34. Rozesłanie Dwunastu (Mk 6,7-13)
Następnie przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch. Dał im też władzę nad duchami nieczystymi i przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie. «Ale idźcie obuci w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien!» I mówił do nich: «Gdy do jakiego domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie. Jeśli w jakim miejscu was nie przyjmą i nie będą słuchać, wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich!» Oni więc wyszli i wzywali do nawrócenia. Wyrzucali też wiele złych duchów oraz wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali.
Komentarz: Dzisiaj kolejny fragment ważny dla nas, dla naszego apostolstwa. Otóż musimy całkowicie opierać się na Bogu. To ma być rzeczywiste pójście za Bożym głosem i całkowite poddanie się Jego działaniu. Wpatrujmy się w postacie apostołów. Jesteśmy teraz niczym oni w początkach swego kroczenia za Jezusem. To byli zwykli ludzie, którzy zachwycili się Jego miłością, słowami, znakami i cudami. Większość z nich nie miała wiedzy, wykształcenia. Ale mieli coś o wiele ważniejszego – szczere, otwarte, spragnione Boga serca. Nie byli podstępni, wyrachowani, chociaż mieli swoje słabości, wady i grzechy na sumieniu. Jednak prostota, z jaką przyjmowali słowo Jezusa sprawiała, że On z wielką radością dzielił z nimi swoje życie, darzył miłością, chętnie do nich mówił, nauczał i kształtował.
Poprzez kontakt z Jezusem apostołowie przemieniali się. W ciągu tych trzech lat dokonywała się formacja ich serc. Przełomem była męka Jezusa. To co przeżyli w tamtych dniach stało się ich bogactwem. Poznali dogłębnie własną słabość, niemoc, swój lęk. Doświadczyli bardzo boleśnie poznania, jacy naprawdę są. Chodząc z Jezusem czuli Jego moc, której On również im udzielał. Podczas męki zaznali słabości ludzkiej, prawdy o sobie samych. To bardzo zmieniło ich spojrzenie na siebie i innych. Dopiero wtedy gdy stanęli w prawdzie, mogli rzeczywiście przyjąć Ducha Bożego. Dopóki żyli nieświadomi własnej słabości, nie mogli otworzyć się na prawdę o Bogu, Jego Synu i Duchu Świętym.
Powróćmy jednak do czasu, gdy Jezus posyłał ich, by głosili potrzebę nawrócenia. Rozsyłając ich po dwóch, przykazywał, by na drogę nie brali ze sobą nic, oprócz laski. Mieli iść obuci w sandały i nie wdziewać dwóch sukien. Ta rada miała również znaczenie symboliczne. Dla potrzeb dzisiejszych rozważań spróbujemy zagłębić się w jej sens.
Spójrzmy na to, co apostołowie mieli zabrać jako na dary Boże, w które On wyposaża świadków swojej miłości miłosiernej. Laska – to Jego łaska. Ona stanowić będzie ich podporę i swego rodzaju siłę. Bez niej daleko by nie zaszli, nie mogąc się podpierać – szczególnie wtedy, gdy droga jest trudna, wyboista i wiedzie pod górę. Laska może posłużyć też do wskazywania kierunku innym idącym za nami. Będzie dla nich punktem odniesienia.
Uczniowie mieli wyruszyć obuci w sandały. To symbol Bożej miłości – swego rodzaju podstawa. Bez niej nie można być jej apostołem. Bez miłości pokonają nas trudy i przeciwności. Nie damy rady iść – tak jak bez sandałów, które chronią stopy, są zabezpieczeniem, a w chwili urazu zmniejszają ból. Nigdy nie wyruszajmy w drogę bez miłości, bo nasz trud pójdzie na marne.
I jeszcze szata. Suknią jest Boże błogosławieństwo. Nim okryci apostołowie mają głosić Dobrą Nowinę o królestwie niebieskim. Ono ich chroni przed złem. Jednocześnie jest znakiem okazywanej im życzliwości Boga, Jego przychylności. Jezus zaznacza, by nie zabierali dwóch sukien. Tylko tą jedną mają się okrywać. Nie można patrzeć na względy ludzi, na ich opinie, ale mając na uwadze Boże błogosławieństwo, jemu ufać i uważać za najważniejsze.
Bóg dzisiaj również nas wyposaża w swoją łaskę. To bardzo istotne, bowiem łaska daje człowiekowi samego Boga, udziela przebaczenia, zapewnia mu udział w życiu wiecznym. Mocą łaski, Pan udziela apostołom Ducha Świętego, a poprzez Niego, czyni swoimi dziećmi. Spójrzmy, jak wiele kryje się w tej symbolice. To Duch Święty prowadzi dusze i wskazuje im kierunek niczym laska.
Otrzymujemy też miłość – nie rozumianą czysto po ludzku, której pojęcie jest tak współcześnie wypaczone. To miłość samego Boga, która daje życie, jest mocą ponad wszystkie moce. Ona uzdrawia ciała, leczy dusze, pokonuje szatana, pociesza, udziela mądrości i rady. Jest wieczna, nigdy nie ustaje. Ten dar jest nieoceniony. Nie zdajemy sobie sprawy z jego wielkości.
Kolejne obdarowanie – Boże błogosławieństwo. O, tego nigdy nie może zabraknąć apostołom Jego miłości i miłosierdzia. Ono sprowadza łaskę. Bóg patrzy życzliwie na wszelkie poczynania ludzkie, przebacza błędy i darzy miłosierdziem. Nie dość na tym. Błogosławieństwo sprawia, że człowiek ma siły podejmować właściwe działania, w sercu nosi pragnienie dobra i częściej je wybiera. To Boże błogosławieństwo jest ciągłym wejrzeniem Pana w twoją duszę, Jego pragnieniem, by ci pomagać, wspierać i ukierunkowywać twe działania. To niejako prowadząca cię ręka Boga; Jego płaszcz, który On nad tobą rozpościera; światło, rozjaśniające twoją drogę. Boże błogosławieństwo – bez niego nic się w życiu nie ułoży.
Bóg pragnie i dzisiaj, czyniąc nas apostołami, wyposażać na drogę, tak jak pierwszych apostołów. Przykazuje, byśmy nic ze sobą nie brali prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie. Idźmy obuci w sandały i nie wdziewajmy dwóch sukien. Wszystko czego potrzebować będziemy w drodze, Bóg nam da. Wyposaży w to, czego potrzebować będziemy do apostolstwa. On już teraz daje nam swoją łaskę, miłość i błogosławieństwo. To jest najważniejsze, by pełnić swoje powołanie.
Módlmy się, abyśmy dojrzeli głębię znaczenia darów Bożych otrzymywanych już na początku naszej misji. Prośmy Ducha Świętego, by poprowadził te rozważania i pomógł nam prawdziwie sercem przyjąć słowo Boga. Niech Bóg błogosławi nas.