31. Kobieta cierpiąca na krwotok (Mk 5,21-34)
Gdy Jezus przeprawił się z powrotem w łodzi na drugi brzeg, zebrał się wielki tłum wokół Niego, a On był jeszcze nad jeziorem. Wtedy przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem Jair. Gdy Go ujrzał, upadł Mu do nóg i prosił usilnie: «Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła». Poszedł więc z nim, a wielki tłum szedł za Nim i zewsząd na Niego napierał. A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Wiele przecierpiała od różnych lekarzy i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej. Słyszała ona o Jezusie, więc przyszła od tyłu, między tłumem, i dotknęła się Jego płaszcza. Mówiła bowiem: «Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa». Zaraz też ustał jej krwotok i poczuła w ciele, że jest uzdrowiona z dolegliwości. A Jezus natychmiast uświadomił sobie, że moc wyszła od Niego. Obrócił się w tłumie i zapytał: «Kto się dotknął mojego płaszcza?» Odpowiedzieli Mu uczniowie: «Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: Kto się Mnie dotknął». On jednak rozglądał się, by ujrzeć tę, która to uczyniła. Wtedy kobieta przyszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, upadła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę. On zaś rzekł do niej: «Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź uzdrowiona ze swej dolegliwości!»
Komentarz: Zatrzymajmy się dzisiaj nad fragmentem mówiącym o kobiecie cierpiącej na krwotok. W sposób szczególny zwróćmy uwagę na jej wiarę w moc Jezusa. Była chora od lat. Poprzez swoją dolegliwość doświadczyła w życiu dużo upokorzeń. Straciła też majątek, przyjaciół. Można by powiedzieć, że los dotknął ją bardzo boleśnie. Gdy usłyszała o Jezusie – cudownym Uzdrowicielu, pełna determinacji zapragnęła szukać ratunku u Niego. Ale Jezusa otaczał wielki tłum. Poza tym chronili Go uczniowie, by ludzie zbytnio na Niego nie napierali. Ona jednak za wszelką cenę postanowiła dotrzeć do Tego, w którym pokładała ostatnią nadzieje. Kosztowało ją to nie mało wysiłku. Niejedno nieprzyjemne słowo padło w jej kierunku. Im bliżej Jezusa, tym większy panował ścisk i coraz trudniej było przejść. Jednak niewiastą kierowała ta jedna myśl: Jezus uzdrawia z najstraszniejszych chorób. On wskrzesza umarłych! Dlaczego jej nie miałby pomóc? Mówią o Nim zadziwiające rzeczy. Poza tym wszyscy Go kochają. Podobno patrzy na każdego z miłością i rozumie każde serce. Jedno Jego słowo potrafi pocieszyć i odmienić życie. Przekonywała o tym samą siebie, wiedząc, że musi wbrew wszystkiemu dotrzeć do Jezusa. Jednak tłum był ogromny. Zewsząd padały prośby, wołania. Jak miała z Nim porozmawiać? Tyle już zaznała upokorzeń. Czy w ogóle uda jej się dotrzeć tak blisko? Jednak zbierała siły i z ufnością dalej przedzierała się przez ludzi. W końcu dotarła w pobliże Jezusa, ale byli przy Nim Jego uczniowie. Chronili Go, bronili dostępu. Poza tym On właśnie kierował się do kogoś ważnego. Była już tak blisko celu. Niepokój w jej sercu wzmagał się. Wiedziała, że to jest dla niej szansa – może jedyna w życiu. Jest tak blisko, tak blisko! Nie mogła jednak zwrócić uwagi Jezusa na siebie. Tłum, krzyki, nawoływania, uczniowie. A On właśnie słuchał Jaira i szedł z nim. Wtedy pomyślała, że wystarczy, jeśli dotknie chociaż Jego płaszcza. Przecież jest tak wielkim Prorokiem, Nauczycielem, Uzdrowicielem. Na pewno pomoże jej samo dotknięcie Go. Tyle w Nim dobra, miłości. On wszystko wie. O, tak. Na pewno pomoże! Wyciągnęła rękę i dosięgła płaszcza Jezusa. Natychmiast poczuła, jak wstępują w nią nowe siły, ciało nabiera energii. Wiedziała, że jest zdrowa. Opuściła ją choroba, na którą cierpiała od tylu lat! Nie dość na tym. Jej skołatane, zbolałe serce zaznawało pokoju, napełniało się miłością. Szczęście wypełniło ją po brzegi. Lecz nagle Jezus zatrzymał się i zapytał: „Kto się dotknął mojego płaszcza?” Zdumieni uczniowie odparli, że przecież cały tłum naciska na Niego. Jednak On rozglądał się, „by ujrzeć tę, która to uczyniła. Wtedy kobieta przyszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, upadła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę”.
