35. Miłość i pokora Syna Bożego (J 13,1-20)
„Było to przed Świętem Paschy. Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował. W czasie wieczerzy, gdy diabeł już nakłonił serce Judasza Iskarioty syna Szymona, aby Go wydać, wiedząc, że Ojciec dał Mu wszystko w ręce oraz że od Boga wyszedł i do Boga idzie, wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany. Podszedł więc do Szymona Piotra, a on rzekł do Niego: „Panie, Ty chcesz mi umyć nogi?” Jezus mu odpowiedział: „Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale później będziesz to wiedział”. Rzekł do Niego Piotr: „Nie, nigdy mi nie będziesz nóg umywał”. Odpowiedział mu Jezus: „Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną”. Rzekł do Niego Szymon Piotr: „Panie, nie tylko nogi moje, ale i ręce, i głowę!”. Powiedział do niego Jezus: „Wykąpany potrzebuje tylko nogi sobie umyć, bo cały jest czysty. I wy jesteście czyści, ale nie wszyscy”. Wiedział bowiem, kto Go wyda, dlatego powiedział: „Nie wszyscy jesteście czyści”. A kiedy im umył nogi, przywdział szaty i znów zajął miejsce przy stole, rzekł do nich: „Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? Wy Mnie nazywacie „Nauczycielem” i „Panem” i dobrze mówicie, bo nim jestem. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Sługa nie jest większy od swego pana ani wysłannik od tego, który go posłał. Wiedząc to będziecie błogosławieni, gdy według tego będziecie postępować. Nie mówię o was wszystkich. Ja wiem, których wybrałem; lecz [potrzeba], aby się wypełniło Pismo: Kto ze Mną spożywa chleb, ten podniósł na Mnie swoją piętę. Już teraz, zanim się to stanie, mówię wam, abyście, gdy się stanie, uwierzyli, że JA JESTEM. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto przyjmuje tego, którego Ja poślę, Mnie przyjmuje. A kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał”.”
Komentarz: „Sługa nie jest większy od swego pana. Dałem wam przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem”. Słowa te stanowią istotną część ekonomii miłości, której nas uczy Jezus. Jezus jest naszym Nauczycielem. My mamy czynić tak, jak nas uczy Nauczyciel. A uczy nas prawdziwej miłości. Miłości służebnej, choć nie służalczej. Uczy nas miłości ofiarnej, miłości do końca. Jezus żył trzy lata z apostołami, z uczniami, żył wśród ludzi od swojego narodzenia w Betlejem. Co to oznacza? Oznacza to, iż przez czas swojego przebywania na ziemi zgodził się na przyjęcie człowieczeństwa w pełni. Wszystko, co wiąże się z tym, wszelkie tego konsekwencje przyjął na siebie. Jezus – Doskonały, wszedł między zaprzeczenie tej doskonałości. Jezus – Czystość, zbliżył się do tego, który jest brudem. Chociaż Jezusa – Boga i ciebie- człowieka, dzieli przepaść, On zgodził się ją przejść i narazić na wszystko, co wiąże się ze skażeniem twojej natury. Przyszedł z miłością. Nie, aby sądzić, karać, czy zabijać, ale by ratować, pocieszać, uzdrawiać, by zbawić. Toteż nie okazywał nigdy wyższości swojej, ale cały czas zwracał się do ludzi z miłością.
Jezus jest Miłością. Miłością osobową. Cokolwiek czynił, było i jest Miłością. Cokolwiek mówił, płynęło z Miłości. Dlatego wzbudzał tyle emocji, bowiem ludzie spragnieni prawdziwej miłości pierwszy raz w życiu mieli z nią do czynienia. Pierwszy raz czuli sercem, że ktoś ich kocha, mówi z miłością, uzdrawia z miłości, poucza z miłości. Po raz pierwszy poczuli się zaakceptowani w pełni mimo swoich braków, słabości, niedociągnięć, chorób, biedy. Mimo swego prostactwa, życia dotychczas w poniżeniu, życia poza marginesem społeczeństwa. Pierwszy raz widzieli kogoś, kto daje im siebie całego, poświęca swój czas, wysiłek i nie chce w zamian niczego. Nie oczekuje zapłaty chociażby za uzdrowienia. Obdarza miłością, jest dobry i nie poniża ich, mimo, że wygląd postaci, mowa, wiedza sugerowałyby, iż pochodzi z wyższej warstwy społecznej. Nikt z wyższych warstw z taką życzliwością do nich się nie odnosił.
