Ewangelia według św. Łukasza

33. Obfity połów (Łk 5,4-11)

Gdy przestał mówić, rzekł do Szymona: «Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów!». A Szymon odpowiedział: «Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci». Skoro to uczynili, zagarnęli tak wielkie mnóstwo ryb, że sieci ich zaczynały się rwać. Skinęli więc na wspólników w drugiej łodzi, żeby im przyszli z pomocą. Ci podpłynęli; i napełnili obie łodzie, tak że się prawie zanurzały. Widząc to Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: «Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny». I jego bowiem, i wszystkich jego towarzyszy w zdumienie wprawił połów ryb, jakiego dokonali; jak również Jakuba i Jana, synów Zebedeusza, którzy byli wspólnikami Szymona. Lecz Jezus rzekł do Szymona: «Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił». I przyciągnąwszy łodzie do brzegu, zostawili wszystko i poszli za Nim.        

Komentarz: Fragment ten mówi o zaufaniu w pełnieniu woli Boga. I tę sprawę dzisiaj będziemy rozważać. Jezus poleca Szymonowi wypłynąć na jezioro i zanurzyć sieci w momencie, gdy ten niedawno wrócił właśnie z połowów całonocnych i nic nie złowił. Sytuacja wydaje się co najmniej dziwna, żeby nie powiedzieć bezsensowna. Każdy rozsądny człowiek poszedłby do domu odpocząć, pełen niezadowolenia, zmęczenia i zniechęcenia. Jeszcze odpowiedziałby Jezusowi, co myśli o ponownym wypłynięciu na połów.

Odpowiedź Piotra zadziwia, zaskakuje. Wprawdzie zaznacza on, że całą noc pracowali i nic nie złowili, ale dodaje bardzo ważne zdanie: „Na Twoje słowo zarzucę sieci”. Na Twoje słowo – czyli jeśli chcesz, jeśli tak uważasz, jeśli Ty tak mówisz, to ja to uczynię. Ze względu na to, że Ty to wypowiadasz, że jest to Twoje polecenie. Ja Ci ufam, wierzę, nigdy mnie nie zawiodłeś, dlatego zrobię to, czego ode mnie oczekujesz. Piotr się nie zawiódł. Nawet więcej – był oszołomiony ilością złowionych ryb. To, czego dokonał Jezus, nie mieściło się w jego ludzkim umyśle. Przeraził się. Nie czuł się godnym uczestniczyć w tym. Dlatego „przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: Odejdź ode mnie Panie, bo jestem człowiek grzeszny. (…) Lecz Jezus rzekł do Szymona: Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił.”

To całe wydarzenie bardzo dobrze obrazuje to, o czym Bóg chce przekonywać dzisiaj nas, dusze najmniejsze. Otóż mówimy od pewnego czasu, iż Bóg powołuje nas na drogę apostolstwa. Chce, abyśmy stali się orędownikami Jego miłości miłosiernej. Wyposaża we wszystko, co jest nam potrzebne i oczekuje odpowiedzi z naszej strony. Ostatni okres obfitował w wielką Bożą hojność i każdy, kto jest wierzącym, powinien z przejęciem, zachwytem prosić Jezusa, by już teraz wziął go do siebie, pokazał gdzie mieszka, uczynił swoim uczniem, powołał na apostoła. Otrzymaliśmy tak wiele! Ale Bóg chce dawać jeszcze więcej! Zwraca się więc do nas, dusz maleńkich: „Wypłyńcie na głębię i zarzućcie sieci na połów!”

My, wprawdzie obdarowani niewspółmiernie do naszych zasług, jednak jeszcze się wahamy. Już dostrzegamy wielkość Boga i swego obdarowania, ale jeszcze brakuje nam tej szalonej ufności. I gdy Bóg w trudnej dla nas sytuacji mówi: „Wypłyń i zarzuć sieci”, czujemy się nieswojo, wahamy się i często rezygnujemy. A to właśnie zaufanie jest tą gwarancją powodzenia! Bóg oczekuje, iż po tylu dowodach Jego czułej opieki, Jego obecności przy nas, Jego miłości aż po krzyż, my odważymy się na pójście dalej, na zaufanie do końca.

Zauważmy, że Szymon znajdował się w podobnej sytuacji. Był świadkiem uzdrowień, znaków, cudów. Słyszał naukę Jezusa, zainteresowała go. Zresztą sama postać Jezusa była bardzo ciekawa, zadziwiająca, intrygująca. Gdy Jezus polecił wypłynąć z powrotem na jezioro, mimo zmęczenia uczynił to. Dał się Jezusowi pociągnąć. Jednak nie spodziewał się aż takich skutków. Ewangelia podaje, iż „przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny!” Był przestraszony! Przerażony! To, co się wydarzyło, przeszło jego najśmielsze oczekiwania! Bóg go zaskoczył obfitością połowu! Dał nie jedną, nie dwie, nie sto, ale tysiące ryb! Piotr był duszą małą. Dany jest nam jako wzór. Spróbujmy, jak on, pójść za głosem Jezusa mówiącego: „Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów!” Zaufajcie!

