37. Sprawa postów (Łk 5,33-39)
Wówczas oni rzekli do Niego: «Uczniowie Jana dużo poszczą i modły odprawiają, tak samo uczniowie faryzeuszów; Twoi zaś jedzą i piją». Jezus rzekł do nich: «Czy możecie gości weselnych nakłonić do postu, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie czas kiedy zabiorą im pana młodego, i wtedy, w owe dni, będą pościli». Opowiedział im też przypowieść: «Nikt nie przyszywa do starego ubrania jako łaty tego, co oderwie od nowego; w przeciwnym razie i nowe podrze, i łata z nowego nie nada się do starego. Nikt też młodego wina nie wlewa do starych bukłaków; w przeciwnym razie młode wino rozerwie bukłaki i samo wycieknie, i bukłaki się zepsują. Lecz młode wino należy lać do nowych bukłaków. Kto się napił starego wina, nie chce potem młodego – mówi bowiem: „Stare jest lepsze”»
Komentarz: Pośród siebie mamy Pana młodego. Każda dusza, która siebie oddaje Bogu na własność, staje się Jego oblubienicą. Bóg, widząc pragnienie jej serca, by całkowicie przynależeć do Niego, udziela się jej i przyjmując do siebie, czyni swoją własnością. To przepiękna przynależność, która nie ma nic wspólnego z uprzedmiotowieniem człowieka, jak często bywa między ludźmi. Jest to podniesienie duszy do rangi umiłowanej Serca Boga. Staje się ona Jego ukochaną, panną młodą, i tak jest traktowana. Bóg obdarowuje ją prezentami – łaskami, darami, swoim szczególnym błogosławieństwem. Tak często czyni zakochany wobec swojej ukochanej. Są to przepiękne chwile, które ludzie pamiętają często do końca życia.
Korzystajmy z tego czasu, gdy Oblubieniec jest pośród nas. Bóg Ojciec dał swoją miłość – Syna. To czas szczególnej łaski, kiedy Jezus zamieszkał w nas, w naszej wspólnocie. Co za cudowna łaska, która obejmuje wszystkie dusze! To szczególny dar dla naszej wspólnoty. Zatem skoro mamy pośród siebie samego Jezusa, radujmy się, weselmy się i nie czyńmy niczego, co byłoby sprzeczne z Jego wolą. Trwajmy na modlitwie, adorujmy Miłość, uwielbiajmy Boga! A nade wszystko nasze serca skłaniajmy do nieustannej miłości. W każdej sytuacji, w każdej sprawie, stale niech kochają Jezusa obecnego w nich. Pytajmy Go, czego oczekuje od nas. Pytajmy w każdej sprawie, co mamy czynić. Zapraszajmy do każdej rozmowy i do każdej czynności. Niech czuje się pośród nas jak w najlepszej, kochającej się rodzinie. Niech czuje się potrzebny, niech czuje się kochany, niech czuje, że nam na Nim zależy, że liczymy się z Jego wolą, że od Jego zdania uzależniamy nasze decyzje.
To prawdziwa radość mieć u siebie takiego Gościa! To jest jednocześnie swego rodzaju zobowiązanie, ponieważ w obecności Jezusa nie godzi się postępować źle, ulegać pokusom, wątpliwościom. Trzeba starać się stale trwać w dobrym. Jednak jeśli ma się na uwadze, kim jest goszcząca u nas osoba, serce samo z radością podejmuje kolejne trudy kroczenia drogą miłości. Ta radość z obecności Jezusa powinna przyświecać nam nieustannie i być motorem naszych działań. Powinna przebijać przez wszystkie nasze czynności i sprawiać, że z ochotą będziemy podejmować nasze zwykłe codzienne obowiązki. Miłość zakochanych w sobie osób daje im siły, by pokonywać trudności; daje im skrzydła, by czynić to, co niemożliwe; daje nowe spojrzenie na rzeczywistość, spojrzenie przez pryzmat miłości. Świat naprawdę wygląda inaczej, jeśli patrzy się na niego sercem pełnym miłości.
