32. Łudzenie samego siebie (Mt 7,21-23)
Nie każdy, który Mi mówi: „Panie, Panie!”, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. Wielu powie Mi w owym dniu: „Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia, i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia?” Wtedy oświadczę im: „Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!”
Komentarz: Popatrzmy na siebie nawzajem. Każdy z nas został obdarowany hojnie łaskami i charyzmatami. Jesteśmy dziećmi Boga – Króla. I jako Jego dziedzice nie żyjemy w ubóstwie. Niestety, nie każdy z nas korzysta ze złożonych w nim darów. Szkoda, bowiem są one nam dane nie po to, by leżały, lecz byśmy nimi posługiwali. Bóg obdarował nas łaskami ku naszemu wzrostowi. Dał to, co jest nam rzeczywiście potrzebne i pragnie, byśmy w sobie te dary odkrywali. Jednak, aby dobrze spożytkować to dobro pochodzące od Boga, musimy nieustannie pytać Go o Jego wolę wobec nas. Zdarza się, że człowiek korzysta w sposób niewłaściwy ze skarbu Bożego, mówiąc, iż czyni to w imię Boga.
We wszystkim mamy podlegać Stwórcy. Trzeba więc nieustannie szukać Jego woli. Przeróżne sytuacje życiowe, zdarzenia losowe, powinniśmy przyjmować jako plany Boga wobec nas. Nigdy samemu, ale w uzgodnieniu z kapłanem i pod jego czujnym okiem podejmować służbę charyzmatami. W życiu codziennym, w kontaktach z bliskimi – kierować się myślą o Bogu i Jego miłości. Swoje pragnienia, nastawienia, pozostawić na boku. Mieć przed sobą Bożą wolę i nią się kierować.
Bóg obdarza różnymi charyzmatami, mimo iż człowiek jest grzeszny. Dlatego posługują nimi ludzie, którzy doświadczają słabości ludzkiej natury. Jeśli jednak zdają sobie z tego sprawę i starają się poprzez ciągłe powstawanie, posłuszeństwo, nasłuchiwanie, pełnić wolę Boga wobec nich, czynią to, czego On od Nich oczekuje. Żyjąc często skromnie i w ukryciu, ale mając na względzie Boga i Jego miłość, pełnią wolę Pana. Jeśli jednak człowiek wciąż mówi o Bogu, ale w sercu ma swoje pragnienia, nie postępuje jak Jego dziecko. Nie to, co zewnętrzne, ale co w środku świadczy o Nim.
Zwróćmy uwagę na ważną sprawę – zgodność wypowiadanych słów z tym, co kryje się w sercu, a potem z niego wypływa, kształtując naszą postawę. Jakże często przyjmujemy różne prawdy intelektualnie. Katechezy, kazania, zachwycają nas. Rozważamy je, pamiętamy o nich, komentujemy. Jest to jednak głównie sprawa rozumu, choć nam wydaje się, że staje się to naszym życiem. Pouczenia, które słyszeliśmy nadal są w naszych umysłach, myślach i na ustach, ale jeszcze nie w sercu. Dużo potrafimy na dany temat powiedzieć, umiemy świetnie dawać rady innym, wręcz pouczamy ich, strofujemy. Bo my już to wiemy, usłyszeliśmy, przyjęliśmy intelektem i pamiętamy. Ale to nie jest życie tymi prawdami. Dopóki nie wejdą one w głąb serca, dopóki go nie poruszą i nie podejmiemy decyzji o przemianie siebie, dopóty nie mówmy, że nimi żyjemy.
Nie bądźmy jak obłudnicy, którzy mówią: „Panie, Panie”, a w ukryciu postępują niegodnie. Stańmy się dziećmi światłości. Przyjmijmy światło do serca, nie tylko do umysłu. Zajaśniejmy nim. Niech ono nas poprowadzi. Podążajmy za nim i nieśmy je innym. Dopiero wtedy, gdy to światło naprawdę wypełni nasze wnętrze, będziemy mogli powiedzieć, że nim żyjemy i do niego należymy.
Módlmy się, byśmy byli niczym kryształ – czyści, rozjaśnieni światłem Boga. Abyśmy każdą Bożą prawdę przyjmowali do serca, a nie tylko intelektualnie. Prośmy o łaskę, by we wszystkim szukać woli Boga i, rezygnując z własnych dążeń, realizować Jego plany. Starajmy się o to, aby w przyszłości przyznał się do nas sam Bóg.