39. Spór o tradycję (Mk 7,1-13)
Zebrali się u Niego faryzeusze i kilku uczonych w Piśmie, którzy przybyli z Jerozolimy. I zauważyli, że niektórzy z Jego uczniów brali posiłek nieczystymi, to znaczy nie obmytymi rękami. Faryzeusze bowiem, i w ogóle Żydzi, trzymając się tradycji starszych, nie jedzą, jeśli sobie rąk nie obmyją, rozluźniając pięść. I [gdy wrócą] z rynku, nie jedzą, dopóki się nie obmyją. Jest jeszcze wiele innych [zwyczajów], które przejęli i których przestrzegają, jak obmywanie kubków, dzbanków, naczyń miedzianych. Zapytali Go więc faryzeusze i uczeni w Piśmie: «Dlaczego Twoi uczniowie nie postępują według tradycji starszych, lecz jedzą nieczystymi rękami?» Odpowiedział im: «Słusznie prorok Izajasz powiedział o was, obłudnikach, jak jest napisane: Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Ale czci Mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi. Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji». I mówił do nich: «Umiecie dobrze uchylać przykazanie Boże, aby swoją tradycję zachować. Mojżesz tak powiedział: Czcij ojca swego i matkę swoją oraz: Kto złorzeczy ojcu lub matce, niech śmiercią zginie. A wy mówicie: „Jeśli kto powie ojcu lub matce: Korban, to znaczy darem [złożonym w ofierze] jest to, co by ode mnie miało być wsparciem dla ciebie” – to już nie pozwalacie mu nic uczynić dla ojca ni dla matki. I znosicie słowo Boże przez waszą tradycję, którąście sobie przekazali. Wiele też innych tym podobnych rzeczy czynicie».
Komentarz: „Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji”. Uczynimy te słowa przedmiotem naszego dzisiejszego rozważania. Jezus skierował je do Żydów w konkretnej sytuacji, ale odnosiły się do ogólnego ich zachowania. Na przykładzie obmywania rąk przed posiłkiem oraz przykazania dotyczącego szanowania rodziców pragnął ukazać im błędne, wręcz obłudne postępowanie.
Zanim odniesiemy to do czasów współczesnych, zatrzymajmy się jeszcze chwilę nad tym, jaką wymowę miały słowa Jezusa w tamtych czasach. Otóż powiedział On bardzo istotną rzecz: „Uchyliliście przykazanie Boże (…), znosicie słowo Boże przez waszą tradycję”. To bardzo mocne, nawet oskarżające stwierdzenie. Żydzi poprzez wieki zmienili sposób interpretowania przykazań Bożych. Często tłumaczyli je w zależności od sytuacji i własnych potrzeb. Niektóre zupełnie przekręcili. Przez lata dokładali kolejne obowiązki, nakazy, zakazy, sposób zachowania. Z czasem zwykli ludzie, nie znający aż tak dokładnie Pism, nie wiedzieli, co dokładnie nakazał Bóg w Dekalogu, a co jest dodane przez człowieka. Poza tym różne polecenia Boże przekazywane swemu ludowi przez proroków dotyczyły konkretnych sytuacji. To potem – przy niewłaściwej interpretacji – zostało dołożone do ogólnego spisu praw, obowiązków i nakazów, którym posłuszni mieli być wszyscy Żydzi. Z czasem, przestano zastanawiać się, dlaczego takie czy inne prawo zostało ustanowione i czy właściwie jest rozumiane. Zwracano uwagę tylko na to, by zachować formę zewnętrzną, bez zagłębiania się w wewnętrzną wymowę danego nakazu. Przejmowano się bardziej tym, by wypełnić rzekome prawo Boże niż samym Bogiem. Prawdziwe zaś przykazania tak dostosowano do własnej wygody, że zmieniły rzeczywisty sens. Można rzec, że to co ludzkie, wyparło to co Boskie. Dziesięcioro Przykazań zostało tak obudowanych przeróżnymi wskazówkami, iż niejako zniknęły w gąszczu praw, które sam człowiek nałożył sobie na barki. W tym wszystkim szczególnie ucierpiała jego relacja z Bogiem. Pierwotnie stworzony do bliskiej zażyłości z Nim, sam zerwał tę więź i teraz przez swoją słabość jeszcze bardziej się oddalił. Bóg, który był bliski pierwszym ludziom, po grzechu pierworodnym niejako spuścił zasłonę. Człowiek nie mógł już oglądać Czystego, Doskonałego, Świętego, bo jego zranione serce i dusza nie wytrzymałyby tej świętości, mocy, potęgi. Pan jednak nadal kierował życiem ludzi poprzez swoje słowo – między innymi właśnie poprzez przykazania. Jednak zerwana przez grzech więź ze Stwórcą i skażenie natury człowieka sprawiły, iż nie potrafił on dochowywać Bogu wierności. Dlatego błędnie interpretował pewne Jego nakazy. Wiele dokładał, często nawet w dobrej wierze, jednak w ten sposób pojmowanie praw Bożych wypaczało się. Człowiek zaprzepaszczał coraz bardziej tę pierwotną zażyłość, jaka łączyła go z Bogiem. Pan stawał się kimś odległym, dalekim, groźnym, sprawującym władzę, ustanawiającym nakazy, zakazy i rozliczającym człowieka z ich wypełniania.