Dzisiaj Bóg mówi o miłości złożonej w naszych sercach. Zaufajmy! Dzisiaj mówi o swojej obecności pośród nas. Zaufajmy! Dzisiaj mówi o wielkim wylewie swojej miłości. Zaufajmy! Dzisiaj zaprasza do uczestniczenia w życiu Jego Syna, do włączenia się w Jego Zbawcze Dzieło. Zaufajmy! Bóg chce wprowadzić nas w głębię swojej miłości! Chce, abyśmy ją pełniej poznali, zjednoczyli się z nią i stali się jej świadkami! Zaufajmy! Każdy z nas jest jak ten Piotr na początku swej życiowej przygody z Bogiem. To nie jest ten Piotr po Górze Tabor, Górze Oliwnej i Golgocie oraz zmartwychwstaniu Jezusa i zesłaniu Ducha Świętego. To jest Piotr, który na razie nosi imię Szymon. I tak jak my, z zaciekawieniem patrzy na bieg wydarzeń. Jednak on uczynił pierwszy krok. Posłuchał Jezusa i zrobił to, co mu polecał. Okazał ufność. A skutki przerosły wszystko!

Teraz kolej na nas. Kolej na naszą odpowiedź, a więc na okazanie ufności i wiary. Przyjmijmy Bożą miłość. Przyjmijmy Jezusa – Miłość Wcieloną. Przyjmijmy miłość w Sakramencie Ołtarza. Przyjmijmy miłość w Słowie. Przyjmijmy miłość w drugiej osobie. Po prostu przyjmijmy miłość do swoich serc. Zacznijmy tą miłością żyć. Przejmijmy się każdym wskazaniem i pouczeniem. Nawróćmy się! Wchodźmy w tę bliższą relację z Jezusem. Poznawajmy Jego życie, a w ten sposób poznawać będziemy miłość. W swoich sercach żyjmy Jego życiem, czyli miłością. Nieustannie adorujmy Go w swojej duszy, przecież jest ona Jego świątynią. To nie wszystko. Skoro wierzymy, że Bóg jest miłością i tę miłość daje codziennie w Najświętszym Sakramencie, w ten sposób dając nam siebie, przystępujmy codziennie do stołu Pańskiego, by posilać się tym Ciałem, by się umacniać, by nie tylko duchem, ale całym sobą jednoczyć się z Bogiem. By cud zjednoczenia dokonywał się codziennie. Potem żyjmy od Komunii do Komunii. Niech ona wyznacza rytm naszego życia. Niech prawdziwie stanie się centrum życia, najważniejszym momentem dnia. Niech jej cud rozciąga się na cały dzień, noc, aż do następnego spotkania z Jezusem w Eucharystii.

Prawdziwa wiara oznacza prawdziwe przyjęcie prawdy o Bogu, który zamieszkał pośród nas! A jeśli On jest pośród nas, skoro Boga mamy pośród nas, to cóż innego nam pozostaje, jak codziennie się z Nim spotykać, jak apostołowie! Towarzyszyć Mu, jak apostołowie! Słuchać Go! Służyć Mu! I próbować żyć zgodnie z Jego wskazówkami. Niech te słowa zapadną nam głęboko w serce. Uczyńmy pierwszy krok – zaufajmy miłości, pokochajmy miłość, pójdźmy za nią! Spróbujmy wypłynąć na głębię, chociaż prawdziwie wydaje się nam zbyt głęboka. Chociaż wydaje się nam, że to nie dla nas, że nam się takie cuda nie zdarzają. Jednak wypłyńmy na głębię! Pozwólmy Bogu dać nam tę obfitość połowu, abyśmy jak Szymon padli przed Nim na kolana i powiedzieli: „Odejdź ode mnie Panie, bo jestem człowiek grzeszny”. A czynić to będziemy z wielkiego zadziwienia cudem dokonującym się w naszym życiu, czując przy tym własną małość i nicość. I trwajmy w tym zadziwieniu, a usłyszymy słowa: „Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił”. I to będzie to właściwe powołanie i odpowiedź. Bowiem wtedy „zostawili wszystko i poszli za Nim”.

Bóg przygotował dla nas wspaniały plan. Rok pełen wrażeń. Rok obfitujący w miłość. Dajmy się poprowadzić. Dajmy się porwać tej miłości. Uczyńmy pierwszy krok. Zaufajmy i wypłyńmy na głębię. A Bóg będzie nam błogosławił. Niech zstąpi na nas Duch Święty i przekona o wielkości Bożej miłości. Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.

2 myśli nt. „Ewangelia według św. Łukasza

  1. Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.

  2. Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>