Starajmy się dobrze zrozumieć postawę Jezusa wobec człowieka. Starajmy się na niej wzorować. Ta postawa bowiem, jest prawdziwie miłością. Nie jedynie jej pozorami, jak często bywa u ludzi. Dlatego Jezus umył apostołom nogi, a więc wykonał czynność, którą wykonuje sługa, aby i oni, i każdy z nas dobrze zrozumiał, czym jest prawdziwa miłość. Abyśmy mieli ten czyn w pamięci codziennie, każdego dnia. Abyśmy o tym pamiętali w różnych sytuacjach i zdarzeniach, w różnych relacjach między sobą. Abyśmy służyli sobie nawzajem z pokorą. Aby nikt się nie wynosił ponad innych pamiętając, że jedynym Panem jest Bóg, my wszyscy zaś Jemu służymy.
Jakże często w sercach naszych znajduje się krytyka i niechęć, selekcja wobec kogo i w jakiej sprawie przyjmujemy postawę sługi, a wobec kogo okazujemy swoją wyższość, wyższość swego rozumu, wyższość swojej wiary, swego katolicyzmu. Jezus nie wybierał, nie miał względu na osoby, na pozycję społeczną, na opinię ludzką. Jezus służył wszystkim. Kochał wszystkich. To ludzie dokonywali wyboru, czy chcą Go przyjąć, Jego miłość, dar uzdrowienia, czy też nie.
Istnieje jednak pewne niebezpieczeństwo i to również starajmy się dostrzec w nas, iż traktujemy swoją siostrę, swego brata tak, jakby się nam należała od nich pomoc, zrozumienie, jakby był on zobowiązany do okazywania nam miłości również w gestach, w uczynności, we wszelkiej pomocy. I zamiast poprosić o coś, zapytać o coś, my zachowujemy się tak, jakby było oczywistym, że to się nam należy i że druga osoba musi się tak zachować, jak tego oczekujemy. To brak miłości oraz kultury z naszej strony. Miłość to nie tylko służba, ale również takt i delikatność, gdy oczekujemy jakiejś formy pomocy. To nie postawa roszczeniowa, ale pełna pokory.
Patrzmy na Jezusa. Nie przychodził do nikogo z żądaniem. Przychodził z otwartymi rękami, otwartym sercem, by dawać miłość. Gdy w zamian również ją otrzymywał, z radością i wdzięcznością przyjmował. Ale były i takie przypadki, gdy w zamian otrzymywał niechęć, podejrzliwość, nienawiść. Nigdy nie żądał wdzięczności. Miłość tego nie czyni. Miłość zakłada oddanie siebie całkowicie drugiej osobie, bez oczekiwania wzajemności. Wtedy jest to dar absolutny, dar prawdziwy, do końca. Gdy się czegoś oczekuje w zamian, staje się to transakcją wiązaną. Nie jest już na pewno miłością. Bowiem ona jest bezinteresowna.
Módlmy się, aby Duch Święty dał nam pełne zrozumienie, co oznacza, iż „sługa nie jest większy od swego pana”. Módlmy się, byśmy potrafili zmienić swoje myślenie o sobie, swoje patrzenie na siebie. Byśmy potrafili nakłonić nasze serca do prawdziwej – bezinteresownej miłości i nie oczekiwali wzajemności. Módlmy się, aby rzeczywiście nasza postawa była służbą w każdej sytuacji i wobec każdej osoby, aby nie wychodziła z nas postawa, w której będziemy pouczać innych i oczekiwać ich przemiany. Tę zaczynajmy zawsze od siebie.
Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.