Ludzkie słabości przez wieki ogromnie wypaczyły obraz Boga. Stąd i wśród Żydów za czasów Jezusa był on zupełnie różny od prawdziwego. I Jezus zwracał na to uwagę. Jednak ci, którzy z takiego pojmowania Boga czerpali pewnego rodzaju korzyści – nie tylko materialne, ale również społeczne typu: prestiż, szacunek, uznanie, pozycja społeczna, posłuszeństwo – nie chcieli z niego zrezygnować.
Bywa, że człowiek żyje w błędzie. Gdy jednak zda sobie sprawę, iż się myli, i to w tak ważnej sprawie, kiedy już ma tego świadomość, powinien zmienić swoje postępowanie. Oczywiście jeśli pragnie żyć w zgodzie z prawdą. W przypadku uczonych Żydów było inaczej – Jezus ujawnił ich obłudę i zakłamanie.
Przejdźmy teraz do współczesnych czasów. Również i dzisiaj obraz Boga jest w sercach ludzkich wypaczony. Kształtował się on również przez wieki chrześcijaństwa. Od czasów pierwszych apostołów, niestety – zdeformował się. Człowiek jest przecież słabością, w dodatku ma pewną osobowość, temperament, doświadczenie życiowe. To wszystko kształtuje jego pojęcia, sposób patrzenia, przyjmowania i rozumienia świata. W dużym stopniu rzutuje też na pojmowanie Boga i Jego obraz w sercu ludzkim.
Jezus przyszedł na ziemię, by ukazać na nowo oblicze Boga. Do tej pory był to surowy sędzia, władca, który dał przykazania i będzie z nich rozliczał. Zatracono obraz Boga – Ojca, który traktuje Izrael jak swoje dziecko i mówi: Robaczku Jakubie; jak swą oblubienicę, do której zwraca się w miłosnych słowach: Przyjaciółko moja, miła moja. Zagubił się obraz Boga miłosiernego, a i taki przewija się nieustannie na kartach Starego Testamentu, który jest przecież historią miłosierdzia Bożego, okazywanego wciąż niewiernemu Izraelowi. Jezus na nowo zwraca człowiekowi Boga, jako czułego, miłosiernego Ojca. Mówi o Jego miłości do swego stworzenia. Poucza też, jak żyć; jak pojmować przykazania Boże, a jak traktować przepisy prawa narzucone przez człowieka. Cały czas zwraca uwagę na miłość. Niestety, naukę Jezusa przez kolejne wieki życia Kościoła człowiek powoli zatraca. I ten nowy obraz Boga bardzo zbladł, wykrzywił się. Człowiek znów znosi słowo Boże przez nowo tworzoną tradycję, kulturę, zwyczaje.
Gdyby dzisiaj Jezus przyszedł do ludzi, wcale nie różniłoby się ich zachowanie od postaw Żydów dwa tysiące lat temu. Podobnie człowiek żyje tym, co sam sobie wybiera, narzuca, może w nieco innej formie. Od Boga oddala się coraz bardziej, chociaż twierdzi, że w Niego wierzy. Odchodzi od Kościoła, mówiąc, iż jest mu do wiary niepotrzebny. Przykazania stosuje wybiórczo, bo są mu niewygodne. A przy tym utrzymuje, że jest osobą wierzącą. Obłuda ta sama jak u faryzeuszy. Człowiek uchyla przykazania Boże dla własnej wygody, przyjemności, łatwiejszego życia, realizacji swych pragnień i pożądań. To co za trudne po prostu usuwa. Wszystko co staje na przeszkodzie w szybkim osiągnięciu celu, jest wyrzucane. A cel, niestety, upatruje się nie w Bogu, lecz w doczesności. O wieczności niewiele się myśli. Smutne to czasy. Człowiek sam rezygnuje z tego, co naprawdę przedstawia wartość, a oddaje się temu, co nic nie warte – po prostu zamieni się w nicość.
Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań. Niech Duch Święty da nam właściwe spojrzenie na słowo Boże, byśmy przyjmowali je sercem, otwierając się na miłość. Módlmy się, by ukształtował się w nas właściwy obraz Boga.