Bóg pozwala objawiać całemu światu Jego Miłość i Miłosierdzie
Niepokalane Serce Najświętszej Maryi Panny jest dla nas domem, jest twierdzą, w której zawsze znajdujemy schronienie. Bóg dał nam Matkę po to, aby opiekowała się nami, chroniła nas, ale i po to, by pouczała i prowadziła. Została utworzona z Bożego Serca pełnego miłości i miłosierdzia. Boże miłosierdzie kształtowało Jej członki, Boża miłość formowała Jej Serce, mądrość Boga kształtowała Jej duszę. To wielki, ogromny znak Jego miłości, że pozwala Maryi, naszej Matce przychodzić do nas, że pozwala objawiać całemu światu Jego miłość, Jego miłosierdzie i drogi Jego miłosierdzia. To Jego miłość skłania Maryję, by przestrzegać ludzkość i podawać sposób rozwiązania. To Jego miłość sprawia, że w tak wielu miejscach na świecie Maryja może przemawiać do serc spragnionych, może uczyć, jak wrócić do Boga, jak dusza ma na powrót zjednoczyć się ze swoim Stwórcą. To Jego wielkie miłosierdzie daje nam czas na nawrócenie. Jego miłosierdzie! Gdyby nie to miłosierdzie, zginęlibyśmy, świat przestałby istnieć.
Powinniśmy nieustannie uwielbiać Boże Serce za ten ogrom miłości i miłosierdzia, poprzez który otrzymujemy życie, poprzez które jesteśmy odradzani. Nie docenia ludzkość mocy tej miłości. Miłości, która wyraża siebie między innymi w Eucharystii. Mocy, która odradza świat za każdym razem, gdy Eucharystia jest sprawowana. Teraz dzieje się tak wiele złego, ale potwornością byłby świat, gdyby nie Eucharystia. To Bogu należy się wdzięczność, miłość, uwielbienie, również za Matkę. Ona przychodzi do nas dzięki Bogu, dzięki Jego Miłości. Gdyby Bóg nie kochał nas tak bardzo, nie pozwoliłby Maryi przychodzić do nas, by nas chronić, strzec, ostrzegać. Wyraża to rozmiar Jego miłości. A jest tak wielki, że stale ulega namowom Maryi i nie opuszcza karzącej ręki sprawiedliwości, by dotknąć nią ziemię.
Matczyne Serce Maryi cierpi szczególnie z tego powodu, że człowiek tej miłości nie rozumie, nie zna, nie zagłębia się w nią, nie dostrzega, nieustannie odrzuca Boga i rani Go. Miejmy świadomość, że Maryja byłaby zwykłym człowiekiem, gdyby nie Bóg i nic nie mogłaby uczynić, gdyby Bóg nie dał tych możliwości. Zatem za wszelką łaskę, również otrzymaną za Jej wstawiennictwem, należy się Bogu cześć, chwała, uwielbienie, dziękczynienie. Ona pragnie, byśmy pokochali Boga, byśmy Jego Serce poznawali, byśmy do Niego się zbliżyli. Wszelkie objawienia na całym świecie, podawane modlitwy służą jednemu. Bóg za wszelką cenę pragnie dać szczęście człowiekowi, ratować go. Bóg pragnie zbliżyć się w sercu człowieka do Swojego, zjednoczyć duszę z Duchem.
