36. Powrót Apostołów. Pierwsze rozmnożenie chleba (Mk 6,30-44)
Wtedy Apostołowie zebrali się u Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i czego nauczali. A On rzekł do nich: «Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco!» Tak wielu bowiem przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu. Odpłynęli więc łodzią na miejsce pustynne, osobno. Lecz widziano ich odpływających. Wielu zauważyło to i zbiegli się tam pieszo ze wszystkich miast, a nawet ich wyprzedzili. Gdy Jezus wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi, byli bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął ich nauczać. A gdy pora była już późna, przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: «Miejsce jest puste, a pora już późna. Odpraw ich! Niech idą do okolicznych osiedli i wsi, a kupią sobie coś do jedzenia». Lecz On im odpowiedział: «Wy dajcie im jeść!» Rzekli Mu: «Mamy pójść i za dwieście denarów kupić chleba, żeby im dać jeść?» On ich spytał: «Ile macie chlebów? Idźcie, zobaczcie!» Gdy się upewnili, rzekli: «Pięć i dwie ryby». Wtedy polecił im wszystkim usiąść gromadami na zielonej trawie. I rozłożyli się, gromada przy gromadzie, po stu i po pięćdziesięciu. A wziąwszy pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo, połamał chleby i dawał uczniom, by kładli przed nimi; także dwie ryby rozdzielił między wszystkich. Jedli wszyscy do sytości i zebrali jeszcze dwanaście pełnych koszów ułomków i ostatków z ryb. A tych, którzy jedli chleby, było pięć tysięcy mężczyzn.
Komentarz: Dzisiaj Jezus mówi do nas: „Wy dajcie im jeść”. Zatrzymajmy się dłużej nad znaczeniem tychże słów. Otóż Bóg czyni nas apostołami swojej miłości i miłosierdzia. Powołuje nas i prowadzi. Kieruje naszymi drogami. Daje wyjaśnienia i poucza. Zadziwia czynionymi znakami. Jest stale z nami, a my przy Nim – tak jak pierwsi apostołowie.
Jezus dla uczniów był niczym matka dla swoich dzieci. Wszystko za nich czynił, nieustannie czuwał. Jeśli prześledzimy Ewangelie, zauważymy, że głównym bohaterem jest Jezus, a uczniowie Mu towarzyszą. To On działa, oni przyglądają się. Jezus naucza, uczniowie słuchają; On uzdrawia, a oni są zadziwieni. Jezus wskrzesza, a wybrani są tego świadkami. On im wyjaśnia znaczenie przypowieści. Rozmawia z nimi o męce i przygotowuje na swoją śmierć, ale także na czas po zmartwychwstaniu i Jego odejściu do nieba. W końcu zsyła im swego Ducha, który dalej ich prowadzi i jednoczy z Nim i ze sobą nawzajem.
Przez trzy lata działalności nauczycielskiej Jezus nieustannie był z uczniami i stale dawał im siebie. Również potem nie pozostawił ich samymi, zesłał na ziemię swego Ducha. Teraz czyni podobnie w stosunku do nas. Zwróćmy uwagę, jak bardzo słowa tej Ewangelii są aktualne i dotyczą nas. To co przeżywali apostołowie, staje się teraz naszym udziałem; rzeczywistością, w której żyjemy. I chociaż nie widzimy oczami ciała postaci Jezusa, Jego Duch obecny jest pośród nas i czyni dokładnie to co przed wiekami. Poucza, wskazuje, strofuje, leczy, pociesza. Kieruje specjalnie do nas swoje słowo i wyjaśnia je szczegółowo – tak jak wybranym apostołom. Bierze na bok i poucza odnośnie różnych życiowych sytuacji. On nas przygotowuje do wielkiej misji apostolskiej.
Teraz jest czas chodzenia przy Jezusie; słuchania, przyjmowania, nauki. Zwróćmy uwagę, że uczniowie nie byli wtedy bierni. Z miłością patrzyli na swego Nauczyciela, a ona dyktowała im zachowania. Była to miłość zwykła, ludzka, mała, pełna ujawniających się słabości, jednak szczera, żarliwa i gorąca. Jak kochali, tak i postępowali. Tego również Jezus oczekuje od nas – miłości i czynienia wszystkiego pod jej wpływem. Choć mamy większą wiedzę na temat Jego życia, śmierci i zbawczej misji, On pragnie tej prostoty, z jaką zwracali się do Niego apostołowie. Chce, abyśmy szczerymi sercami przyjmowali Jego słowo do nas skierowane i znaki, których jesteśmy świadkami.
