóg zamierza wobec człowieka jest dobrem i wyrazem największej Jego miłości. Plan zbawienia urzeczywistnił się w Jezusie i nadal urzeczywistnia.
Do tego planu Bóg zaprasza dusze. Każdy z nas może w dziele tym uczestniczyć żywo, świadomie, może to dzieło przyjąć otwartym sercem. Wtedy zbawienie stawać się będzie już za życia jego udziałem. Może też wybrać inną drogę. Jak faryzeusze może starać się zagłuszać głos Jezusa w sercu. Jednak najpierw niech się zastanowi, czy takie postępowanie ma sens. Bóg zrealizuje swój plan zbawienia do końca. Ciebie już zbawił, ty możesz przyjąć lub nie dar Boga. Ale bez względu na to, czy ty przyjmiesz, czy nie, Bóg dla otwartych serc już przygotował mieszkania w niebie. Zaprasza, by w nich zamieszkać. Zbawienie staje się udziałem wielu dusz. Tak było dwa tysiące lat temu i tak jest teraz. Faryzeusze trwali twardo przy swoim zdaniu. Nie dopuszczali do siebie Dobrej Nowiny. Możesz na ich wzór głosić swoją prawdę lub też przyjąć tę jedyną Prawdę o Jezusie Zbawicielu. Możesz na siłę udowadniać, że masz rację, udawać, że nie słyszysz, nie widzisz, ale mimo to, Jezus już na Krzyżu zawisł i z Krzyża ofiaruje tobie życie wieczne. Jeśli ty zamkniesz się na Niego całkowicie niejako uciszając Go na zawsze w swoim sercu, wiedz, że prawdziwie na zawsze dla ciebie stanie się On nieosiągalnym. Odcinając się od źródła życia wiecznego, zadajesz sam sobie wieczną śmierć.
Oczywiście twoje zachowanie nie jest tak drastyczne jak faryzeuszy i arcykapłanów. Jednak jest coś w twoim zachowaniu z ich czynu, bowiem jako dusza stworzona przez Boga nosisz Go w sobie. Żyjesz dzięki Jego życiu w tobie. Jego tchnienie daje tobie oddech. Jego miłość powołała ciebie do istnienia. Stałeś się dla Boga duszą szczególnie umiłowaną niczym jedyny Syn. Inaczej nie poświęciłby życia swego Pierworodnego za ciebie. A On tak zrobił. Zatem jeśli ty odrzucasz taką miłość, odrzucasz Boga, ranisz Go tym boleśnie do takiego stopnia, w jakim On ciebie kocha. A kocha ciebie nieskończoną, wieczną miłością. Więc Jego cierpienie jest nieskończenie wielkie. Wiesz o tym, że cierpienie psychiczne, ból spowodowany np. odejściem bliskiej osoby potrafi być tak ogromny, że osoba nie potrafi żyć, popada w rozpacz, depresję, pragnie umrzeć. Nie umie się z odejściem pogodzić. Nie widzi sensu życia. Boże cierpienie jest nieskończenie wielkie, bo umiłował nieskończenie większą miłością. Zadajesz niejako śmierć Bogu w swojej duszy. Ale jest to raczej śmierć zadana sobie. Bóg z wielkim bólem godzi się z twoją wolą, cierpi, ale nie zadaje gwałtu twojej duszy i nie pozostaje w niej wbrew tobie. To wielki ból Boga, ale też wielki dramat człowieka. Skazuje sam siebie na śmierć. Mając w zasięgu ręki zbawienie, życie wieczne, wybiera wieczne potępienie, śmierć.
Módlmy się, aby Duch Święty przekonał nas do przyjęcia tego największego daru jakim jest zbawienie. Módlmy się, abyśmy szczególnie umiłowali Krzyż, przez który to zbawienie staje się naszym udziałem. Módlmy się, abyśmy pojęli tę głęboką mądrość Bożej miłości, która oddaje życie swoje nam. Módlmy się, Bóg będzie nam błogosławił.