Ludzie jakże często źle pojmują podawane modlitwy, traktując je jako swego rodzaju czary. Wydaje im się, że jak odmówią ileś razy jakąś modlitwę, to spełni się ich prośba. Daną modlitwę możemy odmówić raz w życiu, ale odmówiona sercem zjednoczy nas z Bogiem. Poza tym, szeregu tych modlitw nie znali święci wieków poprzednich i zostali świętymi. Dlaczego? Bo oni swe serce zbliżyli do Boga, nie usta, nie słowa, nie myśli, ale serce. Wystarczy, że serce zbliżone jest do Boga i w Bogu trwa. Nie musi wcale odmawiać modlitw a osiągnie świętość. Modlitwa ma pomóc nam zbliżyć się do Boga. Jakże często nasze serca monotonnie odmawiając jakąś modlitwę odchodzą od Boga, myślami jesteśmy gdzie indziej, serce niecierpliwi się, kiedy koniec modlitwy. Po co nam taka modlitwa, do czego ma służyć! Przecież modlitwa to spotkanie, a my zachowujemy się tak, jakbyśmy przez internet chcieli przesłać wszystkie modlitwy. Bez kontaktu osobowego nie ma spotkania. Jest tylko przekaz informacji suchej. A my mamy spotkać się z Bogiem a nie przekazać informację, mamy przyjąć Jego życie, a nie odbierać informację od Niego. Gdyby tak było, już dawno Bóg stworzyłby połączenie między niebem a ziemią i przekazywał nam informację. Ale my informacji nie potrzebujemy do życia. Potrzebujemy Boga, bo On jest życiem. Dlatego w modlitwie pamiętajmy o sercu. Na modlitwie spotykajmy się z Bogiem sercem. Możemy milczeć przez całą modlitwę. Wystarczy, że serce spotka się z Bogiem. Nie będzie potrzebna żadna formułka, żadna znana modlitwa. Jeśli tylko serce będzie otwarte napełni się życiem Bożym, miłością Bożą, pokojem Bożym i się odrodzimy, powstaniemy z martwych do nowego życia. Owszem, różne modlitwy podawane podczas objawień są pomocą szczególnie tym, którzy daleko odeszli od Boga w swoim życiu, muszą się nawrócić. Ich modlitwa jest wtedy właśnie takim odmawianiem formułek i to też jest potrzebne. Ale już na pewnym etapie rozwoju świadomości, kim się jest przed Bogiem, trzeba zacząć sercem spotykać się z Nim, bo Serce Boże, Jego miłość zrodziła nas, Jego miłość nas zbawiła, więc czerpmy życie sercem. I o tym należy mówić duszom najmniejszym.
Niech zatroskana o swoje dzieci Matka nasza Niebieska błogosławi nas, w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Modlitwa
Dziękuję Ci, Boże za każdy kolejny dzień i za każdą godzinę w danym dniu. Dziękuję Ci za Twoją objawiającą się miłość wobec mnie we wszystkich sprawach, rzeczach i sytuacjach. Dziękuję Ci, że przychodzisz do mnie poprzez różne osoby, poprzez ich postawy, ich słowa. Dziękuję Ci, Jezu! Uczysz mnie pokory, o Panie – dziękuję Ci! Całym sercem dziękuję Ci, że wokół siebie spostrzegam tych, którzy w tak cudowny sposób otwierają swoje serca na Ciebie, którzy starają się żyć Twoją nauką. Mogę podziwiać ich i mogę też ich naśladować w tym, patrząc na siebie, na swoje życie. Swoje postawy mogę zmieniać na lepsze.
Dziękuję Ci, że dzisiaj uświadamiasz mi, jak jeszcze mi daleko do takiej wiary, do takiej miłości, jaką miały dzieci z Fatimy. Jakże mi daleko do ich prostoty, do ich szczerości. Dziękuję Ci! To uświadomienie sobie jest też ważne. Może stać się punktem zwrotnym, przecież od czegoś trzeba zacząć.
Dziękuję Ci, Boże, za wszystko, co mi uświadamiasz, choć czasem prawda jest bolesna dla mnie. Upadają moje różne wyobrażenia o sobie, różne moje teorie, ale w ten sposób zdejmujesz ze mnie to, co sam nałożyłem, abym mógł stanąć w prawdzie przed Tobą. Dziękuję Ci!
Dziękuję Ci, Jezu, za wszystkie trudne sytuacje, trudne relacje z ludźmi, trudne słowa. Dziękuję Ci za to, co jest cierpieniem. Wierzę, że poprzez cierpienie kształtujesz mnie. Wszystko przecież ma głęboki sens, bo pochodzi od Ciebie. To, co mi dajesz jest dla mnie najlepsze. Ufam, wierzę w to. Zatem, dziękuję Ci, Jezu, za każdą sekundę dzisiejszego dnia – za każdą, cokolwiek się w niej działo. Dziękuję Ci, bo jest darem Twojej miłości. Tyle sekund, tak wielka miłość, którą zostałem obdarowany dzisiaj – dziękuję Ci za nią Jezu! Pragnę Ci dziękować.
***
Dziękuję Ci, Boże, za przykłady takich małych, chociaż wielkich Świętych, jakimi są dzieci z Fatimy. To, że właśnie wybrałeś takie dzieci i że właśnie ich obdarzyłeś taką świętością, wnosi w moje serce pewną nadzieję. Czuję się małym, bardzo słabym. Skoro dzieci uczyniłeś świętymi, to mam nadzieję, ufam, Jezu, że i moją duszę poprowadzisz ku świętości. Ufam, że nie będziesz się zrażał moimi upadkami, niewiernościami, ale poprowadzisz mnie prosto w objęcia miłości. Ufam, Jezu! Jest przecież tak dużo przykładów ludzi, którzy w jakimś stopniu podobni byli do mnie, a jednak Twoja łaska poprowadziła ich na sam szczyt. Skoro w Piśmie Świętym czytam, iż chcesz, abyśmy byli święci, jak Święty jest Ojciec w Niebie, to ja ufam, że i mnie powołałeś do świętości.