To przepiękny fragment. Ukazuje wielką wiarę i ufność duszy, a jednocześnie ogromną moc Jezusa i Jego niepojętą dobroć. On wiedział dobrze, kto Go dotknął, ale zapytał o to, gdyż oczekiwał tej ufności, wiary i postawy pokory, by ukazać je światu. Nagrodził kobietę i słowem podkreślił, co jest konieczne do uzdrowienia: „Córko, twoja wiara cię ocaliła”.
Ten fragment jest bardzo ważny dla nas. Krocząc drogą miłości, będziemy poznawać samych siebie. Oczy naszych dusz zaczną dostrzegać więcej. Zauważymy słabości, które tak bardzo zniewoliły nas, że jesteśmy wobec nich bezsilni. I choćbyśmy wydali majątek, nie pozbędziemy się ich. Jedynym Uzdrowicielem, który może nas od nich uwolnić, jest Jezus Chrystus. Przeżywamy wiele smutnych, trudnych sytuacji. W naszych rodzinach zdarzają się dramaty. Nie rozwiążemy sami tych problemów, choćbyśmy radzili się najlepszych psychologów i psychoterapeutów. Ale Jezus jest w stanie nam pomóc. Tylko On może uleczyć nasze serca. Spróbujmy dzisiaj uświadomić sobie tę prawdę, przyjąć ją i zacząć nią żyć. Jezus ma moc! Ma moc uwolnić nas od naszych słabości! Ma moc uzdrowić z chorób, z lęków i niepokojów; z naszych zranień, nieuporządkowanych pragnień. Ma moc oczyścić nasze słabe serca z nienawiści i sprawić, że od dziś z miłością patrzeć będziemy na osoby, od których doznaliśmy różnych krzywd; może nawet nauczyć nas kochać tych, którzy nas nienawidzą! Jezus jest w stanie przemienić nasze życie radykalnie, tak, by stało się prawdziwie miłością! On ma taką moc! Może to wszystko uczynić! Trzeba tylko tego zapragnąć, przedrzeć się przez „tłum” wątpliwości i wyciągnąć rękę z nadzieją, że uda się dotknąć choć płaszcza. To dowód wiary i ufności! Nie sztuka wierzyć, gdy jest się w objęciach Jezusa, lecz wtedy, gdy trzeba przedzierać się do Niego i wyciągać ręce.
Wiedzmy, że we wszystkim, a więc i w tym mamy daną pomoc z nieba. Jest nią Maryja, Matka Jezusa i nasza. Prośmy Ją, aby szła z nami i pomagała pokonywać wszelkie przeszkody. Prośmy, by wyjednała nam wiarę i ufność, w serce wlała nadzieję. Prośmy! Bóg dał nam Matkę, byśmy Ją o wszystko prosili. Matka jest dla swojego dziecka. Dlatego zwracajmy się do Niej z dziecięcą ufnością. Nasza nieudolność tylko bardziej Ją wzruszy i skłoni do pomocy, abyśmy mogli usłyszeć słowa: „Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź uzdrowiony ze swej dolegliwości.”
Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.