Jezus oczekuje jeszcze jednego – naszej pomocy. Uczniowie również starali się Mu pomagać, jeden przez drugiego wyprzedzali Jego pragnienia, a wszystko czynili z ochotą, z wielką miłością i oddaniem. Jezus liczy na naszą podobną postawę. On jest z nami cały czas – poprzez swoje słowo, sakramenty, kapłanów i innych ludzi, w których mamy Go dostrzegać. Jezus jest w każdym z nas. I to jest bardzo trudne, jeśli nie najtrudniejsze do przyjęcia. Jego obecność przy nas jest niezaprzeczalna i niepodważalna. Ważne jest, abyśmy zdali sobie z tego sprawę, byśmy to sobie stale uświadamiali – po to, by żyć z Nim, a nie obok Niego; by rzeczywiście Go słyszeć, a nie tylko słuchać; uczyć się i w końcu Go naśladować, nieustannie mając przy sobie Jego pomocną dłoń.
Zapewne zastanawiamy się, jak odnieść to do dzisiejszego fragmentu. Otóż mamy powoli stawać się niczym pierwsi apostołowie. Oni robili to, czego oczekiwał od nich Jezus. Mimo że ich możliwości intelektualne, fizyczne i materialne nie były zbyt duże, czynili to, co im polecał. Kazał iść – szli; prosił, by przygotować – przygotowywali; nakarmić – karmili. Tak naprawdę On sam to wszystko czynił, posługując się ich rękami. Zlecając im coś do wykonania, wszystkim kierował. Kiedy ich rozsyłał, dawał swego Ducha, aby mieli władzę nad siłami nieczystymi, by uzdrawiali, głosili Jego słowo. Gdy potrzebował osiołka, by słowom proroka stało się zadość, posłał uczniów, dokładnie wskazując, gdzie i w jaki sposób to zwierzę zdobędą. A gdy powiedział: „Wy dajcie im jeść”, sam rozdzielał i rozdawał ich rękami tych pięć bochenków chleba i dwie ryby. Nakarmił w ten sposób kilka tysięcy osób. A apostołowie cały czas posłusznie wykonywali Jego polecenia. Wierzyli i ufali, że dokona tego, o czym mówi, co zapowiada. To jest właśnie wskazanie dla nas płynące z dzisiejszego fragmentu.
Pragnieniem Jezusa jest, abyśmy żyli ze stałą świadomością Jego obecności przy nas – tak jak uczniowie. On chce, byśmy Go słuchali i wykonywali polecenia, które odczuwamy w sercu, ufając i wierząc w Jego działanie w nas i poprzez nas. Spróbujmy pójść śladem apostołów i postępować tak jak oni. Wsłuchujmy się w głos Jezusa. Stale wpatrujmy się w Jego oblicze. Wyprzedzajmy Jego prośby. Bądźmy Mu posłuszni. Wykażmy się wielką wiarą. Zaufajmy, że gdy mówi: „Wy dajcie im jeść”, posłuży się nami i sam nakarmi tych, do których nas posyła. Nie dotyczy to tylko pożywienia dla ciała. Bóg wysyła nas jako swoich apostołów, byśmy posilali innych Jego słowem, Jego miłością. Nikt z nas nie ma w sercu tak wielkiej wiary, mądrości, wiedzy, a przede wszystkim miłości, by to uczynić. A jednak idźmy, otwierajmy swoje serca, usta i pozwólmy Jezusowi poprzez nie głosić słowo o Bożej miłości i miłosierdziu. Pozwólmy Mu żyć w naszych sercach, poprzez nie kochać i czynić dobro. Bądźmy Mu posłuszni i czyńmy to, co mówi. A On dokona wszystkiego. My zaś zadziwieni – gdy inni najedzą się do sytości – zbierzemy „dwanaście pełnych koszów ułomków i ostatków z ryb”.
Przyjmijmy Boże błogosławieństwo. Niech ono wypełniając nasze serca, nakłoni je do takiej postawy, jaką przejawiali pierwsi apostołowie Jezusa. Niech napełni nas podobną wiarą, ufnością i miłością. Cudowne rozmnożenie chleba, niech także stanie się naszym udziałem. Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.