Jezu, już nie tyle mi chodzi o świętość, ale o miłość. Patrząc na przykłady różnych świętych, zadziwia mnie ich miłość do Ciebie. Zachwyca mnie relacja miłości, jaka was łączy. I właśnie ja pragnę takiej relacji miłości. Nie chcę doskonałości dla niej samej, nie chcę wypełnienia przykazań dla nich samych, ja pragnę miłości doskonałej. Chcę kochać miłością taką, jaką zostałem ukochany. Chcę tak miłować, jak Ty mnie miłujesz. A wszystko, co się z tym wiąże Ty Sam dołożysz, podarujesz, uformujesz. Dlatego też będę Ciebie prosić o miłość. Z miłości przecież człowiek zdolny jest do wszystkiego. Może ja, gdy będę kochać Ciebie wielką miłością, zdobędę się na to, by z pokorą i ufnością przyjmować wszystko z Twojej ręki, by starać się być Tobie wiernym, z miłości być posłusznym we wszystkim. Proszę Ciebie, Jezu, obdarz mnie taką miłością, wlej ją w moje serce, abym ja mógł kochać Ciebie, abym mógł kochać inne dusze. Proszę, przemień mnie w miłość.
***
Kiedy patrzę na objawienia w Fatimie, widzę Ciebie, Maryjo, z jak wielką miłością, czułością rozmawiałaś z dziećmi. Twoja Matczyna miłość tak otworzyła serca, że dzieci te całkowicie zostały przemienione. Ty, Maryjo, miałaś swój udział, i to wielki udział, w przemianie ich serc, w przyjęciu miłości, w życiu miłością, w tak szybkim dojrzewaniu ich do doskonałości.
Moje życie, Maryjo, już od jakiegoś czasu należy do Ciebie. Tobie je zawierzyłem. Pragnę Ciebie cały czas prosić, abyś i moje serce ciągle brała w swoje dłonie i je przemieniała. Pragnę kochać. Pragnę kochać Ciebie i pragnę kochać Jezusa. Chciałbym kochać prawdziwie, by ta miłość obejmowała całe moje życie, wszystkie jej sfery. Chciałbym, by ta miłość wyrażała się w moich relacjach z ludźmi, w pokornym przyjmowaniu każdego dnia, z wdzięcznością; by ta miłość wyrażała się w ciągłym pokoju mego serca, które niech trwa niewzruszenie bez względu na to, co się będzie działo. Chciałbym, Maryjo, żyć bliziutko Ciebie, jako mojej Matki. Chciałbym, byś mnie prowadziła jako swoje dziecko prosto w ramiona Jezusa. Pragnę tego, Maryjo. Kocham Ciebie tak, jak potrafię, Jezusa kocham tak, jak potrafię, ale Ty możesz sprawić, że moja miłość będzie większa, prawdziwsza, że miłość złączy nasze serca – Twoje, Jezusa i moje. Tak bym chciał, Maryjo, być pokornym i w pokorze przyjmować wolę Bożą, otwierać serce na natchnienia Boże, aby za nimi pójść. Nie chcę żadnych zaszczytów, nie chcę żadnych wyróżnień, nie muszę być dostrzegany. Niczego takiego nie pragnę. Moim największym pragnieniem jest żyć w zjednoczeniu z Bogiem – to jest moim szczęściem, to jest moim prawdziwym życiem.
Proszę was: Franciszku, Hiacynto, Łucjo, módlcie się o otwartość mojego serca, bo ja wiem, że wszystko Bóg już przygotował dla mnie, tylko wystarczy otworzyć serce. Bóg daje mi Maryję za Matkę, tylko wystarczy otworzyć serce. Ja wiem, że Święci są moimi braćmi i siostrami, mają się mną opiekować, służyć mi pomocą, tylko ja muszę otworzyć serce. Bóg daje mi Aniołów, którzy mają mnie strzec, poprowadzić, obronić. Dał mi Anioła Stróża, ale ja muszę otworzyć serce. Dzisiaj tak piękny dzień, więc ufam, że wy razem z Matką Najświętszą pomagacie duszom w otwieraniu się na miłość Bożą. Więc proszę was, wypraszajcie również i dla mnie tę łaskę. Niech Maryja formuje moje serce i niech mnie poprowadzi w same objęcia Miłości, abym mógł kochać miłością największą Tego, którego już moje serce pragnie i za którym tęskni.