Dzisiaj Bóg zachęca nas do takiego spojrzenia na siebie, rodzinę, znajomych, sytuacje w pracy, na otoczenie. Bóg pragnie zmiany naszej świadomości. Często w wirze codziennych spraw człowiek zatraca gdzieś tę świeżość pierwszej miłości, radość odkrywania świata, zachwytu nad jego pięknem, nad mądrością Boga, który go stworzył. Bóg chce odświeżyć nasze serca, odkurzyć nasze dusze. Pragnie, abyśmy otworzyli się jeszcze bardziej na obecność Miłości w nas. Abyśmy zachwycili się jej pięknem, rozradowali się i tą radością dzielili z bliskimi. Nie powracajmy do starych form zachowań. Spróbujmy na nowo spojrzeć na tych, z którymi dzielimy swoje życie. Spróbujmy dojrzeć w nich Boga miłości. Przecież również naszych bliskich stworzył z ogromu swej miłości i do miłości. Niech nasza wiara będzie radosna. Niech nasza wiara będzie widoczną miłością. Niech nasza wiara porywa innych, a nie zraża.
Dlatego powtórzmy za Jezusem: „Czy możecie gości weselnych nakłonić do postu, dopóki pan młody jest z wami?” Gdzie jest radość z obcowania z Bogiem miłości? Niech pojawi się na naszych twarzach. Niech rozkwitną w szerokim uśmiechu. Teraz jest czas radości. Czas wesela. Czas obcowania z Bogiem Wcielonym. Czas, w którym Bóg zamieszkał pośród swego ludu. Nie czyńmy niczego, co naruszałoby tę radość. Zrozumiejmy dobrze słowa Boga. Teraz ustanawia On czas wesela. Radujmy się razem, bo Miłość zagościła w nas. Na post i umartwienia przyjdzie jeszcze pora.
Módlmy się do Ducha Świętego, by otworzył nasze serca na Boże Słowo. Prośmy Go, by dał nam nowe spojrzenie – spojrzenie przez pryzmat miłości. Wzywajmy świętych, oni przecież dzięki tej miłości doświadczali na sobie jej skutków, byli świadkami cudów miłości. Prośmy aniołów Pana, by dali nam swoje skrzydła, które uniosą nas ponad szarzyznę codzienności, pokazując niebo jasne, czyste i słońce, które ogrzeje nas swoimi promieniami i oświetli nas swoim światłem. Prośmy Matkę Najświętszą, gdyż Ona od pierwszego swego oddechu żyła miłością, patrzyła z miłością i wszędzie tę miłość widziała. Jej wiara była pełna życia, prawdy, radości, piękna. Jej wiara była miłością. Skłaniajmy nasze serca do ciągłego powracania myślą ku narodzinom Boga w nas, ku tej nocy, gdy Bóg przyszedł na ziemię i wybrał na mieszkanie nasze serca. Radujmy się tym obrazem Świętej Rodziny znajdującej odpoczynek w nas. Kochajmy. Zawsze, w każdym momencie, w każdej sytuacji, w każdym wydarzeniu, każdym słowem naszym, każdą myślą, samym oddechem. Stańmy się miłością. Prośmy Jezusa, by nas nią napełnił i w nią przemienił. Prośmy Boga o zjednoczenie z Miłością, o złączenie serc, zlanie dusz, o jedność!
Bóg jest miłością. Kto trwa w Nim, ten trwa w miłości; kto trwa w miłości, trwa w Bogu. Prośmy, by miłość zjednoczyła nasze serca we wspólnocie, by prawdziwie stała się wspólnotą miłości. By prawdziwie ten rok był znamiennym dla nas, naszych bliskich, dla całego Kościoła. Miłość będzie nas przemieniać. Ona będzie odradzać dusze. Ona poprowadzi Kościół ku nowemu życiu, świętości, odnowie. Miłość jest tą, która żyje! Ona jest życiem! Jest ratunkiem dla nas w obliczu panoszącej się śmierci! Wobec ataków zła, miłość jest naszą obroną, tarczą, orężem. Bóg wystawia miłość naprzeciw mocom zła! Daje ją światu jako największą siłę do walki ze złem!
Niech te słowa zapadną nam głęboko w sercach, bo gdy przyjdzie czas próby, wielu się pogubi. Jedynie ci, co uwierzą Miłości, co jej zaufają, w niej złożą swoją nadzieję – nie ulękną się, przetrwają godnie, zostaną umocnieni i będą zalążkiem nowej ery, nowego Kościoła mocnego miłością prawdziwą. Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań. Niech poprowadzi nas Duch Święty.
Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.
Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?