Jezu mój, tak bardzo pragnę Cię kochać, a nieustannie doświadczam własnych ograniczeń. Pomóż mi, proszę – chcę kochać!
***
Pragnę, Jezu, żyć tak bliziutko Ciebie. W sposób szczególny umiłowałem Twój Krzyż i chciałbym móc nieustannie trwać pod Twoim Krzyżem. Chciałbym ciągle adorować Twoje Rany, móc je całować. Chciałbym zbierać Twoją Krew i w swoim sercu przechowywać. Chciałbym, abyś otworzył oczy mojej duszy, bym mógł widzieć Ciebie wiszącego na Krzyżu. Chciałbym móc tulić Ciebie w swoich objęciach, chciałbym móc szeptać Ci słowa miłości, które choć trochę by Ciebie pocieszały. Chciałbym, Jezu dotykać Ran Twoich, zanurzać się w nich, o Panie.
Tak niewiele rozumiem, Jezu, z tego, co się dzieje wokół mnie i z tego, co się dzieje we mnie. Ten zewnętrzny świat, obowiązki, wszystko to mnie przytłacza, jakby zabierało mnie odciągając od Ciebie. I tak niewiele czasu pozostaje mi na to, by wtulić się w Ciebie i tak trwać. Nie wiem, jaką przyszłość przewidziałeś dla mnie. Skoro teraz nie mam tak dużo czasu, aby być przy Tobie pod Krzyżem, to uczyń możliwym, abym we wszystkich obowiązkach, które mam, potrafił być z Tobą – pod Krzyżem. Pomóż mi, abym potrafił kochać Ciebie we wszystkich wydarzeniach, w ludziach, abym w każdym momencie miał świadomość, że czynię wszystko z miłości do Ciebie, bez względu na to, co to jest – czy robię coś chętnie lub niechętnie; coś, co sprawia mi przyjemność, czy coś, czego nie chciałbym robić. Wszystko, Jezu, chcę czynić łącząc się z Tobą na Golgocie, ciągle mając wzrok utkwiony w Twoich Ranach, ciągle się w nich zanurzając. Kocham Ciebie, Jezu i pragnę adorować Ciebie nieustannie. Proszę, pomóż mi w tym.
Wyciągam do Ciebie, Boże, moje dłonie. Chcę przyjąć wszystko. Chcę przyjąć Twoją wolę. Chcę każdego dnia przyjmować to, co dla mnie zaplanowałeś. Chcę przyjmować pokornie, cicho, z ochotą. Chcę przyjmować z otwartością, aby przyjąć wszystko. Chcę przyjmować z miłością, aby służyć. Chcę przyjmować tak, aby wypełnić dokładnie wszystko, co zaplanowałeś. Proszę Cię, Jezu, pobłogosław mi i poprowadź mnie tą drogą.
Refleksja
Nie da się przyjąć Orędzia, chociażby płynącego z Fatimy, nie da się realizować tych wszystkich wezwań płynących z samego Serca Bożego, jeśli się nie kocha. Człowiek, owszem, narzuci sobie jakieś modlitwy, jakieś wyrzeczenia czy posty, ale stanie się to dla niego bardzo szybko ciężarem i będzie wszystko wykonywał z obowiązku, z lęku oraz z faktu, że się zobowiązał. I nie będzie w tym życia, które ma odradzać, nie będzie ducha, który ma przenikać wszystkie dusze w Kościele. ABY ODPOWIEDŹ NASZA NA ORĘDZIE Z FATIMY BYŁA ODPOWIEDZIĄ, DAJĄCĄ NOWE ŻYCIE KOŚCIOŁOWI, DUSZOM, MUSI BYĆ PRZEDE WSZYSTKIM ODPOWIEDZIĄ MIŁOŚCI. Trzeba prosić o miłość. Miłość prowadzi, tłumaczy różne rzeczy, wyjaśnia i człowiek wie, jak postępować. Jeśli podejmuje się jakichś wyrzeczeń, zobowiązuje się do jakichś modlitw, to modli się z miłości. Czyni wszystko z miłości. Miłość niesie tę duszę w modlitwach, w wyrzeczeniach, w postach. Wtedy ma to wszystko wielką moc i głęboki sens, bo dusza jednoczy się z Bogiem. We wszystkich objawieniach, gdzie Maryja przychodzi, aby przestrzec, aby prosić, ważna jest odpowiedź poprzez miłość. Inaczej będziemy traktować samych siebie jak niewolników wobec Boga i będziemy Go zasmucać, ranić. A my jesteśmy Jego dziećmi – wolnymi; dziećmi, a więc powołanymi do relacji miłości.
Błogosławię was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.